Alanhil Dirn Alset Yarid Thunderroot
czyli po prostu Alanhil. Resztę imion, nazwisk i przydomków nadali jej badacze, współpracownicy, inni samozwańczy opiekunowie albo ona sama. Tyle zapamiętała, reszta przepadła w czasie.
Eksperyment genetyczny | Próba zerowa | Kosztowna zabawka milionera | Hmmm... w zasadzie prawie cyborg... A może jeszcze nie?
Około lat dwudziestu. Dokumenty z dokładną datą urodzenia/stworzenia przepadły podobnie jak większość sprawozdań z projektu.
Poszukiwana przez Biuro Informacji. Dlatego, że może coś wiedzieć. W zasadzie raczej nie wie nic. Albo może nie wie, że coś wie.
Raport NRR P-122/45
Obiekt gotowy do dalszej fazy badań. Dotychczas uzyskazne wyniki są obiecujące. Nawet więcej niż obiecujące. Po otrzymaniu kolejnego sprawozdania możliwa będzie ocena ewentualnych dalszych modyfikacji. Nie wykluczam, że istnieje możliwość ulepszania obiektu poprzez wprowadzenie obcych układów do ustroju, dotychczas przeszkód natury technicznej nie stwierdzono. Obiekt ma stosunkowo duże szanse na przetrwanie serii takich zabiegów.
Pojawia się jednak problem natury moralnej. Niektórzy współpracownicy, w naturalny sposób narażeni na częste kontakty z obiektem, zdążyli nawiązać z nim dość silne więzi emocjonalne. Niepokoi mnie to, nie tylko ze względu na ewentualne konsekwencje dla ich dalszej pracy przy tym projekcie, ale poważnie rozważam wizję odmowy dalszej współpracy czy wręcz sabotażu.
Trudno nie pokochać takiej uroczej istotki. Takiej innej od pozostałych osób na co dzień przebywających w laboratoriach. Wzrastała od początku w tym otoczeniu maszyn i ludzi, którzy sami niewiele różnili się od automatów.
Kiedy powołali ją do istnienia nie dbali o to, jak będzie wyglądać ich twór. To było czystym przypadkiem, losem na genetycznej loterii. Przez zwykły zbieg okoliczności jej trafiły się kręcone włosy, oczy w bliżej nieokreślonym kolorze, ni to piwne, ni brązowe, gładka cera i, co ujawniło się z biegiem czasu, całkiem zgrabna sylwetka. Wzrostem raczej nie odbiega od przeciętności. I na tym kończą się pozory przypadkowości, charakterystycznej dla naturalnego poczęcia.
Pierwszy stopień zmian – poziom genetyczny i molekularny. Wprowadzić do jądra komórkowego trochę zwierzęcych genów i trochę czegoś, co po latach prób i błędów udało się wyprodukować w laboratorium.
Raport NRR P-125/70
Yarid, McCall i ja otrzymaliśmy wszystkie niezbędne dane. Pierwsza operacja planowana na jutro. Kolejna, w przypadku powodzenia, może zostać przeprowadzona trzy dni później. W przypadku niepowodzenia... Chyba nikt nie przewiduje takiego przypadku. Nie przy takich wynikach. I nie przy wyłożonych na projekt funduszach. Jesteśmy dopiero na początku tej drogi, przekonani, że wkrótce wielu będzie nią podążać. Oczywiście jeżeli ta najważniejsza, zerowa próba, spełni pokładane w niej nadzieje.
Z pełną odpowiedzialnością stwierdzam, że obiekt jest na to gotowy.
Drugi stopień – wprowadzić do żywego organizmu kolejne urządzenia i układy scalone. Samo to ciało jest wyjątkowe, ale w końcu dlaczego ktoś miałby na tym poprzestać? Trzeba wycisnąć jak najwięcej, uzyskać wszystko, co tylko jest możliwe. A niemożliwe – cóż, być może to kwestia czasu...
Na ciele nie pozostawiło to śladów. Zupełnie tak, jakby nie targnięto się w ten najbardziej perfidny sposób na jej intymność. Jakby nadal była nieskażona cudzym szaleństwem. Znaki pojawiły się później. Coraz więcej tatuaży na całym ciele, skróty i cyfry, kody, hasła, instrukcje obsługi i schematy. Owoc myśli wielu obłąkanych geniuszy, klucz otwierający wiele drzwi, pozwalający na dokonanie wielu wynalazków, ziarno, z którego mogło kiełkować wiele nowych pomysłów.
Ale spokojnie, pozostanie bezpieczny. To wszystko będzie widoczne tylko pod wpływem podwyższonej temperatury albo światła ultrafioletowego..
Raport NRR P-98/13
Obiekt nie wykazuje agresji. Jak dotąd współpracuje z nami, wykonuje polecenia i nie zadaje pytań. Być może spowodowane to jest młodym wiekiem, czas jeszcze pokaże, jak będzie przebiegać dalsza faza badań.
Harold i Dirn
Charringtonowie zasugerowali, żeby psychologiczną część naszego
projektu przeprowadzać w ich posiadłości. Z nieukrywanym żalem
musiałem udzielić odmownej odpowiedzi. To mogo być zbyt ryzykowne,
poza tym odnoszę wrażenie, że przez swoje zaangażowanie w
projekt, Charrington powoli traci zdolność trzeźwego osądu.
Ponadto Rosamely Ward zasugerowała, że ze względu na jego
bezcelowość, program psychologiczny zostanie zawieszony do czasu,
kiedy wystąpi wyraźna konieczność.
Owce są pokorne. Nie bronią się, milczą, kiedy prowadzi się je do strzyżenia. Nie protestują, kiedy prowadzone są na rzeź.
Charrington stworzył owcę. Owcę w modyfikowanym ciele ludzkiej maszyny. Cichą, cierpliwą, pokorną. Resztę stworzył czas.
Małomówna, może uchodzić za nieśmiałą, można odnieść wrażenie, że nieustannie odczuwa niepokój i lęk. Ale pod tą zewnętrzną powłoką kryje się czujność i gotowość, umysł chłodno analizuje sytuację, sekunda po sekundzie. W oczach pojawia się błysk inteligencji. To już nie owca. Raczej doskonały komputer. Kolejna maszyna podobna do tych, wśród których wzrosła.
Czy zna uczucia? Trudno stwierdzić. Odczuwa radość, smutek, boi się, dziwi, cierpi... Ale wszystko to jakieś powierzchowne, nieśmiałe, jakby dopiero rodzące się i zdające sobie sprawę z własnego istnienia. Zdumiona istota powoli poznająca samą siebie. Dzikie zwierzątko wypuszczone z klatki.
Uśmiechnie się, pomoże, okaże współczucie. Po jakimś czasie może nawiąże bliższą znajomość, którą ktoś od biedy zdoła uznać za przyjaźń. Ale nie szuka towarzystwa. To raczej typ samotniczki, która woli spędzać czas z maszynami niż z ludźmi. Kwestia przyzwyczajenia? Czy może część jej natury?
A miłość, romantyczne uniesienia? To chyba nie dla niej. W tej kwestii pozostaje zimna, obojętna jak głaz. Jak robot. Nie poszukuje, nie potrzebuje, nie pragnie... Jakoś żyje, nie znając tego.
Co jeszcze? Woli obserwować niż działać. Przygląda się. Czeka. Rozmyśla. Może czasami pogrąża się w marzeniach, z których i tak nikomu się nie zwierza. Nie dlatego, że to sekret, po prostu nie dostrzego potrzeby zwierzeń. Aury tajemniczości nie stara się roztaczać. Czasami wyjdzie samo, jej jest to obojętne.
Owce są pokorne. Nie bronią się, milczą, kiedy prowadzi się je do strzyżenia. Nie protestują, kiedy prowadzone są na rzeź.
Charrington stworzył owcę. Owcę w modyfikowanym ciele ludzkiej maszyny. Cichą, cierpliwą, pokorną. Resztę stworzył czas.
Małomówna, może uchodzić za nieśmiałą, można odnieść wrażenie, że nieustannie odczuwa niepokój i lęk. Ale pod tą zewnętrzną powłoką kryje się czujność i gotowość, umysł chłodno analizuje sytuację, sekunda po sekundzie. W oczach pojawia się błysk inteligencji. To już nie owca. Raczej doskonały komputer. Kolejna maszyna podobna do tych, wśród których wzrosła.
Czy zna uczucia? Trudno stwierdzić. Odczuwa radość, smutek, boi się, dziwi, cierpi... Ale wszystko to jakieś powierzchowne, nieśmiałe, jakby dopiero rodzące się i zdające sobie sprawę z własnego istnienia. Zdumiona istota powoli poznająca samą siebie. Dzikie zwierzątko wypuszczone z klatki.
Uśmiechnie się, pomoże, okaże współczucie. Po jakimś czasie może nawiąże bliższą znajomość, którą ktoś od biedy zdoła uznać za przyjaźń. Ale nie szuka towarzystwa. To raczej typ samotniczki, która woli spędzać czas z maszynami niż z ludźmi. Kwestia przyzwyczajenia? Czy może część jej natury?
A miłość, romantyczne uniesienia? To chyba nie dla niej. W tej kwestii pozostaje zimna, obojętna jak głaz. Jak robot. Nie poszukuje, nie potrzebuje, nie pragnie... Jakoś żyje, nie znając tego.
Co jeszcze? Woli obserwować niż działać. Przygląda się. Czeka. Rozmyśla. Może czasami pogrąża się w marzeniach, z których i tak nikomu się nie zwierza. Nie dlatego, że to sekret, po prostu nie dostrzego potrzeby zwierzeń. Aury tajemniczości nie stara się roztaczać. Czasami wyjdzie samo, jej jest to obojętne.
Raport NNR P-324/55
Obiekt wykazuje zaskakującą zgodność ze wszystkimi układami w laboratorium. Na próby poza laboratorium jeszcze za wcześnie. Niestety nie wszystkie układy są gotowe na taką symbiozę, a ich wytrzymałość jest mniejsza od wytrzymałości obiektu. Nie stwierdzono utraty żadnego z układów wewnętrznych, możliwe, że w przyszłości również nie nastąpią. Dotychczasowe parametry mogą być zachowane w kolejnych próbach.
Stworzony organizm, zlepek pozornie nie pasujących do siebie genów, już od samego początku wykazywał zdolność do wytwarzania silnego pola elektrycznego przy całkowitej odporności na jego działanie. Z czasem możliwości kontroli i manipulacji wzrastały, ale obecne zdolności są efektem kolejnych zabiegów, mających na celu „ulepszenie” powołanego do życia obiektu.
Obecnie jest w stanie łączyć się z dowolnymi układami i urządzeniami, przejmować kontrolę, sterować przepływem energii, wzmagać go, zatrzymywać albo doprowadzać do destrukcji. Nie zawsze wymaga to kontaktu fizycznego, czasem wystarczy, kiedy maszyny znajdują się w tym samym pomieszczeniu. Wiąże się z tym podatność na wpływ zewnętrznych pól magnetycznych, które z kolei mogą przejąć kontrolę nad pierwotnymi zdolnościami. Obustronna więź może doprowadzić do odwracalnego wytwarzania wyjątkowo sprawnych, zespolonych systemów, zdolnych do wydajniejszej pracy. Niewykluczone jednak, że w razie niepowodzenia, spowoduje to znaczną katastrofę.
Raport NNR P-258/76
Mogę powiedzieć, że dokonaliśmy cudu. Stworzyliśmy dzieło, będące ukoronowaniem lat ciężkiej pracy, badań, nieprzespanych nocy i dni spędzonych przed ekranami monitorów i nad notatkami. To nie tylko moja zasługa, dokonaliśmy tego wspólnie.
Dlaczego jednak projekt został zarzucony? Co właściwie stało się zespołem, którego niektórzy członkowie, jeszcze przed zniknięciem, usilnie starali się usunąć dowody swojej działalności? Co spowodowało całkowite zaprzestanie prac po tak rewelacyjnych wynikach?
Jest tylko garść suchych faktów.
Dirn umarła w niewyjaśnionych okolicznościach, Harold wycofał się z projektu, zaszył w jednej ze swoich posiadłości i tam pogrążał się w bólu po stracie.
Roald Dunn, przewodniczący zespołu badaczy, stracił pracę, krążyły pogłoski, że został aresztowany, według innych wersji uciekł, zmieniając tożsamość, albo ktoś zamordował go i ukrył zwłoki.
Z komputerów usunięto wszystkie pliki, niektóre komputery zniszczono, nie wiadomo dokładnie, w jakim celu.
Znaczną część laboratorium zburzono, część kadr zwolniono. Wiele z tych osób obecnie poszukuje Biuro Informacji.
Ostatecznie nie został poznany
nawet główny cel całego przedsięwzięcia.
Inne:
- nigdy nie zaznała rodzinnego ciepła, nikogo nie traktowała jak rodziców. Nie brakuje jej tego, zwyczajnie tego nie zna.
- NIE JEST powiązana z tajemniczą śmiercią Dirn Charrington, żoną sponsora projektu, przez który została powołana do życia.
- obecnie zdarza jej się współpracować z pewnym młodym, amatorskim wynalazcą.
- pracuje dorywczo, kiedy potrzebne jej są pieniądze. Zawsze legalnie, nie podejmuje niepotrzebnego ryzyka, bezsensowne narażanie się nie jest w jej stylu.
- miłośniczka surrealizmu, abstrakcjonizmu, horrorów i gier komputerowych. Im więcej w nich przemocy, tym lepiej. NIE JEST uzależniona.
- ubiera się najczęściej na czarno, bez żadnego szczególnego powodu.
- nie przepada za słoneczną pogodą, uwielbia za to burze. Powoli zbliża się do rekordu Guinesse'a w kategorii "osoba najczęściej uderzona przez piorun". O dziw,o każdy z tych dotychczasowych czterech razów był najczystszym przypadkiem, nie pomogła temu w żaden sposób.
- przez krótki czas pracowała jako wolontariuszka w dwóch organizacjach charytatywnych. Anonimowo, rozgłosu z pewnością nie szukała i nie potrzebowała.
- lubi słuchać różnych rodzajów muzyki, z tańcem jest nieco gorzej. Kompletnie nie ma wyczucia rytmu.
[Wyszło niedokładnie to, co planowałam, z czasem może poprawię. Mam nadzieję, że jeszcze coś tu się pojawi. Twarzy użyczyła Marina Nery.
Chętna na wątki, powiązania, cokolwiek. Alanhil nie gryzie, czasem tylko prądem kopnie, ale niezbyt często.]
Inne:
- nigdy nie zaznała rodzinnego ciepła, nikogo nie traktowała jak rodziców. Nie brakuje jej tego, zwyczajnie tego nie zna.
- NIE JEST powiązana z tajemniczą śmiercią Dirn Charrington, żoną sponsora projektu, przez który została powołana do życia.
- obecnie zdarza jej się współpracować z pewnym młodym, amatorskim wynalazcą.
- pracuje dorywczo, kiedy potrzebne jej są pieniądze. Zawsze legalnie, nie podejmuje niepotrzebnego ryzyka, bezsensowne narażanie się nie jest w jej stylu.
- miłośniczka surrealizmu, abstrakcjonizmu, horrorów i gier komputerowych. Im więcej w nich przemocy, tym lepiej. NIE JEST uzależniona.
- ubiera się najczęściej na czarno, bez żadnego szczególnego powodu.
- nie przepada za słoneczną pogodą, uwielbia za to burze. Powoli zbliża się do rekordu Guinesse'a w kategorii "osoba najczęściej uderzona przez piorun". O dziw,o każdy z tych dotychczasowych czterech razów był najczystszym przypadkiem, nie pomogła temu w żaden sposób.
- przez krótki czas pracowała jako wolontariuszka w dwóch organizacjach charytatywnych. Anonimowo, rozgłosu z pewnością nie szukała i nie potrzebowała.
- lubi słuchać różnych rodzajów muzyki, z tańcem jest nieco gorzej. Kompletnie nie ma wyczucia rytmu.
[Wyszło niedokładnie to, co planowałam, z czasem może poprawię. Mam nadzieję, że jeszcze coś tu się pojawi. Twarzy użyczyła Marina Nery.
Chętna na wątki, powiązania, cokolwiek. Alanhil nie gryzie, czasem tylko prądem kopnie, ale niezbyt często.]
[Wątek z Alice? Ona też ukrywa się przed departamentem.]
OdpowiedzUsuń[W sumie to nie wiem ;P. byle tylko nie za sielankowych, bo to nuda ^^. Poza tym Alice też zwykle nie rozmawia ochoczo z przypadkowo napotkanymi osobami.
OdpowiedzUsuńCo powiesz na to, że obie zostałby zgarnięte przez departament i postanowiłyby razem uciec?]
[To jest świetny pomysł ^^. Doobra, to ja zacznę, bo i tak straszliwie się nudzę ;)))]
OdpowiedzUsuńAlice powoli się budziła. Zatrzepotała powiekami,próbując za wszelką cenę odgonić resztki otulającej ją ciemności. Nie miała nawet zielonego pojęcia, gdzie się znajduje, ani skąd się tu wzięła. Ostatnie, co zdołała zapamiętać, to ucieczka przed ludźmi z departamentu, którzy znowu, już po raz któryś, odnaleźli ją i próbowali schwytać.
Teraz chyba im się to wreszcie udało. Złotooka jęknęła cicho, przekręcając się niezdarnie na bok. Czuła, że leży na czymś twardym, a ciało bolało ją, jakby została rozjechana przez samochód.
Nie podobało jej się to wszystko.
Otoczenie było nieco rozmazane, zaś rudowłosa czuła się dziwnie otępiała. Nie pamiętała momentu wchodzenia tutaj, więc pomyślała sobie przelotnie, że ci dranie musieli ją nafaszerować jakimś świństwem, aby znowu nie zwiała.
Wyczuwała jednak czyjąś obecność. Niezdarnie podniosła się do pozycji siedzącej i rozejrzała się po klitce, w której tkwiła.
[Mam nadzieję, że może być? ^^]
Alice, usłyszawszy głos, drgnęła i odruchowo skuliła się. Nie miała pojęcia, kto to może być. Jako, że nie pamiętała momentu trafienia do tej celi, nie miała pojęcia, że jest tu też ktoś inny. Obawiała się więc, że to może ktoś z pracowników biura zobaczył, że się obudziła i przyszedł po nią.
OdpowiedzUsuńBardzo bała się departamentu i rzecz jasna nie miała najmniejszej ochoty na współpracę. Po tylu latach ciągłego uciekania nie wyobrażała sobie innego życia i uważała, że sama najlepiej daje sobie radę. Ale ci dranie niestety i tak musieli ją capnąć.
Jeszcze raz zamrugała powiekami. Obraz był coraz ostrzejszy, a otępienie powoli mijało, choć jak na gust Alice, stanowczo zbyt powoli.
Uniosła się nieznacznie i pod przeciwległą ścianę dostrzegła inną dziewczynę. Nie wyglądała na pracownika biura.
- Tak, w porządku... - szepnęła, nieco zaskoczona, jak słabo i niewyraźnie zabrzmiał jej głos.
Czuła się fatalnie, ale starała się to za wszelką cenę ukryć. Ona, Alice, nie lubiła użalać się nad sobą.
Ponownie zwróciła nieco zamglony wzrok na dziewczynę, starając się dociec, kim ona może być.
[Dzień dobry i miłej zabawy życzę! Bardzo ciekawa postać. Raczej powiązania między naszymi postaciami stworzyć się nie da, ale wątek można zrobić zawsze. Jakieś pomysły może?]
OdpowiedzUsuńAlice spodziewała się, że prędzej czy później jej szczęście się skończy i że w końcu zostanie złapana. I tak bardzo długo jej się udawało. Na początku swojej ucieczki poznała pewną dziewczynę, także obdarzoną mocami i była przy tym, jak tamtą złapali. Sama zdołała uciec, jednak nigdy nie zapomniała widoku znajomej pakowanej do bagażnika samochodu. Nie miała nawet pojęcia, czy tamta wciąż żyje.
OdpowiedzUsuńZawsze bardzo starannie się ukrywała. Chodziła po mieście dyskretnie, co parę miesięcy przeprowadzała się w nowe miejsce. Starała się nie rzucać w oczy, ale dziś jakimś cudem ją znaleźli.
Ostrożnie usiadła i oparła się o ścianę, łapiąc się za głowę, w której momentalnie poczuła silne zawroty. Jęknęła cicho, czując pulsowanie w skroni. Było to bardzo nieprzyjemne uczucie.
- Ja chyba wiem, dlaczego mnie złapali. - powiedziała po chwili, mrużąc oczy barwy płynnego złota.
O dziwo, nie czuła większych oporów przed rozmawianiem z tą dziewczyną. Gdyby przyszedł tu ktoś z biura, na pewno nie byłaby zbyt miła.
Zastanawiała się też, czy zrobili coś, by zablokować jej zdolności.
Złotooką interesowały się tylko organizacje wyszukujące osobników o nadprzyrodzonych zdolnościach, i to od dość dawna. Uważała je jednak za coś złego i dlatego ciągle uciekała.
OdpowiedzUsuńPrzez dłuższą chwilą siedziała, próbując zebrać myśli, co niestety trwało nieco dłużej niż zwykle, jako, że wciąż była odrobinę przymulona.
Nie miała też pojęcia, ile może powiedzieć nieznajomej. Podejrzewała, że tamta też musi mieć jakieś zdolności, bo w takim razie po co zostałaby złapana i zamknięta razem z nią? Nie była jednak pewna, a obawiała się trochę reakcji tamtej na wiadomość, że Alice nie jest całkowicie normalna.
- ONI - to słowo wycedziła z pogardą - Interesują się ludźmi o nadprzyrodzonych zdolnościach.
Zaczęła dość lakonicznie. Nie była gadułą i zawsze trudno było coś konkretnego od niej wyciągnąć, gdyż po prostu była bardzo nieufna i pełna dystansu.
Alice spojrzała na dziewczynę z niejakim niedowierzaniem, nie wiedząc do końca, o co jej chodzi. Częściowo przypisywała to swojemu dziwnemu otępieniu, które zapewne zostało celowo spowodowane przez pracowników biura, którzy je tu zamknęli, ale ogólnie cała ta sprawa wydawała się być dziwna.
OdpowiedzUsuń- Też posiadasz jakieś zdolności? - spytała w końcu, nie wiedząc jak skomentować jej dość zagadkowe słowa.
Nie miała pojęcia, o co chodziło z tymi operacjami czy obłąkanymi projektami. Choć departament w opinii Alice także był obłąkany. W końcu sam fakt, że porywali ludzi z ulicy i przewozili ich do swoich kwater, sam w sobie był mocno podejrzany i po prostu zły.
- Alice. - powiedziała po chwili. - Alice Fairchild.
Tak naprawdę miała na imię Constance, ale od czasu ucieczki z domu nie używała już tego imienia.
Niezdarnie podniosła się z ziemi, jednak nie udało jej się złapać równowagi i ponownie osunęła się na podłogę.
- Przeklęty, porąbany departament... - mruknęła bardziej sama do siebie, przesuwając sobie dłońmi po twarzy, jakby chciała ją wyprasować.
Alice wiedziała, że takich organizacji jest więcej, jednak odkąd wróciła do Nowego Jorku, szczególnie we znaki dawał jej się Departament. Kolejna grupa popaprańców, którzy myśleli, że z nadprzyrodzonymi wolno im wszystko. Tak przynajmniej postrzegała ich złotooka i na samą myśl o rozmowie z którymś z nich ją mdliło.
OdpowiedzUsuńByła pod wrażeniem umiejętności dziewczyny.
- A więc pewnie właśnie dlatego cię schwytali. Uważają, że jesteśmy niebezpieczni dla otoczenia. - powiedziała, po czym zmrużyła oczy i przez chwilę wpatrywała się w leżący na ziemi kawałek tynku, aż ten po chwili uniósł się w powietrze i zaczął lewitować metr nad ziemią.
Niestety przez wzgląd na to otępienie, to był obecnie kres jej możliwości, a nawet tak niewielkie użycie mocy jeszcze bardziej ją zmęczyło. Przez chwilę dyszała ciężko, trzymając się za skronie i czując łupanie w głowie.
- Odkąd tylko pamiętam, wokół mnie zdarzają się różne dziwne rzeczy... - powiedziała po chwili, niemal wciskając się w ścianę.
próbowała jakoś rozjaśnić sobie w głowie. Była coraz bardziej pewna, że popaprańcy z departamentu czymś ją nafaszerowali, żeby była taka otępiała i nie miała siły do ucieczki. Bo kiedyś już raz im zwiała, wyskakując z ich samochodu na ulicę.
Rudowłosa nie czuła się za dobrze, w końcu kto byłby dobrej w formie, gdyby ot tak zgarnięto go z ulicy. Nie pamiętała samego momentu schwytania i dostarczenia tutaj, bo najwyraźniej musieli ją jakoś uśpić, żeby znowu nie zwiała, ale wiedziała, że zanim wpadła w ich łapy, dość długo uciekała przez miasto. Musiała się jednak jakoś trzymać i zacząć myśleć, jak by się stąd wydostać.
OdpowiedzUsuń- Ci z departamentu to pomyleńcy - rzekła po chwili, widząc pokaz mocy dziewczyny. Możliwe, że miała nieco skrzywione wyobrażenie na temat organizacji, ale i tak uważała ją za samo zło. - Ścigają mnie już od pięciu lat. Przez nich musiałam uciec z domu i ukrywać się.
Westchnęła cicho, odgarniając włosy z policzków.
- Wszystko w porządku, naprawdę. - zapewniła ją. - Chciałabym się stąd wydostać...
Bardzo chciała uciec. Spojrzała na drzwi, zastanawiając się, czy dałaby radę je otworzyć za pomocą swoich zdolności.
Ich użycie z reguły nie powodowało w niej większego dyskomfortu, chyba, że podejmowała się naprawdę trudnych rzeczy, jak przenoszenie przedmiotów o dużej wadze, albo, tak jak teraz, była zamroczona.
[hej, masz ochotę na wątek z moją Amar?, Może jakies powiązanie, hym?]
OdpowiedzUsuń- Muszę spróbować. Mam nadzieję, że się uda. - powiedziała cicho.
OdpowiedzUsuńWciąż siedziała oparta o ścianę. W głowie powoli jej się rozjaśniało, jednak wolała jeszcze nie ryzykować wstawania, jeśli nie będzie to absolutnie konieczne.
Nie miała ochoty dalej tkwić w zamknięciu, tym bardziej, że pewna była, że wkrótce ktoś po nie przyjdzie, a nie spodziewała się niczego miłego.
Jej zdolności czasem się do czegoś przydawały. Potrafiła nie tylko podnosić przedmioty siłą woli, ale i wpływać na otoczenie. Zamki też mogła otwierać, przynajmniej takie niezbyt skomplikowane.
Wbiła wzrok w drzwi, wyobrażając sobie, że zapadki wewnątrz zamka przesuwają się i w końcu ustępują. Była maksymalnie skupiona, starała się nie myśleć o niczym innym, gdyż jej samokontrola wciąż nie była perfekcyjna mimo kilku lat ciężkiej pracy nad swoim talentem.
Jakieś dziesięć minut później Alice w końcu usłyszała ciche kliknięcie zamka. Normalnie pewnie zajęłoby jej to krócej, ale niestety dziś miała poważne problemy z koncentracją.
OdpowiedzUsuńZachęcona, powoli zaczęła się podnosić, opierając się rękami o szorstką ścianę, żeby nie upaść przy tym na ziemię.
przez chwilę kręciło jej się w głowie, ale o dziwo, udało jej się ustać na nogach i nie majgnęła do tyłu.
Musnęła dłonią klamkę, sprawdzając, czy nie ma tam żadnej przykrej niespodzianki, po czym nacisnęła ją.
Drzwi otworzyły się powoli.
- Udało się. - szepnęła najciszej, jak się dało, spoglądając na dziewczynę.
Choć była odludkiem i rzadko kiedy nawiązywała interakcje, poczuła jakąś dziwną sympatię do nieznajomej, która znalazła się w podobnym położeniu i także zmagała się z nadprzyrodzonymi zdolnościami i ścigającym ją departamentem.
Miała zamiar przynajmniej spróbować zwiać z tej celi. Nawet, jeśli znowu ją złapią, przynajmniej będzie mieć świadomość, że próbowała.
Alice pokręciła głową.
OdpowiedzUsuń- W ich kwaterze nie byłam, zgarnęli mnie na ulicy, ale im uciekłam. Ale wiem, co to za jedni, często mnie śledzą na mieście i muszę się przed nimi ukrywać. - powiedziała cicho.
Odkąd przybyła do NY, złapali ją jak dotąd raz, ale nie dopilnowali jej wystarczająco, więc wyskoczyła z jadącego samochodu i zdołała uciec. Bardzo bała się departamentu i nie chciała się dostać do ich kwatery.
Powoli podeszła do drzwi.
- Mówisz, że jesteśmy pod ziemią? - spytała.
To było prawdopodobne, biorąc pod uwagę fakt, że w ich celi nie było żadnego okna. Nie wiedziała tylko, jak głęboko są i czy nie napotkają kogoś na korytarzach. Spodziewała się, że biuro na pewno nie zostawiłoby ich tu ot tak bez zabezpieczenia, wiedząc, że Alice jest niepokorna i lubi im uciekać.
Wyjrzała na korytarz, który jak na razie był pusty. Ale nie wiadomo, na jak długo.
Alice była gotowa się z nią zgodzić. Musiały się stąd wydostać, ale niestety nie było jak sprawdzić, którędy powinny iść i czy ktoś nie czai się po drodze. Musiały po prostu "iść na żywioł" i znaleźć jakąś drogę do wyjścia.
OdpowiedzUsuńNie miała pojęcia, co departament zrobił, by udaremnić im ucieczkę, a była pewna, że musieli coś zrobić, nie pozostawiliby ich ot tak samym sobie. Skoro ganiali Alice przez tyle lat, na pewno nie pozwoliliby jej się tak łatwo znowu wymknąć.
- Musimy po prostu sprawdzić. Nie możemy tutaj zostać, oni mogą w każdej chwili po nas przyjść. - powiedziała szeptem, kiedy już przesuwały się korytarzem.
Alice starała się stąpać bezszelestnie, żeby się nie zdradzić. Od czasu do czasu do jej uszu docierały stłumione dźwięki, i była całkowicie przekonana, że piętro nie jest opustoszałe.
Na szczęście jednak po opuszczeniu przez nie celi nie włączył się żaden alarm, choć Alice nie miała pewności, czy departament w dalszym ciągu nie wie o tym, że wyszły na korytarz.
- Jak dotąd jeszcze nikt się tu nie zjawił... - szepnęła po chwili, po czym, gdy doszły do rozwidlenia korytarzy, rozejrzała się.
Nikogo nie było, ale nie wiadomo, jak długo miało im sprzyjać szczęście.
- Którędy idziemy? - spytała.
[Co powiesz na to, by Mare wysłali by zdobyłą jej zaufanie, a że ona raczej nie lubi, na siłę kogoś ściągać, to może by jej pomogła, hym?]
OdpowiedzUsuńAlice rzadko kiedy była pod wrażeniem czegokolwiek. Zwykle podchodziła do świata obojętnie i z dystansem, a postawa ta była wymuszona jej niezbyt miłymi przeżyciami i nieufnością. Jednak była pełna podziwu dla talentu dziewczyny, która towarzyszyła jej w ucieczce.
OdpowiedzUsuń- Bardzo przydatna umiejętność. - szepnęła, idąc za nią wybranym korytarzem.
Faktycznie wyglądało na to, że kamery przestały działać. Musiała jednak mieć nadzieję, że nikt nie przyjdzie tu sprawdzić, co się stało.
Jeśli zaś chodzi o jej zdolności, mogłaby na przykład trzasnąć kimś o ścianę. Tylko oczywiście musiałaby się skupić. Potrafiła przenosić o wiele cięższe przedmioty niż ludzi, gdy była w formie. Na upartego mogłaby również podpalić jakieś pomieszczenie.
- Myślę, że jakoś dam radę. O ile nie będzie ich zbyt wielu. - dodała po chwili.
Bo gdyby im się tu zwaliło dużo mięśniaków z departamentu, nie dałaby im rady, a na pewno nie w tak kiepskiej formie, w jakiej była.
[ALICE]
OdpowiedzUsuńZdolności złotookiej natomiast były poniekąd naturalne. W każdym razie, nikt przy niej nie majstrował ani nic, po prostu od dzieciństwa działy się wokół niej różne dziwne rzeczy i sama dziewczynka dopiero później zrozumiała, że to wszystko robi ona sama, mniej lub bardziej świadomie. Gdyby jednak miała wybór, wolałaby być zwyczajną dziewczyną tak jak jej rówieśnice. Wtedy jej życie potoczyłoby się zupełnie inaczej.
Ona także dostrzegła mężczyzn. Sprawiali wrażenie, jakby jeszcze nie wiedzieli o ich ucieczce, w każdym razie, nie biegli ani nic, tylko szli korytarzem całkowicie normalnie, wręcz beztrosko.
Alice także przylgnęła do ściany tuż obok dziewczyny, dostrzegając strach tamtej i jej zaciśnięte ręce. Wywnioskowała z tego, że i ona nie miała najmilszych przeżyć.
- Jestem gotowa - szepnęła.
Tak, była gotowa. Zrobiłaby wszystko, żeby uciec departamentowi i uniknąć tego, co oni dla niej szykowali.
[Alice]
OdpowiedzUsuńAlice, mimo, że wciąż była dość słaba i nieco rozchwiana, zaczęła biec przez korytarz. Mężczyźni w pewnym momencie zauważyli je. Faktycznie, było ich trzech i sprawiali wrażenie zaskoczonych ich nagłym pojawieniu się na tym korytarzu. Możliwe nawet, że o ich ucieczce nikt jeszcze nie wiedział, ale złotooka była pewna, że to tylko kwestia czasu, aż to się wyda. Była przekonana, że taka organizacja musi mieć niezłe zabezpieczenia, inaczej wszyscy nadprzyrodzeni dawno by im pouciekali.
Uniosła brwi, zaskoczona, gdy błyskawica powaliła pierwszego z mężczyzn. Sama wbiła wzrok w drugiego, tego, który patrzył wprost na nią i po chwili mężczyzna poleciał kilka metrów do tyłu, lądując na twardej posadzce.
Cieszyła się, że tak łatwo przyszło jej użycie mocy, no i że nie doszło do jakichś nieprzewidzianych komplikacji. Na pewno zdolności przydadzą się podczas ucieczki.
Przeniosła wzrok na trzeciego mężczyznę, który już sięgał po krótkofalówkę. Spojrzała na urządzenie, które wyleciało mężczyźnie z ręki i rozbiło się o podłogę.
Alice była wyraźnie zadowolona z efektów. Spojrzała na leżących na podłodze mężczyzn, unieruchomionych przez ich moce, ale w każdej chwili mogli odzyskać przytomność i powiadomić kogoś o całym zajściu.
OdpowiedzUsuń- Musimy stąd iść, oni zaraz mogą się obudzić. - rzekła Alice po chwili, lustrując mężczyzn wzrokiem.
Zabrała krótkofalówki także pozostałym dwóm i rozbiła je o podłogę, żeby tamci nie mogli nikogo zawiadomić od razu po przebudzeniu się.
- Dwa piętra, powiadasz? - spytała po chwili, odruchowo zerkając na sufit.
To było dość sporo, tym bardziej, że nie wiedziały, dokąd iść, bo nie znały układu korytarzy, ale musiały się postarać znaleźć drogę wyjścia.
Nie bała się jednak zbytnio, była zdesperowana i gotowa na wszystko. Poza tym i tak nie miały nic do stracenia, a mogły zyskać.
[Ja, tobie, wiesz skoro poszukuję cię biuro, mogli Amare wysłać by cię znalazła, a jej nagle się odwidzi :P Zaczełabyś ?]
OdpowiedzUsuńAlice niestety w ciemności nie widziała, ale znała pewien sposób na sprawdzanie, co kryje się za rogiem korytarza. Z wewnętrznej kieszeni, w której zawsze miała pełno różnych mniej lub bardziej przydatnych drobiazgów, wyjęła lusterko i ustawiła je tak, by móc zobaczyć, czy ktoś nie czai się w korytarzu.
OdpowiedzUsuń- Nikogo tam nie widzę, ale jest ciemno. - mruknęła szeptem, chowając lusterko.
Spoglądała jeszcze przez chwilę na klatkę schodową. Była jednak pewna, że nikt jeszcze nie wie o ich ucieczce, prócz tych trzech facetów, którzy leżeli teraz nieprzytomni kilka korytarzy dalej.
Przez moment obejrzała się na dziewczynę, po czym zebrała się w sobie i bezszelestnie przemknęła przez korytarz.
Miała rację, nikogo tutaj nie było.
- Nikogo tu nie ma! - szepnęła po chwili, spoglądając na wiszące na ścianach plansze. niektóre z nich faktycznie przedstawiały jakieś plany korytarzy.
Alice zdawała sobie sprawę, że do piętra, na którym znajdowały się wyjścia, była jeszcze dość daleka droga. faktycznie, były pod ziemią, prawdopodobnie na poziomie minus 2, co wywnioskowała z wiszących na ścianie planów.
OdpowiedzUsuń- Musimy się tam jakoś dostać. - mruknęła, ale wtedy nagle do jej uszu dobiegły czyjeś kroki.
Nie miała wątpliwości, że ktoś się zbliża, prawdopodobnie schodzi po schodach. Jeśli się tu znajdzie, na pewno od razu je zobaczy.
Alice nie trzeba było dwa razy powtarzać. Natychmiast pobiegła za dziewczyną i wcisnęła się w ciemny kąt pod schodami, gdzie miały szansę pozostać niezauważone.
Złotooka miała nadzieję, że tamten nic nie wie i że nie będzie sprawdzał wszystkich zakamarków, gdyż wtedy niewątpliwie miałyby przechlapane.
Alice także odprowadzała mężczyznę wzrokiem. Sprawiał wrażenie, jakby o niczym nie wiedział; w każdym razie, nie rozglądał się ani nie szukał ich, poszedł korytarzem jak gdyby nigdy nic, ale w każdej chwili mógł natrafić na nieprzytomne ciała tamtych facetów. Ruda nie wiedziała, kim on jest w departamencie i czy wie o tym, że one zostały tu sprowadzone, ale wolała nie ryzykować.
OdpowiedzUsuń- W porządku. - zgodziła się, a gdy tamta wbiegła na schody i zaczęła przeskakiwać po stopniach, Alice niezwłocznie poszła w jej ślady, starając się poruszać możliwie jak najciszej, żeby nie zwrócić niczyjej uwagi.
Miała nadzieję, że nikogo teraz nie spotkają, gdyż na schodach nie byłoby gdzie się ukryć, a do wyższego piętra miały jeszcze kawałek.
Alice pokręciła głową. Niestety nie znała żadnego dobrego sposobu, by ich odciągnąć. No chyba, że podpaliłaby jakieś pomieszczenie, ale jej dar nie działał tak na odległość. Poza tym kiepsko szło jej kontrolowanie tego. Z przenoszeniem przedmiotów jakoś jej szło, bo wystarczało, że na coś spojrzała i mogła to podnieść, zrzucić i tak dalej, ale nie do końca rozumiała swoje umiejętności i nie miała pojęcia, jakie są ich górne granice.
OdpowiedzUsuńSpodziewała się jednak, że na górze może być więcej pracowników departamentu, i że nie wszyscy mogą się z nimi łagodnie obchodzić.
- Przydałoby się jakoś ich odciągnąć od schodów, ale niestety moje umiejętności działają tylko na przedmioty, które widzę. - powiedziała po chwili, nasłuchując, czy nikt się nie zbliża.
[Pomaga uciec Alice, więc raczej nie ^^ Na wątek chęć oczywiście jest, tylko nie bardo dzisiaj mam wenę na wymyślanie..]
OdpowiedzUsuńZłotookiej wcale nie było żal kolesi z departamentu. Sami sobie na to zasłużyli swoim paskudnym postępowaniem. Choć gdyby Alice miała się brać do odwracania ich uwagi, pewnie wyszliby na tym znacznie gorzej. Dlatego wolała nie ryzykować. Za słabo się kontrolowała.
OdpowiedzUsuńWywnioskowała, że w budynku musiała wysiąść energia, gdyż w korytarzu zrobiło się jeszcze ciemniej.
- To dobry pomysł. Może teraz nas nie zauważą. - rzekła Alice, rozglądając się.
Zewsząd było słychać kroki i bieganinę, ale nikt nie zbliżał się do miejsca, w którym znajdowały się dziewczyny. Miały więc jeszcze czas na ucieczkę, o ile nie spotkają nikogo na wyższym poziomie.
- Więc chodźmy, chciałabym już stąd odejść... Nienawidzę tego miejsca. - powiedziała po chwili.
Miała nadzieję, że zdążą się wydostać.
Alice biegła za nią. Co jakiś czas ktoś wpadał na nią, na korytarzach zapanowało spore zamieszanie. Pracownicy departamentu najwyraźniej próbowali odkryć przyczynę awarii oświetlenia i usunąć ją. W tym zamieszaniu pewnie nikt nie pamiętał o dziewczynach, choć w każdej chwili ktoś mógł sprawdzić pomieszczenie, w którym były zamknięte, w celu upewnienia się, czy one wciąż tam siedzą.
OdpowiedzUsuń- Musimy zachowywać się bardziej naturalnie... - szepnęła po chwili.
Nie mo9gły uciekać zbyt bezładnie, gdyż wtedy zwracałyby na siebie jeszcze większą uwagę. A nawet nie wiedziały, którędy do wyjścia. chyba jeszcze został im kawałeczek do przejścia.
Nigdy nie dostawała zadań, ściągania nowych rekrutów, do biura, ani ścigania, czy tym bardziej eliminacji. Nie anioły, nie mogły by do tego służyć. Jednak ku jej ogromnemu zdziwieniu, dostała pewne zadanie. Miała zyskać zaufanie, ściganej dziewczyny, a następnie doprowadzić. Cóż, prawda była taka, że departament, nie do końca określił w jakim stanie, ma zostać ona przyprowadzona, było im wszystko jedno, a z tym anielica się nie zgadzała. Obserwowała ja już od jakiegoś czasu. Była młoda i ładna, aż smutno patrzeć, jak ją ścigali. Widziała jak wychodziła z supermarketu. Wolnym krokiem skierowała się w jej stronę, idąc za nią w pewnej odległości. Jeszcze nie zamierzała się ujawnić, chciała się jej przyjże, czy faktycznie, było w niej coś, czego potrzebowali. Ona sama, dała by jej spokój. Gdy dziewczyna, skręciła w jedna z uliczek, przyśpieszyła i również w nią skręciła.
OdpowiedzUsuńAlice była wyraźnie zadowolona z efektów, ale z drugiej strony, bardzo się bała, że ktoś w końcu zauważy je mimo panującego na całym piętrze zamieszania. A złotooka nie chciałaby być zauważona, gdyż ci z departamentu po złapaniu ich mogliby wyciągnąć jakieś konsekwencje ich próby ucieczki, a dziewczyna nie miała ochoty się przekonywać, co by się wtedy stało.
OdpowiedzUsuń- Ładnie. - pochwaliła swoją towarzyszkę, gdy stojące w którejś z sal komputery wybuchły. - W każdym razie, efektowne.
Sama miała wielką ochotę też jakoś odegrać się na departamencie, ale bała się, że może niechcący przedobrzyć.
Kiedy któraś z mijających je kobiet utkwiła w nich uważny wzrok, Alice mimowolnie poczuła, jak jej gardło ściska strach.
Starała się jednak wyglądać na opanowaną i pewną siebie. Gdyby zaczęły od razu uciekać, tamta mogłaby coś podejrzewać.
[Dobra. W miarę się ogarnąłem, więc proponuje wątek.]
OdpowiedzUsuń[Przepraszam, w natłoku, komentarzy, straciłam twój wątek, już odpisuję:)]
OdpowiedzUsuńZatrzymała się słysząc głos dziewczyny. Z bliska, wyglądała inaczej. Bardzie ludzko, niż jej mówili, a może się mylili, może ona była zwyczajną "zagubioną" dziewczyną.- A jednak, dałam się nakryć.- powiedziała, lekko się uśmiechając.- Nigdy nie byłam dobra w tę grę.- przyznała szczerze, nie obawiając się że jakoś przestraszy, czy spłoszy dziewczynę.
- NA imię mi Mara, widzisz...- przerwała na chwilę, zastanawiała się jak to rozegrać, nie chciała iśc na rękę departamentowi, więc czemu by nie zmienić trochę planów.- Wiesz może coś o departamencie?- zapytała dłonią przeczesując włosy, a z jej twarzy nadal nie znikał delikatny i przyjazny uśmiech.
Spojrzała na nią lekko przechylając głowę w bok, rozumiała ją. W jej oczach można było dostrzec troskę i ogromne pokłady spokoju. Najnormalniej w świecie było, jej, jej szkoda, zwłaszcza iż znała metody departamentu, a wolała sobie nie wyobrażać, co by ten z nią zrobił.- Ja, o tym wiem, ale oni nie chcą w to wierzyć.- powiedziała wzdychając, taka była prawda. Co, ona miała zrobić, pomóc, czy kierować się obowiązkiem jako członkini, koła rasowego.
OdpowiedzUsuń- Pomogę ci, jednak uwierz że nie będzie to łatwe.- stwierdziła lekko się uśmiechając, tak nie będzie to łatwe i wątpiła by udało się jej tego z łatwością dokonać.
- Możemy gdzieś porozmawiać, ten zaułek mnie odrobinę przeraża.- powiedziała rozbawiona, tym że anioła mogą przestraszyć takie rzeczy. Jej zadaniem miało być zdobycie jej zaufania, choć teraz nie była pewna czy robi to dla biura czy samej dziewczyny.
Witam. Pragnę serdecznie zaprosić na forum ogólnotematyczne z Pretty Little Liars w tle. Znajomość serialu nie jest potrzebna. Proszę także nie zrażać się niską liczbą użytkowników i wiadomości - dopiero zaczynamy. Dlaczego więc powinieneś dołączyć? Ponieważ na tym forum pielęgnowana jest atmosfera, która sprawia, że każdy czuje się dobrze. Jeśli dołączysz i zaprosisz kilku znajomych, to na pewno już wkrótce forum rozkwitnie!
OdpowiedzUsuńhttps://gotsomesecrets.fora.pl/