niedziela, 12 sierpnia 2012

"Anything is better than to be alone."


Nadya Maksimovna Kryukova, dziecię stworzone przez Lucyfera (ros. Надя Максимовна Крюковa, Nadia Maksimowna Krjukowa; urodzona 29 sierpnia 1990 roku w Moskwie) - jedyna córka Saveliya Ivanovicha i Antoniyi Vladislavovnej Zakharovów. Starsza siostra Mikhaila Zakharova. Zastępca szefa Sekcji. Była zawieszona i wywalona ze względu na swą niesubordynację siedem lat temu. Niedawno wróciła do Sekcji. 

"Nie wychowuj więcej diabłów, niż możesz kontrolować."

    Listopad. Tysiąc dziewięćset osiemdziesiąty dziewiąty rok. Siejmczan, Związek Socjalistycznych Republik Radzieckich. W Siejmczanie było już dobre z minus dwadzieścia stopni. Antoniya od niedawna pracowała w restauracji swojego ukochanego wuja, Bronislava. Jego żona, Alisa była ciężko chora i potrzebowała pomocy, więc przyjęła pomoc bratanicy swego męża. Znając marzenie ten drobnej siedemnastolatki płacili jej jedenaście tysięcy sześćset dwadzieścia dwa ruble. Bykova chciała studiować w Moskwie historię, ale przede wszystkim chciała się wyrwać z tego miasteczka znajdującego się w obwodzie magadańskim - tak jak jej starsza siostra, Anastasiya. Pragnęła wolności i miłości. Miłości jak z bajki. Tego dnia restauracja była prawie pusta, więc Antoniya dość szybko zobaczyła swoją starszą siostrę idącą z mężczyzną około trzydziestki. Przystojnym mężczyzną. Po chwili dwójka ta znalazła się w przyjemnym, ciepłym wnętrzu przybytku Bronislava Bykova. Anastasiya wyściskała swoją młodszą siostrę i przedstawiła jej Saveliya Ivanovicha Zakharova - przedsiębiorcę, a tak naprawdę szefa moskiewskiej mafii, który miał bzika na punkcie istot nadprzyrodzonych. Starsza z sióstr po tym jak ta dwójka usiadła przy jednym stoliku ulotniła się tłumacząc, że ma kilka spraw do załatwienia. Młoda, niedoświadczona dziewczyna, która niewiele wiedziała o świecie szybko uległa mu. Zakochała się w nim nie wiedząc jakie piekło będzie musiała przeżyć. Tego samego dnia wylądowała z nim w łóżku. Wpadła, ale według planów Saveliya ta wpadka była celowa. Wyszła za niego za mąż i przeprowadziła się do Moskwy. Mężczyzna był troskliwy, ale czasem zdarzało mu się uderzyć żonę gdy była nieposłuszna. Dnia dwudziestego dziewiątego sierpnia tysiąc dziewięćset dziewięćdziesiątego roku Antoniya trafiła do szpitala im. siostry Varvary Yakovlevey i po ośmiu godzinach urodziła Asyę. Cóż na to wydarzenie miał powiedzieć boss moskiewskiej mafii? Miał już plany wobec tej małej dziewczynki. Poważne plany. Ojciec jej nie rozpieszczał. Wpajał jej zasady jak być damą. Wielokrotnie bił ją nawet za nieodpowiednio położoną szklankę na stole. Wszystko dla niego musiało być perfekcyjnie, idealnie. Nie można było nawet ziewnąć bez jego aprobaty. Gdy dziewczynka miała cztery latka jej zdolność uaktywniła się. Co wówczas zrobiła Asya? Przeciwstawiła się jednemu z ochroniarzy swojego papy. Chwyciła go za rękę, a ona po prostu zaczęła w zastraszającym tempie gnić i rozpadać się. Dziewczynka przerażona cofnęła się myśląc, że to pomoże, ale jego ciało, całe ciało gniło mimo to. W końcu zginął i została z niego kupka zgnilizny. Antoniya chciała ukryć zdolność swej córki, ale nie potrafiła. Saveliy bardzo szybko się o tym dowiedział i chciał wykorzystać ją do własnych celów. Wziął ją i wyjechał do Siejmczanu, ale mała mu uciekła do lasu. Szybko się zgubiła wśród śniegów i drzew syberyjskiej tajgi. Wychudzoną, spragnioną i zziębniętą po dwóch tygodniach tułaczki odnalazł Maksim Kryukov - inaczej zwany Luciusem Blackiem. Przygarnął ją. Nie pamiętała ani swego imienia ani swych rodziców. Lucius Black nadał jej imię Nadya Maksimovna Kryukova i pod tym imieniem funkcjonuje i funkcjonować będzie. W wieku sześciu lat została agentką Sekcji, zaś rok później została okrzyknięta geniuszem i najlepszym agentem. Jej partnerem podczas misji był Rosjanin, Oleg Bykov - wnuk Bronislava i Alisy Bykovów, więc bądź co bądź członek jej rodziny. Trenowała gimnastykę artystyczną. W wieku piętnastu lat została zawieszona i wywalona na zbity pysk z Sekcji przez ówczesnego szefa - Erica Peytona. Co się działo z nią przez te siedem lat? Nie pracowała dla innego wydziału. Po prostu przepadła. Tak naprawdę zaczęła trenować wówczas sztuki walki. Od tak dla siebie. Na dodatek wróciła do gimnastyki artystycznej. Niedawno wróciła do Sekcji i jeszcze nie miała okazji poznać swojego nowego szefa, a zarazem partnera w misjach.

War, war never changes.

    Na czym polega jej zdolność? Można określić, że przyśpiesza procesy gnilne samą siłą woli. Nagle z młodej osoby może zrobić na wpółzgniłego trupa, albo całkowicie pozbyć się ofiary. Najczęściej używa do tego rąk, ale dzięki samodoskonaleniu nauczyła się jak przenieść ośrodek mocy do oczu lub do umysłu. Dzięki temu jest niezwykle skuteczna. Mimo to nadal podczas misji nosi specjalne rękawiczki blokujące jej zdolność w dłoniach. Dlaczego? Chyba ze względów ostrożności. Dodatkowo zgnilizna i rozkład są w pewnym sensie jej przyjazne. Otoczenie pełne tego pozwala jej na regenerację obrażeń oraz na rozpad. Po prostu potrafi się rozpaść i pojawić się za przeciwnikiem. Ot co, taki mały element zaskoczenia.
 But I’m lost,
I’m so damn lost
Within Temptation - Shot In The Dark 

    Nadya jest pełna sprzeczności. Niektórzy sądzą, że przeszłość której nie pamięta nie mogła odbić na niej piętna, ale to zrobiła. Boi się. Czego? Boi się obdarzyć kogoś zaufaniem,  a także uczuciem. Nie chce cierpieć, ale jednocześnie marzy o miłości. Nie koniecznie romantycznej. Trudno zdobyć jej zaufanie, ale jeszcze łatwiej stracić. Gdy raz je stracisz nie odzyskasz go już tak łatwo. Możesz go wcale nie odzyskać, ale nawet jeśli nie ufa tobie to ty możesz jej zaufać i powierzyć największe tajemnice. Izoluje się od świata. Nietowarzyska. Jest dobrą obserwatorką i najczęściej to właśnie robi. Obserwuje. Nigdy nie płacze przy ludziach, ewentualnie w miejscu gdzie nikt tego nie widzi. Niezwykle nieufna. Uważa się za wyrzutka społeczeństwa. Zamknięta w sobie i małomówna. Cechuje się mądrością i inteligencją - może nie widziała tak dużo jak niektórzy, starsi od niej o wiele lat, ale nie jest ignorantką. Uwielbia historię. Nie jest istotą zbyt silną psychicznie, ale udaje się jej to perfekcyjnie ukryć. Zabija bez wahania. Czy ma wyrzuty sumienia? Niestety często tak, ale doskonale wie, że zabija dla bezpieczeństwa ludzi nieświadomych i świadomych. Potrafi pomóc innym, ale nie sobie co straszliwie ją denerwuje. Typ samotnika chodzącego własnymi, starannie wybranymi drogami. Należy do grona istot wrażliwych, uczuciowych i cierpliwych, ale nawet jej zdarzają się wybuchy złości. Solidna i pracowita. Jeśli trzeba, Nadya, potrafi walczyć o swoje i robi to całkiem skutecznie. U niej słowo nie znaczy nie i lepiej żeby każdy to wiedział. Nienawidzi kłamstwa i obłudy, a także zdrady.
 Please say my name, remember who I am
Within Temptation - Say My Name

      Nadya ma metr sześćdziesiąt cztery wzrostu i waży zaledwie pięćdziesiąt kilogramów. Ma kruczoczarne włosy siegające jej do biustu, które kręcą się lub falują w zależności od swoich chwilowych poglądów. Są niezwykle niesforne i nawet gdy groźby na nie nie działają, ale gdy chce niezwykle posłusznie układają się i pozwalają się upiąć ni to w koka ni to coś podobnego. Na świat patrzy stalowoszarymi, wręcz białymi oczętami okalanymi gęstymi i długimi rzęsami rzęsami. Jest niezwykle blada, prawie jak kartka papieru. Delikatne, arystokratyczne wręcz rysy twarzy dodają jej uroku, a jej pełne, malinowe usta często ułożone są lekki, tajemniczy uśmiech lub w podkówkę. Małe, acz kształtne piersi są zawsze starannie ukryte. Nie ma tu mowy o bluzkach z dekoltem, a tym bardziej o stanikach typu push up! Szczupła, smukła, wręcz filigranowa istotka zbudowana z szkła, ale jest to błędne stwierdzenie. Nie raz rzucała przeciwnikami o dwadzieścia razy większymi i cięższymi od siebie. Jedynym kolorem w jej szafie jest czerń i czerń z czerwienią. Skórzane płaszcze, kilka par glanów (do kostki, poza kostkę, do kolana) wzmacnianych blachą na palcach i piętach, bluzki, tuniki, spodnie i obowiązkowe spódnice do kostki z łańcuchami. Gorsetów także nie braknie, ale są niezwykle rzadko używane.

W skrócie
Nadya Kryukova zwana Kryuk
22 lata, zastępcza szefa Sekcji
Człowiek z nadprzyrodzoną zdolnością, Kontrola rozkładu

Rodzina - Powiązania - Notatki - Dane biograficzne
Ciekawostki
# specjalizuje się w układach z wstążką
 # posługuje się językiem angielskim, rumuńskim, fińskim i japońskim
# uczy się do kompletu języka arabskiego, hiszpańskiego i francuskiego
# języka rosyjskiego nie dolicza do nauczonych języków ze względu na to, że jest to jej język narodowy
# często śpiewa hymn Federacji Rosyjskiej lub hymn Związku Socjalistycznych Republik Radzieckich z roku 1977
# słucha takich zespołów jak: Within Temptation, Nightwish, Tarot, Amon Amarth, Evanescence
# zna sztuki walki takie jak Aikido, Judo, Karate i Kendo, dodatkowo opanowała dwie rosyjskie sztuki czyli Systemę i Sambo
# ma kota o imieniu Stefan
# używa dwóch mieczy umocowanych na nadgarstkach
_____________________________
Więc o to nowa karta postaci Nadyi co anuluje poprzedzenie wątki, chyba, że ktoś chce kontynuować stary wątek to przed odpisem pisze "Kontynuacja.". Nie pytać się tylko zaczynać - chyba, że chcesz spytać o powiązania. Cytat w tytule z piosenki Evanescence - Lithium. Facjaty użyczyła Natalie Dromer z Dynastii Tudorów.

125 komentarzy:

  1. [Ha! Wreszcie ma jakiegoś podwładnego. Miło mi, bardzo mi miło... Rafael ucieszy się i pójdzie to opić do baru.]

    Dziesięć minut temu dowiedział się, że zostanie mu dzielony ktoś nowy i od razu na stanowisko zastępcy, co oznaczało ścisłą współpracę.
    Dziewięć minut temu i piętnaście sekund temu otrzymał informację na temat nowej, a właściwie nie tak nowej, współpracownicy. Mianowicie pracowała ona dawniej w Sekcji, lecz została wywalona przez ówczesnego szefa Erica. Wiedział kim był Eric, przez rok miał do czynienia z futerkowcem i nie mógł nazwać tego owocną współpracą.
    Zdawał sobie sprawę, że przyślą kogoś nowego, ponieważ jego poprzedni współpracownik, demon został wysłany z powrotem do "domu". Dlaczego? Dante nie zamierzał się nikomu tłumaczyć. Gość go wkurzył no i... poszedł do piekła. Koniec bajki.
    Usłyszawszy pukanie do drzwi, odezwał się jedynie "proszę wejść". Kultury mu nie brakowało, oprócz tego, że gdy kobieta weszła do środka, on miał nogi na stole, dumnie prezentujące glany, a tuż obok nich pudełko z niedojedzonym luchem, czyli schabowym i frytkami, stos papierów, które powinien podpisać około miesiąca temu, a nie mógł do tej pory znaleźć nikogo kto dostatecznie dobrze podrabiał jego podpis i butelką jeszcze nie zaczętej whiskey.
    - Tak? - zapytał, skupiając spojrzenie na przybyłej.
    Zmierzył ją wzrokiem, od razu szósty zmysł dał znać o nadludzkiej zdolności, choć z pewnością nie była ani aniołem, ani demonem, co wiedział z doświadczenia. Obie rasy rozpoznałby zawsze i wszędzie bez problemu. Chucherko jakie ujrzał trochę go zaskoczyło, zapewne mały szok, bo w porównaniu z poprzednim partnerem wyglądała jak listek, który zaraz wiatr porwie i zaniesie hen daleko... w sumie Dante nie lubił oceniać ludzi po wyglądzie i już miał plan, by przekonać się kogo mu przysłali.

    Dante

    OdpowiedzUsuń
  2. Westchnęła przeciągle, wyszukując leku.- Domyślam się kogo masz na myśli.- stwierdziła mimowolnie się uśmiechając. Nie było w tym nic wesołego. Nie miała ochoty się uśmiechać. Taki dziś był dzień, zwłaszcza po słowach dziewczyny. Kątem, oka zerknęła na nią, obserwując jej twarz. Zapewne i ją dziwiło to pomieszczenie. Wydział medyczny zawsze miał "dziwny" styl, jednak nie myślała teraz o tym. Znalazła. Paczka, o którą prosiła znajdowała się w jednej ze szklanych szuflad. Wystarczyło wykonać parę ruchów, by przybliżyć ją do anielicy.
    - Nie martw się ochrzanie ich za, to że dostawa do was nie doszła.- stwierdziła, czekając na paczkę, która wolno się do niej zbliżała. Od, technologia.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. [ Ok, choć ci odpisała, cóż szczerze dzisiaj, nie mam weny do ich wymyślania, dlatego byłabym wdzięczna gdybyś coś wymyśliła. Może na jakiejś akcji? Siedzenie i uśmiechanie się już mnie nudzi :P]

      Usuń
  3. [O, skoro masz już nową KP to może wącisz?]

    OdpowiedzUsuń
  4. [Nie ma, on pić musi, przynajmniej na razie. Spokojnie, spróbuje dowlec się do swojego gabinetu, choć pomysł z dzwonieniem do swojej zastępczyni jest całkiem niezły. Pięknie dziękuję w imieniu Rafaela. :D]
    Musiał się ruszyć. Niestety. Zwalił nogi ze stołu i wstał. Tyle przyzwoitości, oby nie liczyła na buziaka w rączkę i tulenie, bo tego on sam nie zniósłby.
    - Pierwsza zasada: nigdy pan czy szef. Dante. Zawsze Dante. Druga zasada: oprócz pierwszej zasady nie ma innych zasad. Trzecia sprawa... jest robota, więc nie ma co owijać w bawełnę, idziemy załatwić co trzeba. Witam w najgorszym wydziale, będzie ci tu niemiło i pewnie umrzesz śmiercią nienaturalną, nie zaznając uroków starości- zażartował na koniec, zawsze witał podobnymi tekstami, taka mała próba, liczył, że nie zielenieje i nie zwymiotuje w korytarzu jak poprzedni nowicjusz. Uroki bycia szefem. Przyjmuje pierwsze zdziwienie. Obszedł biurko dookoła i stanął obok dziewczyny, teraz mógł ją całą zlustrować. Ok, ok, prawie jego klimaty... i glany. Za glany miała plusa, który w sumie niczego nie dawał, żadnych przywilejów.

    Dante

    OdpowiedzUsuń
  5. [Może przypadkowe spotkanie? Skoro pracuje w sekcji, to może zainteresowałyby ją zdolności Alice? Dziewczę się ukrywa, więc raczej rzadko zawiera jakieś znajomości ^^. Kto zaczyna?]

    OdpowiedzUsuń
  6. Był już wieczór. Alice przemykała ciemnymi ulicami, zamierzając powrócić do swojego mieszkania. W sumie nawet lubiła tę porę doby, nie czuła się wtedy tak bardzo na widoku, jak w dzień. A dla osoby, która od kilku lat się ukrywała, było to bardzo ważne. Nie chciała, żeby ktoś powiązał jej osobę z zaginioną przed pięcioma laty Constance Fairchild.
    Wiedziała, że jest już niedaleko domu, jednak nie wiadomo czemu, odniosła dziwne wrażenie, że ktoś ją obserwuje. Przystanęła i rozejrzała się.

    [Sorry, że tak krótko, ale o tej porze ja już nie myślę... :/]

    OdpowiedzUsuń
  7. [Wącę, co powiesz na to, by się spotkali w kawiarni najbliżej siedziby BBPO? I z nudów zaczęli pogawędkę, sama nie wiem, może zdziwi ją, że nie stanął w płomieniach przez słońce lub to, że je muffina czekoladowego. :D Tak się zastanawiam, czy i na wampiry działa jej zdolność, w końcu one z definicji są martwe. :P]

    OdpowiedzUsuń
  8. [Na razie go nie wykorzystam, bo nikt w Departamencie nie wie, że Dante w ogóle jest w stanie się upić. Biorą go za nadludzką istotę bez ludzkich skłonności.]
    - Aż palisz się do roboty - pokręcił głową z rozbawieniem, sięgnął ręką na najwyższą półkę szafki, gdzie spokojnie spoczywała jego katana, właściwie to jej nie potrzebował, ale przydawała się od czasu do czasu. Podczas tej misji nie zamierzał wtrącać się, w najgorszym wypadku dziewczyna zginie, płakać nie będzie, bo nie przywiązywał się po kilku minutach znajomości.
    - Potem sprawdzimy, czy umiesz podrabiać podpis - dodał bez przekonania, nie wiedział, że Nadya przeżyje.
    - Do załatwienia mamy bandę kociaków* gnieżdżących w ruinach starej szkoły. Musimy ich... unieszkodliwić. Opętali parę dzieciaków, ale zdeformowali ich do tego stopnia, że dali ich na listę do likwidacji - wyjaśnił, wychodząc na korytarz i zmierzając na parking, gdzie miał samochód.

    *kociaki, wg słownika Dantego, demony przebywające od niedawna na ziemi, bardzo głupie i nieokrzesane, żądne krwi i cierpienia ludzi


    Dante

    OdpowiedzUsuń
  9. Po zajęciu miejsc w sportowym bmw, odpalił silnik, dla niektórych ryk silnika był niczym muzyka, Dante nie czerpał rozkoszy z większości ludzkich uzależnień. Samochód to szybki środek transportu... po dwudziestu minutach przebijania się przez ulice Nowego Jorku znaleźli się w częściowo opustoszałej dzielnicy, zaparkował na miejscu przeznaczonych dla dyrektora jak głosiła tabliczka, tuż przed wejściem do starej szkoły. Zanim wyszli, zwrócił jej uwagę na ostatni najważniejszy element.
    - Masz zająć się tylko opętanymi a resztę unieszkodliwić. To bardzo ważne - poinstruował ją, opuszczając samochód.
    Musiał poddać dziewczynę próbom, w sumie to miał zaplanowanych kilka, ale ta była najważniejsza. Sam zamierzał trzymać się z tyłu i nie reagować... ale po co wspominać o tym? Skoro będzie musiał z nią współpracować, to chciał mieć pewność, że potrafi sama o siebie zadbać, bo on nie jest rycerzykiem w lśniącej zbroi, zawsze przybywającym na ratunek.

    Dante

    OdpowiedzUsuń
  10. Tego wieczoru, pierwszy raz od dawna, jej wydział został wysłany w plener, by sprawdzić informację dotyczące, wysokiego skupiska aury aniołów, gromadzącej się w metrze, w północnej części miasta. Miejsce to było zamknięte od wielu lat, dlatego ukrycie ich misji nie było trudne. Wraz z wybranymi jednostkami, udała się tam, by jak najprędzej to sprawdzić. Jak większość misji, była ona nieszkodliwa, dlatego nikt o nic się nie martwił. Znajdowała się właśnie nad ogromną wyrwą pokrytą, jasno szarym pyłem, który najczęściej świadczył, o użyciu tu ogromnej aury anielskiej. Wielokrotnie bała tego typu rzeczy. Jednak w tym miejscu, czegoś brakowało, czegoś co powinno znaleźć się w wyrwie. Zresztą, nigdzie nie było aniołów, a co gorsza, w powietrzu czuć było duże stężenie siarki.
    -Dziwne.- mówiąc to, w tunelu rozległ się warkot. Wiele par oczu obejrzało się w tamtym kierunku. Podniosła się z kolan, prostując swoje skrzydła. Jej obawy się potwierdziły. Nie był, to anioł, lecz demon, dość niezadowolony demon.
    - Dzwoń do departamentu, niech kogoś wyślą.- krzyknęła do młodego anioła, wiedząc że bestia, kroczy w ich kierunku. Z za pasa, wyjęła dwa cienkie ostrza. Gdy ich końce zetknęły się, zabłysły w jasnym kolorze. Była, aniołem i wierzyła, że wielu da się pomóc. Jednak bronić się musiała, zabić się nie da.

    OdpowiedzUsuń
  11. Gdy posłała po kogoś, kto mógłby pomóc, nie spodziewała się iż będzie to właśnie dziewczyna. Cóż, bynajmniej zobaczy ją w akcji. Często, wspominano o tym, jak bardzo bywała skuteczna, oraz o tym jakie szkody pozostawiała. Idealne połączenie, dla kogoś takiego. Odwróciła się widząc dziewczynę, była odrobinę zdziwiona, lecz mimo to kącik jej ust uniósł się nieznacznie.
    - Widzę że się znacie.- stwierdziła opuszczając w dół, nieznacznie broń. Niewiele aniołów, z jej wydziału mieszało się w takie sprawy. Oni, nie walczyli, od tego była Sekcja, lub wydział demonologii. Jednak ona, miała inne zdanie. Zawsze trzeba było być gotowym na tego typu rzeczy. Bynajmniej, nie chciała dać się zabić. Choć w tym przypadku zwątpiła by doszło do walki.
    Spojrzała na demona, stojącego nieopodal, nadal zbliżał się w ich stronę. Dlatego była czujna.
    - Był, członkiem departamentu?- zapytała zerkając na dziewczynę, cóż to ją bynajmniej nie dziwiło.- Dużo mnie ominęło.

    OdpowiedzUsuń
  12. Cały czas obserwowała dziewczynę. Westchnęła ciężko, słysząc dziewczynę. O mały włos, a mogło by się komuś coś stać. Nie powinna tak pochopnie wzywać, sekcji. Jednak dobrze że przybyła dziewczyna. Szybkim ruchem rozłączyła ostrza, które przestały emanować światłem, po czym schowała je za pas. Dziś się jej nie przydadzą. Mimowolnie się uśmiechnęła, demon nie wyglądał na szczególnie groźnego, a jego ruchy wydały się być lekkie i speszone.
    W tej chwili zaczęła mówić ciemnowłosa. Pewne słowa przykuły jej uwagę, nie mogła zrozumieć, co ma na myśli mówiąc jedna z nich to może być ona. Przez moment stała w milczeniu, wiedząc że musi dowiedzieć, się czegoś na ten temat. I w tej właśnie chwili, demon przemówił
    - Jak na swój sposób, jest całkiem fajny.- powiedziała do dziewczyny, lekko się uśmiechając w kierunku demona. Cóż, z pewnością tego nie odwzajemni wiedząc że jest anielicą, ale co tam.
    - To co robimy?

    OdpowiedzUsuń
  13. Demon, znajdując się przed nią nie był, wcieleniem zła. Gdy odwzajemnił jej uśmiech, poczuła się naprawdę dobrze. Wszakże nie zdarzało się to za często, a taki przejaw, był dla niej niczym okład na serce.
    - Dobrze, że ty się zjawiłaś, nie ktoś inny.- stwierdziła, wolnym krokiem zbliżając się w jej kierunku. Przystanęła jednak, by nie rozdrażnić, bądź przestraszyć demona. Cieszyła się że to nikt, z sekcji, bowiem oni nie patyczkowali by się z nim. A szkoda by go było. Jej rozmyślenia stanęły gdy usłyszała swoje imię. Tak, swoje imię.
    Przez moment milczała, zastanawiając się co zrobić.- Nadya, skąd wiesz o Atossie?- zapytała wiedząc że dziewczyna nie domyśla się że to może być ona. Cóż, przyznać musiała, że jej słowa ją zdziwiły. Czyżby demony miały uważać, na to by nic nie zrobić anielicy.

    OdpowiedzUsuń
  14. Słuchając dziewczyny, miała wrażenie że zaraz będzie musiała usiąść. Brzmiało, to dość irracjonalnie, choć cos w tym było, co pozwoliło się jej odrobinę uśmiechnąć. Coś, co wskazywało na to że on nadal może coś czuć, a ta dziewczyna była na to idealnym dowodem.
    - Nie wiedziałam, że Atrox o mnie wspominał.- mówiąc to zapomniała zupełnie o obecności dziewczyny. Nadal pogrążona była w swoich myślach, które teraz stały się jednym wielkim chaosem, z upadłym na czele. Demon zniknął, pozostawiając je same. Uniosła wzrok ku dziewczynie, spokojnym wzrokiem lustrując jej twarz.- Mówił ci że to ja?

    OdpowiedzUsuń
  15. [Może być ^^]

    Alice zawsze była bardzo podejrzliwa, a przynajmniej od czasu swojej ucieczki z domu. W każdym razie, teraz była już tak przeczulona, że dosłownie wszędzie widziała zagrożenie i nawet najbardziej niewinny odgłos budził jej czujność.
    Rozejrzawszy się, dostrzegła w niedalekiej odległości jakąś inną dziewczynę. Może nie wyglądała zbyt podejrzanie, ale rudowłosa wyczuła, że nie jest ona do końca zwyczajną osobą. Nie mogła się powstrzymać, by jeszcze przez chwilę nie przyglądać jej się, zastanawiając się, czy już kiedyś ją widziała, a jeśli tak, to gdzie.

    OdpowiedzUsuń
  16. Egzekutor nie palił się do działania, robiąc to samo od setek lat z chęcią pozwolił na wykonanie całej brudnej roboty swojej zastępczyni. Koniec końców musiała przekonać się, że Dante zawsze wybiera się za misje powszechnie uznawane za beznadziejne. Trzymał się dwa kroki za nią, starając się nie przeszkadzać. Bezustannie oceniał każdy ruch Kryuk, każde słowo. Całkiem dobra z poczuciem humoru, nie powinien mieć problemów z dogadaniem się z nową partnerką, jakby jeszcze dobrze nauczyła się podrabiać jego podpis to zacząłby cieszyć się, że Desmonda, poprzedniego zastępcę, wysłał do Piekła. I posiadała ciekawą moc - rozkładu, dosyć interesujące. Ekipa sprzątająca zdobędzie nowe doświadczenie.
    Po wszystkich bez słowa wyminął dziewczynę i skierował się do miejsca, gdzie kiedyś znajdowała się stołówka, wyczuł obecność dość demona, prawdopodobnie opiekuna kociaków, rzadko kiedy kogoś z nimi wysyłano, bo w piekle nie cackano się z nikim. Zrozumiał wszystko, gdy ujrzał pokraczną mało ludzką znajomą twarz demona...
    - Egzekutor, co za miłe spotkanie - przywitał się z krzywym uśmieszkiem, wcale nie wyglądał na zaskoczonego.
    Znali się z czasów, gdy rzeczywiście Dante funkcjonował pod mianem Egzekutora, czyli około dwieście lat temu, teraz mało kto wiedział o tym, kim jest.
    - Znudziło ci się w piekle? - zagadnął.
    Musiał odesłać znajomego do Piekła, czyli nic nowego. Problem leżał gdzie indziej. Miał na karku nowego zastępcę, dwójkę dzieciaków, które należało przetransportować do Departamentu i oddać wydziałowi Dezinformacji, posiadających kilku nadzdolnych, co by wykasowało im niepotrzebne wspomnienia. Dodatkowo demon wiedział z doświadczenia, że nie może dotknąć Egzekutora, bo ten natychmiast wyśle go do domu... wolał zwiać. Rafael nie przejął się, nie ruszył w pościg, wrócił do dziewczyny, później zajmie się ściganiem demona. Wyciągnął do niej rękę.
    - Rafael Dante. Mów jak chcesz oprócz szefie, po tej akcji wiem, że nadajesz się do brudnej roboty - powiedział, uśmiechając się.

    Dante

    OdpowiedzUsuń
  17. Dante wziął chłopca na ręce, nie należy robić z niego zimnego, nieczułego drania, przecież miał serce! Owszem, to była ironia, obchodził się z dzieckiem ostrożnie. Nie można liczyć na współczucie czy litość, lecz niejednokrotnie spotykał się z podobnym widokiem... w Departamencie zajmą się nimi i dowiedzą dlaczego znalazły się w szkole. Rafael podążał za dziewczyną, gdy nagle przystanął, odniósł wrażenie, że powietrze wokół nich zafalowało a w ustach poczuł posmak palonego mięsa, podszedł do dziewczyny, chłopca ułożył na prawym ramieniu a lewą rękę położył na ramieniu dziewczyny.
    - Musisz mi zaufać. Zamknij oczy - rzekł, w głosie słychać było ponaglenie do pośpiechu.
    Demon nie odpuścił, pamiętał jego moc. Iluzja. Nie potrafił przenieść swoich zdolności na dziewczynę, ale mógł ją uchronić przed zgubnym wpływem iluzji.
    - Trzymaj ją mocno i cokolwiek usłyszysz nie otwieraj oczu - dorzucił, rozglądając się.
    Nie wiedział co ulega zmianie, nie mógł widzieć przekształcanie się korytarzy szkolnych w ciemny labirynt. Jego zdolność działała nieustannie bez możliwości "wyłączenia".

    Dante

    OdpowiedzUsuń
  18. [Dobrze wiedzieć, choć wyobrażanie sobie gnijącej wody (tak, tak, pamiętam - rozpad cząsteczek ;)) jest ponad moje możliwości.]

    Trochę się zasiedziałem, stwierdził nieco przytłoczony blaskiem słońca wampir, bladym świtem przemierzając ulice Nowego Jorku. Całą noc ganiał za nieposłusznym potomstwem. Rzadko się zdarzało, by wampirzątka Huntera rozrabiały, głównie dlatego że niepodważalną karą za poważny (w mniemaniu stwórcy rzecz jasna) występek było urwanie głowy. Dosłownie. Taką egzekucję przed godziną wykonał, a swąd spalonego ciała po całym mieście rozwiewał wiatr, nie dając mu zapomnieć.
    W końcu Hunter dotarł do jakiejś otwartej o tej nieludzkiej porze kawiarenki i bez słowa skierował się do łazienki, by przemyć twarz i ochłonąć po stracie jednej ze swych pociech. Nie znosił karania wampirów, które stworzył. Ale musiał to robić... Inaczej one zamordowałyby jego.
    Gdy wyszedł w oczy rzuciła mu się jedna dziewczyna. Niezbyt wysoka, czarnowłosa Nadya Kryukova z Sekcji, która znana była nie tylko ze swojej nadzwyczajnej umiejętności, ale i faktu, że opiekował się nią Lucius Black. Cóż, nie wypada się nie przywitać.
    - Dzień dobry.

    OdpowiedzUsuń
  19. - To ciastko wygląda przepysznie – zagadnął z delikatnym uśmiechem, widząc w dziewczynie szansę na oderwanie się od ponurych myśli. – Szkoda, że nie mogę już jeść. Szczerze mówiąc jedyne, czego zazdroszczę ludziom to właśnie różnorodności ich pokarmów. Raz, jak postanowiłem spróbować sushi… - Zaśmiał się cicho, zerkając za okno. - No dobrze, może to nie jest najlepszy temat, jeśli faktycznie zamierzasz coś przekąsić. Mogę się dosiąść? – spytał, stając za wolnym krzesłem przy jej stoliku, starając się sprawiać wrażenie przyjaźnie nastawionego. Boże, żeby tylko nie wyczuła zapachu spalenizny… Nie miał ochoty teraz tłumaczyć, dlaczego musiał się pozbyć trupa.

    OdpowiedzUsuń
  20. -Wybacz.- powiedziała krótko, wiedząc że nie powinna ta jej wypytywać. Wolnym krokiem podeszła do niej. Widziała jak, dotychczas nic nie robiące anioły, zaczęły dokańczać badania, skoków energii. Tego wieczoru, miała już dosyć niespodzianek, zwłaszcza ze wszelkimi rodzajami, demonów. Choć, ten musiała przyznać był uroczy.
    - Dziękuję, za pomoc.- mówiąc to lekko się uśmiechnęła do dziewczyny, która stała obok. Tak, była jej wdzięczna. Rozwiązała nie tylko jej problem, ale i demona, który ponownie zjawi się w departamencie.- Był, słodki.- stwierdziła, patrząc w miejsce gdzie przed chwilą stał jeszcze demon.

    OdpowiedzUsuń
  21. Przesunął dziewczynę wraz z dziećmi bliżej ściany, robiąc sobie miejsce do walki. Demon nie chciał poddać się, nie mógł go bezpośrednio zaatakować, ale Dante nie był sam. Czuł bliskość istoty rodem z piekła, bardzo wyraźnie wyczuwał jego siłę. Mimo to katana spoczywała na swoim miejscu a on sam przesunął się tylko o dwa kroki bliżej środka korytarza.
    On i demon.
    Skoncentrował się na wyłaniającej się z drugiego końca korytarza postaci podobnej do ludzki... chociaż niemającej za wiele z nią wspólnego. Rzucił się w jego stronę, pokonując w nieludzko szybki sposób dzielące ich metry.
    Zanim dwukrotnie zamrugał oczami został wbity w przeciwną ścianę, zaklął siarczyście, czując rozchodzący się po całym ciele ból. Szpony demona wbiły się w jego ramię, na rękawach płaszcza pojawiły się pierwsze krople krwi. Odrzucił go na bok, usiłując kontynuować walkę jak najdalej od dziewczyny. Zanim wstał, zrzucił z siebie płaszcz nieco hamujący pełną swobodę ruchów. Następny atak demona przyszedł równie szybko co poprzedni, Dante zdążył zaprzeć się i siłą próbował pokonać przeciwnika. Ten nie przestawał atakować, drapał, robiąc głębokie rany na ciele Dantego, czarna koszula była prawie cała w strzępkach, gdy Rafael dopadł jego krtani i ścisnął ją z całej siły, uśmiechając się mściwie. Demon zrozumiał co się zaraz stanie i wydał z siebie ryk tak przeraźliwy, że zadzwoniło w uszach mężczyzny... chwilę później zajął się ogniem i powrócił do niekochanego ojczulka.
    Rafael nie wstał od razu, łapał oddech, choć całe ciało przeszywało tysiące igieł bólu... wreszcie zdobył się na pierwszy ruch. Podniósł z podłogi płaszcz i zbliżył się do dziewczyny, wziął dwójkę dzieciaków, owinął je w płaszcz i trzymał na rękach.
    - Już po wszystkim - oświadczył spokojnie, nie zdając sobie sprawy, że sam wyglądał jak ktoś kto wdał się w wojnę z maszynką do mięsa, czyli nadawał się do najgorszego koszmaru.

    Dante

    OdpowiedzUsuń
  22. [Plastopodobne przedmioty są najgorsze, zaraz po fizyce, na szczęście ja w tym roku nie będę miała w planie żadnego. :D]

    - Ależ się nade mną pastwisz – mruknął rozbawiony wystarczająco cicho, by Nadya nie mogła go dosłyszeć, wpatrując się w jedzącą powoli ciastko dziewczynę, a choć jako wampira nie powinno pociągać go ludzkie jedzenie, nagle zrobił się… Głodny. – Czy to jest galaretka agrestowa? Jeszcze za życia uwielbiałem agrest... Teraz ledwo pamiętam jego smak – szeptał dalej z coraz bardziej rozmarzonym spojrzeniem, powoli tracąc kontakt z rzeczywistością. Ostatnio cholernie często zdarzały mu się takie powroty do przeszłości, na starość zrobił się nieco sentymentalny…

    OdpowiedzUsuń
  23. Doprawdy była zdziwiona słowami dziewczyny. Właśnie dlatego nigdy nie zgadzała, się z opiniami jej wydziału. To był, dowód na to że one nie były tylko bezmyślnymi stworzeniami, żerującymi na innych. O nie.- Niesamowite.- powiedziała spokojnie, przez moment rozmyślając nad tym. Dopiero po chwili na nią spojrzała.
    - Mówisz, że wyżerał leki, tak.- zapytała przypominając sobie jej słowa, czyli wydział medyczny, nie będzie zadowolony.
    - No, to dadzą mi popalić, za sprowadzenie go z powrotem.- uśmiechnęła się żartując. No, coś w tym było, jednak nie przejmowała się.

    OdpowiedzUsuń
  24. [Hej, odpisałam ci na ostatni wątek? Bo właśnie nie pamiętam już...]

    OdpowiedzUsuń
  25. [Sorry, musiałam przegapić. Udzielam się na jeszcze innych grupowcach i już sama się w tym wszystkim gubię ^^. udało mi się znaleźć twój ostatni wątek i teraz odpiszę ^^]

    Alice przystanęła przy ścianie, czekając, aż nieznajoma dziewczyna ją minie. W sumie nie wyglądała ona jakoś dziwacznie ani groźnie, tylko po prostu Ruda miała już manię prześladowczą i bała się niemal każdego.
    Nieznajoma coś niosła, jednak po ciemku Alice nie udało się dostrzec, co to jest. Wydawało się być jednak dość ciężkie.
    Dopiero kiedy dziewczyna przeszła obok niej, Alice oderwała się od ściany, która dawała jej oparcie i ruszyła za nią.

    [Sorry, że tak krótko, ale nie wiedziałam, co napisać ;PP]

    OdpowiedzUsuń
  26. Mimo całego zamieszania reakcja Nadyi nie umknęła zawsze czujnemu obserwatorowi, jednak za sprawę priorytetową uznał umieszczenie dzieci w bezpiecznym miejscu. Usłyszawszy o wydziale medycznym uśmiechnął się jakby rozbawiony sugestią swojej zastępczyni.
    - Wątpię - odparł, niosąc dzieci do samochodu.
    Po umieszczeniu ich na tylnych siedzeniach, otworzył bagażnik, ściągnął podartą koszulę i założył koszulkę z krótkim rękawem, rany prezentowany się strasznie, ale krew przestała już wyciekać z otwartych ran. Proces gojenia rozpoczął się, szkoda tylko, że wielki ból nie ustępowało. No nic, uroki półczłowieczego żywotu. Zajął miejsce za kółkiem, odpalił silnik... po wyjechaniu z parkingu, zagadnął do dziewczyny siedzącej obok:
    - Sprawa załatwiona, pozostało tylko jedno... co się z tobą działo gdy ja walczyłem? Nie próbuj wymigać się od odpowiedzi. Od dzisiaj razem pracujemy i twoje problemy są moimi problemami i współczuję ci wdepnięcia w moje życie... lecz z tym musisz się liczyć, pracując ze mną - powiedział otwarcie i szczerze.
    Nadawała się. Wiedział to, czuł, a miał dobrą intuicję. Czas zagrać w otwarte karty.

    Dante

    OdpowiedzUsuń
  27. [Powiązanie: Max pracuje w departamencie dwa miesiące i często wysyłają go do sekcji, gdzie czeka na wariata któremu ma poustawiać klepki w ten sposób mogliby się poznać. Często zajmuje wolne biurko na nim siada razem z Aresem i wypijając litry napojów energetycznych pozwalających mu funkcjonować po złej nocy czeka. Nic innego nie przychodzi mi do głowy.]

    OdpowiedzUsuń
  28. - Cholera! - warknął Max a za jego przykładem zaszczekał Ares zaraz po wejściu do biur sekcji, znowu zesłał zesłany do padołu potępionych gdzie o śmierci nikt nie mówił bo wszyscy wiedzieli, że dziś może być ich koniec. Dostał informację o zleceniu... miał siedzieć i czekać. Siedzieć i czekać choćby całą noc. Z litrową butelką napoju energetycznego w jednej ręce i książką w drugiej zajął miejsce pod przeciwległą do wielkiego ekranu ścianą. Ares zawsze dbał sam o siebie, toteż Max zajął się studiowaniem książki "101 sposób wycięcia wyrostka robaczkowego".
    Szczeniak, w przeciwieństwie do swego pana, zainteresował się obecnością kogoś innego w sali, z radosnym merdaniem ogonka podbiegł i zaczął ściągać z niej koc, trzymając zębami koniec zwisający niewiele nad podłogą.

    [Max dużo pije, bardzo dużo, wtedy nie wygląda jak upiór.]

    OdpowiedzUsuń
  29. Ten komentarz został usunięty przez autora.

    OdpowiedzUsuń
  30. Nie wiedzieć kiedy... przysnął. Książka zsunęła się i klapnęła na podłodze. Broda bezładnie opadła na klatkę piersiową. Przysypiał gdy był skrajnie wykończony bezsennymi nocami. Tak jak tego wieczoru.
    Obrazy. Setki, tysiące krótkich klatek filmowych. Bezładnych. Niezrozumiałych. Jedno wspomnienie. Dręczyli chłopaka na oko w jego wieku, czuł odór cygar, potu i taniego pędzonego u ciotki na farmie wińska. Chłopak krzyknął z ogromu bólu. Krzyk spowodował, że Max obudził się i zerwał z miejsca. Potem rozległo się głośne bum - to Max uderzył pięścią w ścianę. Szybka metoda wyładowania frustracji i złości plus przekonanie o wybudzeniu się. Ares zaszczekał. Max zsunął się po ścianie na ziemię, wziął trzy łyki napoju.
    Nie chciał spać.
    Nie mógł spać.

    [Witam, jako drink dnia w klubie - napój energetyczny :D]

    OdpowiedzUsuń
  31. [Z tego, co pamiętam na kulturze, którą miałam były tylko teoretyczne rzeczy, na przykład o Sokratesie, Platonie, katharsis… I innych bardziej zmierzających w filozofię sprawach. Nawet mi się to podobało. ^^]

    Zarejestrował jej słowa, a i owszem, lecz długo na nie nie odpowiadał, siedząc tylko z dziwnym uśmiechem. W końcu otrząsnął się ze wspomnień i uznał, że przyda jej się jakieś wytłumaczenie. Bo co innego mógł pomyśleć szef Biura Dezinformacji?
    - Ten kolor przypomina mi soczystą zieleń łąk mojej ojczyzny. Byłaś kiedyś na Zielonej Wyspie? To taka wdzięczna nazwa… - zaśmiał się, wciąż wpatrując się w nieszczęsną galaretkę. - Tak dawno nie odwiedziłem Irlandii - westchnął nieco nostalgicznie, po czym uśmiechnął się i przeniósł wzrok na oczy dziewczyny. - Ty z kolei jesteś z Rosji, nieprawdaż?

    OdpowiedzUsuń
  32. Przetarł oczy, w głowie czaił się ból, nikłe wspomnienie obrazów tkwiło pod powiekami. Ares wspiął się na jego kolana i zaczął lizać twarz swego pana. Od samego początku labrador wyczuwał samopoczucie i problemy Maxa, był jak pies przewodnik dla niedowidzącego, który nie pozwolił mu zgubić się. Uniósł wzrok na wysokość oczu dziewczyny. Skąd ona wzięła się? Zauważył plakietkę, zdążył zapoznać się z oznaczeniami. Zastępca szefa sekcji. Wpadka.
    - Nic, zły sen - skłamał.
    Nie będzie współpracował z nimi. Nie przekonają go uśmiechy, dobre słowa. Dla niego Departament był jedną z wielu organizacji wykorzystujących wyjątkowe zdolności.

    OdpowiedzUsuń
  33. Nie potrafił w danej chwili przypomnieć sobie, czy kiedykolwiek przeczytał więcej niż jedną stronę z akt pracowników, poznawał ich osobiście, podczas pracy a często również poza nią. Nadya stała się jego bliską współpracownicą przyjmując posadę zastępcy szefa Sekcji.
    - Nie czytałem akt - przyznał szczerze, zerknął w kierunku dziewczyny. Według niego nie wyglądała najlepiej. - Dobrze wiedzieć, że od czasu do czasu może się to wydarzyć.
    Wydawało mu się, że ona boi się zaufać zupełnie obcemu facetowi. Sam miał problemy ze wspomnieniami, ale nie z ich brakiem tylko z nadmiarem.
    - Rozumiem, że nie pałasz do mnie pełnią zaufania... nic dziwnego. Weź jednak pod uwagę charakter pracy, jeśli nie będziesz mi ufać to jedno z nas w końcu przypłaci to życiem. Z racji tego, że ja umrzeć nie mogę to wyrok padnie na ciebie... osobiście wolałbym nie musieć zapamiętywać imienia kolejnego zastępcy, Kryuk - Rafael zdobył się na bardzo długą przemowę.
    Lista zastępców z ostatnich sześciu lat była bardzo długa, bo albo trafiał na nieostrożnych głupków, myślących że skoro jego zabić nie można to i oni łyknęli trochę z nieśmiertelności szefa, co kończyło się długim raportem jak zginęli albo wkurzali go i jak Desmond lądowali w domu.
    Spojrzał w lusterko, sprawdzając czy dzieci nadal są nieprzytomne. Wracając wzrokiem do przedniej szyby zauważył gojące się rany, zasklepiły się, choć blizny wyglądały na świeże i bardzo czerwone, na szczęście ból zelżał.

    Dante

    OdpowiedzUsuń
  34. - Nie wiedziałam, że Lucius bierze leki.
    Stwierdziła, lekko zmartwiona, wiedziała że jeśli coś mu było, to mogła mu pomóc. Jednak on trzymając się swojej dumy, wolał faszerować się czymś takim. Cóż, nie miała mu tego za złe, jednak zawsze się będzie martwić. Mimowolnie rozłożyła skrzydła.
    - Idziemy?- zapytała spoglądając na dziewczynę. Ona, również miała ochotę stąd iść, za dużo emocji, jak na jeden wieczór, zwłaszcza że jej badania trafił szlak.

    OdpowiedzUsuń
  35. Uśmiechnęła się słysząc jej słowa. Rzadko kto korzystał z takich podrzutek, mimo iż wydawało się to fajną sprawą, ludzie bali się. Że spadną, że ich puści. A szkoda. Uniosła się do góry łapiąc ją za obie ręce, tak by było jej wygodnie. Wyrwa, była głęboka, jednak jej sposobem zajęło to moment. Wyleciała, z metra w ułamku sekundy, trzymając mocno dziewczynę. Gdy znalazły się u góry puściła ją, chowając skrzydła.- I już, całkiem fajnie co?- zapytała, chcąc wiedzieć, czy czasem nie było jej nie wygodnie. - Powiedz, masz może ochotę, się czegoś napić.- zapytała nakładając na siebie czarny płaszcz który leżał u góry.- Jesteś pełnoletnia, prawda?

    OdpowiedzUsuń
  36. [Przedsiębiorczości? Nie słyszałam nigdy, by ktoś miał ten przedmiot… Czemu się go boisz?]

    Do głowy Hunterowi przychodziło wiele mniej lub bardziej głupich odpowiedzi oraz pytań, jednak ostatecznie uznał, że nie warto komentować usłyszanych rewelacji, głownie z powodu jej pełnego smutku westchnięcia. Nie byli na tyle blisko, by zagłębiać się w tak intymne tematy, choć wampir miał kilka pytań w stylu „ile miałaś lat, gdy Cię znalazł?”, „co dziewczynka może robić sama w tajdze?” lub chociażby „czy sądzisz, że gdzieś tam zostali Twoi rodzice, których Black już nie uratował?”… Ale nie miał pojęcia, jak Nadya zareagowałaby na wałkowanie jej przeszłości, równie dobrze mogła uderzyć go lub rozpłakać się, a żadna z tych perspektyw nie wydawała mu się pociągająca.
    - Czemu tam nie wróciłaś? – spytał w końcu, nie mogąc się powstrzymać. Przenikliwe spojrzenie czarnych oczu wlepił w jej twarz, chcąc w porę doszukać się oznak zwiastujących jakieś gwałtowne działanie. I mu zapobiec.

    OdpowiedzUsuń
  37. -To, dobrze.- stwierdziła lekko się uśmiechając. Dłońmi przełożyła włosy, nad płaszczem, który je skrywał.- Masz ochotę się czegoś napić?- zapytała, odwracając się do niej przodem. Rzadko zdarzało się jej pić, jednak czemu nie miała by się czegoś napić dzisiaj? Cóż, z pewnością nie miała na myśli niewiadomo jakiej ilości alkoholu, miała ochotę na wino. A skoro zapraszała, to stawiała. Pieniędzy wszakże jej nie brakowało.- Czy musisz wracać do biura?- zapytała ciekawa, czy dziewczyna z nią pójdzie, czy będzie szukała wymówki.

    OdpowiedzUsuń
  38. [Nie, spokojnie :) moja wena nieco kaprysi a nie umiem pisać dłuższych komentarzy na siłę. Zaraz się ogarnę i nadrobię zaległości.

    Dante]

    OdpowiedzUsuń
  39. -Tak myślałam.- uśmiechnęła się szeroko, wolnym krokiem kierując się w stronę wyjścia, z metra.
    - Na zewnątrz jest moje auto, więc możemy spokojnie się czegoś napić.- stwierdziła zerkając do tyłu czekając na nią. Czemu, nie. Samochód zawsze mogła zostawić gdzieś na ulicy, w końcu nie bała się o niego. Tak, miała ochotę się czegoś napić, a w samotności było by to dość dziwne i nie przyjemne. Dlatego momentalnie widziała, żeby ją zaprosić. W końcu będzie mogła z nią pogadać i poznać.
    -Wolisz, u mnie czy może w jakiejś knajpce?

    OdpowiedzUsuń
  40. [Nie, spokojnie. Nie tak łatwo mnie zdenerwować, chyba że kolejny pies pojawi się u mnie w domu i postanowi dobrać się do ładowarki od kompa. :)
    Dante]

    OdpowiedzUsuń
  41. Uśmiechnęła się. Zamierzała ją zabrać do swojego mieszkania, które było ocieplane, na jej szczęście. Rzadko tam bywała, jednak każda okazja była dobra by je odwiedzić. Na szczęście, mieszkanie było odwiedzane, więc pachniało świeżością i czystością.- Chodź.- stwierdziła kierując swoje kroki ku czarnemu mustangowi, który już miał swoje lata.
    - Mam nadzieję, że Lucius, mnie nie zabije za upijanie jego córki.- zażartowała, zerkając na nią. Tak była, ciekawa, nie wiedziała, bowiem jak wyglądają ich stosunki, zresztą z pewnością inaczej niż ich.

    OdpowiedzUsuń
  42. Uśmiechnęła się słysząc jej słowa. Opiekuńczy tatuś. W tej roli, go jeszcze nie poznała. Westchnęła przeciągle, myśląc o nim. Ostatnimi, czasy często to robiła, zatracając się w tych myślach, dlatego takie wieczory były jej na ręke.
    - Możesz, zwalić na mnie.- stwierdziła nie chcą by miała przez nią kłopoty. W tej chwili podeszła do zaparkowanego auta i szybkim ruchem wsiadła do środka.
    - To jest nie daleko, powinno ci się spodobać.- uśmiechnęła się do niej zapalając, silnik i czekając aż wsiądzie.

    OdpowiedzUsuń
  43. [Daj spokój, mówimy o szkole – oczywiście, że będą zanudzać. :P Mnie z kolei najbardziej męczy WF, bo u nas w szkole podzielili to na dwa rodzaje zajęć: klasyczne oraz poldance (w zeszłym roku cudem udało mi się z tego zwolnić). A ja jakoś nie mam ciągot do tańca na rurze. -_-”]

    - Przeurocze – westchnął nieco kąśliwie, jako że jej odpowiedź bardziej niż trochę go zaskoczyła. A Hunter nie lubił być zaskakiwany. Co więcej, on tego wręcz nie cierpiał!- Muszę Ci przyznać jednak rację, ciężko teraz o porządnego mężczyznę, trochę o tym wiem, bo widzisz, te kilka wieków łażę już po świecie, a nigdy, doprawdy powiadam, nigdy tak nie brakowało szlachetności w sercach! – dodał żartobliwie niewątpliwie przyjaźniejszym tonem. Trzeba bowiem było przyznać, że dyskusja z Nadyą, jakkolwiek zmęczona by jego ciekawością nie była, okazała się być całkiem miłą rozrywką i skutecznie odgoniła ponury nastrój.

    OdpowiedzUsuń
  44. [Na początku nie było tak źle: we wrześniu mieliśmy jogę, potem taniec nowoczesny, który przerodził się w jazz i w kwietniu zmienili te drugie (tak, obowiązkowe…) zajęcia na poldance właśnie. No chyba potrzebują pracowniczek. xD]

    - Dziewicą?! – spytał zszokowany, unosząc wysoko brwi, lecz szybko opanował się i odchrząknął cicho speszony. Niech to cholera, znowu to zrobiła! Zaskoczyła go! – Wybacz, nie mój interes. Chociaż nam, wampirom, naprawdę brakuje teraz porządnych dziewic. No i wiosek do plądrowania, ale to już trochę inna potrzeba – dodał natychmiast, uśmiechając się dziwnie.
    Ponownie skierował wzrok na niedokończony deser, ubolewając nad faktem, że musiałby te pyszności wpierw polać krwią, by organizm mógł je przyswoić. A galaretka umazana posoką nie będzie już tak apetycznie wyglądać!

    OdpowiedzUsuń
  45. [Jasne, że paskudni, żeby tak niewinne gimnazjalistki… Podpis normalny był. ^^]

    Trudno wymagać od wampira, by nie chciał ostrego seksu, ot taki stereotyp. A choć Hunter lubił bawić się przesądami czy poglądami na temat swej rasy, również miał fazę w życiu na poszukiwanie wielkiej, romantycznej miłości. I nawet miło było na chwilę stać się takim marzycielem, lecz ostatecznie zrobiło się to po prostu nudne. Teraz kocha pracę, tyle mu na razie wystarcza.
    - Nie przywykłem do oglądania reklam, szczególnie tych, których produkty są dla nie całkowicie zbędne – rzekł z szerokim uśmiechem, przyglądając się jej uważnie. – Muszę jednak stwierdzić, że miłość potrzebuje choć krzty romantyzmu, to o niego się trzeba starać, problemy wszak przychodzą same.

    OdpowiedzUsuń
  46. [Aniołek prosi o wątek i robi słodkie oczka]

    OdpowiedzUsuń
  47. [Aniołek szuka sposobu na odkochanie się, więc może będzie zarywał do podwładnej swojego przyjaciela? ]

    OdpowiedzUsuń
  48. [Moja droga, to jest anioł, jakże mógłby kogoś skrzywdzić. Jak chcesz. ]

    OdpowiedzUsuń
  49. [To zacznę tylko jedno pytanko - gdzie zwykle rpzebywa Nadya nie licząc pracy?]

    OdpowiedzUsuń
  50. Choć był piątek wieczór i Nowy York budził się do życia, miejsce w którym przebywał archanioł było puste, z daleka tylko dochodził szum samochodów. Był to stary, zniszczony i zdewastowany kościół. Klęczał pośrodku pustego wnętrza, wśród rozbitego, kolorowego szkła witraży. Rzucały one kolorowe blaski, odbijając światło dwóch świec, które Gabriel postawił na ołtarzu, przed ogromnym krzyżem, który sam odwrócił w odpowiednią stronę. Skórę z dłoni miał zdartą, był cały umorusany, jednak na jego twarzy gościł jak nigdy uśmiech. Był nagi od pasa w górę i wyglądał jakby się modlił ze spuszczoną głową.
    Włosy zakrywały lodowato niebieskie oczy, które cały czas wpatrywały się w krzyż. Tak marnie skończył, na ziemi, wśród szkła i gruzów, najwspanialszy anioł, ulubieniec Boga i Królowej. To on zwiastował jej narodziny Jezusa, to on był wysłannikiem Boga. A teraz to wszystko się skończyło.
    -Ave Maria, gratia plena, Dominus Tecum, benedicta Tu in mulieribus et benedictus fructus ventris Tui, Iesus.
    Szeptał własne pozdrowienie, które powiedział dwa tysiące lat temu., a które ludzie przerobili na modlitwę.

    OdpowiedzUsuń
  51. Był tak przejęty modlitwą, iż tylko małą cząstką świadomości odczuł, iż ktoś wszedł do kościoła, więc stwierdził, że mu się przesłyszało.
    Szeptał cicho modlitwę, czując jak napływają do niego znów siły życiowe.
    Uwielbiał to miejsce, gdyż tutaj naprawę odczuwał potęgę boga. To miejsce było mistyczne, nie to co przepełnione ludźmi budynki, w których starsze kobiety przekrzykiwały się, która głośniej zaśpiewa, choć żadna dobrze nie umiała ani melodii ani tekstu. Tutaj czuł, ze prawdziwie może porozmawiać z Bogiem.

    OdpowiedzUsuń
  52. Przerwał na chwilę, gdy jakiś przeciąg zgasił jedną ze świec. Wstał, żeby ją zapalić na nowo. Jego buty chrzęściły, łamiąc na pył szkło. Wszedł po trzech stopniach i wyciągnąwszy kieszeni zapalniczkę, podpalił knot. Razem z tym zaczął coś nucić, a echo niosło melodię w najdalsze kąty budynku.
    Była przejmująca i pełna tęsknoty, wydało się, że cały kościół drży w posadach, gdy archanioł wzmocnił trochę śpiew. Nie wiadomo było właściwie w jakim języku mówił. Był on piękny, aż chciało się wymawiać słowa, jednak kiedy już do tego się zabrało, wyrazy natychmiast uciekały z głowy.
    Gabriel odwrócił się i zaczął schodzić. Zatrzymał się w pół kroku i zamarł, urywając melodię. Zauważył jakąś postać siedzącą w odległym kącie.
    Stał tak, a melodia pobrzmiewała, łagodnie cichnąc.

    OdpowiedzUsuń
  53. Otrząsnął się z szoku i powoli zaczął iść w stronę kobiety. Gdy znajdował się dość na tyle blisko, żeby pozwolić sobie na odezwanie się, ale na tyle daleko, że nie musiała się go obawiać, odezwał się cicho
    -Przepraszam, nie wiedziałem, że ktoś tu jest- wydawał się skruszony i onieśmielony. Nawet w Niebie nigdy nie nie śpiewał publicznie, wstydził się, choć głos miał piękny.
    Spojrzał na nią niepewnie. Weszła do kościoła w dość intymnych dla niego chwilach, bowiem tylko podczas modlitwy czuł się sobą. Pogratulował sobie w duchu, że nie rozłożył skrzydeł. Wtedy byłby dopiero problem.

    OdpowiedzUsuń
  54. Na kilka godzin będzie miał teraz dobry humor, prosta postawę i uśmiech na twarzy. potem to zniknie, ale kobieta nie musiała o tym wiedzieć.
    Podszedł bliżej do ławki i podniósł coś z ziemi - była to jego koszulka. Założył ja na swoje wychudzone ciało. Bardzo lubił chodzić w niej do pracy. Czarna z białym napisem 'Jestem Aniołem' z czego 'A' w słowie anioł mamiło rogi i szatański ogonek.
    -To miejsce publiczne. Każdy tu może przyjść.
    Poprawił włosy ręką i odgarnął grzywkę z czoła. Gdyby nie chciał rozłożyć skrzydeł, nigdy by nie zdjął koszulki, jednak teraz czuł dwa pulsujące miejsca na łopatkach, jakby coś pod nimi żyło i chciało wydostać się na zewnątrz. Niezbyt przyjemne uczucie, ale minie.

    OdpowiedzUsuń
  55. [Ano, biednam. ;D On w rzeczywistości nie zachowuje się i nie będzie zachowywał, jakby żonę miał, co owej mało przeszkadza, więc będzie to tylko urozmaicenie, jak zechce mi się romansować… :P A ja lubię Leal, bo była jeszcze normalniejsza od niego, właściwie zastanawiam się, czy by jej nie dać do wolnych. :)]


    - Sypiesz dzisiaj złotymi myślami – zaśmiał się przyjaźnie, lecz zaraz mina mu zrzedła, gdy zobaczył, że dziewczyna przygotowuje się do wyjścia. Uniósł nieco brwi, przyjmując nonszalancką pozę. – Już uciekasz? Aż tak bardzo męczę Cię swą paplaniną? Może wydaje Ci się, że gadam od rzeczy, ale warto czasem posłuchać starszych. Wiesz, nawet mimowolnie wplatamy w dyskusje mądrości życiowe – dodał, specjalnie używając najbardziej zarozumiałego tonu, jakim dysponował, a stanowił on potężną broń do denerwowania słuchaczy, gdyż sam w sobie powodował, iż rozmówca czuł się głupio.
    Uniósł nieco jedną brew, czekając aż Nadya zaprosi go na spacer. Nie przyjmował bowiem do wiadomości, że mogłaby nie chcieć jego towarzystwa lub, nie daj Bóg, uciekać od niego.

    OdpowiedzUsuń
  56. [Boję się, że mi ją ktoś zepsuje lub zacznie czegoś wymagać od mojego wąpierza. ._. Naprawdę? Oo Hunter by się ucieszył… :D ]

    Prychnął rozbawiony, a choć ta forma zaproszenia niekoniecznie była według niego odpowiednia w stosunku do jego osoby, ostatecznie tylko uśmiechnął się i wstał. Niezbyt pośpiesznie ruszył za Nadyą, a gdy już znalazł się na zewnątrz, mruknął z dezaprobatą, mrużąc oczy przez paskudne promienie słońca. Oczywiście był już nieco za stary, by mogło go cokolwiek boleć, jednak nie zmieniało to faktu, że wzrok za dnia, podobnie jak i inne zmysły, miał mocno osłabiony.
    - Coś cię trapi? – spytał z uśmiechem, zbliżając się do niej, a choć z całych sił starał się nie dać po sobie poznać, że czuje się nie najlepiej o tej porze, widać było wyraźnie, że coś z nim nie tak. – Nie wahaj się pytać, najwyżej się obrażę i będziesz mnie miała z głowy – dodał, śmiejąc się cicho.

    OdpowiedzUsuń
  57. [Nie jestem pewna, czy wampiry w ogóle mogą mieć bachory, więc bez obaw. :D Koleżanka ma niedługo leczenie kanałowe i strasznie jęczy… To aż takie okropne? Oo Hunter wbrew pozorom często się cieszy i to nie zawsze z jakiegoś konkretnego powodu. :P ]

    - Mama mówiła: nie wsiadaj z nieznajomymi do samochodu – mruknął, nieco przeinaczając faktyczną wypowiedź rodziców, gdyż w ich czasach można było co najwyżej wspomnieć o wozie czy koniu. Okrutne było to całe średniowiecze, stwierdził, natychmiast wsiadając do auta. Oczywiście, czuł, że była tam temperatura wyższa niż na zewnątrz, jednak nie wpływało to na niego, tymczasem zbawienny dach osłonił go przed słońcem. – Każdy z nas jest samotny, niektórzy tylko nie zdają sobie z tego sprawy – oznajmił, rozsiadając się wygodniej na fotelu. – Długo tak jeszcze będziesz rozpaczać, że nie masz chłopaka? – zawołał nieco zniecierpliwiony, zapominając kompletnie o tym, że jej gorąco może sprawiać lekki dyskomfort.

    OdpowiedzUsuń
  58. [Ból od znieczulenia – to dopiero brzmi tragicznie. xD Ale żeby tak od razu się denerwować…? ^^]

    - Nie mam…? – powtórzył, nie rozumiejąc z początku, lecz zaraz pojął, o co Nadyi chodziło. – Mówisz o Leal? Znaczy, mojej żonie? Myślałem, że wszyscy już wiedzą, że jest tylko moją sekretarką… Cóż, jeśli nie, to to wcale nie jest tajemnicą, iż ani ja do Leal nic nie czuję ani ona do mnie, więc kiepska to ochrona przed samotnością, przynajmniej jeśli mówimy o miłości romantycznej – oznajmił, po czym zamilkł nieco speszony. Za dużo gadał. – Z pewnością jednak nie możesz nazwać się samotną, masz wszak coś na kształt rodziny – dodał po chwili zastanowienia, chcąc nieco zmienić temat rozmowy.

    OdpowiedzUsuń
  59. [Oo Okeeej, ostrzegę ją, dobrze, że ja nie muszę tego przechodzić. ^^ Mój Boże, jaka furia *unosi brwi i zatyka uszy*. :P]

    - Ale narzekasz… - westchnął, zerkając na nią nieco rozbawiony. – Nie wiem, czy masz w tej materii jakiekolwiek doświadczenie, lecz zapewne wiesz, że, gdy człowiek się zakocha, nie widzi świata poza swoim wybrankiem. I wtedy to nic osobistego, że nie zauważa się tak drobnej, czarnowłosej osoby – dodał z szerokim uśmiechem, nie zwracając w ogóle uwagi na korki. – Tak przy okazji… Gdzie mnie porywasz?

    OdpowiedzUsuń
  60. [Cóż, ucieszyłby się, bo… Nie, jednak nie powiem. ^^ Żartowałam. Ale chodzi tylko o to, że w rzeczywistości on po prostu też jest nieco samotny i chciałby się zakochać *melodramatyczny ton*, dlatego fakt, iż podoba się Nadyi niewątpliwie sprawiłby mu satysfakcję.]

    - Och, to dobrze, już myślałem, że do kostnicy – zażartował, bez krępacji się w nią wpatrując. – Z tym, że słońce tylko trochę razi w oczy. Nieprzyjemne, acz do zniesienia, lecz doceniam Twoją troskę… Nie sądzę jednak, by towarzystwo mojej żony zrobiło cokolwiek innego niż zmuszenie mnie do podpisania kilku dokumentów. Chyba, że właśnie pracę nazywasz magią – dodał kąśliwie, wciąż się uśmiechając. – Leal jest… - zaczął znów, lecz w porę się powstrzymał. Sam nie wiedział, skąd w nim chęć, by udowodnić Nadyi, że w rzeczywistości jest równie, a może nawet bardziej, samotny. No i, że również chciałby być w prawdziwym związku, nie wyimaginowanym lub istniejącym wyłącznie na papierze. „Na bogów, wariuję na starość…”

    OdpowiedzUsuń
  61. [Też nie lubię melodramatów, Hunter zresztą jeszcze bardziej. W końcu to przerażający wąpierz. ;D Poza tym on też potrafi się bić, problem tylko w tym, że Ty wyjątkowo łatwo się denerwujesz. :P]

    Uniósł brwi, zdziwiony nieco tak nagłą zmianą.
    - A czego wampir mógłby chcieć za dnia, Nadyo? Pomyśl, proszę, przez chwilę – zagadnął, nie rezygnując z kąśliwego tonu, który wyjątkowo tego dnia przypadł mu do gustu. – Nie, żebym coś miał wypominać, ale to Ty wpakowałaś mnie do samochodu, więc wypadałoby, byś zorganizowała jakąś rozrywkę. Zawsze jednak możemy iść do kina, na przykład na ten nowy film o Lincolnie… Tak, ten, w którym jest pogromcą wampirów, to mogłoby być interesujące, nie sądzisz? – spytał, po czym zaśmiał się radośnie i zupełnie nie po wampirzemu.

    OdpowiedzUsuń
  62. [To byłoby wredne! Poza tym to wampir, jego by nie zabolało zbyt bardzo, gdyby kopnąłby go człowiek… :P Z gniciem to już co innego, ale też wredne!]

    Wobec takiej alternatywy, trudno byłby przypuszczać, że Hunter upierałby się przy kinie, choć wcześniej czy później i tak obejrzy ten film z czystej ciekawości. Z Nadyą czy bez… To już miało mniejsze znaczenie.
    - Doprawdy? – mruknął, a ton jego głosu powinien dać jej sporo do myślenia. Z wampirem na tematy gryzienia się nie żartuje, szczególnie jeśli chodzi o młodą dziewczynę z nieludzkimi umiejętnościami, której krew działa jak setka Redbulli. – To w sumie całkiem niezły pomysł na zabicie czasu – dodał od razu, kładąc nieznacznie nacisk na ostatnie słowa, a w jego szerokim uśmiechu błysnęły złowieszczo śnieżnobiałe kły.

    OdpowiedzUsuń
  63. [To mogłoby być nawet ciekawe. ^^ No i nieco okrutne, bo jeszcze sobie nie zasłużył...]

    - Czyli po rozważeniu wszystkich za i przeciw – odparł posępnie, odwracając się od niej. Faktycznie, nie mógł teraz tego zrobić przez całą masę świadków, pal sześć słońce, choć pewnie nieco utrudniłoby mu ono gryzienie, gdyby Nadyi odwidziało się nagle ofiarowanie mu kilku kropel krwi. Co było dość prawdopodobne, mimo że ugryzienia potrafiły sprawiać przyjemność obustronnie. – Może jednak ruszymy z miejsca? – spytał po chwili, obiecując sobie, że kiedyś jeszcze wróci do tematu. Wieczorem...

    OdpowiedzUsuń
  64. [najpierw, zanim zacznę, to się muszę spytać, czy pasuje ci mój pomysł ;P.
    No więc, lubię wątki w których dużo się dzieje i jakoś tak umyślałam sobie, że skoro Alice jest poszukiwana przez departament, może Nadya dostałaby zadanie, żeby ją dostarczyć do kwatery?]

    OdpowiedzUsuń
  65. [A niech się uszkodzi, ważne, żeby akcja była ^^. Sielankowe spotkania w kawiarni raczej do mnie niezbyt przemawiają, a Alice też nie jest zbyt towarzyską osóbką ;). Dobra, mogę zacząć, i tak mi się nudzi xDDD]

    Alice prawie już nie pamiętała, jak to jest żyć, nie musząc się ukrywać i nieustannie rozglądać na boki. Od pięciu lat przemieszczała się po całym kraju, nigdzie nie bawiąc dłużej niż parę miesięcy i znikając, zanim ktoś zdążył dostrzec, że nie jest całkiem zwyczajna. Jednak kontrolowanie mocy wciąż sprawiało jej pewne trudności, szczególnie w bardziej napiętych sytuacjach.
    Dzisiejszego dnia straciła nad sobą panowanie i niechcący wybiła swoimi mocami szybę w pobliskim oknie wystawowym, kiedy jakiś facet niechcący oblał ją colą, i choć zdążyła się stamtąd oddalić, zanim powiązano ten incydent z nią, to jednak obawiała się jeszcze bardziej niż zwykle.
    Było już późno, niebo zdążyło ściemnieć. Alice przemykała dyskretnie bocznymi, rzadziej uczęszczanymi ulicami, zamierzając dostać się do swojego mieszkania i ukryć się tam na jakiś czas.

    OdpowiedzUsuń
  66. [Zapamiętam to i przypomnę Ci, gdy się znowu zdenerwujesz. :P]

    - Zależy, na co masz ochotę – odparł rozbawiony, a choć nawet na nią nie zerknął, z pewnością od razu się domyśliła, co się kryło w pełnym aluzji tonie. – Zakładam jednak, że najbezpieczniejsza będzie niezobowiązująca rozrywka w stylu… Kręgli? – dodał po chwili, a wesołość przeszła w drwinę, gdy wypluł z siebie ostatnie słowo. Hunter oczywiście, jako przerażający i potężny wampir, nigdy nie marnował czasu na tak trywialne zajęcia… A jednak to zaproponował.
    Dziwny był z niego upiór.

    OdpowiedzUsuń
  67. [Przepraszam że nie dawałam znaku życia, mam ostatnio trochę problemów i jak siadam to tylko na chwilę, postaram się trochę nadrobić :)]
    Zaśmiała się cicho pod nosem, słysząc jej słowa. Przyglądała się jej przez moment. Wyglądała jakby coś ją trapiło, jednak nie myślała nad tym, wszakże najwidoczniej, nie było to aż tak istotne, by informować o tym wydział anielski. Odpaliła silnik i ruszyła. Drogę znała już na pamięć. Dlatego po chwili zatrzymała się pod wysokim wieżowcem. Mieszkała na ostatnim piętrze, łatwiej było się jej tam poruszać, czuła się bardziej swobodnie. Wysiadła z samochodu i stanęła przy drzwiach.
    - Chodź, zapraszam do moich skromnych progów.- powiedziała czekając na dziewczynę.- O ile mi się wydaję, barek mam pełen, dlatego będziesz mogła sobie wybrać.- uśmiechnęła się lekko w jej kierunku.

    OdpowiedzUsuń
  68. [Alice]

    Alice drgnęła nerwowo, gdy nagle ulicę zalało światło latarni, wcześniej pogaszonych.
    Nie spodziewała się, że ktoś mógł za nią podążać. Teraz zganiła się w duchu za swoją nieostrożność. Nie miała pojęcia, z kim ma do czynienia, jednak podejrzewała, że może w końcu odnalazła ją któraś z organizacji zajmujących się poszukiwaniem osób z nadprzyrodzonymi zdolnościami. Złotooka nienawidziła jednak tego typu instytucji i z całą pewnością nie zamierzała wpaść w ich łapy.
    Nic nie mówiąc, puściła się biegiem w kierunku drugiego wyjścia z uliczki.

    OdpowiedzUsuń
  69. Złotooka krzyknęła, kiedy kobieta dogoniła ją zdumiewająco szybko i złapała ją za rękę. Patrzyła z przerażeniem, jak jej dłoń zaczyna gnić, a kiedy została puszczona, wróciła do normy.
    Uderzona, osunęła się na ziemię, na moment tracąc dech, i spojrzała na nieznajomą z przerażeniem. Domyśliła się, że i tamta posiadała nadprzyrodzone zdolności.
    - Czego ode mnie chcesz? - spytała szorstko, rozcierając rękę. - Przecież nic złego nie zrobiłam.
    Spojrzała na tamtą z wściekłością, wstając z ziemi i odsuwając się.

    OdpowiedzUsuń
  70. Uśmiechnęła się tylko i podążyła do wejścia, budynku. Pojechały windą, trochę pozorów musiała zachować. Ostatnie piętro i duże drzwi. Wysiadła z windy idąc prosto. Wiedziała że dziewczyna za nią podąża. Po chwili stały już w progu duże mieszkania, utrzymanego w jasnych kolorach. Gdzie niegdzie leżały antyki i drogocenne rzeczy. Ludzie myśleli że to podróby.
    - Witaj, w moim mały świecie.- powiedziała przepuszczając ją. - Siadaj gdzie chcesz.- powiedziała ściągając płaszcz i wieszając na wieszaku.
    - Czego się napijesz?- zapytała idąc w stronę barku.

    OdpowiedzUsuń
  71. - Szczerze mówiąc nie jestem, aczkolwiek mam nadzieję, że znajdzie się tam jakieś odosobnione miejsce, gdzie będę mógł... - urwał z rozbrajającym (w jego mniemaniu) uśmiechem, po czym zaśmiał się cicho i dokończył; - poprawić fryzurę.
    Cóż, jak już było wspomniane, Hunter nieczęsto miał okazję zabawić się w podobny sposób, lecz w rzeczywistości nawet ten drobiazg nie był w stanie odebrać mu pewność siebie - jako wampir był przekonany, że sobie poradzi.

    OdpowiedzUsuń
  72. - Nie zamierzam współpracować z tym całym twoim biurem. - warknęła, ładując w swe słowa tyle pogardy, ile się tylko dało. - Po prostu zostaw mnie w spokoju!
    Bała się biura, nienawidziła go i ukrywała się przed nim już od tak dawna, że nie wyobrażała sobie, by mogło być inaczej. Wolała sobie sama radzić z tymi cholernymi mocami, aniżeli oddać się w łapy departamentu, który według niej był bardzo złą i bezwzględną organizacją. Niczego dobrego się po nich nie spodziewała.
    Spojrzała na kobietę z nienawiścią, cofając się jeszcze kilka kroków do tyłu, byle tylko się od niej oddalić.

    OdpowiedzUsuń
  73. - Cieszą mnie te słowa - odparł tylko i zamilkł, zagłębiwszy się w przeraźliwie wręcz przyjemnych wyobrażeniach dotyczących tego, co mógłby zrobić z szyją Nadyi w jakimś wystarczająco odosobnionym kącie kręgielni.
    Tak, zdecydowanie chciał tam pojechać.
    Nie wiedział, czemu wybrał akurat kręgle, co zresztą samo w sobie dziwne nie było, bowiem Hunter od czasu do czasu lubił zachować się... Inaczej. Głównie po to, by uniknąć zaszufladkowania, do którego niechęć pojawiła się w jego sercu, gdy jeszcze biło w piersi i pielęgnowana jest po dzień dzisiejszy.

    OdpowiedzUsuń
  74. -A więc Whisky.- powiedziała wyciągając z barku, dwie szklanki i butelkę bardzo drogiego alkoholu. Skoro mogła już sobie na to pozwolić, zawsze w domu miała najlepsze trunki. Podeszła do dużej, kremowej kanapy i usiadła na niej, kładąc na stoliku przed nią szklanki, po chwili wypełnione trunkiem.
    - No, i proszę, za co dziś toast?- zapytała, lekko się uśmiechając.

    OdpowiedzUsuń
  75. Alice nawet nie wierzyła we wróżki, wampiry i inne dziwaczne stworzenia rodem z baśni i legend. Gotowa była uwierzyć w zdolności nadprzyrodzone, bo sama je posiadała i wiedziała, że nie jest jedyną osobą, która zmaga się z takimi umiejętnościami. Była jednak zwyczajną dziewczyną, miała tylko pewne problemy. I uważała, że sama sobie z nimi poradzi prędzej czy później, i nie potrzebuje do tego żadnych pokręconych organizacji.
    - Sama sobie poradzę, nie chcę mieć nic wspólnego z tą twoją organizacją. - powiedziała, wyczuwając za plecami ścianę.
    Poczuła się zagubiona, gdyż nie mogła już cofnąć się dalej, a niestety nieznajoma zasłaniała jej drogę ucieczki.
    - A co, jeśli odmówię pójścia do tego całego twojego... Biura? - spytała po chwili, chcąc odwrócić jej uwagę.

    OdpowiedzUsuń
  76. Może i Alice miała skrzywione wyobrażenie na temat departamentu, jednak przez tyle lat wyrobiła w sobie taki strach przed podobnymi organizacjami, że uważała je za samo zło.
    Kiedy tak stała przy ścianie, dostrzegła, że obok niej znajduje się wybite okno, przez które na upartego mogłaby przejść. Musiała tylko odwrócić uwagę tamtej...
    Przez chwilę wpatrywała się uważnie w stojące nieopodal sterty jakiegoś żelastwa. Chwilę później po chodniku potoczyły się jakieś rupiecie i w tym momencie złotooka jednym szybkim ruchem przeskoczyła przez framugę okna, przedostając się na drugą stronę.

    OdpowiedzUsuń
  77. Alice właśnie dostała kolejny niezbity dowód na to, ze departament to zło.
    Upadając na ziemię, wrzasnęła. Ta kobieta musiała być jakaś psychiczna. I ona jeszcze mówiła, że niby "chce dobrze"? gdyby chciała dla niej dobrze, nie ścigałaby jej i nie doprowadzała jej ciała do gnicia.
    - No to na co czekasz? - warknęła, spoglądając na nią z nienawiścią. - Wątpię, żebyście chcieli dobrze. Niby dlaczego mielibyście chcieć dobrze dla mnie, skoro, jak stwierdziłaś, jestem nienormalna i niebezpieczna? Pewnie gdy tylko dostarczysz mnie do tego całego biura, pokroją mnie na kawałki, więc i tak nie mam ciekawego wyboru.
    Jej głos zabrzmiał nieco rozpaczliwie, w końcu znalazła się w naprawdę paskudnym położeniu, a jej szanse na wyjście z opresji malały z każdą chwilą.

    OdpowiedzUsuń
  78. Alice od dawna panicznie się bała eksperymentów, a wiedziała, że co poniektóre organizacje właśnie tym się zajmują. Nie zamierzała skończyć zamknięta w jakiejś klitce, a potem pokrojona na kawałki, żeby jacyś popaprańcy mogli sprawdzić, dlaczego złotooka ma moce.
    - Najpierw - zaczęła - Przywróć mi moje normalne nogi.
    Na współpracę nie miała ochoty i jeśli już miała to robić, na pewno nie uczyni tego z ochotą i entuzjazmem, a przy pierwszej sposobności znowu ucieknie departamentowi i ukryje się w jakimś innym mieście. I pewnie będzie się tak przenosić w nieskończoność, ale nie zamierzała trafić w ręce tej organizacji choćby z czystej przekory. Skoro oni tak bardzo ją chcą, to ona właśnie zrobi na odwrót i nie będzie na każde ich zawołanie, co to, to nie.
    - I skąd mam wiedzieć, że mnie nie oszukujesz? Po co zadawałabyś sobie aż tyle trudu?

    OdpowiedzUsuń
  79. Gabriel uśmiechnął się i przekrzywił głowę na bok, mogąc budzić skojarzenie z zaciekawionym psem. Kobieta wyglądała mu na kogoś, kto nie uwierzy mu, że już pracuje. Chyba że w warsztacie ojca. Nikt za wygląd nie dawał mu wiecej niż dwadzieścia lat. Nie miał więc ochoty nawiązywać do swojej pracy. -To miejsce musiało być kiedyś bardzo piękne. -wyciągnął rękę i zatoczył nią krąg. Nieświadomie użył swej mocy iluzji i za ruchem jego dłoni czas się cofał. Pojawił się dach, a z sufitu zwisały masywne żyrandole, oświetlające ascetyczne wnętrze. Kolorowe szkło wróciło na miejsce, tworząc rozetę. Po trzydziestu sekundach wszystko zgasło.

    OdpowiedzUsuń
  80. Kręgielni, do której zabrała go Nadya, nigdy w życiu nie miał okazji odwiedzić, trudno zatem oczekiwać, by, jako podejrzliwy wąpierz z kilometrową listą wrogów, czuł się w ów przybytku dobrze. Wpierw należało zrobić rozpoznanie terenu.
    Ociągając się nieco, Hunter wypełzł z auta, po czym spacerowym krokiem ruszył na przechadzkę wokół parkingu. Pobieżnie obejrzał każdy z samochodów, a następnie przypatrzył się samemu budynkowi, zapamiętując z właściwą sobie dokładnością wszystkie szczeliny, okna, drzwi i inne rzeczy, które mogły się przydać. Choć oczywiście żadnych komplikacji się nie spodziewał.
    I wtedy ją poczuł.
    Powoli obrócił się, by uśmiechem powitać stworzoną przez siebie kilka lat temu wampirzycę, która szaleńczo zakochana była w wampirze zabitym przez Huntera ostatniej nocy. Tak, dokładnie tego mu brakowało...
    - Co tam u ciebie, Cathy?

    OdpowiedzUsuń
  81. Zrobił się purpurowy na twarzy zauważając, iż nieświadomie odkrył przed nieznajomą, kim jest. Chciał wstać i odejść, jednak zatrzymał się w połowie ruchu, słysząc to 'magiczne' słowo anioł. -Zapomniałaś dodać przedrostek arch. -wyrwało mu się nim zdarzył się opanować. Jego twarz przybrała już normalny odcień marmurowej bieli. Ciekawiło go, skąd wiedziała o aniołach, bowiem ten szept zdecydowanie nie był skierowany do jakiejś figury.

    OdpowiedzUsuń
  82. Trochę się zdziwił gdy tak szybko się odsunęła. -Coś się stało? -zapytał, a w jego głosie słychać było zdziwienie i troskę-Zaskoczyłem Cię? Rangi są nieważne. W jego przypadku były, ale nie chciał straszyć dziewczyny bardziej. Czuł jak coś w rodzaju lęku emanuje z niej i wnika w niego. Ta Anielska empatia czyli czasem dosłownie stawiają Cię w sytuacji drugiej osoby. -Czy coś zrobiłem nie tak? Zgarbił się i zapadł się w sobie.

    OdpowiedzUsuń
  83. Zaczął kaszleć i ksztusić się pyłem. Z trudem wydostał się z chmury zgnilizny i otrzepał siedzenie z kawałków drewna. Jego oczy zalśniły gniewem. Nie był zły na dziewczynę, lecz na siebie. Ranek był tak samo pochmurny jak humor anioła. Prawie zwolnił parę osób, jedną za zbyt zimną kawę, drugą za minutę spóźnienia. Trzecia weszła mu pod nogi w złym momencie a reszta po prostu była tego dnia zbyt wesoła i piękna. Z ulgą ogłosił przerwę i ruszył na spotkanie swego przyjaciela. Jakie było zdziwienie, gdy ujrzał przed gabinetem sprawcę czy raczej sprawczynie niedoszłych zmian w kadrze jego Wydziału.

    OdpowiedzUsuń
  84. Alice naprawdę się bała. Stojąca przed nią kobieta miała straszne zdolności, przy niej jej telekineza była tylko tanią sztuczką, choć i jej zdarzało się nieraz narobić sporych szkód.
    Pomysł z bransoletką niespecjalnie jej się spodobał. Teraz jej szanse na ucieczkę bardzo zmalały, nawet jeśli to całe biuro miało zamiar kiedyś ją wypuścić ze swojej kwatery, nie mogłaby zwiać do innego miasta, bo zaraz by ją znaleźli i wszystko zaczęłoby się od nowa.
    - Po co zadajecie sobie aż tyle trudu? - spytała, wskazując na bransoletkę. - Nie macie tu żadnych innych nadprzyrodzonych, że chcecie akurat mnie?
    Westchnęła cicho, wciąż leżąc na podłodze, a jej mina była zrezygnowana i ponura. Coraz bardziej nienawidziła departamentu i nijak nie zamierzała pojąć, że mogłoby być inaczej. Jej podejście podchodziło już pod istną paranoję.
    - A co z Amy? Ją też zgarnęliście? - spytała, mając na myśli dziewczynę z nadprzyrodzonymi zdolnościami, którą parę lat temu na jej oczach wpakowano do bagażnika i gdzieś wywieziono. Nie miała nawet pojęcia, czy ona w ogóle jeszcze żyje.

    OdpowiedzUsuń
  85. -W sumie, to nie.- powiedziała upijając łyka alkoholu. Tak, nie było powodu za co można było pić, jednak zawsze mówiła tak gdy chciała się napić. Dziwne przyzwyczajenie. Podkurczyła nogi, pod brodę, tak by było jej wygodniej. Musiała przyznać, że nie do końca liczyła na to że dziewczyna skusi się, by przyjść do niej. Uśmiechnęła się lekko, przyglądając się jej.
    - A więc, jak radzisz sobie, z szefem słyszałam, że jest całkiem uparty, co do swoich ludzi.- powiedziała wspominając mężczyznę.- Chce ci się, tak ciągle latać na misje?

    OdpowiedzUsuń
  86. Uśmiechnął się lekko i poprawił koszulę. Założył eleganckie spodnie i czarną koszulę. Włosy miał związane w króciutką kitkę, jednak parę pasm grzywki wpadało mu nadal do oczu.
    Musnął delikatnie ramię Nadyi. Oczywiście nie znał jeszcze jej imienia, ale jako wszechwiedzący narrator, mogę je znać.
    - Czy jest Rafael? -zapytał, nie czekając, aż kobieta się odwróci w jego stronę. Trzymał w ręce pudełko styropianowe z frytkami i schabowym. Zakupił to dla przyjaciela. Jeśli go nie będzie, obdaruje nim swój żołądek, bądź kogokolwiek innego.

    OdpowiedzUsuń
  87. - Wayland, ty potworze – wydusiła z siebie wampirzyca po pełnej napięcia ciszy, a Hunter już myślał, że się rozpłacze, gdy Cathy rzuciła się w jego kierunku. Widać było po jej zwolnionych ruchach, że pora ta nieodpowiednia była jeszcze dla tak młodego wąpierzątka, a i mimowolny respekt, jaki czuła wobec swego stwórcy, nie pozwalał jej zaatakować go pełnią sił. Czuł, jak dyszy chęcią zemsty, wiedział również, że nie odpuści mu śmierci jej kochanka, lecz nie miał teraz czasu się tym zajmować! Nadya na niego czekała.
    Pochylił się nad wampirzycą i przytulił ją, nie tylko by pocieszyć, ale i unieruchomić rzucającą się kobietę, po czym kojącym szeptem powiedział:
    - Nie mogę teraz rozmawiać, zaczekaj na mnie w domu i powiedz o wszystkim Leal, ona się tobą zajmie.
    Ta szarpała się jeszcze przez chwilę, rozrywając mu koszulę i plamiąc łzami marynarkę, lecz jej walka z każdą sekundą słabła. Widać było, że nie może wygrać z uporem swego stwórcy, który, jak każdy wampir wiedział, miał nad swym potomkiem niepodzielną władzę. Po prostu musiała posłuchać go i ze spuszczoną głową odejść.
    Hunter zaś tylko westchnął cicho, zapinając marynarkę tak, by nie widać było rozdarć, po czym skierował się w stronę wejścia do kręgielni.

    OdpowiedzUsuń
  88. [Alice]

    Złotooka nie wierzyła w to.
    - To niemożliwe, przecież sama widziałam, jak pakowali ją do bagażnika i gdzieś wywozili. - powiedziała, wciąż leżąc na podłodze.
    Korciło ją, żeby spróbować zdjąć bransoletkę, ale choć była całkowicie pewna, że kobieta blefuje, wolała nie ryzykować i zamiast tego wbiła wzrok w nieznajomą, całkowicie pewna, że tamta ją okłamuje.
    Nie znała Amy za dobrze, poznały się przypadkiem i przez kilka dni ukrywały się razem, a potem Amy złapano, a Alice zdołała uciec.
    Westchnęła raz jeszcze, kompletnie zrezygnowana. Nawet nie próbowała uciekać, leżała na podłodze z nieszczęśliwą miną i zastanawiała się, jakie okropieństwa czekają ją w departamencie.

    OdpowiedzUsuń
  89. Alice spojrzała na nią z niedowierzaniem, kiedy usłyszała, jak tamta rozmawia z Amy. Jednak złotooka nie wierzyła, ze to była ta sama Amy, którą spotkała kilka lat temu, zresztą to imię było bardzo popularne i prawdopodobieństwo było naprawdę nikłe.
    - Czyli mam z wami zostać na zawsze? - spytała, a w jej złotych oczach błysnęło przerażenie. - Nigdy mnie już nie wypuścicie?
    Utrata ukochanej wolności i swobody ją przerażała. Co z tego, że żyła w ciągłej niepewności, uciekając i ukrywając się, ale przynajmniej mogła sama decydować o sobie, nie była nigdzie zamknięta ani nie robiono jej przykrych rzeczy.
    Pomyślała sobie, że wolałaby być zwykłą dziewczyną bez dziwacznych mocy. Wtedy jej życie z pewnością wyglądałoby zupełnie inaczej i zapewne byłoby dużo lepsze.

    OdpowiedzUsuń
  90. Alice wstała z podłogi. Wolałaby tu zostać i mieć spokój, jednak wolała nie ryzykować. Przybrała dość ponurą minę, może nieco podchodzącą pod obojętność pomieszaną z rezygnacją. Najwyraźniej nie miała innego wyboru, musiała udać się do departamentu czy tego chciała, czy nie.
    - Naprawdę ktoś mógłby chcieć u was pracować z własnej woli? - spytała, zachowując pewien dystans od kobiety.
    Sama o biurze miała złe zdanie i była pewna, że nieprędko jej zmieni. W końcu nie łatwo zapomnieć o czymś, w co wierzyło się uparcie przez tyle lat.
    Miała jednak nadzieję, że nie będzie aż tak źle, jak założyła.
    Westchnęła cicho, ale nie rozpłakała się. Przez ostatnie minuty zdążyła się oswoić z ponurymi myślami.

    OdpowiedzUsuń
  91. - A więc dla was jestem taką złą istotą? - spytała Alice, wychodząc za nią z budynku i wsuwając ręce do kieszeni.
    Nie lubiła być uważana za coś złego. W gruncie rzeczy była dobrą i wrażliwą osobą, tylko zagubioną i nie potrafiącą sobie do końca poradzić ze swoimi zdolnościami, choć rzecz jasna się do tego nie przyznawała, wmawiając sobie i innym, że przecież radzi sobie doskonale i czego wszyscy od niej chcą.
    - Mam nadzieję, że faktycznie nic mi nie zrobicie, gdy już zaciągniesz mnie do tego całego departamentu. - powiedziała po chwili, spoglądając na samochód.
    Mimowolnie zrobił na niej wrażenie, gdyż sama lubiła jeździć, ale nie miała własnej fury, bo skoro uciekała, to nie mogła pracować i zarabiać.

    OdpowiedzUsuń
  92. Alice po chwili wahania wsiadła do samochodu.
    W każdym razie, cieszyła się, że nie została władowana do bagażnika. Zawsze przerażała ją myśl o jeździe w bagażniku, a była pewna, że departament zwykle tak przewozi nadprzyrodzonych, żeby nie zwiali.
    Była jednak nieco zdziwiona tą nagłą zmianą w zachowaniu tamtej, zachowywała jednak charakterystyczną dla siebie rezerwę.
    Siedziała spokojnie, z dłońmi splecionymi na kolanach, wpatrując się w szybę i z pewną tęsknotą obserwując przesuwające się za oknami miasto.
    - Co najpierw mnie czeka? - spytała w pewnym momencie.

    OdpowiedzUsuń
  93. Złotooka spojrzała na nią ze strachem.
    - Czy to aby na pewno konieczne? - spytała. - Po co im wiedzieć takie rzeczy?
    Zawsze bała się tego typu spraw, w końcu była dość wrażliwa. I zdecydowanie nie podobał jej się pomysł, że ten cały departament miałby aż tyle o niej wiedzieć.
    Jednak teraz już niestety nie mogła uciec.
    Żałowała, że była tak nieostrożna i dała się złapać. przybrała naburmuszoną minę i ponownie utkwiła wzrok w oknie samochodu. Nie miała nawet zielonego pojęcia, gdzie znajdowała się kwatera departamentu. Jak dotąd zawsze udawało jej się uciec zanim została tam dostarczona.

    OdpowiedzUsuń
  94. Uśmiechnęła się szeroko spoglądając na nią. I ona upiła łyka alkoholu.- Całkiem ciekawe podejście, zresztą i tak kiedyś ci to przejdzie.- powiedziała, wiedząc co mówi, każdemu w końcu zdarzało się trafić, na kogoś innego.- Ahh, chyba potrzebuję trochę wolnego, ja mam pracy aż nadto.- stwierdziła prostując nogi.- Wiesz, u nas misje nie są takie jak u was. My badamy, rozmyślamy, rzadko wysyłają nas w teren.- powiedziała puszczając jej oczko, rozbawiona.

    OdpowiedzUsuń
  95. -Nie nie chodziło, mi o to że nie myślą.- zaśmiała się głośno, zakrywając dłonią usta.- Chodzi, o to że w moim wydziale, najnormalniej nic się nie dzieje, choć przyznam że do walki, nie zostałam stworzona, więc dobrze że się tam znajduję.- powiedziała, teraz tylko się uśmiechając. Tak, nie lubiła walczyć, wolała rozwiązać wszytko jak najbardziej pokojową metodą. A, co do odpoczynku, przydałby się jej taki, na którym mogła by poczuć się być normalna osobą, nie pracownikiem biura.- Wiesz, nie miała urlopu od dwustu lat, choć zwiedzanie już mi się znudziło.- powiedziała opierając głowę na ręce.- Bywasz, czasami na imprezach?- zapytała ciekawa, czy mimo młodego wieku, poświęciła się całkowicie pracy.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. [Widziałam, że dałaś wskazówki dotyczące wolnych postaci i zajętych wiz. :p Dziękuję, bo coś tam chyba źle zrobiłam, eh ja i moje obejście do blogspota ]

      Usuń
  96. [Jak, cos to dam znać :)]
    Spojrzała na nią, zaciekawiona jej osobą. Była zadziwiająca, inna od wszystkich, może to i dobrze, zwłaszcza biorąc pod uwagę kto ją wychował. Upiła do końca alkohol, po czym sięgnęła po butelkę i napełniła szklankę do pełna. Podniosła się by nalać też dziewczynie.- Pamiętaj, że jak coś to mam więcej w barku.- powiedziała spoglądając na nią.- Lucius by się zdziwił, może nawet wkurzył, gdyby się dowiedział że tu jesteś.- zaśmiała się cicho.

    OdpowiedzUsuń
  97. Alice spoglądała z niechęcią na zbliżające się coraz bardziej wieżowce. Domyślała się, że departament znajduje się we wnętrzu jednego z nich, a jej domysły potwierdziły się, gdy wjechały na podziemny parking.
    - Trzymam cię za słowo. - rzekła złotooka.
    Nie miała pojęcia, kiedy znowu opuści ten budynek, co przygnębiło ją jeszcze bardziej.
    - A kiedy zdejmiesz mi to? - spytała, wskazując na bransoletkę. Wolałaby, żeby nikt nie miał wglądu w to, gdzie ona się aktualnie znajduje.

    OdpowiedzUsuń
  98. Gabryś oparł się o biurko owej Lucy. Pamiętał ją, bo zawsze tak dziwnie się do niego uśmiechała i mrugała, gdy przynosiła kawę dla Gabrysia do biura Dante. Teraz również jakoś tak, według Dżibrila, dziwnie się zachowywała. Mógłby przysiąc, iż jeszcze chwile temu jej bluzka była zapięta na jeden guzik więcej.
    -Wiesz może kiedy będzie? -zapytał, otwierając pudełko i wsadził sobie do ust parę frytek. Podsunął Lucy pudełko, a ta wzięła kilka i chciała mu je oddać, lecz go nie przyjął.
    Nie czekając na odpowiedź, zadał pytanie które mu ciążyło.
    -Dlaczego wczoraj uciekłaś z kościoła?
    Wytarł ręce o jedną z papierowych chusteczek, które były dodane do posiłku i grzecznie wyrzucił ja do kosza. Potem wsadził ręce do kieszeni spodni.

    OdpowiedzUsuń
  99. Idąc za radą pewnej wyjątkowo uroczej kobiety, najprawdopodobniej właścicielki, Hunter skierował się ku jednemu z bardziej odosobnionych torów, gdzie miała czekać na niego już Nadya. Jak się spodziewał, dostrzegł ją zaraz sznurującą tenisówki i przyspieszył kroku, uśmiechając się przy tym uprzejmie.
    - Wybacz, że musiałaś na mnie czekać, wpadłem na znajomą – wyjaśnił, zbliżywszy się dostatecznie, po czym podszedł do kul, by zerknąć na ich wagę i spróbować ostrożnie podnieść jedną z nich. Na bogów, jakie to lekkie, zdumiał się w myślach, próbując dostosować siłę do jej wagi. Nie chciał przecież zniszczyć toru zbyt mocnym uderzeniem!

    OdpowiedzUsuń
  100. Co do tego szefowania Alice nie była taka pewna, bo nie chciała pracować w departamencie. Przyjechała tu, bo została zmuszona, wiedziała, że niestety będzie musiała z nimi rozmawiać, jednak nie miała ochoty pracować tu na stałe.
    Zbladła nieco, po czym przystanęła w miejscu, rozglądając się dookoła z niepokojem. Nie miała ochoty iść dalej, bała się tego, co miało ją tam czekać. Była tak zdenerwowana, że kątem oka dostrzegła, że posadzka w kilku miejscach zaczęła pękać.
    - Ja nie chcę... - rzekła cicho, czując, jak trzęsą jej się ręce.

    OdpowiedzUsuń
  101. [Powiązanie? Hmmm, jako "ktoś", rozumiem że Lu? Nie no, mi pasuje :D. I mógłby chcieć ją poznać, zobaczyć jaka jest.]

    OdpowiedzUsuń
  102. [Jego dzieł na świecie jest tyle, że on sam się gubi XD. Diabłów, a diabłów. To Lucuś będzie chciał ją w czymś wykorzystać, ale to się wymyśli później. Na razie się na nią pogapi, zafascynowany swoim dziełem xd. Możesz ty? Bo ja jeszcze się nie wczułam w Lućka.]

    OdpowiedzUsuń
  103. [Okej, może być. O ile zaczniesz, of course ;D]

    OdpowiedzUsuń
  104. [W sumie mogą się skądś kojarzyć. A tak naprawdę pogadać dopiero w jakimś barze, czy coś. O ile ci to pasuje. Fajerwerków nie ma, bo wyprana jestem ;x]

    OdpowiedzUsuń
  105. Spojrzała na nią zaskoczona, po chwili głośno się śmiejąc. Bynajmniej, nie podważając niczyjej siły.-Zaryzykuję, chyba od czasu do czasu warto, jest się odprężyć.- stwierdziła podkurczając nogi, pod siebie, by było jej wygodniej. Przez moment przyglądała się jej zaciekawiona jej osobą. Przyzwyczajenie.- Masz jakiegoś chłopaka?- zapytała zaciekawiona. Miała znajoma trochę, młodszą od niej. Cóż, nie wiedziała jak to z nią, jednak o ile dobrze pamiętała w tym wieku, tym się interesowano.

    OdpowiedzUsuń
  106. Spojrzała na nią, spokojnym wzrokiem. W jej wieku już dawno była po ślubie, jednak czasy się zmieniają, a jak na ten wiek, akurat to u dziewcząt szanowała.-Jesteś za ładna, by nie mieć chłopaka, albo bardzo inteligentna.- mówiąc to upiła łyka ze szklanki, puszczając jej oczko.- Jak sobie myślę, w twoim wieku, już byłam mężatką i powinnam mieć dzieci.- stwierdziła na chwilę, przerywając.- Niestety nie dane mi było, tego sprawdzić.- mówiąc to lekko, nieobecnie się uśmiechnęła.
    [Tak oglądam sobie Tudorów, i powiem że ta twoja buźka jest códna:p]

    OdpowiedzUsuń
  107. Lucyfer przez te wszystkie lata miał swoje kaprysy. A to plaga tam, susza gdzie indziej, albo powódź jeszcze dalej. Bo jego życie po tych wszystkich latach robiło się najzwyczajniej w świecie nudne i nużące, potrzebował jakiejś sensownej rozrywki. I tak więc, czasem obdarzał sobie ludzi zdolnościami demonów. Nie, nie dlatego, że lubił ludzi - broń boże (dobra, to określenie jest w ty miejscu po prostu złe.). Lubił patrzeć, jak oni sobie z tym radzą. Czasem cierpią, czasem dają sobie radę. A jak dają sobie radę, to już nie są dla niego taką samą szarą masą jak cała reszta. Nieco wybijają się nad szereg. I Lu lubił ich obserwować, a więc kiedy tylko pojawił się na Ziemi, nie mógł przegapić okazji. Jasne, widział już tą dziewczynę z Piekła, ale nigdy, jakby to ująć? Na żywo. Z bliska. A chciał. W pracy nie miał okazji, ale poza nią już tak.
    Autobus. Jeden z piekielnych (boskich?) wynalazków ludzi. Zamykają się jak sardynki i myślą, że to ocali ich nędzną planetę. Litości.
    Lucyfer stał sobie pośród tłumu ludzi na przystanku, obserwując sobie najeżdżający autobus. Kiedy tylko drzwi się otworzyły, ludzie niemalże zaczęli się bić, byle tam wejść. Żałosne.
    Ale Pan Piekieł był skupiony na czymś innym. Na dziewczynie, która akutalnie wysiadała. Musi z nią porozmawiać.
    Ruszył za nią i uśmiechnął się lekko, zupełnie mimowolnie. Już po chwili jej identyfikator wyślizgnął się z torby i znalazł się w dłoni Lucyfera. Dogonił ją i delikatnie złapał za ramię.
    - Chyba to pani upuściła.

    OdpowiedzUsuń

  108. -Z pewnością.- powiedziała rozbawiona jej stwierdzeniem. Mało powiedziane, bardzo dawny czasy. Po chwili, westchnęła przeciągle lekko mrużąc oczy. Wiesz, zazdroszczę ci trochę tego jak bardzo krucha jesteś.-powiedziała, po chwili milczenia, lekko przytłumionym głosem.- Każda chwila jest wyjątkowa, niepowtarzalna...Nie zmarnuj tego.- powiedziała dopiero teraz się uśmiechając. Niewielu mogło ujrzeć w jej oczach, ten typ tęsknoty, a jednak życie wieczne nie było wcale takie kolorowe.

    OdpowiedzUsuń
  109. Nie mogła go znaleźć? Nic dziwnego, bo kiedy Lucyfer się nudził, to takie rzeczy ludziom zabierał i niech się męczą. Może i zachowywał się niczym jakiś krasnoludek z bajek, ale co zrobić, kiedy przez tak długi czas nie miał nic innego do roboty? W większości przypadków, nigdy nie oddawał tych rzeczy. Ale, że dziewczyna była kim była to ładnie oddawał. Ale po kilku dniach, kiedy już wyrobiła sobie nowy. Żeby było ciekawiej!
    - Wow. - zaśmiał się, po czym wskazał na smycz na której dyndał intyfikator. - Zawsze myślałem, że to jest właśnie po to, żeby go nie gubić. - stwierdził, uśmiechając się niby miło, ale na swój sposób cholernie irytująco i tak kpiąco, że zazwyczaj ludzi cholera brała jak na niego tak patrzeli.
    Nawet Lucyferowi czasem coś nie wychodziło, a podobno był przecież idealny. Coś jej za mało z demona dał, ale to zawsze da się naprawić, naprawdę. Może przelać w nią nieco więcej mocy, albo odebrać jej nieco uczuć - wtedy będzie idealna. Ale na razie nie chciał tego robić. Lepiej, kiedy nie majstrował za bardzo, bo zaraz mu coś nie wychodziło. Niektóre jego twory były niestety kompletną porażką.
    - My się chyba nie mięliśmy okazji spotkać, prawda? Jeśli dobrze myślę, to ty też pracujesz w Departamencie.

    OdpowiedzUsuń
  110. Pierniczony demon? Ładnie to tak swojego tatusia przezywać?
    Na jej słowa zaśmiał się cicho. No nieźle, miała dość sporo racji.
    - Wiesz, może oni się po prostu z ciebie nabijają. Tych silniejszych nie zmusisz to zmaterializowania się. - stwierdził. Jego nie można było opanować tak, jak te wszystkie mniejsze duszki i demonki. Nad nim nikt nie mógł mieć kontroli, a tymbardziej nie można go było do niczego zmusić. Robił to, co chciał. I nawet sam Bóg nie miał ochoty go zatrzymywać.
    - Chace Moore. - odpowiedział, delikatnie ściskając jej dłoń. Wciąż miał ochotę powtarzać "Lucyfer" za każdym razem jak z kimś się poznawać, żeby zobaczyć ich minę. Ale tu musiał się jakoś powstrzymać, nie?
    - Piroman. Jeśli śmierdzę siarką, to przepraszam. - rzucił z lekkim uśmiechem. Niektórym to naprawdę przeszkadzało, bo i było wyczuwalne. Inni nie czuli tego wcale. Drażniło to głównie anioły i było jedyną rzeczą, której ukryć nie można było żadną iluzją.

    OdpowiedzUsuń
  111. - Dodatkowego współlokatora mówisz? - zapytał, unosząc zabawnie brwi. - Weź lepiej go nie obrażaj, bo jeszcze cię w nocy napadnie. - zażartował, chociaż tak naprawdę była to groźba. Od samego Lucyfera.
    Zapach siarki nie wydzielał sam demon, czy nawet Lucyfer, ale był to po prostu zapach Piekła. Po kilku dniach na Ziemi znika on niemalże całkowicie, ale wystarczy jedna wizyta i już śmierdzieli, jakby z płonącego budynku wyszli. A Lu przecież wciąż krążył pomiędzy Piekłem, a Ziemią - bo przecież nie zostawi wszystkiego pod okiem jakiegoś niekompetentnego demona. On sam musi wszystkiego dopilnować. A do tego... Przecież w domu zawsze jest najlepiej, prawda?
    Jeśli się poskarży, to zaraz sobie Diabeł może zechcieć je zabrać. No bo skoro nie chce, to prosze bardzo, on sobie je weźmie i jej duszę zje. Mimo, że normalnie tego nie robił.
    - Śpieszysz się gdzieś? Bo jeśli nie masz nic przeciwko, to chciałbym cię zabrać na kawę, hmmm?

    OdpowiedzUsuń
  112. Alice nie była zbyt zachwycona, że została wepchnięta do tej nieszczęsnej windy, ale nie protestowała. Po prostu stanęła w kącie i splotła ręce na piersi, wpatrując się w przestrzeń z nieco buntowniczą miną. Zapewne chciałaby być wszędzie, byle nie tutaj.
    Była jednak w sporym szoku, kiedy drzwi windy się otwarły i ujrzała Amy. Nie przypominała już tej mizernej dziewczyny, którą poznała kilka lat temu.
    Kiedy tamta podeszła do niej, Alice czym prędzej odsunęła się i spojrzała na nią z pogardą.
    - Nie zbliżaj się do mnie, zdrajczyni przebrzydła - wycedziła, a pod wpływem jej zdenerwowania kilka kartek sfrunęło z biurka i rozsypało się po podłodze.
    Wycofała się pod ścianę, spoglądając niechętnie na obie kobiety.

    OdpowiedzUsuń
  113. Alice już zbyt długo żyła w taki, a nie inny sposób, by kwapić się ze zmianą sposobu patrzenia na świat. Nie wyobrażała sobie, że można żyć inaczej, już zapomniała, jak to jest nie musieć ciągle uciekać.
    Kiedy zobaczyła Amy, poczuła się naprawdę zdradzona i urażona.
    Kiedy ją mijała, rzuciła do niej:
    - Już nie pamiętasz, jak sama ukrywałaś się przed tymi draniami?
    Nawet nie oczekiwała odpowiedzi, po prostu chciała, żeby Amy wyczuła jej pogardę biorącą się z nienawiści Alice do departamentu i niechęci do współpracy z nimi.
    Spojrzała na otwarte drzwi z pewnym lękiem. Gdyby mogła, uciekłaby stąd gdzie pieprz rośnie. Jednak wiedziała, że nie ma wyjścia i musi tam wejść, co uczyniła z bardzo nieszczęśliwą, zrezygnowaną i jednocześnie nienawistną miną. Miała wrażenie, że droga od ściany do gabinetu trwała strasznie długo.
    Kiedy znalazła się w środku, spoglądała z najwyższą niechęcią to na mężczyznę siedzącego w środku, to na kobietę, która ją tu przyprowadziła.

    OdpowiedzUsuń
  114. - W takim razie, szkoda. - stwierdził z lekkim uśmiechem i pomachał jej na pożegnanie. - Do zobaczenia w pracy, w takim razie. - zawołał za nią, mrugając zadziornie.
    Ona go nie zobaczy, on ją tak. Tak po prostu nie zostawi jej, chciał zobaczyć co dziewczyna zrobi jak się zdenerwuje. Bardzo zdenerwuje na takiego jednego Diabła.
    Kiedy tylko dziewczyna zabrała się za dokumenty, on pojawił się w niej mieszkaniu. Nałożył na siebie ilzuję dzięki której ta nie mogła go zobaczyć, a jedynym znakiem że tu jest, to ten zapach. Niezbyt mocno.
    Stanął kawałek za nią, a dokumenty zaczęły płonąć. Tak po prostu.

    OdpowiedzUsuń
  115. Alice usiadła i splotła ręce na piersi, po czym wpatrzyła się w siedzącego naprzeciwko mężczyznę z lodowatą obojętnością. Żałowała, że nie ma pod ręką gumy do żucia dla większego efektu bezczelnej pozy.
    - Co cię to obchodzi? - spytała szorstko, wywracając oczami.
    Nie miała pojęcia, do czego ma prowadzić ta cała rozmowa. A nie miała też ochoty skończyć jak Amy, zmanipulowana i podporządkowana departamentowi, ze sztucznym uśmiechem przyklejonym do twarzy, otumaniona i może nawet pozbawiona wspomnień, jak naprawdę wyglądała sytuacja. - Jestem Alice i to ma wam wystarczyć.
    Nie kwapiła się, żeby z nimi rozmawiać. Skoro nie mogła uciec, mogła utrudnić im życie chociaż w taki sposób.

    OdpowiedzUsuń
  116. Ah, Lucyfer pamiętał dokładnie jak to wtedy opętał tamtą dziewczynę. Po tym przejściu była niezdolna do zwykłej rozmowy, tak bardzo bała się że Lucyfer wróci. A równocześnie, była od niego uzależniona. Tak pięknie było patrzeć na jej cierpienie, kiedy to powiesiła się w swoim pokoju...
    Wypowiadał się wtedy przez nią, głosząc co przyniesienie na Ziemię, jaką zagładę sprowadzi. Dość sporo powiedział wtedy o sobie samym i jakoś nie chciał, żeby dziewczyna tego słuchała. Po prostu, taki jego kaprys.
    - Jak mi przykro... - szepnął jej do ucha kompletnie zmienionym głosem. Zupełnie nie ludzkim, ale tak demonicznym jak się tylko dało. Lubił tak ich straszyć. Ogólnie ludzi.
    Chciała oglądać nagrania? Prosze bardzo. Skoro ma stalowe nerwy i chce oglądać coś tak przerażającego. Juz sam Lu do końca nie pamiętał co też dokładnie w tamtym czasie zrobił, więc on też chętnie sobie zobaczy. Wspólny seans. Czy to nie cudowne?

    OdpowiedzUsuń
  117. Demon czy upadły anioł - po tylu latach kompletnie nie widział różnicy. Czy aniołów które zdradziły swojego stwórce nie można było nazwać demonami? Przecież w końcu i tak staną się jednym z nich. Będę żyć pośród nich, podlegać tym samym zasadom. Strącając do piekła Lucyfera, Bóg wyświadczył mu przysługę. Dał władzę i moc do stworzenia własnej armii, którą mógł wykorzystać przeciw niemu.
    Mogła sobie spokojnie z nim porozmawiać, naprawdę. Odpowiedziałby coś. Ale nie gwarantowałoby to przeżycia, jeśli tylko dziewczyna by go obraziła.
    - Miłego oglądania. - rzucił jeszcze, głosem dokładnie tak samo przerażającym jak chwilę temu. I usiadł na kanapie, tuż za nią. Wyglądałoby to dość komicznie, gdyby tylko Lu był widoczny. Tylko mu popcornu brakowało, bo patrzył na ekran z zabawnie zaciekawioną miną.

    No nieźle, nie wiedział nawet że cały ten spektakt wyglądał równie imponująco. Powinien dostać nagrodę jakąśtam za aktorstwo, czy coś.
    Fajnie było słychać jak to Lu sobie krzyczy i mówi te wszystkie rzeczy. On po prostu obiecał zagładę całej ludzkości. Wyzywał ludzi od plugawych robaków i najgorszych ścierw. Cały Lucyfer.

    [dałam na shoutboxie, dam i tu 627758]

    OdpowiedzUsuń
  118. Lucyfer był o wiele silniejszy od tych wszystkich słabych demonów, które przejmowały ludzie ciała. Większość dało się stamtąd wygonić, ale Lucyfera? Nigdy. Nikt na Ziemi nie miał wystarczającej mocy, żeby chociaż trochę mu zaszkodzić.

    Łacina zawsze Lucyfera irytowała, ale bardziej fakt, że ksiądż myślał, że to w ogóle pomoże. Kilka ładnych wierszyków naprawdę nic mu nie zrobi, nawet jeśli co drugie słowo to będzie "bóg". Trzeba się bardziej wysilić, żeby mu zaszkodzić.
    Na twarzy Lucyfera pojawił się lubieżny uśmiech, kiedy tylko usłyszał swoje własne słowa. Z tej perspektywy wyglądało to naprawdę ciekawie i interesująco.

    Kiedy tylko usłyszał jej słowa, miał ochotę zaśmiać się cicho. Zabawne mu się to wydało, to wszystko.
    I żeby było ciekawiej, zamiast się do niej odezwać, sprawił się na ścianie na chwilę pojawiły się płonące słowa "dzięki."
    Wszyscy wiedzieli o nim tak mało, więc dziewczyna nie była jedyna. No, może nie wszyscy, ale napewno większość.

    OdpowiedzUsuń
  119. Ogień nie płonął wystarczająco długo, żeby cokolwiek mogło się zapalić. Mimo to, był to niezły efekt i trzeba było przyznać, że Lucyfer ma czasem wenę twórczą do takich rzeczy. Często robił różne takie rzeczy, żeby ludzie wiedzieli, że jest nieprzewidywalny.
    Kiedy zobaczył, że dziewczyna puszcza kolejne nagranie, niemalże sapnął z poirytowaniem. Teraz to robiło się dla niego nudne. W końcu takie rzeczy były dla niego po prostu codziennością i nie robiły na nim najmniejszego wrażenia. Ale siedział cicho, obserwując jej reakcje.

    Ten seans nie robił na nim żadnego wrażenia, więc po prostu patrzył na to, nudząc się straszliwie.

    Zaglądnął jej przez ramie, kiedy ta zapisała coś na kartce. Miał już dosyć tego wszystkiego i zmaterializował się tuż przed nią.
    - Nudzi mi się. - rzucił, jakby to było najbardziej odpowiednie w tym momencie.

    OdpowiedzUsuń
  120. - Ej no, jak ty mnie traktujesz? - prychnął, widząc jak ta nie zwróciła na niego zbyt wielkiej uwagi. - Wolisz zobaczyć to co zrobiłem kiedyś, niż mnie samego? Dzięki. - warknął, naburmuszony niczym małe dziecko.
    - Też mogę ci w tej chwili rzucić łóżkiem. Chcesz? - dodał jeszcze, opadając na kanapę obok niej.
    No cholera, jak można go tak po prostu ignorować? On tu chciał usłyszeć krzyk, chociaż westchnienie ze zdziwienia, zaciekawione spojrzenie - cokolwiek takiego. A co dostał w zamian? Zachowanie w stylu "przesuń się, bo mi widok zasłaniasz."
    Lucyfer nigdy nie był dzieckiem. Anioły tworzyły się już tak naprawdę dorosłe - nigdy nie miały ciała dziecka i nigdy się nie starzały. Po prostu istniały, niezmienne przez wieki. Chociaż Lucyfer zmieniał swój wygląd, to gdyby nie robił zupełnie nic, wciąż wyglądałby tak samo jak na początku istnienia świata.

    OdpowiedzUsuń
  121. - Ale ja nalegam... - mruknął, przewracając oczami. Nudził się. Nudził się w cholerę, a dziewczyna nie była w tym momencie za ciekawa. Jak tak dalej pójdzie, to on się załamie, bo wszystko nudne jest. Coś ma się dziać, najlepiej żeby lała się krew, jakieś wybuchy i w ogóle woaaaah!
    Być wrednym w stosunku do Lucyfera? To by raczej nie wyszło jej na zdrowie.
    Z zaciekawieniem patrzył na swoją rozpadającą się dłoń. Ani cienia strachu. Kiedy złożyła się spowrotem, spojrzał na nią z uniesieniem brwi.
    - To wszystko? Pff, myślałem że to niby jest bardziej przerażające. Ale w sumie, mnie i tak nie mogłabyś tak zabić, ani nic zrobić... Nie powinno się wykorzystywać swojej mocy przeciwko temu, który cię nią obdarował. - stwierdził jeszcze, wzdychajc teatralnie.

    OdpowiedzUsuń
  122. Lucyfer obserował ją uważnym spojrzeniem, choć tak naprawdę był najzwyczajniej w świecie cholernie znudzony. Oparł się o pobliską ścianę, bawiąc się w typowy dla siebie sposób. Machał sobie palcem, unosząc przy tym kubek, który lewitował tuż przed nim.
    Słysząc imię Beliala drgnął i spojrzał na nią ze zmarszczeniem brwi.
    - Belial? Ten ksiądz to jakiś kompletny idiota. - rzucił ze znudzeniem, sprawiając że kubek roztrzaskał się na kawałki. Kawałki okazały się ostre jak brzytwa i wbiły się prosto w drewnianą podłogę.
    - Niech spróbuje. Ciekawie będzie oglądać jak ten roztrzaskuje się na wielką, czerwoną plamę.

    OdpowiedzUsuń
  123. Witam. Pragnę serdecznie zaprosić na forum ogólnotematyczne z Pretty Little Liars w tle. Znajomość serialu nie jest potrzebna. Proszę także nie zrażać się niską liczbą użytkowników i wiadomości - dopiero zaczynamy. Dlaczego więc powinieneś dołączyć? Ponieważ na tym forum pielęgnowana jest atmosfera, która sprawia, że każdy czuje się dobrze. Jeśli dołączysz i zaprosisz kilku znajomych, to na pewno już wkrótce forum rozkwitnie!
    https://gotsomesecrets.fora.pl/

    OdpowiedzUsuń