piątek, 3 sierpnia 2012

I can fly But I want his wings I can shine even in the darkness But I crave the light that he brings


Amara "Mara" LaRossa, dawniej Atossa
ur. 548 rok p.n.e - Babilon, anioł
Członek wydziału anielskiego
Wydarzenia z przed naszej ery wydają się odległe, wspomnienia blakną, a bliscy ci ludzie umierają.
Gdy jest się nieśmiertelnym i wiecznie młodym, czas przestaje mieć znaczenie, pośpiech jest ci nie znany, wszystko co niegdyś ważne, teraz staje się kupką kurzu. Mimo tego wszystkiego ona nadal pamięta. Porównuję zmiany jakie zachodziły przez wieki, w świecie który kiedyś znała. Była obserwatorką zniszczeń niosących, śmierć i zgubę, dla ludzkości. Świadkiem powstawania, nowych imperiów i królestw, państw. Widziała jak jedne dynastie upadają dając początek innym. Spadająca niczym deszcz z nieba, by chronić od złego i uleczać rany. By przebaczać tym którzy zbłądzili.
Wychowana została w potężnym rodzie szlacheckim, który przez lata świetności cieszył się dużym poważaniem, oraz majątkiem. Za panowania Nabonida, ród ten straciła swą pozycję przez bunt przeciwko władcy Babilonu, a całe państwo zdobyte zostało przez Persów. Właśnie w tych czasach na świat przyszło, trzecie dziecko Sahariba i Roxanny, którzy nadali dziewczynce imię Atossa. Była oczkiem w głowie rodziców, przez co często padała ofiarą zgryźliwych docinków braci, próbujących wrócić w łaski rodzicieli. Z wiekiem uroda dziewczyny wzbudzała co raz większy zachwyt, dlatego też zaczęto spekulować, nad jej za mąż pójściem. Tak, zaledwie trzynastoletnia dziewczyna, już otoczona była mężczyznami, szukającymi nowej żony. Wychowywana w okresie ciągłych najazdów ze strony wrogich państw i wywózek ludności, nauczyła się wiele o ludzkim cierpieniu i pomocy innym. 
Jeszcze jako dziecko, nieświadomie przejawiała ogromną empatię, względem innych. Sytuacja jej rodu pogorszyła się gdy bracia, zmuszeni sytuacją w państwie, wyruszyli na zachód, gdzie zostali zamordowani. Przez wiele miesięcy, wieści o ich wyprawie, nie przychodziły do rodziny. Sama o śmierci rodzeństwa, dowiedziała się gdy posłaniec rok po tym wydarzeniu przybył by ich powiadomić.
To właśnie wtedy ciężar rodzinnej tragedii, spadł na Atosse,  a jej rodziciele postanowili szybko wydać ją za mąż. Jakież było ich zdziwienie, gdy ich jedyne dziecko zakochało się w nieznajomym mężczyźnie. Właśnie wtedy poznała Atroxa, mężczyznę o ciemnych włosach i oczach koloru stali. Pierwszy raz poznała znaczenie słowa słowo miłość i wiedziała że nie może dłużej bez niego żyć. W wieku osiemnastu lat wyszła za niego. Jako żona była uległa i opiekuńcza. Rozumiała jego zadanie i wspierała go na każdym kroku. Niestety nie dane było jej cieszyć się szczęściem, bowiem pięć lat po poznaniu Atroxa, gdy tego nie było,  w ich domu pojawili się perscy żołnierze. Nie wiedziała czemu przyszli. Wystraszona ich gwałtownym zachowaniem, skryła się w domu. Mieli przewagę, to była kwestia czasu gdy została, wywleczona z domu, gdzie przez wiele godzin jej ciało przypalane było rozżarzonymi prętami, oraz ranione przez ciosy zadane przez napastników. Była to śmierć męczeńska, nie nadchodząca przez długi czas. Umarła ujrzawszy płomienie pochłaniające jej dom.
Gdy ponownie otworzyła oczy, zdała sobie sprawę że śmierć była dopiero początkiem, bramą do innego życia, którego właśnie zasmakowała. Anielica w szeregach Boga, tułająca się po świecie, niosąca ulgę i wybaczenie, dla tych którzy nie zaznali pokoju. Mimo swego zadania, nigdy nie zapomniała o swym mężu. Przez tysiąclecia szukała go po świecie, nie tracąc nadziei. Z czasem żal i smutek przepełniły jej serce, wiedziała że jeśli go nie odnalazła on musiał już nie żyć. Mimo ogromnego cierpienia i pustki wypełniającej jej duszy, nie oddała się ciemności. Jej światło przygasło, jednak nadal tli się w ciemnościach. Gdy ponownie po długiej podróży zjawiła się w Ameryce, dostała niezwykłą propozycję, w której ujrzała nową szansę, na ocalenie tego świata, właśnie dlatego jej kroki skierowały ją do B.P.R.D.
Powiadają że oczy są zwierciadłem duszy. Gdy zajrzysz w jej oczy, ujrzysz wiele troski, dobroci i głęboko skrywanego żalu. Przez wieki, jej charakter bledł... Zanikał, stając się jedynie namiastką, żywej niegdyś Atossy. Z niewinnej, uległej kobiety, stała się bardziej pewną siebie i śmielszą. Wrodzona empatia pozostała do dziś, jednak litość dla każdej zagubionej jednostki, przerodziła się w sprawiedliwy osąd, niekiedy będący surową prawdą. Jest istnym przykładem anielicy. Widok przemocy, czy cierpienia sprawia, że sama czuje ból, dlatego też nie popiera działania niektórych jednostek. Walczy tam gdzie nie ma już nadziei, a gdy zanikną wszelkie szanse, ubolewa nad swoją klęską w osamotnieniu. Bywa uparta i niekiedy szczera do bólu, szukająca wszędzie lepszej strony wyjścia.
Nieświadomie pielęgnuje głęboko skrywany w sumie smutek i cierpienie, które przypominają jej o stracie jakiej doznała.
Średniego wzrostu kobieta o wyrzeźbionej sylwetce. Nie można nazwać jej wychudzoną, bowiem jest zaokrąglona tam gdzie powinna. Jej skóra barwy oliwkowej, idealnie współgra z długimi za połowę pleców czarnymi falowanymi włosami. Na jej nadgarstkach często można ujrzeć kopię bransolet w kształcie węża, które nosiła za czasów swego ludzkiego życia. Skrzydła jej posiadają barwę popielatej bieli.  Jako anielica, przejawia niezwykły dar oczyszczenia. Pozwala on, na usunięcie jakichkolwiek ran, z ciała, czy też znękanej duszy, poprzez usunięcie nie przyjemnych wspomnień, a wywołaniu na wierzch tych, które dają ukojenie. Używając tego daru, musi mieć ona kontakt cielesny z daną osobą, niestety jak w większości przypadków bywa, moc ta ma swoje złe strony. Nadużycie, jej powoduję osłabienie organizmu, a także utratę przytomności.



[Notka będzie poprawiana wielokrotnie, dlatego przepraszam, za jakiekolwiek błędy i tego typu rzeczy, wątki i wszelkie powiązania, jak najbardziej, w końcu dziewczyna dość długo żyję i można ją znać :). No, teraz wystarczy się ładnie przywitać: Witam.]

213 komentarzy:

  1. [Witam i zaczynam :3]
    Świat. Świat zmieniał się przez wieki. Królestwa upadały, a dusze wielu trafiły do otchłani. Co noc w koszmarach wracał do niego obraz płonącego domostwa i zmaltretowanego ciała. Taak. Jeden z najgorszych koszmarów. Potrafił zobaczyć to nawet na jawie, ale on w sobie pielęgnował ból. Świadomie. Ból stał się jego celem istnienia. Jego powołaniem. Uwielbiał sprawiać ból innym. Przecież osąd nie był najważniejszy. Ważniejsza była kara i egzekucja. Niektórzy władcy tak myśleli, a słowa były dla nich czynem. Wina był oczywista. Nie było niewinnych. Według Atroxa tak właśnie było. Wszyscy byli winni i każdy musiał zostać ukarany w odpowiedni sposób. Tak właśnie działał. Ostrożnie, ale skutecznie. Nie raz wydział anielski wysyłał do niego posłańców z przesłaniem by się opamiętał bo jego dusza nie jest jeszcze stracona, ale ta dusza była stracona od wieków. Nikt nie znał jego starego anielskiego imienia. Funkcjonował jako Lucius i nienawidził papierkowej roboty. Członkowie jego wydziału składali ustny raport, a potem wpisywali raport w komputer. Stał tyłem do drzwi i biurka. Patrzał w kierunku okna, które wychodziło na dział informacyjny jego wydziału. Pełno komputerów, kabelków i tablic z danymi.

    OdpowiedzUsuń
  2. Prychnął cicho i zaczął się śmiać jak szaleniec. Po chwili uspokoił się.
    -A co? Aniołkom nie podobają się sprawiedliwie wyroki?
    Odpowiedział po chwili z naciskiem na sprawiedliwe wyroki. Sam nie zaznał sprawiedliwości.
    -Sprawiedliwość to nic nie warte złudzenie.
    Szaleństwo było jego sposobem na życie. Nieustannie pochłaniało go z każdym nowym dniem, a on na to pozwalał. Ścisnął dłonie w pięści. Anioły - niezwykłe, ale potrafiły go niezwykle szybko zirytować i doprowadzić do furii. Zamknął oczy. Nie miał sumienia i nie słuchał nikogo. Swoje upomnienia mogli wsadzić w swe szlachetne, anielskie dupy.

    OdpowiedzUsuń
  3. Nie wiedział czy zacząć się śmiać,czy może pokazać jej prawdziwe oblicze bólu.
    -Twój wydział może tego nie tolerować, ale nie zaszkodzi nam. Nasz wydział jest potrzebny. My i Sekcja dostajemy najgorsze przypadki, którymi wy aniołki i inni nie chcecie się zająć bo wam aureolka spadnie. Chcecie wojny? Proszę bardzo, ale wybijemy was zanim zdążycie zobaczyć kto was zabił.
    Mówił to z ogromną pewnością siebie. Wydział anielski był słaby, strasznie słaby, a wydział demonologii pod jego czujnym okiem rosnął w siłę. Ciągle, nieprzerwanie. Każdy demon, upadły anioł, ludzie czy nefilim był niezwykle utalentowany. Nie zawsze posiadali zdolności nadprzyrodzone. Siła. Szybkość. Precyzja. Zero strachu. Inwestował w młode talenty z niezwykłą precyzją. Nie każdy utalentowany mógł być jego osobistym uczniem. Jasne, proste zasady. Każdy ich przestrzegał. Nawet on przestrzegał te niepisane zasady, które stworzył mimo, że jego umysł był już tak bardzo spaczony.

    OdpowiedzUsuń
  4. -Szansa? Szansa?! Raz dałem zbyt dużo szansy. I co mi przyszło?! Niebo nie jest takie jak myślisz. Zdradzili mnie zostawiając w piekle, zaś piekło okazało się dla mnie łaskawe. A swoim przełożonym powiedz, że Atrox pamięta swoje krzywdy. Pielęgnuje w sobie ból i się zemści na swych stwórcach bo anioły go zdradziły. On nie wybaczy dopóki wszyscy zdrajcy nie zginą.
    Wysyczał do odwrócony do niej plecami. Wątpił by ta anielica była aż tak ciekawa jego przeszłości by grzebała w utajnionych papierach, a tym bardziej pamiętała. Ta groźba o pamięci działała na wydział anielski jak kubeł zimnej wody. Przez kolejne dobre dziesięć lat będą się bali i nie przyślą swego emisariusza. Warto było od czasu do czasu im przypomnieć o ich grzechach za które czekała ich kara.

    OdpowiedzUsuń
  5. [Jedyne co przychodzi mi do głowy to jakiś niewielki uraz, którego Halley mogła doznać podczas akcji, co Ty na to? :)]

    OdpowiedzUsuń
  6. [Ach, przepraszam, miałam dziwne wrażenie, że Twój wydział to medyczny. W takim razie hmm... mogły zostać przypisane do jakiejś wspólnej sprawy, może odnalezienia kogoś? A może natknęły się na siebie, kiedy Halley była na Ziemi po raz pierwszy?]

    OdpowiedzUsuń
  7. -Czyżbyś była ciekawa historii zapomnianego? Niebo nie lubi się przyznawać do tego, że on jeszcze chodzi po tej ziemi.
    Mruknął najspokojniej w świecie. Już dawno Atox nie żył dla niego. Zastąpił go Lucius i był on z tego całkiem zadowolony.
    -Został pojmany i uwięziony w piekle na wiele wieków. Niebo nie przyszło mu na pomoc. Pomału był korumpowany. Torturowany, aż w końcu postradał zmysły, oszalał i upadł. Gdy został uwolniony w Europie wybuchła Czarna Plaga, która była jego dziełem. Czyżby nie uczono w niebie jego historii? Zabijał, zabija i zabijać będzie.
    Stwierdził krótko. Mówił jakby wiedział co się stało, jakby on był nim. Często mówił o sobie w trzeciej osobie. Jakby nie istniał. Nadal pamiętał te lata spędzone w piekle. Ból ogarnął w jego ciało, ale tylko na chwilę by zostać zepchniętym daleko. Daleko od niego i jego umysłu. Zamknął na chwilę oczy gdy przed nimi stanęło mu płonące domostwo.

    OdpowiedzUsuń
  8. [Zostańmy więc przy Twoim rozpoczęciu, a będzie dobrze :)]

    Andari nienawidziła bycia czyjąś zabawką. Kiedyś jej animatorem był sam Azmodan, teraz jedynie szefostwo B.P.R.D., którego z całego demonicznego serca, nie znosiła. Cała agencja była dla niej kpiną, w końcu na własnej skórze przekonała się jak potężne są siły piekieł, jednak wciąż grała niezłomną agentkę Wydziału Demonologii. Nie ważne czy wysyłali ją na jakąś misję czy kazali jedynie przeglądać papierki i czekać na jakiś cud, ona musiała robić co jej kazano. I tak uznawała to za niewielką cenę ochrony przed powrotem do Pałacu Cieni.
    Teraz jednak odrobinę nadepnięto jej na odcisk. Mimo iż właśnie miała kończyć dyżur i być może udać się do jakiegoś klubu w L.A., musiała niezwłocznie udać się na misję, gdyż brakowało ludzi. Pięknie, myślała, w dodatku wróciłam z poharatanym ramieniem, jakbym mało miała wcześniejszych blizn. Weszła do pomieszczenia, w którym to miał znajdować się anioł niosący pomoc w takich przypadkach. Andaria jako demon nie przepadała za towarzystwem poukładanych i prawych aniołów, musiała jednak przezwyciężyć swoje upodobania, jeśli chciała znów ruszać ręką.
    - To chyba do ciebie mnie przysłali - mruknęła, podchodząc do anielicy. - Oby tylko nie było śladu - dodała, w końcu ramię to część ciała, którą Halley często odsłaniała.

    OdpowiedzUsuń
  9. -Możesz nie wierzyć, ale niebo go zawiodło. Nie... Nie jego... Nas zawiodło. Zdradziło nas.
    Tak. Po raz pierwszy przyznał się do swego imienia od wielu tysiącleci. Zamknął oczy i westchnął cicho.
    -Gdy wyszedłem z piekła porzuciłem tamto imię, które mówisz z takim namaszczeniem. Upadłem, a niebo mnie porzuciło, a ja nie wybaczam. No dalej. Uciekaj z strachem. Uciekaj i schowaj się. Jak wszyscy...
    Uważał rozmowę za skończoną. Ominął ją i podszedł do barku alkoholem. Po chwili otworzył go i zaczął go uważnie przeglądać. W końcu sięgnął po whisky i nalał ją sobie w szklankę. Dziwił się, że zdołał zachować taki sposób. Zamknął barek i usiadł w swoim ulubionym fotelu w kącie gabinetu. W ciemności. Nie miał zamiaru dalej obserwować swych współpracowników. To było chore, ale w pewnym sensie stali się mu bliscy, stali się jego rodziną.

    OdpowiedzUsuń
  10. -Naprawdę? Czyżbyś chciała autograf?
    Słyszał każdy jej oddech, każdy jej krok i ruch, a nawet trybiki w jej mózgu gdy myślała. Niezwykle irytujące trybiki. Po chwili upił łyk alkoholu i zapalił to przeklęte światło wolną ręką, która po chwili spoczywała na oparciu fotela. Miał zamknięte oczy i delektował się alkoholem. Czarne garniturowe spodnie, czarna marynarka i czarna koszula. Bez krawata - nienawidził tego dziwnego wynalazku. Na jego twarzy widniał dwutygodniowy zarost. Jego twarz nic się nie zmieniła. Z całej jego postawy biła pewność siebie, a także jakaś niewiadoma groźba.

    OdpowiedzUsuń
  11. Halley dużo bardziej zależało na wyleczeniu rany niżeli na kłótni z anielicą. Usiadła więc na kanapie, jak poprosiła, bez żadnych zgrzytów. Jednak, kiedy przyłożyła ręce do jej ramienia, lekko się wzdrygnęła nie przyzwyczajona do odczuwania czystości na swoim ciele. Nie pierwszy raz medyczki z wydziału usuwały jej zadrapania, ta jednak robiła to w inny sposób. Czarna mgła zaintrygowała demonicę, więc zamiast odpowiedzieć na jej pytanie, zadała swoje.
    - Kim jesteś? Nie leczysz jak większość tutaj.
    Spojrzała na anielicę z nutą przezorności.

    OdpowiedzUsuń
  12. Nadya Vasilyevna Kryukova3 sierpnia 2012 20:23

    [Ave. Cóż. Raczej się nie znają ze względu na to, że Kryukova opuściła biuro cztery lata temu, ale mogła o niej słyszeć o dziecku ciągle drepczącym przy boku szefa demonologii. Jak coś wymyślę to napiszę bo nawet nie mam pomysłu bo odpisać Luckowi xd]

    OdpowiedzUsuń
  13. -Kłamstwo? To prawda. Jestem mistrzem kłamstwa, ale moje akta mówią same za siebie. Zostały zastrzeżone wieki temu bo pewna anielica zbyt bardzo się mną interesowała, a góra nie chce się przyznać, że stworzyła takiego potwora jak ja.
    Stwierdził krótko dopijając whisky. Po chwili odstawił ją na podłogę. Otworzył swoje stalowoszare oczy, ale znów zobaczył ogień. Na jawie. Zasłonił ją całkowicie. Zamknął je.. Ten ogień zaczął go irytować i doprowadzać do furii. Nie chciał go widzieć. Chciał by go opuścił.

    OdpowiedzUsuń
  14. -Ach. Naprawdę? Byłaś bardzo cierpliwa, ale cierpliwość nie jest cnotą.
    Stwierdził po chwili ciszy i po odliczeniu w umyśle do dziesięciu otworzył oczy. Ogień zniknął jak zawsze. Zostawił go w spokoju. Zmierzył ją wzrokiem. Atossa.Istota przez którą bądź co bądź stracił czujność. Istota, która bądź co bądź mogła go uratować przez całe dwa lata zanim trafił do piekła. Miał ochotę przekląć. Przekląć wszystkie sobie znane bóstwa, a najbardziej Anubisa i Hadesa wraz z pieprzoną Afrodytą na czele.
    -Cóż za... zaskakujące spotkanie.
    Mruknął po chwili opanowanym głosem, a wyraz jego twarzy się nie zmienił. Oczy nadal pozostały diabelsko spokojne.

    OdpowiedzUsuń
  15. -Co się ze mną stało? Zastanówmy się. Niebo mnie zdradziło, piekło przyjęło. Skrócając do jednego słowa. U p a d ł e m.
    Ostatnie słowo przeliterował zabawie jakby mówił do dziecka, które nie rozumie niektórych słów. Stwierdzenie było nad wyraz jasne i nie było w nim żadnych skomplikowanych słów. Przynajmniej według niego. Sam się zastanawiał nad pewną kwestią, malutką, ale dręczącą jego umysł. Była jego żoną - teoretycznie, ale czy potrafiła zrozumieć nowego go? Czy potrafiła zaakceptować tą odmienną teraz istotę? Czy umiała go znów kochać? Raczej nie. Teraz przedstawiał wszystko czego anioły nienawidzą. Korupcję, gniew, zemstę, rozpustę, żądzę, rozwiązłość i pierwotne instynkty.

    OdpowiedzUsuń
  16. Miał ochotę prychnąć, ale tego nie zrobił. Zamknął tylko oczy i westchnął cicho. Musiał ją odepchnąć zanim pogrąży nie tylko siebie, ale i ją. Niestety chwilowo nie miał siły do tego. Westchnął cicho.
    -Odejdź. Nie chcesz tego.
    Powiedział to z stanowczością. Tak oschle jakby było to dla niego naturalne. Postanowił. Wybrukował sobie drogę, którą miał zamiar dalej podążać bez względu na nic, Albo ktoś z nim szedł albo zostawał tyle.

    OdpowiedzUsuń
  17. Nadya Vasilyevna Kryukova3 sierpnia 2012 22:23

    [dobra, wena wróciła xD]
    Noc. Jedna z wielu w Nowym Jorku, ale według niej piękna, ale tylko do następnej nocy. Szła chodnikiem w parku i kopała co chwilę jakiś kamień robiąc dość zabawną minę. No i co z tego, że miała zaplanowany patrol? Nie obchodziło jej to. Ona musiała mieć wolne! Narobiła się jak jakiś beduin czy chińczyk, a lider Yabal miał w nosie jej chęć odpoczęcia. O tak. Był to dziecinny bunt. Bunt jak diabli.

    OdpowiedzUsuń
  18. Resztki zdrowego rozsądku pozwoliły mu funkcjonować przez wieki i nie miał zamiaru stracić tych resztek. Odtrącił jej dłonie. O to co nie. Nie miał zamiaru pozwolić jej na nic. Wiedział, że te słowa w pewnym sensie ją zranią.
    -Oni zostali osądzeni przeze mnie. Twoi bracia. Wykonano na nich wyrok, a ich dusze od dawna siedzą w piekle.
    Stwierdził spokojnie z szaleńczym uśmiechem i błyskiem szaleństwa w oczach. To była prawda. Zostali osądzeni wieki temu. Ich śmierć nie była spokojna. Umierali w bólach. Strasznie cierpieli, a potem ich dusze trafiły do piekła. Stali się demonami.
    -Stali się demonami. Żądnymi zemsty, a ich zemsta dopełniła się na tobie.
    Te demony, które opętały perskich żołnierzy - to byli jej bracia. Zemsta ich ogarnęła. Tak jak go.

    OdpowiedzUsuń
  19. Zamknął oczy i po chwili je otworzył. Chęć zachowania rozsądku walczyła z chęciami resztki serca. Zamilkł. Nie należała do jego świata, tak jak on nie należał do jej. Należeli do dwóch różnych światów tępiących się nawzajem. Jak dwa drapieżniki walczące o przetrwanie. Otarł jej łzę z policzka.
    -Upadły nigdy nie powstanie, a ty nie jesteś wstanie trwać przy mnie bom się zmienił.
    Wyszeptał jej do ucha. Mogła czuć jego ciepły oddech na uchu i na szyi. Po chwili odsunął się od niej.

    OdpowiedzUsuń
  20. Nie zwrócił żadnej uwagi na nią gdy odeszła, a jej słowa były mu całkowicie obojętne. Gdy wyszła jej słowa zaatakowały jego umysł nie dając mu spokoju. Prychnął cicho.

    Od ich pamiętnej rozmowy minął tydzień. Tydzień jego sprytnego omijania wydziału anielskiego i jej. Tydzień izolacji jego wydziału od innych. Właśnie tłumaczył kilku upadłym i demonom plan postępowania podczas kolejnej misji. Dokładnie, Skrupulatnie by zrozumieli. Zasada była jasna i prosta. Nie brać jeńców i zabić wszystko co się rusza powolnie i boleśnie. Demony i upadli co chwile kiwali energicznie głowami. Niektórzy notowali słowa swego szefa, nie którzy nie. Pech chciał, że biuro chciało z nimi wysłać obserwatora z anielskiego wydziału. Miał nie interweniować w misję, ani nie zdradzić informacji w swoim wydziale. Miał po prostu obserwować i może się czegoś nauczyć.
    Stał pod fabryką wraz z oddziałem. Anioł spóźniał się dobre półgodziny. Mężczyzna prychnął. Był gotowy wydać atak natychmiastowego ataku, a tak musiał czekać. Członkowie jego wydziału także się denerwowali. Czuł to.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. [Mam nadzieję, że się nie gniewasz za nowy wątek od razu pod starym xD]

      Usuń
  21. Nie miał zamiaru komentować jej spóźnienia. Gdy się przyjrzała członkom jego wydziału to pierwsze co się rzucił w jej oczy to jednolity ubiór i jednolite wyposażenie, które mogła zobaczyć w wielu innych wydziałach co mogło być zaskoczeniem, ale on był przygotowany. Przecież nie pozwoli aniołkowi zdradzić technologii jego wydziału.
    -Czas zacząć. Macie trzy godziny.
    Wszyscy kiwnęli głowami, a on nastawił minutnik. Gdy on dał znać członkowie jego wydziału przystąpili do akcji. Najpierw biegli, a potem skradali się na teren opustoszałej fabryki.

    OdpowiedzUsuń
  22. [Nie, nie pobiegł bo to by oznaczało nie lada kłopoty i dla jego oddziału i dla twojej xD Bo wpadłby w nieograniczoną furię xd]

    OdpowiedzUsuń
  23. -Przewodzę temu wydziałowi od początków Biura, a większość z tego oddziału to starzy wyjadacze chleba. Nie zostawią nawet łuski.
    Stwierdził. Taka była robota profesjonalistów. Oparł się o samochód i zamknął oczy, a jej uwagę o unikaniu i o tym tygodniu puścił mimo uszu. Doskonale znał jej misję i nie miał zamiaru tego ułatwiać dlatego wybrał akurat tą starą fabrykę. Teren niemożliwy do obserwacji z góry bez zauważenia, a z dołu pilnował on i kilku ludzi z jego oddziału doskonale ukrytych. Co to to nie. Nie pozwoli by cokolwiek wyciekło. A po nim niczego nie można było wywnioskować.

    OdpowiedzUsuń
  24. Spojrzał na nią z irytacją. Jeżeli informatorzy mieli rację to on sam będzie musiał przystąpić do walki. Jeden mu uciekł, a był pewien, że go zabił. Po chwili usłyszał w komunikatorze potwierdzenie swoich złych informacji.
    -Wycofać się. Natychmiast. Nie wchodzić z nim w kontaktową walkę tylko zbierać swe szanowne dupy z stamtąd. Ten demon jest zbyt potężny dla was.
    Taak. Właśnie zaczynały się kłopoty, których on sobie nie życzył. Jeden z braci Atossy przeżył i był niezwykle wściekły. Z demona bez duszy zamienił się w Legiona co ułatwiało mu sprawę pokonania go, ale także utrudniało. W jego ciele znajdowały się tysiące o ile nie miliony dusz, które dawały mu siłę, ale także ogromną zdolność regeneracji.
    -Radzę ci się trzymać z daleka bo za chwilę rozpęta się tu prawdziwe piekło.
    Mruknął podchodząc do niej. Stanął kilka kroków przed nią. Członkowie wydziału powoli wylewali się z fabryki wycofując się. Nie którzy byli ranni. Nie dane było się im na tym skoncentrować ponieważ po chwili rozległ się wybuch, a jakaś postać zaczęła wychodzić z ognia.

    OdpowiedzUsuń
  25. Członkowie wydziału byli już w bezpiecznej odległości wiedząc, że ich szef odciągnie go podczas walki w kierunku płonącej fabryki. Demon wskazawszy kobietę leżącą zanim zrobił krok do przodu. Chciał przemówić do swej siostry, ale on mu przerwał.
    -Musisz być świadoma, że to twój najstarszy brat. I że nie ma dla niego żadnego ratunku od wieków. W ręku mężczyzny po chwili pojawił się piekielny łańcuch. Miał zamiar spalić jego wszystkie dusze, ale najpierw musiał go unieruchomić. I to szybko zanim zacznie szaleć.

    OdpowiedzUsuń
  26. [Chęć na wątek jest. Na powiązanie jakieś też. ^^ Gorzej z pomysłami. Można by założyć, że się dziewczyny znają, bo kiedyś im się zdarzyło współpracować z racji podobnych mocy. Pewnie też Raven nie zrobiła dobrego wrażenia swoim podejściem, ale robotę wykonała. :)

    Raven Wright]

    OdpowiedzUsuń
  27. Zamknął oczy koncentrując się na odepchnięciu świadomości o jej obecności. Popełnił cholerny błąd. Doskonale wiedział, że doniesie o tym w swoim wydziale, ale gdyby nie użył wszystkich swoich zdolności prawdopodobnie nie miałby najmniejszych szans na wygraną. Po chwili je otworzył i ruszył na demona. Uniknął jego ataku wprost na głowę i szybko obwinął mu szyję łańcuchem. Legion warknął przeraźliwie. Mężczyzna wstał spokojnie i zobaczyła dwa pręty. Uśmiechnął się szaleńczo i podniósł je wbijając bestii w kolana. Nie zauważył jednego. Kolejnego ataku na jego głowę. Ledwie minął pazury, który zadrapały mu policzek. Postanowił zrobić to szybko i nie cackać się z całkowitym unieruchamianiem. Wstał przed nim ujął jego chropowatą twarz w dłonie. Po chwili spojrzał mu w oczy. Demon próbował się uwolnić atakując go w ręce i w barki, ale mało go to w obchodziło. Gdy przybywało mu ran on tylko cicho prychał. Po chwili jego dłuższej koncentracji demon krzyknął przeraźliwie. Nic dziwnego. Wszystkie dusze jak miał w sobie zostały spalone, a w jego oczach pozostały dwa rozżarzone węgielki. Lucius się cofnął, a ręce opuścił bezwładnie wzdłuż tułowia.

    OdpowiedzUsuń
  28. -Nie trzeba.
    Stwierdził krótko. Nie czuł potrzeby opatrzenia swych ran. Po chwili usłyszał szelest i odwrócił się w kierunku członków swego wydziału. Wszyscy byli zmęczeni i ranni. Potrzebowali odpoczynku, a nie anielskiego pierniczenia. Po chwili stoper wcześniej ustawiony dał znać o końcu trzech godzin.
    -Tym razem obędzie się bez kary.
    Mruknął, a wszyscy kiwnęli głowami o odetchnęli z ulgą.

    OdpowiedzUsuń
  29. Raven siedziała przy biurku nie mając kompletnie nic do roboty. Dlatego też ze słuchawkami w uszach i książką na kolanach oddawała się słodkiemu relaksowi.
    Nudziło jej się. I to potwornie. Kompletnie nic się nie działo. Dlaczego nic się nie działo?! Zawsze się coś dzieje! To chyba pierwszy raz od paru tygodni kiedy mogła spokojnie poczytać siedząc na wydziale, a nie we własnym pokoju.
    Kątem oka zauważyła, że ktoś wchodzi. W jej umyśle błysnęła iskierka nadziei, że może ktoś chociażby sobie palec kartką zaciął... ale nie. Oczywiście że nie. Rozpoznała anielicę, która wydawała się być raczej w dobrym zdrowiu. Bez sensu.
    Westchnęła ciężko wyciągając słuchawki z uszu i chowając je do kieszeni. Doprawdy, cóż za nudny dzień.
    - A tak, papiery... chyba miałam coś tam wypełnić... - mruknęła, lekko zawiedziona. - Roboty? Jakiej roboty? Nic się dzisiaj kompletnie nie dzieje! Nawet nikt z tej cholernej Sekcji sobie niczego nie rozwalił! - jęknęła, odchylając się na krześle.

    ~Raven

    OdpowiedzUsuń
  30. Prychnął cicho.
    -Nie. Ja się nie pozwolę dotknąć ani oni. Nie potrzebujemy pomocy aniołka szpiega.
    Stwierdził krótko i podszedł do małej dziewczynki, która mogła mieć tylko sześć lat. Miała najcięższe rany, a mimo to uśmiechała się wesoło jakby była to jej codzienność. Położył jej dłoń na głowie i zmierzwił jej włosy, a ona cicho syknęła. Roześmiał się szczerze, ale po chwili się uspokoił.
    -Proszę o spakowanie swoich zacnych dup w samochód. Wracamy do wydziału. Trzeba się wami zająć.
    Mruknął najspokojniej w świecie. Dało się słyszeć jęki niezadowolenia i on doskonale wiedział dlaczego. Wszyscy oprócz dziewczynki i jego stanowili dla anielicy ogromne zagrożenie. Jakby pozwolił jej podejść do nich zaatakowali by ją. Dlatego mówił w imieniu całego oddziału. Po chwili wszyscy zapakowali się do furgonetki oprócz małej. Trzymała ona za nogawkę lidera patrząc na niego swymi niebieskimi oczyma. Była młoda, ale nie naiwna.

    OdpowiedzUsuń
  31. Uśmiechnął się do małej. Nie była taka młoda, ale była młodsza od Atossy.
    -No leć.
    Mruknął, a greczynka uśmiechnęła się szerzej i szybko energicznie skinęła głową. Puściła jego nogawkę i podeszła do kobiety. Jej większość ran pomału się regenerowała, ale problemem były skrzydła. Rozłożyła poharatane skrzydła, które były połamane i lekko przypalone i spojrzała na tymi niebieskimi oczętami. Chciała tylko pomocy z tym co jest jej potrzebne do latania. Furgonetka odjechała. Victia spojrzała na lidera, ale on spokojnie skinął głową. Oznaczało to, że miał zamiar rozprostować skrzydła.

    OdpowiedzUsuń
  32. -A czego mam się bać? Chyba nie poronionego aniołka.
    Stwierdziła krotko i wzruszyła ramionami. Uniosła kamyk, który kopała i wyciągła go przed siebie w dłoni, a po chwili rzuciła za siebie. Poprawiła apaszkę, którą miała owiniętą wokół szyi i cicho ziewnęła.

    Nadya

    OdpowiedzUsuń
  33. Victia od razu uniosła się w powietrze zostawiając ich samych. Stwierdziła iż powinna zająć się wydziałem nim lider wróci. Lekko przekrzywił głowę i poruszył skrzydłami jakby oceniał ich stan, choć nie musiał. Po dłuższej chwili rozłożył je. Były ogromne. Z dobre trzy metry rozpiętości i dwa metry długości, ale mimo to nie dotykały ziemi. Wzbił się w powietrze nie czekając na nią. Szybko zniknął w lekko zachmurzonym, nocnym niebie.

    [pomysł na nowy wątek? o-O"]

    OdpowiedzUsuń
  34. -Miałam i poprawka mam. Może nie do końca z aniołami, ale z upadłymi. Bądź co bądź wychował mnie największy skurwiel. Upadły anioł o imieniu Atrox. Może dlatego nie lubię aniołów?
    Uśmiechnęła się całkiem niewinnie przestępując z nogi na nogę troszkę niecierpliwie. Miała dzisiaj w planie wieczorem pooglądać horrory lub powłóczyć się po Nowym Jorku. Nie miała zamiaru patrolować go. Co to to nie. Jej cierpliwość się skończyła.

    Nadya

    OdpowiedzUsuń
  35. [Hahaha! Hurtem idą o_O" I może być wysoko położone miejsce, ale on już tam jest w sensie że stoi i obserwuje. Obserwuje i sobie mruczy pod nosem na temat jak to ludzie są nic niewarci.]

    OdpowiedzUsuń
  36. -Oficjalnie nie ma mnie wpisanej w żadnych aktach. Znaczy się najpierw pracowałam w Sekcji. Obecnie siedzę pod czujnym okiem tatusia w wydziale demonologii.
    Stwierdziła najspokojniej w świecie. Była to ogromna samowolka i doskonale o tym wiedziała. Zbuntowała się mu i po prostu bezceremonialnie wpakowała się mu do wydziału. Jakaż była śmieszna jego mina gdy ją zobaczył w drzwiach wydziału, ale radość jego była oczywista.

    Nadya

    OdpowiedzUsuń
  37. Luciusa nie obchodziło całkowicie czy Atossa napisała ten raport skrupulatnie jak na anioła przystało z ogromną dokładnością szczegółów. Mało obchodziło go też co zrobi z tym wydział anielski. Mówiąc szczerze całkowicie mu to wisiało. Miał już złożone skrzydła. Odpoczywał, a może obserwował. Tak. Raczej obserwował ludzi.
    -Ludzie są jak mrówki. Ślepi. Niczego nie dostrzegają. Są głupi i naiwni, a przede wszystkim nic nie warci.
    Mruknął pod nosem do samego siebie tak by nikt nie słyszał. Lekko przechylił głowę w lewo i zamknął oczy wsłuchując się w wiatr.

    OdpowiedzUsuń
  38. Lekko przekrzywiła głowę.
    -Nie do końca. Znaczy się uważam upadłych i demony za moją rodzinę, ale jestem mutantką z zdolnością prosto z piekła.
    Stwierdziła krótko. Piekło dało jej zdolność niezwykłą i niestety wydziałowi anielskiemu mogłaby się ona nie spodobać. Już jej ojciec dostawał upomnienia, a co dopiero ona. Ona zapewne by zgarnęła ich tysiące. A może nawet miliony. Nigdy się nad tym nie zastanawiała głębiej.

    Nadya

    OdpowiedzUsuń
  39. -Ludzie i lwy nie zawierają układów.
    Taka była rzeczywistość między aniołami i upadłymi. Anioły to ludzie, a upadli lwy. Drapieżne stworzenia walczące dla swoich potrzeb.
    -Reprezentuje to czym gardzicie. Pierwotne instynkty, żądze i ból, którego nie potraficie zrozumieć. Potraficie go tylko potępić.
    Stwierdził krótko. Wiedział, że ona nie rozumie. Że nie może, nie potrafi zrozumieć. Zamknął ponownie oczy. Nie lubił tych mrówek.

    OdpowiedzUsuń
  40. -Jeśli mną nie gardzisz na pewno w końcu zaczniesz.
    Stwierdził krótko i dość dobitnie. Tak sądził i nie miał zamiaru zmienić swojej opinii przez najbliższe kilka lat. To było swoiste szaleństwo. Swoiste poplątanie, którego on nie chciał i nie miał zamiaru zrozumieć. Nigdy nie myślał co by było gdyby. Nigdy nie miał ułożonego planu na takie sytuacje. Nie patrzył w przyszłość. Patrzył na teraźniejszość. Był realistą, pesymistą, sadystą, masochistą i ogólnie pojętym gnojem. Potrafił każdego zrównać równo z ziemią i nie czuł po tym wyrzutów sumienia. On nie miał sumienia. Nie znał pojęcia litość i dobro. Istniało tylko dla niego zło. Proste, eteryczne, okalające go.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. [Cóż. o.O" Przydałoby się trochę więcej ludu xD]

      Usuń
  41. [Trzeba zainwestować w reklamę xD Już napisałem na Grupowo. Teraz tylko SPAMić tam gdzie wolno i czekać. No i oczywiście być mega aktywnym. Przykład jest z nas xD Nadya trochę mniej.]

    Roześmiał się jak szaleniec. Dobre sobie. On i serce? On i uczucia? To było niedorzeczne. To było tak niedorzeczne jak powiedzenie mu, że spadnie na niego planeta zwana Słońcem.
    -Od tysiąc osiemset siedemdziesięciu dwóch lat otaczam się ciemnością i jakoś całkiem dobrze na tym wychodzę.
    Pokręcił głową z irytacją. Chwycił ją za ręce i strącił sobie z ramion. Cofnął się do tyłu.

    OdpowiedzUsuń
  42. [Nie sądzisz. Masz być pewna :P]
    -Czemu? Co czemu? Miałaś dwa lata. Dwa lata zanim wylądowałem w piekle, a wierz mi. Cholernie łatwo było mnie znaleźć bo nie ruszyłem się z gruzów naszego domu.
    Warknął. Czuł jak gniew znów nawiedza jego serce i umysł odbierając rozsądne myślenie, które było mu tak bardzo potrzebne. Cofnął się jeszcze bardziej aż pod ścianę i oparł się o nią mrużąc powieki z bólu. Jego piekielna zdolność odzywała się z niezwykłą siłą. Po chwili opanował na tyle ból by znów założyć maskę.

    OdpowiedzUsuń
  43. Życie było niezwykle zawrotne i pokręcone. Nie raz działało na naszą niekorzyść i tak samo było w tym przypadku.
    -Byłem zbyt łatwym celem dla Piekła gdy byłem w rozpaczy, ale mimo to Piekło okazało się dla mnie łaskawsze od Nieba.
    Stwierdził po chwili zamykając oczy. Znów się czuł niedorzecznie. Po kiego się jej tłumaczył? Ona i tak nie potrafiła go zrozumieć. Nie potrafiła przyjąć jego natury, a jego umysł pragnął odpoczynku. Pragnął rozsądku i hamulców, których obecnie nie miał. Do tego dochodziła jeszcze jedna sprawa. Jego samokontrola, która była nadwyrężana przez dwa fakty. Pierwszym był jego celibat seksualny który trwał od śmierci Atossy, a drugim faktem było jego nowe powołanie Upadłego Anioła.

    [Widzisz! Już lepiej brzmi xD]

    OdpowiedzUsuń
  44. [Dawaj ludzi! Dawaj ludzi! xD]
    -Nie mazgaj się. Łzy nic nie dadzą. Nie zmienisz przeszłości.
    Stwierdził krótko wyprostowując się. To była prawda. Przeszłość była jedną z niezmiennych rzeczy w życiu. Czy dane było mu jej wybaczyć? Mówiąc szczerze już dawno jej wybaczył, ale nie mógł tego powiedzieć. On upadł, ona nie. Różnili się. Bariera została stworzona, a mur postawiony. Tak miało być.

    OdpowiedzUsuń
  45. Prychnął cicho.
    -Twój upór jest godny podziwu, ale także straszliwie dziecinny. Czas byś dorosła.
    Stwierdził najspokojniej w świecie kierując się w stronę wejścia na klatkę schodową. Miał zamiar odwiedzić swoje mieszkanie znajdujące się w tym wieżowcu. Nie odwiedzał go od zaledwie dwóch tygodni, a już się martwił o jego stan. Bądź co bądź jeśli pomieszkiwała tam Nadya mógł się spodziewać wszystkiego. Łącznie z zgniłymi meblami.

    [ooo :P]

    OdpowiedzUsuń
  46. -Może tutaj mieszkam. I nie używaj tamtego imienia. Atrox dawno umarł.
    Otworzył drzwi prowadzące na klatkę schodową. Zszedł po wybetonowanych schodach na odpowiednie piętro czyli ostatnie. Znów otworzył kolejne drzwi i stanął naprzeciwko wrót do swego mieszkania. Wyjął klucze z kieszeni marynarki i otworzył drzwi. Najpierw zajrzał by sprawdzić czy nie ma jakieś przeuroczej niespodzianki. Po chwili wszedł.

    OdpowiedzUsuń
  47. Gdy ocenił stan mieszkania odetchnął z niebywałą ulgą. Często jej pożyczał klucze, a ona szalała w jego domostwie co nie do końca mu się podobało.
    -Wejdź.
    Gdy usłyszał zdanie "Poznałam twoją córkę." wyczuł lekkie zagrożenie. Nie lubił gdy ktoś wchodził z butami w jego życie, a tym bardziej jeśli dotyczyło to małej.
    -Ciekawe.
    Stwierdził iż młoda raczej nie podzieliła się informacją o swojej zdolności inaczej miał by już w wydziale świtę anielskich egzekutorów.

    OdpowiedzUsuń
  48. Podszedł do swojego ulubionego fotela. Zdjął marynarkę i koszule ukazując zabandażowane ręce i barki. Na jego plecach i klatce piersiowej było pełno blizn. Po chwili odwrócił się w jej stronę.
    -Och, naprawdę? Pewnie użyła jednej z swoich ulubionych formułek.
    Wzruszył ramionami obojętnie i usiadł w fotelu. Dłonie umieścił na oparciach. To prawda. Mieszkanie było zaniedbane. Nie miał czasu dbać o nie, a jego córka tym bardziej.

    OdpowiedzUsuń
  49. -Piekło.
    To jedno słowo wystarczyło by określić skąd te blizny. Biczowanie, przypalanie rozżarzonymi prętami, próba symbolicznego ukrzyżowania na odwrotnym krzyżu, koło, łódka i wiele innych, wymyślnych tortur na jakie demony sobie pozwoliły. Nieprzerwane pasmo bólu osiemset dwadzieścia cztery lata nieprzerwanego bólu i cierpienia. To go ukształtowało na nowo. Piekło go ukuło na nowo.

    OdpowiedzUsuń
  50. -Nie mam zamiaru dać ci się uleczyć.
    Stwierdził krótko. Taka była prawda. Nie miał zamiaru dać się jej uleczyć. Przez wieki dawał sobie radę, więc korona z głowy mu nie spadnie gdy znów nie dostanie pomocy.

    OdpowiedzUsuń
  51. Prychnął cicho.
    -One się zmieniły tylko ty nie potrafisz dostrzec zmiany.
    Stwierdził po chwili milczenia i zamknął oczy wygodniej opierając się oparcie. Miał zamiar skoncentrować siłę swego umysłu na regeneracji ran jak wielokrotnie to robił. Wziął głęboki wdech i wypuścił z świstem powietrze.

    OdpowiedzUsuń
  52. Uniosła brwi w geście ogromnego zdziwienia.
    To chyba pierwszy raz kiedy ktoś jej coś takiego zaproponował. W szkole nie miała znajomych, zresztą nie chciała mieć. Wolała całe dnie przesiadywać w szpitalu. Wbrew więc wszelkim pozorom nie chodziła na imprezy żadne, ani na jakiekolwiek wyjścia ze znajomymi (których w końcu nie było). Zajęta była bardziej książkami, grami, czy magią niż socjalizowaniem się z ludźmi. Poza tym jej charakter skutecznie odstraszał większość. Dlatego też zdziwiła się lekko, że Amara jest w stosunku do niej miła. Tak, to było niepokojące. Raven w końcu potrafiła zrazić do siebie każdego. Nawet anioła. Ale jak widać zdarzają się wyjątki. A wyjątki... zawsze były takie niepokojące.
    - Nie wiem - odparła wzruszając ramionami. - Zależy gdzie, jak i po co - dodała, zakładając nogę na nogę.
    Wyjątki zawsze oznaczały zmiany.

    ~Raven

    OdpowiedzUsuń
  53. Regeneracja ran trwała dość długo przez to, że były one skażone energią demona. Gdy otworzył oczy po siedmiu godzinach nie wyczuł jej w swoim azylu. Ubrał się i wziął się za porządki. Gdy skończył odetchnął z ulgą. Jego mieszkanie było w stanie idealnym.
    Była godzina druga w nocy gdy zaczął się włóczyć po mieście. Musiał uspokoić swój dar, a jedynym sposobem by tego dokonać było sprawianie bólu innym. Gdy znalazł odpowiednią ofiarę to zaciągnął ja do zaułka i rzucił na ziemię. Była to kobieta. Miała może z dwadzieścia lat, ale to go nie interesowało. Po chwili zaczęła przeraźliwie krzyczeć z bólu. Zwinęła się w kłębek myśląc, że to pomoże, ale była w ogromnym błędzie. Z nosa zaczęła jej lecieć krew. Nie ruszało go to. Po prostu stał i patrzał. Jej krzyki były poezją dla jego uszu. Od jak dawna tego nie słyszał. Kobieta zaczęła błagać o litość, ale on nie zamierzał dać tego jej. Rozkoszował się tym jak dobrym winem. Jej ból sprawiał mu ogromną radość.

    OdpowiedzUsuń
  54. Nawet nie zauważył gdy anielica znalazła się w tym miejscu. Był niebywale spokojny i opanowany.
    -A co? Chciałabyś ją zastąpić? By ją zabić musiałbym zwiększyć oddziaływanie bólu stokrotnie co by nie było dla mnie miłym wydarzeniem.
    Stwierdził krótko, ale nie przerwał. Nie. On się dopiero rozkręcał. Zwiększył oddziaływanie bólu dwukrotnie, a kobieta zaczęła drapać o beton co skutkowało poranionymi dłońmi.

    OdpowiedzUsuń
  55. [Hej masz ochotę na wątek, za mną? Może jakieś powiązanie?]

    OdpowiedzUsuń
  56. Zmarszczyła brwi. Ojoj, w głowie pojawiły się wątpliwości czy to na pewno dobry pomysł. Zaufać komuś? Nawet osobom które znała całkiem nieźle nie ufała! Znaczy... i tak było takowych osób wybitnie niewielka ilość. Jeżeli miała komuś ufać to tylko bratu... on jej i tak w myślach czytał, telepata cholerny.
    - No bardzo trudne raczej... - Skrzyżowała ręce na piersi. - Twoimi oczyma? To znaczy, że jak? Że z góry? O nie... to ja podziękuję - mruknęła kręcąc głową.
    Na samą myśl przeszły ją ciarki. Oczywiście, że się nie przyzna, iż po prostu się boi. Co to to nie. Nie chce i tyle powinno wystarczyć.

    ~Raven

    OdpowiedzUsuń
  57. -Nie mogę.
    Przestąpiła z nogi na nogę jak dziecko i westchnęła cicho.
    -Jak to tatuś mówi "Naraziłoby to mnie na wielkie niebezpieczeństwo."
    Powiedziała po chwili ciszy zgodnie z prawdą. Jej przybrany ojciec w głębi był dobrym człowiekiem, który troszczył się o ukochanie osoby na swój sposób. Jak była dzieckiem troszczył się o nią niezwykle. Nadal pamiętała jak często zasypiali razem na kanapie. On leżąc z książką, a ona na nim z pluszowym misiem. Mimo tylu lat nadal często przychodziła do Luciusa w nocy w szczególności jeśli śniły się jej koszmary. A on nadal wpuszczał ją do swojego łóżka jakby była dzieckiem, a nie dorosłą kobietą.

    OdpowiedzUsuń
  58. [TO zróbmy tak, ty zaczniesz, a mogli znać się z jego podróży po Europie, i przypadkiem spotkają się na mieście, to już wymyślisz :)]

    OdpowiedzUsuń
  59. -Nadya. Nadya Kryukova lub po prostu dla współpracowników Kryuk lub Młoda.
    Lekko przekrzywiła głowę w prawo. Rosyjskie imię i nazwisko, choć nie prawdziwe przypominało jej matce Antoniyi, która zaryzykowała własne życie by Nadya mogła uciec od ojca tyrana. Zaplanowała ucieczkę, ale mimo to sama nie uciekła. Została przy mężu, który ją krzywdził. Bił, gwałcił ją i znęcał się nad nią. Była pewna podziwu dla swej rodzicielki. Dobro dziecka była ważniejsze od jej własnego dobra. Kryuk tęskniła za kobietą i miała zamiar ją odwiedzić i wyciągnąć z tego piekła. Kiedyś.

    OdpowiedzUsuń
  60. Wolnym krokiem szedł ulicami Nowego Yorku. Nie był to bezpieczny wieczór, bowiem paru wolno chodzącym wilkołakom, nie spodobało się to iż nie był to ich teren. Ludzie nie zdawali sobie, sprawy jak wiele jest wokół nich wilkołaków i może tak było lepiej. Od razu ją wyczuł. Pozwolił zająć się swojej watasze, wrogami, podczas gdy on wspiął się na dach budynku by spotkać się ze starą znajomą. O ile można było to tak nazwać.
    -Nie powinnaś się tu pałętać, aniołku.- stwierdził, wolnym krokiem podchodząc do kobiety, o anielskich skrzydłach. Zawsze się z nią droczył, choć wiedział że nie łatwo ją sprowokować.
    -Jak widzisz, Europa mnie nie chciała, wróciłem na stare śmieci.

    OdpowiedzUsuń
  61. -Rosjanka. I zapamiętam, że wystarczy Mara.
    Rzadko kiedy kto kojarzył, że pochodzi ona z Rosji. Mówiąc szczerze zawsze raczej ją kojarzyli z Czeczenią i zamachowcami z Czeczenii co ją niezwykle irytowało. Nie była Czeczenką. Nie była także terrorystką. Nie była wyznawczynią islamu. Była Rosjanką - czystokrwistą. Nie miała żadnej skazy.

    OdpowiedzUsuń
  62. Westchnęła ciężko.
    - Chyba naprawdę ci się nudzi, co? - mruknęła wstając z fotela.
    Jeszcze nigdy tak komuś nie zależało by wyrwać się gdzieś z jej skromną (tfu, tfu... skromną?!) osobą. Spokojnie sobie zawsze egzystowała samotnie nie potrzebując innych, a inni nie potrzebowali jej (chociaż teraz już się lekko zmieniło, jako że na medycznym niemal ciągle jej ktoś potrzebował, ale nie dzisiaj jak widać).
    - Niech będzie... - zgodziła się, chociaż nie była pewna czy to dobry pomysł. - Chodźmy gdzieś jak tak bardzo ci zależy...
    Latać czy cokolwiek... nie, nie chciała. Nie to że miała lęk wysokości. Jakoś tak nie, i już. W samolocie to proszę bardzo. Ale tak to nie. I tyle.

    ~Raven

    OdpowiedzUsuń
  63. Kiwnął głową, na tak. Był dumny, ze swojej "rodziny", sam ich wybrał i sam sprawił że stali się doskonali. Z pewnością, mało kto zrozumie wilkołaka, jednak było w tym coś surowego.
    -Ścigamy, intruzów.- stwierdził lakonicznym tonem, tasując ja wzrokiem. Być może było, to chamskie, ale czy go to chodziło? Nie bardzo.
    -Nie powinnaś się tu kręcić.- mówiąc to zbliżył się o parę kroków w jej kierunku.- Z naszej strony nic ci nie grozi, lecz oni.- przerwał, chcąc wyczuć strach okalający jej ciało. Lubił, węszyć zapach innych, choc, w jej przypadku było to trudne.

    OdpowiedzUsuń
  64. -Mój tata to Sumeryjczyk!
    Stwierdziła rezolutnie. Oznaczało to, że jest od niej starszy co ją niezwykle ucieszyło.
    -Jest starszy od ciebie!
    Wytknęła jej język. Czasami zdarzały się jej odpały, a Lucius bądź co bądź pozwalał jej na to. Lubiła go wywyższać i chwalić jeśli była okazja, a teraz była. Przecież ona musiała być sporo młodsza od tego upadłego anioła.

    OdpowiedzUsuń
  65. -Nie mam zamiaru przestać. A ty mnie nie powstrzymasz. Jesteś za słaba.
    Stwierdził po chwili zastanowienia, a na jego twarz wpadł ironiczny uśmiech. Jak bardzo kochał prowokować? Nie wiedział, ale taka była prawda. Nie miała z nim najmniejszych szans. A nawet jeśli przestałby znęcać się nad tą kobietą to i tak zanim by mogła się ruszyć minęłoby z dobre piętnaście minut - o ile nie więcej. Więc nie bał się, że przez krótki pojedynek z anielicą ofiara mu zdąży uciec. To było niemożliwe.

    OdpowiedzUsuń
  66. Westchnęła cicho.
    -Miałam cztery latka gdy mnie przygarnął. Znalazł mnie samą podczas zimy w lesie.
    Stwierdziła po chwili. To było osiemnaście lat temu. Mała, zabłąkana uciekła z domu za pomocą swojej matki, która mimo to nie uciekła z nią.

    OdpowiedzUsuń
  67. -Żebyś zaraz poleciała, do swoich znajomych i ich na mnie nasłała?- wiedział że by tego, nie zrobiła, jednak wolał nie ryzykować. Zachowa to w tajemnicy, w końcu jeszcze nie był to czas, gdy jego idea ujrzy świat.
    - Słyszałem, że dołączyłaś do departamentu?- zapytał, wolnym krokiem zbliżając się do niej, przystanął, obok tuż, na krawędzi dachu. Jego wzrok padł na pustą uliczkę, gdzie przed chwilą, znajdowała się jego sfora. To, że ich nie było, oznaczało, że łapanie intruza, szło im całkiem dobrze. Tego się w końcu po nich spodziewał.

    OdpowiedzUsuń
  68. -A niech patrzą. Mogą mi podskoczyć.
    Odpowiedziała zgodnie z prawdę z lekkim uśmiechem. Mogli jej podskoczyć, a za każdą dziwną aluzję mogła zabić. O tak. Nie cackałaby się. Zabiłaby i jeszcze by uśmiechnęła się jak szalona. Zresztą upadli i demony doskonale znały swoje miejsce w wydziale. Zasady także były jasne.

    OdpowiedzUsuń
  69. Coś szczerze wątpiła by kiedyś udało jej się dożyć takiego wieku jak Amarze. Nie zdążyła jednak tego powiedzieć, bowiem anielica zniknęła już za drzwiami.
    Raven westchnęła cicho. Czemu się zgodziła? Nie była typem osoby udzielającej się społecznie. Wręcz przeciwnie. Ale teraz już było z późno. Zgodziła się.
    Schowała książkę do torby, która w środku bardziej przypominała dobrze wyposażoną apteczkę i książka zdawała się tam być nie na miejscu. Bywa i tak.
    Na parkingu pojawiła się parę minut później. Stukot jej glanów rozchodził się głośnym echem, więc Amara pewnie zdążyła ją usłyszeć zanim zobaczyć.
    Podeszła do kobiety niespiesznie, spokojnie.
    - No to przyszłam - westchnęła chowając ręce do kieszeni czarnej bluzy. - Powiesz gdzie jedziemy, czy sama jeszcze nie wiesz? - zapytała.

    OdpowiedzUsuń
  70. Odtrącił ją szybko czując ból wypełniający jego ciało. To oznaczało jedno. Całkowity brak kontroli. Wziął ją za gardło i rzucił o ścianę. Chwycił się za głowę obydwoma dłońmi. Jedynym sposobem na kontrolę jego zdolności było sprawianie bólu innym albo zabijanie. Jego umysł był roztrzaskany. Jego serce były roztrzaskane, a samokontrola tak dawno wypracowana była w gruzach. Przez nią. Była głupia sądząc, że da mu radę. A jeszcze głupsza, że próbowała ingerować w jego organizm.
    -Kurwa, kurwa, kurwa.
    Warknął pod nosem. Po chwili szybkim krokiem podszedł do kobiety. Musiał odzyskać równowagę i samokontrolę za wszelką cenę. Podniósł ją i spojrzał w jej oczy. Po chwili rozległ się jej wrzask głośniejszy od jej poprzednich krzyków. Po chwili opuścił już nieruchome ciało. W jej oczodołach były dwa rozżarzone węgielki. Cofnął się pod ścianę i o nią się oparł. Zamknął oczy. Nie miał jeszcze pełnej samokontroli, ale część jej odzyskał.

    OdpowiedzUsuń
  71. -Odczuwa gniew, odczuwa ból, ale ma inny próg bólu od większości. Czuje też miłość skoro mnie przygarnął i traktuje jak własne dziecko z krwi i z plemników.
    Po chwili dodała z naciskiem na słowa "z plemników". Uwielbiała to robić i prowokować go.
    -Ale priorytetem w uczuciach chyba będzie żądza zabijania.
    Popukała paznokciem w swoją dolną wargę i cicho westchnęła. Gdyby miała wybór wybrać sobie ojca to i tak wybrałaby Luciusa.

    OdpowiedzUsuń
  72. Mężczyzna zjechał po ścianie aż na uliczkę. Oddychał ciężko i nierównomiernie. Chaos, mimo że krótkotrwały, wystarczył by zaburzyć jego naturalną samokontrolę na tyle by nie był pewny czy zdoła pohamować się przed agresją słowną i czynową. Wstał i lekko zachwiał się na nogach. Oparł się o ścianę by po chwili spokojnym krokiem ruszyć w jej kierunku.
    -Zadowolona z siebie anielico od siedmiu boleści?
    Spytał po chwili uważnie ją obserwując. Podniósł ją i gdy stanęła chybotliwie na nogach wrócił do ciała kobiety. Nie obchodziło go to czy ona na swoich nóżkach ustanie. Atossa nastręczyła mu ogromnych kłopotów, ale on był specjalistą usuwania ciał. Wydział anielski nie wiedział o większość jego ofiar. Był w tym perfekcjonistą.

    OdpowiedzUsuń
  73. Energicznie pokiwała głową i odwróciła się w kierunku z którego przyszła. Tanecznym wręcz krokiem odeszła.
    [pomyyyysł? xD]

    OdpowiedzUsuń
  74. Prychnął cicho i jej nie odpowiedział. Po chwili odwrócił się w jej kierunku.
    -Nie powinno cię to interesować aniołku.
    Stwierdził po chwili zastanowienia. Samochód miał tuż przy zaułku. Wyjął nóż spod marynarki i podszedł do ciała. Wydłubał jej te dwa węgliki, a potem w dłoniach zmiażdżył na pył. Schował nóż i wziął ją na barana. Otworzył bagażnik i wrzucił ciało. Doskonale wiedział gdzie się go pozbyć. Miał swoje ulubione miejsce do tego typu rzeczy.

    OdpowiedzUsuń
  75. -Zadowolona? Gdybyś się nie wtrąciła to by przeżyła, ale nie. Ty musisz się wtrącić. Ja doskonale wiem co robię w swoim życiu i nie potrzebuje jakiegoś słabego aniołka od siedmiu boleści, który pokutuje za wszelkie grzechy świata.
    Spuścił rolety na okno bagażnika i zamknął go. Oparł się o drzwi od strony pasażera swojego czarnego Cadillaca Escalade II. Gdyby się nie wtrąciła nie stracił by kontroli co by oznaczało życie dla tej nic nie wartej mrówki. Przeczuwał. Nie. Wiedział, że ona poleci do swoich przełożonych zdać raport. Zapewne z ostatniej misji też zdała niezwykle dokładny raport. Oni ją specjalnie przysłali wiedząc co ich łączy. Myśleli, że znów on straci czujność jak wieki temu, ale się mylili. On nie miał zamiaru tracić siebie, tracić swojej czujności dla czegoś tak ulotnego jak zimowy śnieg.

    OdpowiedzUsuń
  76. -Zawsze byłaś lekkomyślna, ale teraz pobiłaś samą siebie.
    Prychnął i obszedł samochód. Wsiadł od strony kierowcy i wygodnie umieścił się w samochodzie. Zamknął drzwi z hukiem. Spojrzał na deskę rozdzielczą i uśmiechnął się lekko dostrzegając zdjęcie. Wziął je do dłoni. Przedstawiało ono go i jego przybraną córkę, Nadyę podczas jednego z wypadów do Finlandii. Łowili wówczas ryby jak ojciec i syn, a nie jak ojciec córka. Mała, czarnowłosa dziewczynka trzymała za ogon karpia, a on stał za nią trzymając w ręce wędkę. Obydwoje byli uśmiechnięci i całkowici zadowoleni z swojego życia. Położył zdjęcie z powrotem na deskę rozdzielczą i westchnął cicho wkładając kluczyki do stacyjki.

    OdpowiedzUsuń
  77. Prychnął cicho pod nosem słysząc jej słowa. Musiał przyznać że praca w departamencie, była wyjątkowym epizodem, do póki, nie wydali na niego wyroku śmierci. Jednak wiele, się tam nauczył to będzie dobrze wspominał.- Widzę, że departament, powiększa swoją armię.- stwierdził, wracając do niej wzrokiem. Omiótł, ją niczym przedmiot na wystawie, poczym lekko się uśmiechnął. Jakby od niechcenia. Zawsze uważał, że rekruci w wydziałach, są niczym ich prywatna armia.
    - Nie sądziłem, że się do nich zapiszesz.- stwierdził, cofając się parę kroków w tył, jednak nadal nie spuszczając z niej wzroku.- Chociaż, ty zawsze lubiłaś, być dobra.- zabrzmiało to jak kpina, tak ona była do szpiku, kości dobra, nudne i smutne.

    OdpowiedzUsuń
  78. Pokręciła szybko głową zaprzeczając.
    - Nie - odpowiedziała. - Tylko że latanie twoim sposobem jest... zbyt oryginalne jak dla mnie - dodała po chwili, stwierdzając że lepiej wytłumaczyć to w jakiś sposób.
    Oczywiście nie przyzna się w życiu do tego, że takie latanie ją przeraża najzwyczajniej w świecie. Nie należała do ludzi, którzy otwarcie mówili o swych lękach. Pewnie na paralotni też by się bała latać... No ale o tym dla przykładu nie miała ochoty również wspominać.

    OdpowiedzUsuń
  79. [Całkiem możliwe. Jeśli nie masz pomysłu to ja zacznę :3]

    OdpowiedzUsuń
  80. Obserwowała miasto przesuwające się szybko za oknem. Przypominało jej to jak brat uwielbiał brawurową jazdę po londyńskich ulicach. Jak na niego wrzeszczał aby zwolnił, by w końcu się do tego przyzwyczaić.
    - To u nas rodzinne - odpowiedziała. - Prawie wszyscy krewni po stronie mamy są tacy. Właściwie to rodzina się troszkę zdziwiła, gdy wyszła za zwykłego człowieka - mojego ojca, który krzty magii w sobie nie ma. Mama jest czarownicą, ja podobno też, ale trochę wybrakowaną. Ale nie przeszkadza mi to zbytnio dopóki mogę używać magii w ten sposób. - Wzruszyła ramionami. Nie to, że zawsze marzyła o byciu prawdziwą czarownicą. Wiedziała, że niekoniecznie musi nią się stać. Chociaż zwykle przechodziło to po linii żeńskiej z pokolenia na pokolenie, więc Raven stała się niejaką ciekawostką dla rodziny.

    OdpowiedzUsuń
  81. [Dziękuję, Królową Potępionych, gdzie w roli Lestata występuje właśnie Townsend, oglądałam już chyba z tysiąc razy. :P Tak sobie myślę, że mogli na siebie kiedyś wpaść, gdy Amara błąkała się po świecie i, na przykład, uratowała jakąś jego ofiarę przed wyssaniem, co nie było najlepszym początkiem znajomości, ale Hunter od zawsze chciał spróbować anielskiej krwi, zatem przyczepił się do niej i się zaprzyjaźnili. Ponadto, gdy skończył karierę muzyczną, zachęciła go do stania się członkiem BPRD. Może być? :) Nie mam tylko pomysłu na wątek...]

    OdpowiedzUsuń
  82. Prychnął cicho. Nie miał zamiaru robić za jej darmową podwózkę. O co to nie. Miał pełno spraw na głowie. Musiał zawieść ciało do Mortis, a potem utemperować Antheę, która nikogo nie chciała słuchać. Nawet go nie do końca słuchała. Westchnął ciężko.
    -Wyjdź stąd. Nie mam zamiaru słuchać twego narzekania przez całą drogę do Mortis.
    Zapewne słyszała o Mortis. Była to upadła anielica, która znajdowała się na szczycie listy istot do zabicia w wydziale anielskim zaraz za nim. Przedstawiała element śmierci i chaosu.

    OdpowiedzUsuń
  83. [Taaak, no też mi się zdaje, że nasze postacie się nie polubią xP A zaczynaj, zobaczymy, co z tego będzie.]

    OdpowiedzUsuń
  84. Zachichotała cicho i uśmiechnęła się złośliwie pod nosem.
    - Och, mój tatko o tym w jaką rodzinę się wżenił to dowiedział się dopiero po ślubie. Matka głupia nie nie była, jak już się zakochała to chciała go przy sobie zatrzymać. To podobno był bardzo racjonalny człowiek. Lekarz w końcu, w bajki nie wierzył. - Zachichotała znowu.
    Tę historię słyszała setki razy. Podobno nawet zemdlał, gdy wszystko co tak usilnie wyśmiewał całe życie okazało się prawdą. Że jego własna żona jest najprawdziwszą czarownicą, podobnie jak teściowa (o ironio...) i szwagierka, teść to piromanta, a szwagier jakiś zmiennokształtny. A to i tak maleńka część tego wszystkiego. Tego dowiedział się w jeden dzień. Potem dostawał powolutku informacje o dalszej rodzinie... Ale rozwodu nie chciał i jakoś wszystko znosił. Młoda czarownica nieźle go usidliła... a może to on usidlił ją już wcześniej? A kij wie. Tło uczuciowe najmniej Raven obchodziło.

    OdpowiedzUsuń
  85. [Dzięki, co powiesz na spotkanie w plenerze? Tylko koniecznie w nocy. :)]

    OdpowiedzUsuń
  86. Cicho westchnęła. Sama nie wiedziała dlaczego to zawsze ona musi łazić po Aglarik do wydziału medycznego. Aglarik był najsilniejszym lekiem przeciwbólowym, ale był zakazany więc by zdobyć go dla swojego ojca nieźle musiała się najczęściej natrudzić, a wydział medyczny zawsze miał jego zapas. Z a w s z e. Ostatnio nawet wydział demonologii podpisał z wydziałem medycznym kilka umów i jedna z nich dotyczyła właśnie dostaw Aglariku, a jedna z tych dostaw się właśnie spóźniała.
    -Mam pewien problem. Spóźnia się do naszego wydziału dostawa Aglariku.

    OdpowiedzUsuń
  87. -Tak. Strasznie mi się śpieszy z tymi lekami inaczej moje istnienie będzie zagrożone.
    Było to kłamstwo oczywiście bo nawet jeśli jej przybrany ojciec straci kontrolę to nie zaatakuje jej. Nawet nie tknie jej małym paluszkiem. Wydział medyczny miał ogromny problem z finansami, ale nie tylko. Wydział demonologii dbał o bezpieczeństwo tego wydziału, a także o finanse i wystarczyło jedno jej słowo by wydział musiał się zadłużyć. Wystarczyło tylko zerwać jedną umowę, a byłaby nieciekawa sytuacja, a była do tego zdolna jeśli chodziło o Aglarik dla Luciusa Blacka.

    OdpowiedzUsuń
  88. -Powiem tak. Potrzebuje całej partii, która powinna być dostarczona na dzisiaj na godzinę dwunastą, a ona wynosi około pięciu ciężarówek. Pełnych od ściany do ściany, od podłogi do sufitu.
    Postukała paznokciami w dolną wargę i oparła się dłońmi o biurko. Większość umów, które były zawarte między wydziałem demonologii, a wydziałem medycznym było utajnionych i objętych klauzulą milczenia. Ta umowa miała wyłącznie utajnione dane dla kogo to jest. Było napisane, że dla wydziału i o to chodziło. Miało wyglądać na to, że często obrywają w terenie mimo, że nie za chętnie poddają się leczeniu. Wszystko było idealnie zaplanowane przez szefa tegoż że wydziału.
    -Jeden karton teraz, reszta za godzinę.

    OdpowiedzUsuń
  89. Wyjął z paczkę tabletek z schowka i łyknął dwie. Chwile odczekał i schował je. Włożył klucze do stacyjki i uruchomił auto. Po chwili wcisnął pedał gazu aż do podłogi. Chciał się szybko znaleźć na obrzeżach miasta i zawieść ciało tam gdzie trzeba. Jeden most, drugi most, prosta droga i las. Upragniony las o złej sławie. Wjechał w leśną drogę i zatrzymał auto wprost tabliczki z napisem Uwaga! Przebywanie w tej części lasu grozi śmiercią! i naprawdę nią groziło. Mortis nie lubiła niechcianych gości. Wyjął ciało z bagażnika i wyrzucił na ziemię. Chwycił za nogi i zaczął ciągnąć w kierunku głębszej części lasu. Wkrótce znalazł się na przeciwko rozpadającego się, drewnianego domku z zabitymi oknami. Domek przyozdabiały czaszki i kości zabitych. W niektórych miejscach na palach wokół domu były nabite ciała. Niektóre na wpół w stanie rozkładu, niektóre całkiem świeże.
    -Mortis. Mortis.
    Zawołał całkiem przyjemnym dla uszu głosem jak dawny on gdy wołał swoją żonę gdy wchodził do ich domostwa. Miał nadzieję, że anielica odpuściła i nie przybędzie tu.

    OdpowiedzUsuń
  90. Mogło jej się wydawać, że Anthea jej nienawidzi, nie lubi, tępi, albo darzy innym tego typu uczuciem, ale nie, to było okrutne kłamstwo i pomówienie! Dla Ruby ta anielica była do tego stopnia obojętna, że znów zapomniała jej imienia. Zdecydowanie powinna je sobie w końcu gdzieś zapisać, albo mogłaby je powtarzać przed snem... choć nie, z drugiej strony nadal miała to gdzieś.
    Kiedy kobieta weszła do głównej sali, Ruby właśnie siedziała na biurku Atroxa, lekko odchylona w tył i bujała nogami. Przerzuciła wzrok na drzwi i spojrzała na anielicę.
    - Znowu ty. - Westchnęła znudzona, rozglądając się po biurku, po czym wzięła pustą kartkę i długopis, a następnie zeskoczyła na ziemię i podeszła do kobiety, kładąc oba przedmioty na najbliższym blacie. - Tu masz kartę i długopis, ulżyj sobie pisząc masę rzeczy, których i tak nikt tu nie przeczyta. - Uśmiechnęła się w typowy dla siebie, bezczelny sposób i obróciła się, siadając na fotelu Atroxa z nogami na jego biurku. Hej! Ona nie będzie przecież tego słuchać! Anielica sobie ponarzeka, wyżyje się na kartce, co zapewne kazał jej robić terapeuta, a Ruby tę kartkę później spali.

    OdpowiedzUsuń
  91. [Ja nic nie mówię, ale nie czytałam karty, mam za dużego lenia, a tekstu jest sporo, musisz mi wybaczyć. Więc... Ty wiesz więcej, więc zacznij :3 ]

    Jose

    OdpowiedzUsuń
  92. To nie był najłatwiejszy dzień w karierze Huntera. Sekcja porządnie spieprzyła robotę, uprzednio wychodząc z walką na jedną z najpopularniejszych ulic Nowego Jorku, przez co całe miasto widziało ich porażkę oraz zbiegłego potwora. Jednym słowem syf. Normalnie Hunter kazałby odwalać swoim podwładnym lwią część pracy, by potem pobieżnie przejrzeć pomysły oraz raporty i stanąć przed kamerami, zgrabnie tuszując wpadkę. Tym razem jednak sprawa wydała się nawet jemu dość poważna, więc urządził burzę mózgów nie tylko członków jego Biura, ale i Informacji, które często go wspierało w podobnych sytuacjach. Wspólnymi siłami obmyślili strategię, a wampir z kilkoma najlepszymi pracownikami udał się na miejsce wydarzeń, gdzie czarującym uśmiechem oraz hipnotyzującymi oczami przekonał nie tylko niebrzydką reporterkę, ale i resztę zgromadzonych, że w rzeczywistości akcja była wielkim sukcesem.
    Usatysfakcjonowany Hunter z szerokim uśmiechem ostatni raz pomachał w stronę kamerzysty, po czym nakazał podwładnym spisać raporty i obrócił się w stronę anielicy. Od kiedy pojawiła się w pobliżu jego niezwykle czułe zmysły oszalały wręcz, nie dając mu się porządnie skupić. Zawsze tak na niego działała; Mara, droga przyjaciółka, była nie tylko osobą piękną (bo który anioł nie jest olśniewający?), lecz przede wszystkim miała krew o powalającej mocy, a jej zapach mącił w głowie Hunterowi do tego stopnia, że przy pierwszym ich spotkaniu nie był w stanie nawet wysłowić się porządnie. Wraz z biegiem czasu przyzwyczaił się już do jej zapachu, lecz nigdy do końca nie przestał on go kusić, nieważne jak często wampir sobie powtarzał, że nie może Mary tknąć.
    - Poradzą sobie już beze mnie – odparł z szerokim uśmiechem, szarmanckim gestem oferując jej swoje ramię. Poznali się w czasach, gdzie konwenanse i uprzejmości były wyjątkowo ważne, więc te niewielkie gesty, w XXI wieku wręcz dziwne, stanowiły ich prywatną zabawę. Coś wyróżniającego ich przyjaźń. – Masz może ochotę na spacer? Niebo jest bezchmurne, a nie rozmawialiśmy od tak dawna…

    OdpowiedzUsuń
  93. Przemilczał jej słowa. Doskonale pamiętał, wydarzenia z przed lat. Byli wolni, pozbawieni łańcuchów, nie pozwalających im się poruszać. Tak, taka była prawda każde poszło w swoją stronę. Oddaliło się, przestało być sobą.
    - Widzisz, ja mam przynajmniej w życiu ten dreszczyk.- stwierdził idąc jej krokiem i zbliżając się do niej. Lubił ją drażnić, była taka łagodna i niewinna. Szkoda, gdyby nie jej fach to kto wie, czy nie spisała by się jako nowa członkini jego watahy.
    - Też powinnaś spróbować.- mówiąc to na jego twarzy, pojawił się cwaniacki uśmiech. Skoro o drażnieniu już mowa, nachylił się nad nią, a jego oczy zmieniły barwę na czerwień.- Spodobało by ci się.- po tych słowach odsunął się od niej na nowo przywdziewając zimną maskę, chama jakim był.

    OdpowiedzUsuń
  94. Cicho prychnęła. Za hugo nie miała humoru aby słuchać kogoś kto prawdopodobnie nigdy nie zabił. Z ogromną niechęcią weszła do tego pomieszczenia. Nie lubiła tego typu pomieszczeń. Czuła się jakby była w prosektorium albo w innym cholernie zimnym miejscu. Zamknęła oczy.
    -Niezłe szkody? Mamy tylko jedną osobę, która wywołuje tyle szkód.
    Mieli dwie. Ona i Lucius jak wkraczali do akcji robili niezły sajgon. Nie przejmowali się świadkami. I tak zawsze się nimi zajmowali w odpowiedni sposób. Nie zawsze humanitarny.

    Nadya Kryukova

    OdpowiedzUsuń
  95. [Masz ochotę na wątek z Alice? ^^]

    OdpowiedzUsuń
  96. [Jestem wredna i musiałam napisać nową kartę postaci co oznacza nowy wątek. Jakiś pomysł?]

    Nadya Kryukova

    OdpowiedzUsuń
  97. [Raczej nie powinny się jeszcze znać ;P. Alice dopiero wróciła do NY po kilkuletniej nieobecności i ukrywa się przed wszystkimi, a szczególnie przed róznymi organizacjami.
    Mogę zacząć, ale jutro, podrzuć tylko jakiś pomysł ;P]

    OdpowiedzUsuń
  98. [Rafael nie jest lubiany wśród Aniołów, uważają go za wielki błąd Stwórcy... ale proponuję, aby spotkali się kilka wieków temu i Dante potępił dobre serce Amary pragnącej ocalić świat. Później spotkali się dopiero w Departamencie, od razu poznali się i Dante wyraził zdziwienie, że jeszcze ma cierpliwość w podejmowaniu nieudolnych prób nauczenia czegokolwiek ludzkości. A co do samego wątku... może anioły zorganizowały jakieś zadanie, a Rafael zupełnie przypadkiem był w pobliżu i wtrącił się?
    W sumie jeśli chodzi o Rafaela to nie należy wierzyć w przypadki, bo zawsze jest tam, gdzie powinien.
    Dante]

    OdpowiedzUsuń
  99. [Proponuje, że przyszła wyratować dupy wydziału anielskiemu, który wziął się za to co nie trzeba. Co ty na to?]

    Nadya

    OdpowiedzUsuń
  100. Była tak blisko! Jej gładka skóra, błękitne ścieżki żył i odurzająca krew… Po długim braku kontaktu, jej zapach z tak bliska sprawił, że aż zakręciło mu się w głowie, ostatkiem sił utrzymywał schowane kły. Jeszcze tego brakowało, by ją zaczął straszyć! Uśmiechnął się tylko słodko, słysząc jej słowa. On również tęsknił, wbrew pozorom nie tylko za cudownymi wrażeniami wywołanymi przez samo myślenie o jej posoce, ale także poczuciem bezpieczeństwa. Jej mógł ufać, to była jedna z tych nielicznych osób, których woli siłą sobie nie podporządkował (przykładem Leal), a i tak się z nim przyjaźniła. I to było piękne. Wyjątkowe.
    A także nieco dziwne, w końcu jego sumienie i moralność pozostawiały wiele do życzenia, tymczasem Mara to najprawdziwszy z prawdziwych aniołów!
    - No niestety nie za bardzo, te banery i wszechobecne światła do reszty zniszczyły wszelki urok nocy! Jest jasno niemal tak jak w dzień – prychnął z szerokim uśmiechem, przyglądając się jej uważnie. – A jak się sprawy mają z Twoim byłym? – spytał szelmowskim tonem, przypomniawszy sobie nagle o jednej z ich dawnych rozmów. Wspominała mu o poszukiwaniach dawnej miłości lata temu, lecz nie zdradziła mu nawet imienia ów mężczyzny. Co go niezwykle irytowało, zatem od czasu do czasu próbował coś z niej wyciągnąć.

    OdpowiedzUsuń
  101. W uszach leciała mu jego ulubiona piosenka. Nightwish – Bless The Child. Zamknął oczy w oczekiwaniu na pojawienie się upadłej anielicy. Rzadko kiedy wychodziła z tego zrujnowane domku. Była niezrównoważona psychicznie, w stu procentach chroniona przez jego wydział.
    -Pewnie zadajesz sobie pytanie „Jak mogę czuć ponownie?”, ale nie ma na nie odpowiedzi. Niebo nas zdradziło Atroxie.
    W ciszy lasu dało się słyszeć ten cichy, dziecinny głos należący do Mortis, małej, niziutkiej dziewczynki, która właśnie zaczęła wychodzić domu. Jej czarne skrzydła były poszarpane, a w niektórych miejscach było widać kości. Była blada jak ściana, a jej białe, puste oczy patrzyły w jego stalowoszare. Obdarta, stara, zniszczona sukienka do kolan dodawała jej tylko grozy. Kiedyś śnieżnobiałe włosy układające się w fale były proste jak druty i pełno na nich było zaschniętej krwi. Dziewczynka była wychudzona, a spod podartego materiału na brzuchu było widać żebra. W prawej ręce trzymała kosę – nie była już ostra jak w czasach swojej świetności, ale była doskonałym narzędziem mimo to. Doskonałym i jej ulubionym. Jej suche i spierzchnięte, niegdyś malinowe i pełne były ściśnięte w prostą linię. Spojrzała na ciało kobiety.
    -Zapraszam, choć nie mam za bardzo czym was poczęstować.

    OdpowiedzUsuń
  102. Ten komentarz został usunięty przez autora.

    OdpowiedzUsuń
  103. Anioł mógł dzwonić do szefa Sekcji bez końca, gdyż nie było go w swoim biurze. Dante wiedział o akcji aniołów, toteż postanowił zakręcić się w pobliżu i poobserwować. Wszedł dużo później do tunelu, wyczuwając anioły, trzymał się z daleka, słyszał jak młody anioł dzwoni do jego departamentu i otrzymał wieści, że owszem wyślą kogoś pomimo nieobecności Dantego. Wtedy postanowił wyjść z cienia, przejść obok innych aniołów krzywiących się na jego widok i stanął obok znajomej Anielicy.
    - Maro, nie powinnaś narażać skrzydeł na wybrudzenie... od takich spraw jest Sekcja - zauważył, jednocześnie witając się ze znajomą i stwierdzając fakt powszechnie znany w Departamencie "od brudnej i niepewnej roboty jest sekcja". W miejscu gdzie stał doskonale wyczuwał demona i jego siłę. Spokojnie płynnymi ruchami prawej ręki wyjął katanę, która zabłysła, odbijając światło z ostrzy Mary.
    - Daje to twoje światełko dobrze po oczach - zauważył, wysuwając się krok do przodu.
    Kto by pomyślał, że oto stanie ramię w ramię z aniołami i będzie walczył z demonem? Planował jegomościa odesłać do domu, najpierw musiał go unieszkodliwić. Nie znał jego mocy, na niego nie działała, gorzej z aniołami.
    - Po kiego grzyba wybraliście się do starego metra? - zapytał jakby wcale nie znajdowali się w śmiertelnym niebezpieczeństwie. Chciał aby to demon do nich przyszedł a nie on do niego, choć to mogłoby nie wyjść, bo anielskie światełko zapewne przeszkadzało wielbicielowi stęchlizny i mroku.

    Dante

    [Wątek mi pasuje, dziękuję za rozpoczęcie :)]

    OdpowiedzUsuń
  104. Czy lubiła wydział anielski? Nie wiedziała. Nigdy za bardzo nie miała z nimi styczności. Zawsze chowała się za swoim papą. Nie potrafiła zrozumieć, że papa nie jest biologicznym papą. Uparcie twierdziła, że powstała z jego plemnika i koniec. Byli do siebie tak podobni z wyglądu, że i on musiał przyznać, że mogą uchodzić za rodzinę. Dodatkowo zrobił badania DNA z których jasno wynikało, że jest między nimi relacja ojciec córka. Dopiero później sobie przypomniał, że chciał mieć dziecko z krwi i kości i dzięki zaawansowanej technologii stworzył ją i wszczepił jej matce. Czyli jednak była jego córką, a on musiał to przyjąć do wiadomości. Choć na początku spisał ją na straty. Rzadko kiedy wydział anielski wzywał pomocy, ale teraz wezwał. Ze względu na to, że była blisko i nie miała zamiaru martwić swego przełożonego, a jednocześnie partnera szybko zjawiła się na miejscu. Stanęła na krańcach wyrwy i gdy ujrzała demona od razu zeskoczyła w wyrwę. Znała skubańca. Krsihgir – stary wyjadacz chleba i wredota. Pracował kiedyś w wydziale demonologii.
    -A czyżby to ukochane i jedyne dziecko, Atroxa?
    Spytał jeszcze bardziej wychodząc z cienia. Wyglądał jak ogromny, galaretowaty ślimak z skrzydłami ważki. Wzdrygnęła się na jego widok.
    -A czyżby to Krsihgir wywalony za ciągłe wżeranie transportu lekarstw?
    Był to demon potężny, uparty, ale także dość przyjazny jeśli wiedziało jak z nim rozmawiać. Uważał, że został wywalony, a tak naprawdę został tylko zawieszony.

    Nadya

    OdpowiedzUsuń
  105. Gdy wszedł z upadłą anielicą do jej domostwa odebrała od niego ciało i zaniosła je na górę. Wszedł do salony, a obok starej, zniszczonej już kanapy dostrzegł kołyskę, a w niej ciało małego dziecka. To był właśnie powód śmierci i upadku Mortis. Gdy była człowiekiem miała dziecko. Spalili ją i jej ukochaną córeczkę w domu. Ani dnia nie pobyła aniołem. Od razu upadła i postradała zmysły. Po chwili dziewczyna zeszła i złożyła swoje upiorne skrzydła. Usiadła obok niego i chwyciła jego dłoń. Po chwili splotła swoje palce z niego. Doskonale się rozumieli. Po chwili upadła delikatnie skinęła głową i położyła ją na jego ramieniu.

    Minęły z dobre dwie godziny gdy on wrócił do samochodu. Położył Mortis na kanapie i przykrzył jakimś starym kocem i wyszedł. Była szalona. Tak bardzo szalona. Westchnął ciężko gdy doszedł do auta. Cierpiał wraz z nią. Czuł ból wraz z nią.

    OdpowiedzUsuń
  106. -Poprawka. On jest członkiem departamentu. Zawieszony pół roku temu przez uzależnienie od leków.
    Westchnęła ciężko i przypatrzyła się demonowi. Jego galaretowata masa zmniejszyła się o połowę. Nie pływało w niej już nic takiego jak Ibuprom, tabletki antykoncepcyjne i tym podobne. Odetchnęła z ulgą.
    -Co ty do jasnej cholery odpierdalasz?! Jak ja wyjaśnię papie, że chciałeś zabić anielicę?! Przecież doskonale wiesz, że jedna z nich to może być ona!
    Zaczęła po prostu uroczo opierniczać demona. Był lekkomyślny i chorobliwie uparty. No i stary. Demon zwiesił swój łeb i lekko poruszył ważkowymi skrzydłami. Chlipnął cicho jak to miał w zwyczaju gdy chciał coś uzyskać. Chciał wrócić co wydziału demonologii. Chciał znów działać. Działaś i to koniecznie, ale nie przewidział tego, że przybędzie wydział anielski. Chciał by przybył Atrox w własnej, upadłej postaci.
    -Ja chciałem, ja chciałem by szefuncio się pojawił i pozwolił mi wrócić.


    Nadya

    OdpowiedzUsuń
  107. -Mortis was nienawidzi.
    Spojrzał na nią. Nie rozumiał jej chorej chęci dokończenia sprawy z ciałem. Przecież on już zrobił z tym truchłem porządek. Odpowiedni porządek. Czyżby chciał na niej wyegzekwować uległość? W pewnym sensie jego zachowanie miało być dla niej karą za brak uległości i szacunku do niego i jego szanownego wydziału. To prawda. Miał o wiele ważniejsze sprawy do wyegzekwowania, ale postanowił się tu pobawić jak kot. Zawsze był zależny wyłącznie od siebie i swoich piekielnie pięknych, mądrych decyzji. Nikt nigdy nie zburzył jego harmonii. Idealnej. Wypracowanej latami.

    OdpowiedzUsuń
  108. -To jeden z najlepszych ludzi wydziału demonologii. Papa go zawiesił przez to, że zżerał mu leki przeciwbólowe. Biedak się zabłąkała i trafił tutaj.
    Uśmiechnęła się łagodnie do demona i pogłaskała go po galaretowatej masie. Współczuła mu. Chciał wyglądać bardziej ludzko i chciał znaleźć sobie kobietę, ale nie mógł bo wyglądał jak połączenie galaretki i ważki. Lubiła go. Bardzo często śpiewał jej kołysanki i był dla niej miły. Dał się nawet męczyć. Niezwykle mocno męczyć. Odwzajemnił niepewnie uśmiech anielicy i dziewczyny.
    -Papa cie szuka. Papa chce być wrócił. I papa chce byś zaczął uważać. Przecież któraś z tych anielic, które zabijesz może być papy żoną Atossą. Papa cię usprawiedliwi w wydziale anielskim.
    Mruknęła do demona i pogłaskała go po głowie jak małe dziecko. Ten demon często pakował się w kłopoty.

    Nadya

    OdpowiedzUsuń
  109. -Atossa jest żoną papy, a skoro jest żoną papy to w pewnym sensie jest moją mamą? A papa dba by córeczka miała mamusię. Chyba teoretycznie. A zresztą co mnie to obchodzi? Papa i tak zrobi co chce.
    Odpowiedziała lekko głupkowato i uśmiechnęła się szczerze. Klepnęła demona w skrzydła.
    -Wracaj do papy i zdaj raport.
    Westchnęła ciężko i zamknęła oczy. Po chwili demon uniósł się w powietrze na swoich pseudo skrzydełkach i zginął gdzieś między chmurami niezwykle szybko.

    Nadya

    OdpowiedzUsuń
  110. Raven nie należała do sentymentalnych osób. Jakoś tak nigdy nie potrafiła docenić czegoś, co w odczuciach innych, było piękne. Zachwycać się mogła organizmem ludzkim. Widoczek który się przed nią rozpościerał... no chyba ładny... Światełka sobie błyskały, i w ogóle. Nie no, dobra. Nic w tym nie widziała.
    - Nie przejmuj się - mruknęła obserwując miasto, wbijając ręce do kieszeni bluzy. - W końcu sama się zgodziłam, by się ruszyć. A i tak nic lepszego do roboty nie miałam. - Właściwie to miała, bo mogła książkę poczytać, czy coś. Nigdy jej nie przeszkadzała też samotność, więc mogła spokojnie sobie zostać na wydziale, pouzupełniać papiery i wrócić do czytania. Właściwie sama nie miała pojęcia co tu teraz robi.

    ~Raven

    OdpowiedzUsuń
  111. -Papa ma... Wiele problemów i tajemnic. Nie zawsze nie może mi mówić o wszystkim.
    Dziewczyna wzruszyła ramionami. Taka była prawda. Lucius Black należał do istot niezwykle zajętych i nie miał czasu w bawienie się w piaskownicy lub bawienie z problemami. Sprawy załatwiał szybko. Niezwykle szybko. Czasami za szybko, ale za niezwykle skutecznie. Nie rozumiał on cackania się innych wydziałów. Było to dla niego nie do przyjęcia. Było wkurzające i irytujące, a Nadya doskonale wiedziała jakie myśli zamieszkują mózg jej papy.

    Nadya

    OdpowiedzUsuń
  112. -Wadliwe informacje? Macie duże zamieszane w wydziale... - stwierdził z kpiącym uśmiechem, nie zamierzał obrażać aniołów, ale chyba powinni wiedzieć gdzie i kiedy znajdują się ich pobratymcy, zgadza się?
    Przełożył katanę w lewą rękę, równie wprawną w walce jak prawa, prawą wolał wysyłać do piekła, prawdopodobnie z przyzwyczajenia.
    - Postarajcie się go nie zranić, wtedy wpadnie w szał i będzie więcej do sprzątania - poinstruował anioły, nie mógł wydać im rozkazu, ale dla własnego dobra powinny posłuchać. Chyba, że ktoś miał ochotę na przypieczonego wysłannika Niebios.
    - Musimy go zaprowadzić w pułapkę. Masz plany metra? - zwrócił się do Mary.
    Zamierzał zapędzić demona w kozi róg, zablokować i wtedy wysłać z powrotem do piekielnego władcy. Miał plan a to już dużo, ponieważ zazwyczaj improwizował na bieżąco, lecz miał wtedy ludzi z Sekcji przyzwyczajonych do niekonwencjonalnych metod załatwiania spraw swego szefa.

    Dante

    OdpowiedzUsuń
  113. - Może zbyt bardzo na niego naciskasz? Nie widzieliście się tyle czasu... A uczucia umierają, dobrze wiesz. Właściwie to, czego się po nim spodziewałaś? - spytał pokrzepiającym tonem, starając nie brzmieć napastliwie. Cóż, wiedział, że powinien odpuścić ten temat i skierować rozmowę na wspomnienia, opowieści o ostatnich zadaniach czy inne dość typowe dla nich zagadnienia, lecz martwił się, że ten jej mąż ją skrzywdzi. Jeśli jeszcze tego nie zrobił.
    Jej mina sprawiła, że mimo wszystko zaczął żałować swojego pytania, dobrze wiedział, że nie był to jej ulubiony temat... A co do samej rewelacji, nie zdziwiła go ona zbyt bardzo, gdyż od dawna przypuszczał, że Mara jest blisko celu. Właśnie, ciekawe co tym celem w ogóle było. Chyba nie zamierzała założyć z tamtym facetem rodziny? To by trochę do niej nie pasowało, chociaż... Hunter był kiepski w przewidywania działań anielicy, a choć tego nie okazywał, niejednokrotnie zszokowała go swoimi posunięciami.
    Dopiero po dłuższej chwili odpowiedział na jej pytanie.
    - Tęsknię za sceną, nawet bardzo, ale nie mam teraz czasu na zabawę, sama zresztą przed chwilą widziałaś. Lubię pracę w Departamencie, daje mi sporo przywilejów - oznajmił, uśmiechając się lekko. Jak zawsze w jej towarzystwie. - A blask fleszy towarzyszy mi przecież i teraz.

    OdpowiedzUsuń
  114. Dziewczyna westchnęła i uśmiechnęła się przyjaźnie.
    -To prawda. To jeden z najspokojniejszy i najlepszych demonów z stronnictwa papy. Nawet śpiewał mi kiedyś kołysanki.
    Wypięła w wprzód dumna pierś. Była drobna, niziutka. Od tak taka chudzinka i chucherko, które na dodatek chyba cycków nie miało. Znaczy się miało, ale strasznie małe i miało z tego powodu kompleks, ale staników typu push up nie znosiło.

    Nadya

    OdpowiedzUsuń
  115. - Dziękuję, nikt mi tego nie mówi wiesz? Czuję się trochę niedoceniany… - zażartował, przyglądając się jej niespecjalnie uważnie. W końcu z jej strony nie musiał obawiać się ataku, była przyjaciółką. Jedną z nielicznych prawdziwych, co tak bardzo lubił to powtarzać. – A wytłumaczenia to kwestia odpowiedniego podejścia do sprawy, sam jestem cholernie podejrzliwy, wystarczy pomyśleć, co by sprawiło, że sam poczułbym się bezpieczny. A choć każda strategia ma luki, zazwyczaj nikt ich nie dostrzega. Oprócz mnie, ale wolę o tym nikomu nie rozpowiadać – dodał ze śmiechem, podchodząc do niej.
    Tak, wybrała bardzo ładny liść.
    Przez chwilę milczał, zastanawiając się nad odpowiedzią. W sumie chętnie by się napił wina, oczywiście zmieszanego z krwią, inaczej jego ciało nie przyjęłoby tego, lecz zdziwiła go ta nagła propozycja. Marze możesz ufać, przypomniał sobie, po czym skinął powoli głową z nieznacznym uśmiechem.
    - Chętnie, właściwie znam jedną dobrą enotekę. I jest całkiem niedaleko – oznajmił, ruszając z miejsca niespiesznie, by mogła do niego bez problemu dołączyć.

    OdpowiedzUsuń
  116. Skrzywił się na wzmiankę o wilkołakach, a kły niemal automatycznie wyskoczyły z dziąseł, raniąc dolną wargę. Hunter błyskawicznie odwrócił się, by Amara niczego nie zauważyła, a i usta po sekundzie miał już nietknięte. Jakże on nie znosił tej bandy bezmyślnych bestii! I jeszcze się z nimi rozprawi, całkiem niedługo zresztą, jak tylko będzie mógł wcielić w życie swój niecny plan.
    Oczywiście, kiedyś się z alfą ten wkurzającej watahy nawet przyjaźnili, lecz to było zanim on się stał… Potworem. To musi cudownie brzmieć w ustach wampira, pomyślał nieco zrezygnowany upiór, ściskając mocniej dłoń anielicy.
    - Ja zawsze jestem ostrożny, przecież mnie znasz. Nie tylko Lorn uznał, że żyję już za długo. Szczerze mówiąc, lista osób, które chcą mi odrąbać łeb zrobiła się ostatnio nieco przydługa… No w każdym razie, nie musisz się o mnie martwić – rzekł w końcu z szerokim uśmiechem, jakby cieszyła go myśl o zastępach wrogów. A choć samego Etana wampir się raczej nie obawiał, wzmocnił niedawno straże wokół swojej posiadłości. Z przezorności.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. [Wybacz, zapomniałam zmienić podpis. Hunter oczywiście. :)]

      Usuń
  117. [Asz... wymyśliłaś coś? Bo mogę zaczęć, jakby co.]

    Jose

    OdpowiedzUsuń
  118. Lucius Black otrzymywał opierdole z wydziału anielskiego minimum raz na dwa dni. Był już przyzwyczajony do tej sytuacji, ale robił się coraz bardziej nerwowy dlatego postanowił się udać na URLOP ZDROWOTNY. Anioły mogły wierzyć lub nie, ale on go potrzebował. Musiał się przecież zregenerować by dalej robić im kłopoty pomnożone razy dwa. Dlatego też gdy tylko wyczuł okazję z szalonym uśmiechem pożegnał swój wydział ogłaszając wesołą nowinę – szefa-tyrana nie będzie przez najbliższe dwa tygodnie, a opiekę nad wydziałem zostawił Victii i Zsneilowi – najbardziej wyluzowanym i nic nie przejmującym się agentom. Rzecz jasna nie zapomniał o wysłaniu odpowiedniej adnotacji do działu kadr. Szybko się ulotnił po ogłoszeniu nowiny. Chciał uniknąć błagania członków wydziału by został – było to niezwykle irytujące. Więc gdy Amara LaRossa zapewne przyszła z kolejnym opieprzem dowiedziała się od jedynego przebywającego członka wydziału Zsneila, że szef wybył i nie wiadomo kiedy wróci.

    OdpowiedzUsuń
  119. [Zacznę od tego, że mi się strasznie pierwszy gif podoba. A teraz co pomysłu, to wpadłam na to, że kobiety mogłyby razem zostać wysłane na jakieś polowanie na czarownice. Wiem, że Wydział anielski się tym nie zajmuje, ale możemy je połączyć. I dajmy na to Flo zostanie zraniona podczas zadania, a Amara starałaby się ją uleczyć. Co ty na to? :)]

    OdpowiedzUsuń
  120. [Dzięki za zaczęcie ^^]

    Alice uwielbiała Central Park. Jeszcze w dzieciństwie i młodości spędzała tu mnóstwo czasu, spacerując, leżąc na trawie lub nawet szkicując. Przez te kilka lat nieobecności w Nowym Jorku, bardzo jej tego miejsca brakowało. Inne miasta nie mogły się poszczycić tak pięknymi parkami, a nawet jakby, to i tak dziewczyna nie żywiła do nich sentymentu.
    Dzisiejszego popołudnia także tutaj przyszła. Rozłożyła sobie na trawniku koc w pewnym oddaleniu od innych ludzi i najpierw przez dobrą godzinę leżała, wpatrując się w niebo, natomiast później poczuła nagły przypływ natchnienia i wydobyła z czeluści torby swój szkicownik.
    Była tak bardzo pochłonięta nanoszeniem na papier kolejnych linii, że nawet nie zdała sobie sprawy, że ktoś ją obserwuje. Dopiero ,kiedy usłyszała głos kobiety, odwróciła się, zaskoczona.
    Z początku obserwowała ją z podejrzliwością, w końcu do ufnych to ona nie należała.
    - Och... Nic się nie stało - szepnęła. - Dziękuję.

    OdpowiedzUsuń
  121. Florence od zawsze należała do osób, które pracę wolą wykonywać same. Łączyło się to z brakiem odpowiedzialności o drugą osobę, dzięki czemu McHalffey martwiła tylko jej osoba. Tym razem jednak polecenie dostała prosto z góry, a nie miała ochoty na kłócenie się z zarządem, skoro i tak wiedziała, iż ten spór nie zakończyłby się dla niej pomyślnie.
    Flo od zawsze wyznawała zasadę, że nieważne jak się czuje, ważne jak wygląda. Dlatego nawet na misję nakładała makijaż oraz buty na niewysokim obcasie. Bawiła tym większość departamentu.
    Amary nigdy nie poznała, rzadko miała okazję, by mieć bliższy kontakt z członkami Wydziału Anielskiego. Nie miała pojęcia, jaką wiedzą o magii dysponuje anielica, lecz wreszcie uznała, że każda pomoc może być przydatna.
    Gdy dotarła na miejsce partnerka już czekała. W myślach skarciła się za spóźnienie. Przecież była profesjonalistką, a takie rzeczy nie przystoją.
    - Ja gotowa jak najbardziej. Pytanie, czy ty też. Pierwszy raz z czarownicą? - spytała.

    OdpowiedzUsuń
  122. -Wyżerał, ale nie medykowi tylko papie. Papa ma aż dwieście różnych leków, z czego trzy czwarte to są leki przeciwbólowe. No i zdarzało się biedakowi podpierać leki. I został zawieszony i wysłany odwyk.
    Powiedziała spokojnie po chwili. Lucius Black trzy razy dziennie brał aż dwieście tabletek by w miarę normalnie funkcjonować. Dziwiła się czasami, że nie ma przez to chorej wątroby, żołądka i nerek. Widocznie lekarstwa zabić go nie mogły. Teraz musiała się wydostać z wyrwy w trybie natychmiastowym.

    Nadya

    OdpowiedzUsuń
  123. Demon westchnął cicho i wepchnął jej do ręki kartkę z adresem - i trzeba przyznać, że zrobił to niezwykle delikatnie.
    -Tylko pamiętaj. Jeśli to opiernicz zacznij opierniczać od razu.
    Uśmiechnął się lekko i wręcz wypchnął ją z niezwykłą uprzejmością z wydziału.

    Lucius Black właśnie znajdował się w swojej mini willi kilka kilometrów za miastem. Miejsce było otoczone lasem i doskonale zabezpieczone więc mógł siedzieć w swoim ukochanym skórzanym fotelu w gabinecie do woli i powoli sączyć whisky z szklanki. O tak. Tak właśnie wyglądał jego urlop i odpoczynek.

    OdpowiedzUsuń

  124. - Chyba nie sądzisz, że któryś z tych kundli stanowi dla mnie jakiekolwiek zagrożenie? – spytał nieco zdziwiony, ignorując jej pytanie, bo speszyło go odrobinę. Miał ponad tysiąc lat, a zachował się jak kompletny bachor! Czy po tylu wiekach nie powinien w końcu nauczyć się panować nad kłami? No cóż, jak widać nie… - Już blisko – zapewnił ją po chwili, widząc krwistoczerwony szyld na końcu ulicy. „Pulire Sangue”, jak głosił, znaczyło po włosku „Czysta Krew”, a nazwa ta była czasem używana do określania wina. Choć, jak łatwo się domyślić, ten lokal podawał nie tylko trunki.
    Hunter westchnął cicho, zastanawiając się, ile czasu minęło, od kiedy ostatnio zawitał w miejscu tego typu. I z wielkim trudem w końcu stwierdził, że było to wystarczająco dawno, by nie musiał podawać daty. Uśmiechnął się kwaśno na tę myśl, cholerny był z niego pracoholik.

    [Dodałam Cię do powiązań, zerknij proszę, czy wszystko jest ok. :)]

    OdpowiedzUsuń
  125. Wsiadła do samochodu, zatrzaskując za sobą drzwi, być może trochę nazbyt mocno. Tym razem nie ona objęła rolę kierowcy, co, musiała przyznać, nieco poprawiło jej humor.
    - Jedziemy na Brooklyn, dokładnie pod adres 2172 Bredford Avenue. Obok skrzyżowania Bredford Avenue i Martense Street, naprzeciwko stoi jakiś kościół - poinstruowała.
    Przeczuwała, że zanosi się na dłuższą przejażdżkę. Sam fakt, iż musiały dostać się na Brooklyn wróżył niezbyt krótką podróż, a biorąc pod uwagę ruch uliczny Nowego Jorku, sprawa wcale nie miała się lepiej.
    - Nieduża sprawa, szybko pójdzie - zakomunikowała. - Jedna kobieta do uciszenia. Pomagała pozbywać się wadliwych osób. Pewnie będzie sprawiać problemy, ale byle tylko nie wdawać się z nią w jakiekolwiek pogawędki, to niedługo powinnyśmy wracać. No i ważne też jest, by w żadnym wypadku nie dać czarownicy wypowiedzieć dłuższego zdania, ale to już pewnie wiesz.

    OdpowiedzUsuń
  126. Alice niestety nie była prawdziwą artystką, a jedynie amatorką. Niestety nie dane jej było kształcić się w tym kierunku, jako że pięć lat temu zmuszona była uciec z domu i regularnie się przemieszczać.
    - Niestety, nie. - powiedziała, spoglądając na szkic, który poczyniła na kartce wyświechtanego od częstego używania szkicownika. - Jestem Alice.
    Kobieta wyglądała na tyle normalnie, że Alice zdecydowała się jej przedstawić, choć oczywiście nie prawdziwym imieniem. Odkąd uciekła z domu, nie używała imienia Constance. Z reguły przedstawiała się jako Alice, czasem używała też innych imion.
    Zastanawiała się, dlaczego nieznajoma o oryginalnym imieniu zdecydowała się podejść akurat do niej.

    OdpowiedzUsuń
  127. Lucius Black cholernie nie znosił gdy ktoś mu przerywał odpoczynek i był gotowy zabić tą istotę. Westchnął ciężko odkładając szklaneczkę z whisky. Widocznie musiał się pofatygować do kogoś upartego jak sądził. Ubrał marynarkę i wyszedł z gabinetu by po chwili znaleźć się na schodach i podszedł do drzwi wejściowych. Otworzył je.
    -Co ty tutaj robisz?
    Spytał z miejsca.

    OdpowiedzUsuń
  128. Alice w sumie najbardziej bała się nie różnych popaprańców, a organizacji zajmujących się wyszukiwaniem takich osób jak ona - posiadających nadprzyrodzone zdolności. Bardzo lubiła przebywać w parku i na szczęście jeszcze nie stało jej się tu nic złego. No i czuła się tu jakoś lepiej niż w hałaśliwym centrum, choć oczywiście uwielbiała całe NY, czuła się tu jak u siebie i nie było w tym nic dziwnego, biorąc pod uwagę fakt, że tu się urodziła i wychowała.
    - Och, nie, nie boję się... Muszę sobie jakoś radzić. - powiedziała, uśmiechając się nieznacznie. - Lubię ten park. To bardzo ciekawe miejsce.

    OdpowiedzUsuń
  129. [Ochotę mam, jak najbardziej. Gorzej z pomysłem, ale Amara jako anielica może mogłaby zostać w jakiś sposób powiernicą tych wszystkich żali, jakie ma w sobie Valentina. Sama nie wiem, taki pomysł tylko. ]

    OdpowiedzUsuń
  130. [Przepraszam, gubię się w nadmiarze komentarzy.]
    - Zwabisz go tam, ja odetnę mu drogę, a twoich kumple zadbają o odcięcie mu drogi gdyby nam się nie udało za pierwszym razem. Nie mogą go zaatakować, tylko nie pozwolić uciec. Gdy przyprę go do muru ty się wycofasz a ja odeślę go do piekła... nie możesz wtedy być zbyt blisko niego, bo i ty trafisz do miejsca, w którym nie chciałabyś się znaleźć - wytłumaczył.
    Miał plan specjalnie wymyślony dla poukładanych aniołów, osobiście preferował improwizację, bo z demonami plany zazwyczaj nie wypalały tak jak miały. Wolałby mieć swoich ludzi, którzy zawsze wiedzieli co mają robić bez ścisłych poleceń przełożonego a anioły... po pierwszy mogliby go nie posłuchać, po drugie raczej wzdragały się przed przemocą. Marę znał, dlatego to ona miała robić za wabika, więc wątpił aby zrobiła coś głupiego, czego wszyscy mogliby pożałować.

    Dante

    OdpowiedzUsuń
  131. Valentina pokręciła tylko głową w odpowiedzi na pytanie i spokojnie zrobiła kilka kroków do przodu. W zasadzie miała już wracać do swojego mieszkania, stała w wyjściu i nagle zawróciła licząc, że spotka Amarę w swojej kwaterze. Val siadła spokojnie na jednym z krzeseł, zawiesiła wzrok.
    - Nie rozumiem tego wszystkiego, parzę na Nowy Jork z dachu wieżowca i wydaje mi się, że zaczynam powoli łapać, ale gdy stoję między ludźmi… zapominam. Nie odnajduje się tutaj – westchnęła.
    Miała problemy z zaaklimatyzowaniem się, nie można jej było za to winić, całe życie spędziła w laboratorium. Ten świat był dla niej zamknięty, nie znała go. W niektórych wypadkach terapia szokowa nie była dobrym sposobem na radzenie sobie z problemami.

    OdpowiedzUsuń
  132. -Jeśli podrzucisz mnie na górę z tej wyrwy to tak.
    Kruczowłosa uśmiechnęła się lekko. Wydrapanie się z tej wyrwy mogło potrwać, a ona tego nie lubiła. Nie miała zamiaru się męczyć. W pewnym sensie liczyła na podrzutkę. Miała jasne rozkazy. Odciągnąć anioły z Krsihgirem od tego miejsca - rozkaz jej przybranego ojca świętością był, a ten demon bądź co bądź był zawieszony za wżeranie leków. To miejsce było miejscem eksperymentów wydziału demonologii. W tych podziemiach testowali swoją najnowszą technologię i innego typu duperele, a ona na pamięć to znała. Uczestniczyła przy każdych testach i doskonale rozumiała wagę utrzymania tego miejsca w tajemnicy.

    Nadya

    OdpowiedzUsuń
  133. Zrobił jej miejsce w drzwiach, a gdy przekroczyła próg zamknął je. Była niespodziewanym gościem, ale o wiele lepszym od większości istot. Zaprowadził ją do salonu. Obok kominka był dwie kamienne rzeźby sięgające jej do kolan. Dwie żywe kamienne rzeźby, ale mało kto wiedział, że one żyją.
    -Dość nietypowa? Więc słucham.

    OdpowiedzUsuń
  134. Przez chwilę nie odpowiadała. Na początku miała ochotę uznać kobietę za nietaktowną, potem jednak zdała sobie sprawę, iż zbyt długo żyje, by przejmować się takimi rzeczami. Ciekawość w tym wypadku była jak najbardziej uzasadniona.
    - W roku 1012 w przesilenie wiosenne. Oczywiście według kalendarza juliańskiego, bo u nas trochę inaczej liczono czas.
    Florence również pamiętała niesprawiedliwe sądy na kobietach. Krzyki płonących, zwłoki unoszące się na wodzie, tysiące zmarłych. Wiele osób zastanawiało, jakim cudem McHalffey przetrwała to wszystko bez wpadania w jakiekolwiek kłopoty, bez żadnego choćby zatargu z władzami Kościoła. Problem tkwił w tym, iż po tylu latach wciąż nie rozróżniano czarownicy od czarodziejki.
    - Teraz moja kolej na pytanie, jeśli można. - Upewniła się. - W zastępach anielskich byłaś od Stworzenia, czy trafiłaś tam jakoś inaczej? - Dość nieciekawie zakończyła, nie potrafiąc znaleźć innego słowa.

    OdpowiedzUsuń
  135. -Podziękować? Niech sobie ze mnie nie kpi. Nie ruszyłbym swoje dupy nigdy gdybym nie był pewny obecności pewnej istoty.
    Westchnął ciężko i oparł się o półkę nad kominkiem. Po chwili jeden z kamiennych kotów (ten który znajdował się najbliżej niej) poruszył się. Położył się na ziemi i zwinął w kłębek. Po dłuższej chwili czasu drugi powtórzył to samo. Przecież koty musiały być w tej samej postaci i obydwie kamienne figury zdawały sobie z tego sprawę.

    OdpowiedzUsuń
  136. Rudowłosa musiała sobie jakoś radzić. Inaczej ten okrutny świat dawno już stłamsiłby ją i przytłoczył. Ale mimo przeciwności, dała sobie radę i żyła dalej. Może nie tak, jakby chciała, ale co najważniejsze, jakoś dawała sobie radę, choć nie mogła nigdzie zagrzać miejsca na dłużej ani nawiązać żadnych bliższych znajomości.
    Zastanawiała się, czemu tak ufnie rozmawia z nieznajomą, jednak było w niej coś zdecydowanie nietypowego. Jej spojrzenie sprawiało wrażenie, jakby nieznajoma wiele już w życiu widziała, choć nie wyglądała staro.
    - W sumie to masz rację. - rzekła cicho, po czym posunęła się nieco na kocu. - jeśli chcesz, siadaj. dawno nie miałam okazji z nikim rozmawiać.

    OdpowiedzUsuń
  137. Rozejrzała się najpierw po pomieszczeniu, potem przysiadła na krawędzi łóżka. Co miałaby jej powiedzieć? Była tu już dość długo, powinna w pełni wtopić się w społeczeństwo, a nie potrafiła zrobić wielu prozaicznych czynności. Pojawiała się frustracja, która z kolei doprowadzała ją do paranoi i przez to jeszcze bardziej czuła, jak to wszystko ją paraliżuje. Koło się zamykało. Gdyby nie Amara, Val z pewnością już dawno skończyłaby schowana gdzieś pod swoim łóżkiem. Nie tak powinien się zachowywać super żołnierz.
    Kolejny raz zamiast odpowiedzieć pokręciła tylko głową. Oprócz anielicy i szefa, ciężko było znaleźć kogoś, z kim Valentina się zaznajomiła. Było ciężko, bo nie miała drygu do poznawania ludzi.
    - Czuje się tak, jakbym nie mogła się odnaleźć. W małych pomieszczeniach dostaje mdłości, przypominają mi cały pobyt w laboratorium, moment kiedy zrozumiałam, czym tak naprawdę byłam dla wojska. Otwarte przestrzenie doprowadzają mnie do paranoi, bo nie mogę ich ogarnąć myślami. Jestem skołowana, gdziekolwiek nie pójdę.

    OdpowiedzUsuń
  138. Alice uniosła brwi, szczerze zaskoczona.
    - Z Europy? Nigdy tam nie byłam. Dużo podróżuję, ale nigdy jeszcze nie byłam za granicą, ale może kiedyś? - powiedziała, zdumiona, ale i zaintrygowana.
    Zawsze była osóbką dość ciekawą świata i czasem nawet nosiła się z zamiarami zwiedzenia innych miejsc, ale jakoś nigdy jej się nie udało.
    - Ale tak, jestem stąd. Lubię to miasto, naprawdę. - dodała po chwili, także wbijając wzrok w niebo. Zawsze lubiła spoglądać niebo, szczególnie w nocy. A szczególnie wtedy, gdy świeciły gwiazdy.
    Doskonale wiedziała też, jak to jest być samotnym i opuszczonym. W końcu nawet rodzice nie chcieli jej znać.

    OdpowiedzUsuń
  139. Przytaknął jej tylko, podszedłszy bliżej, po czym machnął dłonią na jedną z obsługujących w lokalu dziewczyn. Każda z nich była obowiązkowo ubrana na czarno, a ich spódniczki kończyły się wysoko nad kolanami, co pozwoliło wyczulonym oczom Huntera dostrzec na udzie jednej z nich niemal niewidoczne ślady po ugryzieniu. No tak, wszak nie tylko w szyi jest tętnica…
    - Stolik dla dwóch? – spytała kelnerka z szerokim uśmiechem, a gdy wampir odpowiedział jej, przy okazji podając hasło, ta skrzywiła się nieznacznie, po czym nachyliła bliżej nich. – Zechcą państwo przejść do specjalnej sali?
    - Ależ oczywiście – odparł zadowolony, rzuciwszy Amarze rozbawione spojrzenie, po czym dał poprowadzić się dziewczynie, choć doskonale wiedział, gdzie powinien iść, wciąż pamiętał bwiem ostatnią wizytę tutaj.
    Usiedli przy dwuosobowym stole w kącie, a karta, uzupełniona o przeróżne „gatunki” krwi, niemal od razu znalazła się w ich rękach. Hunter kątem oka zauważył, że wampiry, będące przeważającą rasą w pomieszczeniu, zerkają co jakiś czas ni to z tęsknotą ni to strachem na anielicę, co niebywale go bawiło.
    - Więc, moja droga, na co masz dzisiaj ochotę? – spytał po dłuższej chwili milczenia.

    [Dzięki. :)]

    OdpowiedzUsuń
  140. -Papa często mnie podrzuca w taki sposób choć ostatnie stwierdził, że zrobiłam się lekko gruba. I jestem pełnoletnia od roku.
    Według prawa Stanów Zjednoczonych pełnoletność uzyskiwało się w wieku dwudziestu jeden lat co było niezwykłe irytujące skoro prawo jazdy można było mieć od lat szesnastu. Poprawiła swoją skórzaną kurtkę i lekko się rozprostowała.

    Nadya

    OdpowiedzUsuń
  141. [wątek jak najbardziej....powiązanie również. Jednak nie mam zbyt dobrych pomysłów.
    Jedyne co mi przychodzi do głowy to to iż mogą znać się z przeszłości, poznali się kiedyś tam i mimo iż Seth jest diabłem to jednak się polubili.
    a wątek to hmm...mogą się teraz spotkać, jakoś przypadkiem. a miejsce to raczej obojętnie gdzie.]

    OdpowiedzUsuń
  142. Alice natomiast zawsze lubiła duże miasta. Było w nich dużo ludzi, więc czuła się bardziej anonimowa. Zawsze przemieszczając się, wybierała same duże miasta, raczej unikając osiedlania się w niewielkich miasteczkach. Tam dużo trudniej było unikać wszystkich dookoła, natomiast w miastach takich jak NY każdy był zajęty sobą.
    - Lubię mieszkać w NY, naprawdę. To miasto ma swój urok. - powiedziała, wpatrując się w widoczne ponad drzewami drapacze chmur.
    Słysząc pytanie kobiety, czy czasem jej nie zna, Alice przestraszyła się nieco, ale zaraz pomyślała sobie, że niby skąd może ją znać?
    - Nie, to raczej mało prawdopodobne... - rzekła, mrużąc oczy barwy płynnego złota.

    OdpowiedzUsuń
  143. [Na wątki jestem chętna, Gabryś też. Ale może okazać się niemiły, uważaj ]

    OdpowiedzUsuń
  144. Kiwnęła tylko głową w propozycji na wino. Codziennie chodziła po korytarzach tego budynku, słuchała jak różne istoty rozmawiają ze sobą, dzielą się przeżyciami dotyczącymi ich prywatnych spraw. Jak ona miałaby się z nimi zapoznać, skoro nie robiła niczego podobnego. Każdy wolny wieczór przesiadywała w swoim mieszkaniu, albo w barze za rogiem, ale nie chodziła do klubów, restauracji. Nie poznawała codziennie nowych ludzi, nie zakochiwała się i nie robiła niczego szalonego.
    - Otoczenie wywiera na mnie tą cholerną presję – syknęła wyrzucając tym samym całą swoją irytację – Nie nadążam za ludźmi, za ich życiem. Chciałabym poznawać ludzi, bawić się i … - zawiesiła na chwilę głos biorąc od anielicy kieliszek wina.
    - Nie radzę sobie.

    OdpowiedzUsuń
  145. -I mam słuchać nudnych wykładów Rafaela jak to trudno z nim będzie się mi pracować? O wiele bardziej wolę napić się piwa lub whisky niż siedzieć i słuchać jego wywodów.
    Uśmiechnęła się całkiem niewinnie. Nienawidziła papierkowej roboty, a tym bardziej nudnych wykładów. Miała ochotę wówczas odwalić coś by jej szef ją zawiesił.

    Nadya

    OdpowiedzUsuń
  146. [Hej, może wątek? A może powiązanie? Zoja od roku pracuje w wydziale medycznym i czasami bywa w wydziale anielskim, mogły mieć okazję poznać się tam lub na akcji, gdzie Zoja zjawiła się opatrywać rany. Zoja]

    OdpowiedzUsuń
  147. [No właśnie nie wiem za bardzo. Jestem dziewczyną :D Powiem Ci w sekrecie że na zdjęciach tez jest kobieta, ale to taki szczegół... xD]

    OdpowiedzUsuń
  148. [ALICE]

    Alice w sumie często spotykała się z przejawami zdziwienia na temat jej oczu. W sumie sama też nie spotkała nikogo prócz siebie, kto także miałby tęczówki barwy płynnego złota. Niemal każdy zwracał na nie uwagę, przez co dziewczyna czasem musiała ukrywać je pod barwionymi soczewkami. Niestety ukrywanie się wymagało pewnych poświęceń z jej strony.
    - Naprawdę tak uważasz? - spytała, unosząc brwi. - Nie gadasz głupot... Miło mi, że w ogóle ze mną rozmawiasz, rzadko mam okazję z kimś pogadać.
    O dziwo, przy tej kobiecie nie czuła się tak niezręcznie jak przy większości ludzi, których spotkała w życiu. Zawsze była nieśmiała i wycofana, w każdym razie, przez ostatnie pięć lat. Bo wcześniej to była zwykła nastolatką, nie licząc pewnego problemu.

    OdpowiedzUsuń
  149. Prychnął cicho. Nie lubił tego gościa ani trochę. Spojrzał na kamienne figury.
    -To kamienne, zaklęte figury. Przywiązane do jednego domostwa i właściciela. Mogą się poruszać po całym domu, ale nie odejdą od niego dalej niż na metr. Mogą zostac przeniesione do innego domostwa pod warunkiem, że ich właściciel też tam będzie mieszkał.
    Usiadł w fotelu i ciężko westchnął. Zamknął oczy. Dostał je dawno temu. Chyba ze pięćset lat temu od pewnej czarownicy. Dała mu je chyba za uratowanie jej całkiem przypadkiem życia z stosu.

    OdpowiedzUsuń
  150. [Akurat on ma właściwie wszystko w tyłku więc nie wiem, czy będzie mu się chciało sprawdzać kto kiedyś miał jakieś kontakty. Ja myślę, że Twoja anielica mogłaby pomagać Gabrielowi dojść do 'zdrowia' bo jej szef traci z każdą chwilą całą energię życiową i tak dalej. ]

    OdpowiedzUsuń
  151. Ostatnio wszystko było jakieś dziwne, coraz więcej osób wpadało do niego by dostać jakieś informacje i zawsze przekupywali go paczką fajek by powiedzial więcej. To byl nawet dobry interes w końcu nie musi kupować sam bo dostaje marlboro za darmo praktycznie.
    Dziś nie wiedział czemu akurat ciągnęło go na dach, wszędzie byle wysoko.
    Siedział akurat na krawędzi gdy zauważył cień na niebie. Podniósł sie i wycofał stronę bliżej zejścia by w razie czego móc nawiać. Jednak widząc znajomą anielicę, uśmiechnął się nikle.- Cześć, mała - przywitał ją już spokojnie podchodząc blisko. Widząc paczkę fajek którą trzymała kobieta, prawie się zaśmiał.
    - Co chcesz wiedzieć ? - spytał od razu, będąc pewnym że ma cel w pojawieniu się tu.

    OdpowiedzUsuń
  152. -Mi to tam obojętnie gdzie byle żeby było ciepło.
    Uśmiechnęła się lekko i powoli zaczęła kierować się do wyjścia z metra. Wieczorem nie miała nic do roboty, a z dyżuru elegancko zrezygnowała. Nie miała dziś humoru by użerać się z jakimś pierniczonym debilem albo kupą papierów, które jej szef miał w szanownym poważaniu. Komputeryzacja Sekcji była konieczna. I to jak najszybciej. Inaczej ona zginie w tych papierach. A chciała jeszcze trochę pożyć.

    OdpowiedzUsuń
  153. Został wręcz przymuszony przez swojego przyjaciela, by iść na terapię do własnego wydziału. Wystarczająco dużo widział krzywych spojrzeń gdy tylko przechodził przez korytarz, żeby z chęcią iść na sesję z jednym z reprezentantów jego rasy. Fakt, ta anielica nie była taka zła, ale i tak podejrzewał, że tak samo go obgaduje, jak inni.
    Gdy znów miał wejść do tego czyściutkiego, pełnego idealnych aniołów idealnego miejsca, aż mu się rzygać zachciało. Na dodatek wyjrzał przez okno i zrobiło się jeszcze gorzej.
    Niepewnym krokiem, trochę zielony na twarzy wszedł na oddział.
    -A jak mam się czuć? Jestem aniołem, mam lęk wysokości i zostałem wywalony z nieba na zbity pysk - mruknął w odpowiedzi na pytanie. Słyszał jakiś chichot z drugiego końca sali, a także z jednego z łóżek szpitalnych. 'Czyli już nawet inne rasy się ze mnie nabijały. Fajnie' pomyślał i dosłownie klapnął na najbliższą wolną kanapę.

    OdpowiedzUsuń
  154. -Raczej nie zabije. Może tylko złoi dupę.
    Stwierdziła wesoło krocząc za nią. Patrzyła się w czubki swoich glanów, które były na palcach wzmacniane blachą po to by kopnięcie jakiegoś delikwenta bolało go, a nie ją. Opiekowała się mieszkaniem Luciusa i w nim mieszkała bo on wolał mieszkać w wydziale. Zastanawiała się kiedy on ją wykopie z swojego apartamentu na zbity pysk. W końcu przecież znudzi mu się mieszkanie w wydziale.

    OdpowiedzUsuń
  155. - Już z przyzwyczajenia...- wyjaśnił, zazwyczaj jak ktoś przychodził do niego po informacji to nie było zwykłej rozmowy tylko od razu interesy i każdy szedł w swoją stronę.
    - wszystko po staremu - rzucił niedbale, ale słysząc jej następne słowa nieco spochmurniał.- no i dobrze słyszałaś, oni szybko nie dadzą mi spokoju - powiedział spokojnie.
    Już się po woli przyzwyczajał do tego iż musi uważać gdzie się pojawia i cały czas być czujnym.- a co u ciebie ? - zapytał po chwili.

    OdpowiedzUsuń
  156. Pokiwała powoli głową. Czy miała jeszcze jakieś pytania? Owszem, Florence uwielbiała je zadawać, szczególnie nowopoznanym ludziom. Czarodzieje słynęli z tego, iż uwielbiali mieć styczność z czymś nowym, a że z magii korzystano głównie dla innych istot, największą przyjemność czerpali poprzez wysłuchiwanie nieznanych historii i poglądów. McHalffey bała się jednak zadawać jakiekolwiek, by kobieta nie odniosła wrażnia bycia przesłuchiwaną. Dlatego nakazała sobie uważnie dobierać słowa i nie przeholować.
    Postanowiła zapytać już nie o przeszłość anielicy, a o coś bardziej przyziemnego.
    - Od jak dawna jesteś w departamencie?
    Nie była do końca pewna, czy Amara pracowała w BBPO przed nią, czy jednak magiczka uprzedziła ją choć trochę. Odkąd Florence wyruszyła w podróż, decydując się na prawie że całkowite odizolowanie, straciła rachubę czasu, uznając tylko pory dnia oraz roku. Przestała liczyć upływające tygodnie oraz lata. Głównie dlatego spotkał ją tak wielki szok, kiedy po długim okresie wyszła ponownie do cywilizacji.

    OdpowiedzUsuń
  157. Słuchał jej uważnie, już taki był iż w nawet nic nie znaczącej rozmowie umiał wyłapać coś co go ciekawiło.
    - To nic dziwnego, od jakiegoś czasu wszyscy ważniejsi członkowie wydziałów są obserwowani - mruknął spokojnie spoglądając na panoramę miasta którą z wysokiego dachu widać było bardzo dobrze.
    - a jeżeli interesują się szefem demonologii to i tobą jak utrzymujesz z nim kontakt - stwierdził.- Radził bym teraz też uważać i oglądać się za siebie...bo coś się dzieje.- dodał z cieniem uśmiechu. Nie mógł jej powiedzieć co, bo takich super informacji jak na dzień dzisiejszy nie posiadał niestety.

    OdpowiedzUsuń
  158. -Jeśli chcesz, możesz zostać.
    Stwierdził po chwili zastanowienia i wygodniej oparł się o skórzane oparcie fotela, a dłonie umieścił na oparciach. Po chwili otworzył swoje stalowoszare oczy. Był spokojny. Piekielnie spokojny bo anielsko spokojny być nie mógł. Spojrzał w kierunku kamiennych, żywych posągów. Były stare i bardzo przywiązywały się do właściciela jak żywe zwierzęta. Tylko nie trzeba było ich karmić ani sprzątać kuwety po nich.

    OdpowiedzUsuń
  159. Również się nachylił, a w jego szelmowskim uśmiechu błysnęły kły, na co któryś z wampirów na sali syknął cicho z zazdrości. Hunter zaśmiał się pod nosem, po czym rozejrzał się pobieżnie po pomieszczeniu, pozornie bezcelowo błądząc wzrokiem. Anielica jednak musiała wiedzieć, że to tylko złudzenie, każdy znajomy wąpierza zdawał sobie sprawę z faktu, że on zawsze do czegoś dąży.
    - Nawet nie wiesz, jak bardzo, Amaro. Sama zresztą pamiętasz moment, gdy po raz pierwszy się spotkaliśmy. Nie byłem w stanie wydusić z siebie porządnego zdania – odparł rozbawiony, wracając do niej spojrzeniem, a oczy rozbłysły mu na chwilę. – Musisz wybaczyć moim pobratymcom, zaraz się z tym oswoją – dodał po chwili normalnym już głosem.
    Zerknął ponownie na kartę. Krew z aromatem cytrusów, wiśni, truskawek, malin, coli (co też ludzie, tfu, wampiry nie wymyślą…), landrynek, dietetyczna, z szampanem.... O, tu jest – krew z whisky, powszechnie znana, jako blissky. Tuż po winie ulubiony trunek Huntera.

    OdpowiedzUsuń
  160. Westchnął cicho z ulgi, gdy z jego piersi zaczął ulatywać ciemny dym. Czuł się, jakby jednak pozwolono mu wrócić do nieba. Błogostan jednak przerwał chichot. Dżibril zacisnął mocno szczęki i udawał, że go tu nie ma, jest na Polach Elizejskich, tych oryginalnych nie ludzkich. Trudno mu jednak było powstrzymać zaciskające się pięści. Pacjenta uratował fakt, że to Anielica jako pierwsza zainterweniowała.
    -Dziękuję - powiedział do niej, gdy wróciła - Mogę mieć do Ciebie prośbę?
    Zapytał po chwili milczenia, gdy już uspokoił nerwy. Ostatnio nerwica strasznie go męczyła, więc nie było to proste.

    OdpowiedzUsuń
  161. Wsiadła do jej jej samochodu po chwili ociągania się - ponieważ wzrokiem obserwowała metro jakby coś wyczuwała, ale widocznie to co wyczuwała według jej standardów nie było groźne. Po prostu tym demonicznym naukowcom coś wybuchło w laboratorium, a ona była przyzwyczajona do wyczuwania ich eksperymentów.
    -I prawdopodobnie to zrobię.
    Powiedziała szczerze i wytknęła język do niej. Po chwili się ogarnęła. Nie mogła się zachowywać jak dziecko.

    OdpowiedzUsuń
  162. Most Brooklyński zamajaczył na horyzońcie. Niedługo przekroczą najważniejszą granicę Nowego Jorku. Wjadą na Brooklyn - miejsce zagrzebanych marzeń. Florence nie przepadała za tą dzielnicą, bowiem niektóre z uliczek wprowadzały ją w poddenerwowanie.
    - Miesiąc? To ja się nie dziwię, że to nasza pierwsza misja razem. W ogóle dawno nie współpracowałam z nikim z Anielskiego. Jakoś nieczęsto nas łączą.
    Wydziały ogólnie rzadko się wiązały, pomimo zapisanej w papierach współpracy pomiędzy niektórymi. Jakoś tak wypadło, iż każdy z szefów wolał nie odpowiadać za nie swoich członków. Pozwalało to na uniknięcie późniejszych sporów oraz większości z konsekwencji.
    - Zejdzie już parę lat - odpowiedziała, nie wdając się zbytnio w nieistotne szczegóły. - W departamencie się nie spotkałyśmy, bo, jak mówiłam, rzadko nas łączą. A w poprzednim życiu - tak Flo nazywała okres przed trafieniem do BBPO - dużo czasu spedziłam w odosobnieniu. Zresztą nawet jak jeszcze żyłam pośród ludzi, to rzadko miałam do czynienia z aniołami.

    OdpowiedzUsuń
  163. [Nic nie szkodzi :) Powiem Luckowi xd]

    Wyszła i spojrzała na wieżowiec. Był sporo niższy od tego gdzie zamieszkiwał Lucius Black. Zresztą on uwielbiał wysoko położone miejsca. Był od nich w pewnym sensie uzależniony. Nigdy jej nie powiedział dlaczego, ale doskonale wiedziała co i jak układało się w jego skomplikowanym umyśle. Westchnęła cicho i podeszła do niej.
    -Nie jestem wymagająca.

    Nadya

    OdpowiedzUsuń
  164. [Mi jak najbardziej pasuje ;). Alice mogłaby z początku uciekać, bo wzięłaby ją za kogoś z biura, a ona się ich boi i nienawidzi departamentu. ^^
    Kto zaczyna?]

    OdpowiedzUsuń
  165. [No dobra, i tak się nudzę ^^]

    Alice skryła się w jakimś opuszczonym budynku na przedmieściach. Właśnie z ledwością udało jej się uciec przed ścigającymi ją przedstawicielami organizacji potocznie zwanej departamentem, jednej z tych, które trudniły się między innymi poszukiwaniem osób od nadprzyrodzonych zdolnościach, takich jak ona. Złotooka nie chciała jednak z nimi współpracować, i w ogóle nie chciała mieć nic do czynienia z podobnymi instytucjami, które uważała za coś złego i którym w ogóle nie ufała.
    Ukrywała się przed nimi już od kilku lat, i choć jak dotąd za każdym razem udawało jej się uciec, to jednak zdawała sobie sprawę, że jej szczęście może się kiedyś skończyć.
    Zamierzała przeczekać tutaj i wyjść dopiero za parę godzin, żeby mieć pewność, że tamci już sobie poszli.
    Westchnęła cicho i usiadła na podłodze, w takim miejscu, by mieć widok na okno.

    [Mam nadzieję, że może być? ^^]

    OdpowiedzUsuń
  166. - Nie przeceniaj mnie, z tą hordą żądnych Twej krwi wąpierzątek nawet ja sam bym sobie nie poradził - odparł ze śmiechem, sięgając po swój kieliszek.
    Krew. Ludzka. Wymieszana z whisky... Ale wciąż nie tak dobra jak anielska!
    Wielokrotnie Hunter zastanawiał się, czy nadejdzie kiedyś taki moment, gdy znudzi mu się tęsknota i znoszenie w ciszy katuszy, jakie przynosi mu pragnienie wywołane krwią Mary, i zaatakuje ją. Swoją przyjaciółkę... Pomijając już fakt, że chyba nawet on nie był(jeszcze) aż tak wredny, pewnym było, że LaRossa sobie z nim bez problemu poradzi. Za każdym razem dochodził do tego wniosku, lecz złowieszcze myśli prędzej czy później wracały...
    Trudno, póki co będzie grzeczny.
    - Mam nadzieję jednak, że nie mam na Ciebie złego wpływu, nie wybaczyłbym sobie, gdybym wpędził Cię w alkoholizm - dodał, wyrwawszy się z zamyślenia i uśmiechnął się szczerze.

    OdpowiedzUsuń
  167. -Whisky.
    Stwierdziła po chwili zastanowienia zdejmując swoje czarne, skórzane glany. Po chwili zrobiła to samo z płaszczem. Picia Whisky nauczyła się od ojca. On zawsze je pił. Rozkoszował się w jego piciu i nawet opróżnienie szklaneczki nie raz zajmowało mu godzinę albo więcej. W zależności jak bardzo chciał się porozkoszować.

    Nadya

    OdpowiedzUsuń
  168. Alice nie miała pojęcia, ile czasu kuliła się pod tą ścianą w opuszczonym budynku. Kompletnie straciła poczucie czasu, wpatrując się w zniszczone okno i nasłuchując, czy do budynku czasem nie wdziera się ktoś z departamentu bądź jacyś inni popaprańcy, których w końcu nie brakowało.
    Próbowała jakoś ochłonąć i zebrać myśli.
    Wtedy jednak usłyszała czyjeś kroki. Drgnęła nerwowo i zerwała się, gotowa do ucieczki.
    Wielkie było jej zdziwienie, gdy jej złotym tęczówkom ukazała się tamta kobieta z parku, którą spotkała jakiś czas temu. Nie spodziewałaby się jej tutaj, w ogóle nie spodziewała się, że jeszcze kiedykolwiek się spotkają.
    Spojrzała na nią z pewnym strachem, nie wiedząc, jak się zachować. Na przedstawicielkę znienawidzonego departamentu raczej nie wyglądała.

    OdpowiedzUsuń
  169. Skinął wolno głową, usłyszawszy jej pierwsze słowa, które nie tyle ucieszyły go, co usatysfakcjonowały. Nieczęsto spotykał się z taką reakcją na jego skromną osobę, miło wiedzieć, że niektórzy nie widzieli w nim wyłącznie bezdusznego potwora.
    Upił niewielki łyk krwi, rozglądając się po pomieszczeniu.
    - Jak mógłbym zapomnieć?! - spytał, udając oburzenie, lecz efekt skutecznie psuł uśmiech pełen rozleniwienia wywołany przez zazdrosne spojrzenia reszty obecnych. Powinien częściej zabierać Amarę do takich miejsc... - Niemal zemdlałem przez Twój zapach. No i z głodu, ale to już inna historia - dodał żartobliwym tonem.

    OdpowiedzUsuń
  170. -A za coś musi być?
    Spytała cicho chwytając szklankę. Obracała ją w dłoniach przez dłuższą chwilę jakby się zastanawiając. Nie miała czego świętować no chyba, że kolejne sto lat życia ojca, ale na to było jeszcze za wcześnie i doskonale wiedziała, że prawdopodobnie tego nie dożyje. No chyba, że zmieni się w wampira.

    Nadya

    OdpowiedzUsuń
  171. [Jasne, czemu nie? Z Wydziałem Anielskim chyba moja postać nie ma na pieńku, to raczej nie będą musiały być wrogami. Masz jakiś pomysł?]

    OdpowiedzUsuń
  172. [A dziękuję bardzo :) Wątek i powiązania jak najbardziej. Z tego co widzę, Amara jest anielicą, więc jeśli chodzi o kwestię wiary, Erin nie jest zdecydowana czy wierzyć czy nie. Jest w takim... Zawieszeniu. Z jednej strony niby wierzy ale z drugiej poddaje tą wiarę w wątpliwość nawet pomimo spotykania aniołów w departamencie. No, tak to mniej więcej u niej wygląda :D]

    OdpowiedzUsuń
  173. ['Pogawędka nad flakami' - zabiło mnie to xD Ale w porządku, jak dla mnie może być. To ten, zaczniesz? ^^]

    OdpowiedzUsuń
  174. [Mogłoby tak być. Ale która ma pomóc której, bo trochę się pogubiłam...]

    OdpowiedzUsuń
  175. Alice bardzo bała się departamentu. Na samą myśl o schwytaniu przez nich przechodziły ją ciarki. Czuła pogardę i niechęć w stosunku do tej organizacji oraz jej podobnych, dlatego żyła w ukryciu i nie potrafiła zaznać spokoju.
    Przez chwilę lustrowała kobietę czujnym spojrzeniem oczu barwy płynnego złota, rozważając jej słowa.
    - Pamiętam cię. - przemówiła po chwili wahania. - Co tutaj robisz? Jak mnie znalazłaś?
    Nie umiała uwierzyć, jak tamta tutaj trafiła. gdy spotkała ją w parku, wzięła ją po prostu za zwykłą kobietę, jakich pełno było w tym mieście. Nie spodziewała się nawet, że kiedyś spotkają się ponownie, w NY było wielu ludzi.
    Nie była pewna, czy ma się jej obawiać, czy nie. Było w niej coś budzącego zaufanie, ale z drugiej strony Alice nie należała do ufnych.

    OdpowiedzUsuń
  176. [Jasne, że tak, jakieś pomysły? Może działoby się w departamencie albo coś, Alex nie jest zbyt zachwycony tą pracą.]

    OdpowiedzUsuń
  177. - Niewiele mi wtedy brakowało do rozerwania Ci gardła. Cieszę się jednak, że do tego nie doszło, okazuje się, że wyjątkowo miło jest tak od czasu do czasu powspominać – odparł, wciąż uśmiechając się, po czym upił łyk swojego napoju, by stłumić śmiech spowodowany jej kolejnymi słowami. – Myślałem, że już wszyscy dawno zapomnieli o geniuszu Lestata, kiedy to było… Trzydzieści lat temu? Dwadzieścia…? Wciąż doskonale pamiętam pracę nad tą płytą. – Westchnął cicho, oddając się nostalgii. Jakże on chciał wrócić do śpiewania! – A nie byłaś na moim koncercie? Wydawało mi się, że zapraszałem Cię jeszcze na długo przed zakończeniem działalności – dodał, otrząsając się po chwili i zmarszczył brwi, próbując przypomnieć sobie dokładniej kilka ostatnich koncertów. – Wybacz, jeśli nie, to koszmarne przeoczenie, jednak nie jestem w stanie nic z tym teraz zrobić. Biuro zakazuje mi koncertowania.
    Podobnie jak mój stwórca, pomyślał jeszcze, lecz nie odważył się o nim wspomnieć głośno. Każdy wiedział, czyim Hunter był potomkiem, gdyż był to jeden z najpotężniejszych wampirów na ziemi… Aż dziw, że się jeszcze w proch nie zamienił.

    OdpowiedzUsuń
  178. -Misje to moje życie. Faceci mnie omijają szerokim łukiem więc zamiast być żałosną i ciągle ryczeć, że nie mam faceta wolę pracować.
    Skwitowała upijając łyka Whisky. Uwielbiała Whisky i był to wspólny problem jej i jej przybranego ojca, którego barek był tak wyposażony, że czasem się dziwiła czy nie ma jakiegoś uzależnienia. A on go nie miał. Po prostu jego barek składał się z kilku butelek dobrej, starej Whisky.

    Nadya

    OdpowiedzUsuń
  179. -Papa też myśli z swoimi ludźmi, a jakoś mają osiągi na najwyższym poziomie w wykonanych misjach. A urlop nie zawsze znaczy miły wypoczynek.
    Uśmiechnęła się lekko. Nie miała dość pracy. Praca pozwalała zapomnień o samotności i nie popaść w depresję oraz paranoję. Lekko postukała paznokciami w szklankę i wypiła alkohol. Odłożyła naczynie na stolik.

    Nadya

    OdpowiedzUsuń
  180. [Nie jest źle :-) wszystkiego da się nauczyć. Jak będzie trzeba dam więcej wskazówek. :-)]

    Zastanowiła się chwilę. Nie lubiła imprez. Nie lubiła tłumów ludzi i muzyki klubowej. Na imprezach była kilka razy.
    -Kilka razy, ale nie lubię imprez.
    Powiedziała zgodnie z prawdą i położyła dłonie na kolanach.

    OdpowiedzUsuń
  181. Alice sama nie wiedziała, dlaczego mimo wszystko jej uwierzyła.
    Nie była nigdy zbyt ufna i podchodziła z dystansem do wszystkiego i wszystkich, i gdyby tak nie postępowała, nie udałoby jej się uciekać tyle lat.
    Przez chwilę przyglądała się kobiecie z uwagą, wspominając ich spotkanie w parku. Gdyby miała złe zamiary, pewnie złapałaby ją już wtedy.
    - Jesteś z departamentu? - spytała po chwili, właściwie powtarzając jej słowa.
    Wciąż opierała się o ścianę, zagubiona i niepewna.
    - Dlaczego nie zgadzasz się z ich metodami?
    To szczególnie ją nurtowało, gdyż zwykle uważała, że wszyscy w departamencie są tak samo źli i zawzięci, żeby ją złapać, i że na pewno lubią swoje metody działania.

    OdpowiedzUsuń
  182. [Och, a z Alexem, to może niech będzie w kwaterze departamentu, on będzie szedł i zagapiony na wydarzenia rozgrywające się na tym korytarzu w przeszłości, wpadnie na Marę?
    Bo jego dar działa na takiej zasadzie, że on widzi, co w danym miejscu działo się na przykład godzinę temu, dzień, tydzień itd. wcześniej, zależy jak chce]

    OdpowiedzUsuń
  183. [Dobra, spróbuję, pisz, jak będzie coś nie tak.]

    Kolejna nieskomplikowana praca. To, co Alanhil lubiła najbardziej. Przyjść na umówione miejsce, odwalić to, co należało i z czystym sumieniem wrócić do domu. I tak przez kilka dni, a potem z jeszcze spokojnieszym sumieniem zgłosić się po wypłatę.
    To była prawdziwa okazja, przypadek a może przeznaczenie, że jedna z kasjerek w niewielkim sklepie centrum handlowym zachorowała akurat w czasie, kiedy większość pracowników wybierało się na urlop. Ogłoszenie wisiało dość długo ale większość młodzieży i niedoszłych studentów również wolało wyjechać na wakacje, ciesząc się z pięknej pogody.
    Dlatego właśnie Alanhil Thuderroot ostatniego dnia pracy z zadowoleniem opuszczała centrum handlowe, z przyjemną myślą, że w ciągu kilku dni na jej konto wpłynie niewielka, ale przydatna suma. Dziewczyna szła środkiem chodnika, uśmiechnięta, nie zwracając uwagi na przechodniów. Tego dnia zdawała się nie pamiętać o przeszłości, braku pewnej przyszłości i podejrzanych osobnikach, którzy co kilka dni obserwowali ją, nieraz nachalnie idąc za nią przez kilka ulic. Teraz miała wrażenie, że nawet oni wzięli sobie wolne. W końcu.

    OdpowiedzUsuń
  184. Och, czyżby w końcu zaczęli ją doceniać? No cóż, najwyraźniej tak. Nie dość, że pozwolili jej wejść do biura Sekcji, to jeszcze teraz miała asystować w sekcji zwłok. Zazwyczaj to jej ojciec dostawał takie zadania ale ostatnio zauważyła, że coraz częściej był pomijany. Gdzieś obiło jej się o uszy, że jego pozycja szefa Wydziału Medycznego może być zagrożona.
    Na miejsce przybyła jako pierwsza. Nie powiedzieli jej z kim ma dzisiaj pracować. Tylko tyle, że będzie to ktoś z Wydziału Anielskiego. Prawdę mówiąc, nigdy nie miała styczności z członkami tego wydziału. Tylko tyle, co widziała ich gdzieś na korytarzu. Anioły. Widziała Anioły, a mimo to nadal nie była pewna co do swojej wiary.
    Uśmiechnęła się do wchodzącej kobiety a potem z obrzydzeniem spojrzała na trupa. Robiła to pierwszy raz, bądźmy tolerancyjni.
    - Przystojny, ale za to z higieną na bakier. - odparła, podchodząc bliżej stołu, na którym leżał martwy demon.

    OdpowiedzUsuń
  185. Przez chwilę zastanowił się, jak to ująć w słowa. W końcu odezwał się w mowie aniołów, aby nikt nie był go w stanie zrozumieć poza anielicą.
    -Zostaniesz moim psychologiem? - język ten był śpiewny i melodyjny. Dźwięki były tak ulotne, jak gdyby pyłek z motylich skrzydeł. Jeśli ktoś innej rasy niż anioł, chciał je powtórzyć, nie potrafił. Od razu ulatywały mu z pamięci.
    Spuścił skruszony, a może zażenowany Dżibril i zaplótł ze sobą dłonie. Głupio mu było, byłemu regentowi, prosić o pomoc w sławie jego własnego umysłu.

    OdpowiedzUsuń
  186. Dziewczyna uniosła głowę i głęboko odetchnęła. W końcu uwolniła się od obojętnego tłumu, wypłynęła z rzeki, której większość się poddawała. Najlepiej czuła się sama. Cisza. Spokój. Bezpieczeństwo.
    Wstrzymała oddech. Wydawało jej się, że usłyszała jakieś kroki. Z pewnością nie należące do niej.
    Zatrzymała się i niechętnie rozejrzała, jej wzrok prześlizgnął się po ścianach budynków. Kilkanaście metrów za nią rzeczywiście ktoś stał. Kobieta, której Alanhil z pewnością nie znała.
    Dziewczyna nadal wolała wierzyć, że to spotkanie jest czystym przypadkiem. Nawet pomimo tego, co działo się wokół niej w ostatnim czasie.
    -Mogę w czymś pomóc?- spytała i przywołała na usta uprzejmy uśmiech, który jej samej od razu wydał się sztuczny. Tam, w laboratorium, nikt nie przywiązywał wagi do takich drobnych gestów.

    OdpowiedzUsuń
  187. [I tu pojawia się problem, gdyż po dzisiejszych lekcjach i napisaniu karty mam w głowie jedną wielką dziurę -.-]

    OdpowiedzUsuń
  188. [Jasne, chęci dobre zawsze mam ale pomysły niekoniecznie. Powiązanie również chętnie ale czy masz może jakiś konkretny pomysł?]

    OdpowiedzUsuń
  189. Otworzył oczy i uważnie ją obserwując wskazał dłonią na drewniany barek niedaleko od sofy. Był aż pod przeciwległą ścianą. Dlaczego tam wylądowała? Pewnie dlatego żeby aż tak dużo nie pił. Wszakże mógłby popaść w alkoholizm co raczej było rzeczą niemożliwą dla niego i mu podobnych skoro żyli z grzechu.

    OdpowiedzUsuń
  190. - To nie jest sprawiedliwe. Moglibyśmy ich zdominować! Niby dlaczego wszyscy sądzą, że lepiej, gdy to ludzie dzierżą władzę? Amaro, zastanów się, przecież niektórzy z nas żyją wiecznie, byliby w stanie zaopiekować się Ziemią… A nasze umysły są lepiej rozwinięte, jesteśmy szybsi, zwinniejsi i silniejsi. Lepsi, czy chcesz to przyznać czy nie. Nie udawaj, że tego nie widzisz, moja droga, gdyby nieludzie zebrali się i zorganizowali przejęcie, wygralibyśmy. Nie musielibyśmy się już więcej kryć – szeptał zapalczywie, ale na tyle cicho, by usłyszała go wyłącznie anielica. Te myśli krążyły niezależnemu z natury i wychowania wampirowi praktycznie od początku jego nie-życia. Tak go pochłonął ten temat, że dopiero po chwili przypomniał sobie, że rozmówczyni pytała jeszcze o Leal. Pominął jednak tę kwestię niezbyt uprzejmie, chcąc wymóc na Marze pociągnięcie tematu.

    OdpowiedzUsuń
  191. - Bo chcę, ba!, ja mogę wcielić to w życie. Jestem cholernym szefem Biura Dezinformacji, co znaczy, że mam dostęp do danych i dowodów, które pozwoliłyby wygrać mi w pojedynkę. Siłą informacji, ewentualnie ze wsparciem niewolniczego oddania mych potomków – odparł dosadnie z bezwzględnością, którą nieczęsto pokazywał. Masz ci los, akurat przy anielicy go naszło! – W sumie nie trzeba by tego było robić drogą zbrojną… Teoretycznie moglibyśmy się dogadać z głowami państw, stworzyć nowe ustawy, rozporządzenia, ale… Sama widzisz, jak traktują sami siebie. Dzielą się ze względu na kolor skóry, wyznanie czy przekonania i te same durne powody wiodą ich do rozwiązań siłowych. Jak sądzisz, co zrobiliby z nami? I tak jest tych „pogromców wampirów”, maniaków Buffy czy innych van Helsingów, jak grzybów po deszczu. Nawet nie chcę sobie wyobrażać, ile by tego gówna było po ujawnieniu.

    OdpowiedzUsuń
  192. Cicho westchnął i zamknął oczy by po chwili zmierzyć ją bezuczuciowym spojrzeniem swych stalowoszarych oczu. Nie powinno ją interesować dlaczego wziął urlop. Miał ku temu swoje powody, a tworzenie nowej, niszczycielskiej broni musiało być nadzorowane. Nie daj losowi ci specjaliści od uzbrojenia coś by spierniczyli w jego genialnym pomyśle stworzenia broni masowej zagłady. Bądź co bądź może nie wielu wiedziało, ale był aktywny podczas II wojny światowej. Niezwykle bardzo aktywny. Hitler i Stalin bez jego pomocy nawet by nie doszli do władzy - nie mówiąc już o wywołaniu wojny na skalę światową. O tak. I wojna światowa oraz II wojna światowa były jego dziećmi. Jego dziełem.
    -Co się stało? Cóż. Nic takiego mym musiał zdawać raport tobie i tobie podobnym aniołkom.

    OdpowiedzUsuń
  193. -Ja ciągle jestem w pracy.
    Stwierdził. Pracoholizm już dawno był w jego życiu niezwykle obecny i dawał mu w kość za każdym razem. Wymiar pracy był niby elastyczny, ale on miał swoje godziny w których pracował, a to mniej, a to trochę bardziej. W zależności od jego humoru. Widział jej zainteresowanie i nawet byłby skłonny do pozwolenia jej zwiedzenia tego budynku. Rzecz jasna oprócz piwnicy.
    -Co robiłaś podczas II wojny światowej?

    OdpowiedzUsuń
  194. [Lu to najchętniej by jej skrzydła uciął i zmusił do życia pośród ludzi, ale skoro nie chce się zdradzać to i ciekawa byłaby ta jego wewnętrzna walka xD]

    OdpowiedzUsuń
  195. [Może podejrzewać, bo on mimo wszystko miły nie jest i cały czas sarkazmem jedzie. Zło da się w nim wyczuć, może tak to ujmę :d. Może by tak spotkali się poza pracą i coś dziwnego by Amara zauważyła? Wiesz, coś w stylu pojawiania się w smudze dymu, czy co xD. I zaraz by go zagadała i miała podejrzenia.]

    OdpowiedzUsuń