środa, 15 sierpnia 2012

Usted me ve, soy la muerte....pregunta de la vida, o venir conmigo !




Daimon Seth Solder, nikt nie używa już jego pierwszego imienia.

"Młody" diabeł.

Poszukiwany przez Biuro ds. Badań Paranormalnych i Obrony, posiada na tyle cenne informacje i umiejętności jest ścigany cały czas.




Nie wiele wiadomo o przeszłości tego mężczyzny. On po prostu unika mówienia o sobie, bo nie ma czym się szczególnie chwalić. Dopóki siedział w Piekle było dobrze, ale jak to on szybko znudził go spokój i szukał rozrywki. Zabawne że znalazł to wśród śmiertelników. Od paru albo parunastu wieków łazi własnymi ścieżkami. Przyglądał się temu co robią ludzie z dystansu, nie zawsze jednak to wychodziło dlatego nie zdziw się gdy zobaczył do złudzenia podobnego mężczyznę na starych obrazach, później juz zdjęciach.
 Jego przygoda z Biurem ds. Badań Paranormalnych i Obrony, zaczęła się gdy pojawił się w Wydziale Demonologii. Nie był tam długo, bo go to nie kręciło i dlatego przeniósł się do Sekcji, od zawsze jakoś był uzależniony od adrenaliny. Mimo iż mu się tam podobało to szybko zniknął i tak się zaczął problem z tym iż jest ścigany. Umiejętności i wiedza to wielki kłopot dla niego, ale pozbyć się tego nie potrafi. Ucieka cały czas, co jednak ostatnio stało się bardziej trudne.

Nie rzuca się szczególnie w oczy, mierzy 187 cm wzrostu. Wysportowane ciało przy czym waży ile powinien, ma ciemne blond włosy z kilkoma czarnymi pasmami. Do tego czarne ślepia i gdyby nie jadowicie zielone cienkie tęczówki nie można było by odróżnić białka od źrenicy. Przez swoje oczy zmuszony jest nosić okulary przeciwsłoneczne gdy tylko pojawia sie wśród innych. Ubrany zazwyczaj na czarno; podkoszulek, jeansy i na to płaszcz plus pasujące buty.

Z charakteru jest pewny siebie, nieco arogancki i sarkastyczny. Nie lubi towarzystwa innych gdy ktoś jest jawnie głupi. Ogólnie zdystansowany z niego typ. Lakoniczny, ale zdarzają się wypadki gdy staje się wygadany. Dla wrogów naprawdę nieprzyjemny, dla nielicznych których może nazwać przyjaciółmi jest miły, umie pomóc gdy potrzeba naprawdę. Manipuluje ludźmi bo to go bawi.


Jego zdolnością jest ciekawe oddziaływanie na wszystkich, potrafi narzucić innym swoją wolę. Nie raz już wykorzystał to by pozbyć się niewygodnych świadków którzy widzieli co kombinuje.











Dodatkowo
- Nie został jeszcze złapany dzięki temu że potrafi szybko przemieszczać się na każdym terenie, trudno go zapędzić w pułapkę.
- Jego słabością są red marlboro, dasz mu paczkę i masz szansę czegoś się dowiedzieć.

[Witam. Wszelkie wątki i powiązania jak najbardziej tak ; D Powoli będa pojawiały się zmiany karty, bo moja wena pojawia sie i znika.]

185 komentarzy:

  1. [Wątek z Alice? Ona także się ukrywa ^^]

    OdpowiedzUsuń
  2. [Może spotkają się przypadkiem podczas jakiejś ucieczki? Alice ukrywa się przed Departamentem i regularnie się przemieszcza, żeby nie wpaść w ich łapy. jak coś, mogę zacząć, ale dopiero jutro.]

    OdpowiedzUsuń
  3. [Witam i życzę miłej zabawy! To tak ode mnie na początek, teraz przejdźmy do Twojej karty, która nie jest wolna od różnorakich błędów. I nie wyglądają one na zrobione z pośpiechu. Nie mówiąc już o interpunkcji, ale także o różnorakich błędach ortograficznych (chociażby samo „od kąt”. A i owszem, oba słowa są poprawnie napisane, ale w tym znaczeniu zdecydowanie zalicza się to jako błąd). Polecam popracować nad tym w wolnej chwili, ewentualnie dać komuś do sprawdzenia. W razie braku chętnych mogę to zrobić także ja.
    Pozdrawiam i życzę powodzenia na blogu.]

    OdpowiedzUsuń
  4. [szczerze to ja też nie mam za bardzo pomysłu. A tak w ogóle to uczysz się hiszpańskiego?]

    OdpowiedzUsuń
  5. [Chętnie bym powątkowała, więc tradycyjnie zapytam o jakiś pomysł na zaczęcie..? :) ]

    OdpowiedzUsuń
  6. [pytam bo sama się uczę już trzy lata a rzadko kiedy widzę coś po hiszpańsku na blogach. Wybacz poprawkę ale o ile to nie cytat to powinno być la vida ]

    OdpowiedzUsuń
  7. Valentina była typem osoby, która zdecydowanie w pracy czuła się jak ryba w wodzie. Może dlatego, że zajęcie było bliskie temu, co kierunkowało jej cały żywot. Może po prostu lubiła to wszystko w mniejszym lub większym stopniu. Poza tym wszystko wokół niej traciło sens, kiedy akurat nie była zamieszana w jakiś pościg. Dlatego kiedy dowiedziała się, że tej nocy ma na celowniku byłego członka Sekcji, cóż… uznała to za godne wyzwanie. Miała pracować z mężczyzną, który w Sekcji był nieco krócej od niej, ale nie była to ich pierwsza wspólna wyprawa.
    Koło dwudziestej drugiej cel pojawił się wreszcie w zasięgu ich działania, plan był z kolei prosty. Zapędzić go w kozi róg, obezwładnić i wpakować do opancerzonej furgonetki. Proste w zamyśle, cięższe do wykonania, bo najwidoczniej cel spodziewał się interwencji. Dopiero po długich godzinach ścigania go, udało się doprowadzić sprawę do końca. Zmęczony i nieco podatniejszy na ból, Solder został zamknięty w furgonetce.
    Valentina siedziała na fotelu pasażera i wciąż podtrzymywała w jego organizmie swobodny przepływ pewnej ilości bólu, dość intensywnej, by nie stawiał oporu. Towarzysz sprawnie mijał kolejne uliczki, jego zadaniem było stworzenie tarczy, która ochroni ich oboje przed wpływami Soldera.
    - Trzeba było tak uciekać? – powiedziała uśmiechając się lekko do mężczyzny siedzącego w rogu furgonetki.
    [Mam nadzieję, że coś takiego się nada. Jakby coś się nie zgadzało, to krzycz.]

    OdpowiedzUsuń
  8. [i chyba powinno być zamiast venir venga ale ja średnio z hiszpańskim mimo tych trzech lat xD]

    OdpowiedzUsuń
  9. Cóż, nie spodziewała się optymistycznego podejścia. Nie wzruszyła się więc jego wrogim spojrzeniem, czy ostrym tonem. Wiedziała jaki ból znosił, bo przecież sama mu go zadawała. Daleko było temu do dawki śmiertelnej, ale nie miała przecież w planach go zabić. Tylko trochę obezwładnić.
    - Całkiem nieźle Ci szło – odparła. W tej sytuacji powinna swoją wypowiedź dopełnić jakimś kpiącym śmiechem, ale nie zrobiła tego. Głównie dlatego, że nie zabawiała ją taka forma droczenia się z dopadniętymi celami. Musiała przyznać, że tej nocy nieźle się nauganiała za nim.
    - Nawet dostałam zadyszki w jednym momencie – przyznała już nieco bardziej w żarcie. Rzadko kiedy miała tak wyjątkowo dobry humor, ta praca sprawiała jej wiele przyjemności, nawet jeśli trzeba było sobie nie raz pobrudzić rączki.

    OdpowiedzUsuń
  10. [Może być, dzięki za zaczęcie ^^]

    Alice biegła jakąś ulicą, starając się umknąć trzem postaciom w czerni. Nie była to jej pierwsza taka ucieczka, jednak za każdym razem dziewczyna stresowała się i obawiała, że jej szczęście kiedyś się skończy i prędzej czy później wpadnie w końcu w ich łapy.
    Wpadła do jakiejś ciemnej uliczki, ale z całą pewnością nie spodziewała się tego, co nastąpiło. Poczuła, że ktoś łapie ją i wciągnął w boczną alejkę, zatykając jej usta dłonią.
    Początkowo miała zamiar krzyczeć, ale zdała sobie sprawę, że wtedy tamci by ją znaleźli, dlatego też umilkła, zastanawiając się, z kim ma do czynienia.
    Kiedy tamten w końcu ją puścił, spojrzała na niego uważnie.
    - Kim jesteś? - spytała, wciąż nieco roztrzęsiona i zdenerwowana.

    OdpowiedzUsuń
  11. Nie mogła pozwolić się zaskoczyć, jej mózg wciąż pracował na najwyższych obrotach. Kiedy auto zatrzymało się, Val niewiele myśląc wyskoczyła jak oparzona na ulicę i wróciła do pościgu. Do takich momentów była przygotowywana całe życie, nie do latania po Departamencie z plikami kartek. Momentalnie wyjęła z kabury pistolet i wymierzyła prosty, celny strzał w nogę uciekiniera. Zupełnie nie przejęła się faktem, że była pozbawiona tarczy, że mogła w jednej chwili skończyć jako marionetka. Oczekiwała reakcji na strzał, był celny, ale powstający w udzie przeciwnika ból wzmocniła z pomocą swoich umiejętności.
    - Tylko nie maleńka – westchnęła.

    OdpowiedzUsuń
  12. Alice czym prędzej ruszyła się z alejki. w końcu tamci lada chwila mogli wrócić. Jednak nie mając większego wyboru, póki co musiała podążać za nieznajomym.
    - Dlaczego mi pomogłeś? - spytała.
    Nie przywykła do bezinteresowności, zawsze zmuszona była radzić sobie sama. A tu nagle zupełnie obcy facet pomógł jej umknąć przed ścigającymi ją osobnikami. Jak zwykle chodziło o jej zdolności.
    Nie wiedziała, czemu do niego mówi, zamiast po prostu podziękować mu i iść w swoją stronę, kontynuując ucieczkę. Może po prostu ciekawiło ją, kim on był i skąd się tu wziął.

    OdpowiedzUsuń
  13. - Nie pracuje dla organizacji charytatywnej – powiedziała podchodząc do mężczyzny z pistoletem wyciągniętym przed siebie, najwidoczniej wystarczył pistolet i trochę własnej inicjatywy, żeby sprawę doprowadzić mimo wszystko do końca. Dziwiło ją jednak to, że do tej pory wciąż zachowywała się normalnie.
    - Wróć grzecznie do furgonetki, to nie będzie więcej bolało – stwierdziła kiwając głową w kierunku auta. Nie na rękę było jej prowadzenie akcji na środku ulicy w centrum jednej z dzielnic Nowego Jorku. Nie chciała też prowokować niepotrzebnej bójki.

    OdpowiedzUsuń
  14. Alice z jednej strony chciała poznać odpowiedź, a z drugiej, trochę obawiała się, że mogłaby jej się ona nie spodobać. Może i facet miał rację, pewnych rzeczy lepiej było nie wiedzieć. A ruda też nie zamierzała niepotrzebnie się zamartwiać.
    W każdym razie, w nieznajomym było coś dziwnego, co wyróżniało go z tłumu. Może też miał jakieś zdolności, tak jak ona? Alice wiedziała, że w społeczeństwie zdarzają się odmieńcy, którzy także zmuszeni są żyć w ukryciu, żeby nie wpaść w łapy rozmaitych organizacji.

    OdpowiedzUsuń
  15. Poczuła się sparaliżowana, kiedy jej ciało zareagowało w taki, a nie inny sposób na słowa uciekiniera. Nie mogła nic zrobić, broń opadła na ziemię i Val tylko przysłuchiwała się towarzyszącemu temu dźwiękowi. Przełknęła ciężko ślinę, ale nie bała się, zawsze mogła doprowadzić do konfrontacji.
    - Przestań się ze mną bawić – warknęła skupiając się na czymś zupełnie innym. W jednej chwili wywołała najpierw falę bólu, która normalnego człowieka przyprawiłaby o nudności, a potem ruszyła na niego wymierzając celne kopnięcie prosto w brzuch.
    - Wróć grzecznie do furgonetki – odparła przekrzywiając zabawnie głowę, na jej ustach pojawił się uśmieszek. Nie była osobą, której można od tak narzucać swoją wolę.

    OdpowiedzUsuń
  16. [Bardzo, tajemnicza postać:P Co powiesz na wątek lub powiązanie z moją Marą? Jeśli masz pomysł, ja zacznę, albo na odwrót :p]

    OdpowiedzUsuń
  17. [Faktycznie, Dziękuje. Byłam pewna że to była wojna... Nie ważne. Co sądzisz o małym spotkaniu przy piwie w jakimś barze?]

    OdpowiedzUsuń
  18. [Hej, widzę, że on lubi tańczyć (genialne gify). Co powiesz na to żeby spotkali się na dyskotece/klubie/barze gdzie odbywają się pojedynki tancerzy? A oni stanęliby przeciwko sobie nawzajem? Zoja]

    OdpowiedzUsuń
  19. [zmienie jak tylko dostanę się do komputera. Ja dałam pomysł to może Ty zaczniesz?]

    OdpowiedzUsuń
  20. Siedział już w obskurnym barze, ubrany w rażąco biały w tym miejscu podkoszulek. Właśnie przeczesywał włosy, gdy usłyszał, iż ktoś wchodzi do spelunki. Uśmiechnął się krzywo, choć i tak cały czas wyglądał, jakby płyn koloru miodowego go nudził, jakby jego czarne rurki go nudziły. Jakby cały świat go nudził.
    Zapalił kolejnego tego dnia papierosa i zaciągnął się głęboko. W ręce trzymał dwie paczki. Wiedział jak przekupywać ludzi, demony i inne takie. Red Malboro załatwi sprawę. Widział demona tylko kilka razy, ale nie widział go z innymi papierosami niż własnie te.
    Wypuścił powoli dym, wyglądając jak jakaś zjawa, z jarzącymi się na niebiesko oczyma.
    -A jednak przyszedłeś? -chciał dodać stary druhu ale... nie chciało mu się.

    OdpowiedzUsuń
  21. Próbowała na wszystkie możliwe sposoby wydostać się z zakleszczającego się na jej szyi uścisku, ale z każdą sekundą czuła jak coraz bardziej brakuje jej powietrza. Zastanawiała się, gdzie w tej chwili jest jej partner. Czy nie powinien się już ocknąć i zdać sprawę z tego, że Val pobiegła za Sethem sama? Na tym mniej więcej zatrzymały się z jej rozmyślania, bo ostatecznie straciła przytomność.
    Kiedy się obudziła leżała na środku ulicy, było jej chłodno i nieprzyjemnie. Oparła się najpierw na łokciach, a po chwili zerwała się na równe nogi. Była zupełnie sama, być może jej partner już odjechał do Departamentu. Nigdzie nie było także Soldera. Val zaklęła głośno rozglądając się dookoła, uciekł jej i nie mogła już nic z tym zrobić. Szukała jakiegoś śladu, czegoś co naprowadziłoby ją na trop. Nie uśmiechało jej się wracać do Departamentu z pustymi rękoma.

    OdpowiedzUsuń
  22. Uśmiechnął się szyderczo
    -A tak mi się nudzi, chciałem z kimś poćwiczyć zapasy -westchnął- Spóźniłeś się trzydzieści sekund.
    Rzucił, pijąc nadal lurę koloru moczu hipopotama. Jakiegokolwiek koloru nie byłby mocz hipopotama.
    Był strasznie drażliwy na punkcie spóźnialska i nie znosił, gdy ktoś był później się choćby sekundę. To zapewne przez to, że w niebie wszyscy zawsze byli punktualni, idealni i grzeczni. Był ciekaw reakcji demona. Poszukiwany, stale się ukrywa a on zaprasza go na zapasy.

    OdpowiedzUsuń
  23. [Mój błąd, zmylił mnie pierwszy gif.]
    Ulubiona pora dnia Zoji to wieczór w klubie. Przestała myśleć o pracy, o Dante robiącym z niej "zabójczą" dziewczynę, co wcale ją nie ruszało, o wydziale medycznym, o codziennych problemach hali, gdzie tłoczyła się dziesiątka młodych ludzi o skrajnie różnych charakterach. Na parkiecie była Zoja, żywioł energii. Nic dziwnego, że ledwo zjawiła się w klubie, w luźnym stroju do tańca, a pierwsze kroki postawiła w kierunku wolnego miejsca na parkiecie, przeciskając się przez tłum otaczający jego środek. Ściągnęła białą bluzę, pod którą miała czarny top a na nią luźną koszulkę, podała znajomej twarzy i zaraz zjawiła się na środku parkietu, dając upust swoim emocjom oraz pokazując swoje umiejętności, jednocześnie zapraszając odważnego do tanecznego pojedynku. Zoja.

    OdpowiedzUsuń
  24. [Nie ma problemu. Ja się z drugiej strony cieszę, że tak pokojowo to przyjęłaś. A co do wątku, to z chęcią, tylko nie mam pomysłu żadnego, jak można połączyć Flo z Sethem. Jeżeli cokolwiek przychodzi ci do głowy, to powiedz, a wtedy ja zacznę.]

    OdpowiedzUsuń
  25. Zaśmiał się, lecz po chwili miał wyraz twarzy, jak dziecko, któremu zabrano prezent urodzinowy bądź które dowiedziało się, że gwiazdki w tym roku nie będzie.
    -Jakbym to już od kogoś słyszał... hmm... Ten tam, trzy w jednym mi to mówił ostatnio - znów zaciągnął się papierosem - Jak mu powiedziałem, że chcę poślubić Królową Dziewicę.
    Jak dobrze było pogadać z kimś, kto i tak go nie słucha i go właściwie nie zna. To było to.

    OdpowiedzUsuń
  26. Widząc kiepski humor demona, Dżibril rzucił mu paczkę Red Malboro z tekstem 'Pamiętałem'. Jak dobrze było pogadać z gburami. Przynajmniej odczuwało się, że nie jest się tak okropnym i parszywym jak się innym wydawało. Westchnął ciężko.
    -Na pewno nie chcesz się ze mną pobić? Nudzi mi się.
    Położył na ladzie kilka dolarów, płacąc barmanowi.

    OdpowiedzUsuń
  27. Tłum szalał. Widownia uwielbiała pojedynki a jak jeszcze pojawiał się ktoś nieznany, ktoś kto popisał się pierwszorzędnie to szaleli i krzyczeli głośniej niż zazwyczaj.
    A Zoja? Zoja doceniła cholernie dobrego przeciwnika i nie oddała pojedynku walkowerem. Od pierwszego rzutu oka widać, że długo ćwiczył, bo nikt się z rozwiniętym talentem nie rodził. Nie spisała się na straty, o nie, nie było myślenia o przegranej. Da z siebie wszystko i jeszcze więcej a skończy się jak się skończy. Zachęcona dobrą muzyką i świetnym przeciwnikiem odpowiedziała, popisując się nie tylko rytmicznym poruszaniem się w rytmie, lecz także dodając sporo elementów akrobatyki. Po skończeniu swego popisu, wycofała się o dwa kroki, jednocześnie zachęcając nieznanego chłopaka do odpowiedzi na to, co ona pokazała. Zoja.

    OdpowiedzUsuń
  28. Wyszczeżył się do diabła, jakby dał mu bilet powrotny do nieba albo darmowy tydzień w ekskluzywnym burdelu. Wsunął do kieszeni drobniaki reszty i ruszył za mężczyzną. -A tak właściwie co u jaśnie ośweconego dawcy żarówek, Lucyfera? Ostatnio jestem dość niedoinformowany co jest uciążliwe. Dopalił papierosa i rzucił peta na ulice. Następnie znienacka przywalił Sethowi z pięści w twarz.

    OdpowiedzUsuń
  29. To, co robił jej przeciwnik można było podciągnąć pod mistrzowski wyczyn. Wiedziała, że wykorzystuje również niektóre triki z parkouru i free runnigu, w końcu mieszkała z uzależnionymi od adrenaliny ludźmi, co równało się najróżniejszymi widokami, których ona nie potrafiłaby powtórzy z pamięci. Obserwowała go bardzo uważnie, każdy ruch, zauważyła dobre poczucie rytmu, co było bardzo ważne.
    Oczywiście przyjęła wyzwanie lekkim skinieniem, wyszła na środek parkietu odgarniając mokre włosy z twarzy. A potem chyba dała najlepszy samodzielny występ w swoim życiu, dobry przeciwnik oznaczał, że musiała dać z siebie wszystko, wykorzystać wszystkie znane ruchy, triki i akrobacje, wkomponowując je w rytm muzyki. Zoja należała do osób potrafiących wsłuchać się w muzykę i trafnie ją interpretować, jednocześnie przekazując część swoich emocji widowni. Po zakończeniu "występu", naśladując wytworny ukłon, co rzecz jasna nie wyszło dziewczynie jak należy, wycofała się i zaprosiła przeciwnika do zaprezentowania swoich możliwości. Zoja.

    OdpowiedzUsuń
  30. Flo nie tak wyobrażała sobie czwartkowy wieczór. Przez myśl jej nawet nie przeszło, że będzie się zajmować jakimś chłopaczkiem. Prawdopodobnie dlatego, iż nie należało to do zadań Wydziału Magii. Uznano jednak jego przypadek za nadzwyczaj agresywny, przez co wymagano jak największej ostrożności i kogoś z doświadczeniem. Inni szefowie wyjątkowo nie byli dostępni, przez co padło na McHalffey. Od tego momentu postanowiła za każdym razem po wyjściu z pracy wyłączać telefon.
    Siedziała w jednej z sali przesłuchań. Niewygodne krzesło wbijało jej się w pośladki, przez co siedzenie w jednej pozycji przychodziło z niemałą trudnością. Przecież nie mogła zacząć podrygiwać, jeszcze odebrałby to jako wyraz słabości, a na to czarodziejka nie mogła pozwolić.
    Blade światło jarzeniówki nadawło chłopakowi istnie koszmarny wygląd. Florence nachyliła się nad blaszanym stołem, starając się spojrzeć przesłuchiwanemu w oczy. Siedział nad wyraz spokojnie. Kobieta podejrzewała, iż wcześniej czymś go naszprycowali.
    - No, to po kolei, coby dopełnić wszystkich formalności - stwierdziła, biorąc w dłoń zaczepiony o dekolt sukienki długopis. - Nazwisko.

    OdpowiedzUsuń
  31. Widziała niefortunną wpadkę w postaci rozlanego napoju, mogło się źle to dla niego skończyć, ale co było dość dziwne świetnie sobie poradził.
    Niestety na koniec musiała przyznać, że był od niej lepszy, bez żalu, po prostu wiedziała o ciągłym doskonaleniu swoich umiejętności, bo nie należała do starej ekipy, wciąż miała wiele przed sobą. Mimo zmęczenia trochę energii przeniosła do swojej prawej dłoni, chciała w razie czego zapobiec u chłopaka nieprzyjemnej kontuzji, on sam nigdy nie miał się dowiedzieć, że zwykły uścisk z Zoją mógł go uchronić przed bólem. Przeszła przez parkiet, usiłując nie wsłuchiwać się w hałaśliwy, otępiający tłum, wyciągnęła do niego rękę, chcąc pogratulować bardzo dobrego występu.
    - Gratuluję. Widownia jest twoja - rzekła, przyznając mu zwycięstwo.
    W pojedynkach o to chodziło. O zdobycie tłumu, nie było innych sędziów oceniających technikę, czy palce były w odpowiednią stronę, czy dobrze ustawił ręce itp.
    Porcja energii była przygotowana w jej dłoni, nie za dużo, bo sama padała z nóg, wycieńczona.
    Zoja

    OdpowiedzUsuń
  32. To co najmniej mu się podobało w walce to brudna koszulka. Oprócz tego ból, krew wypływająca z nosa, wargi i innych części ciała wręcz sprawiała mu przyjemność. Cieszył się, że nie jest śmiertelnikiem bo miałby już dziurę w czaszce. Właściwie to nie dziurę a japę. Śmiał się z cudownego uczucia zmęczenia mięśni i upływu energii. Dźwięczny, bowiem anielski śmiech musiał bardzo demona irytować.

    OdpowiedzUsuń
  33. Gabryś stęknął, gdy demon wstawał. -Umiem się bić ale jesteś ciężki. -wstał, wytarł z twarzy krew tak na sztukę , co by mu oczu nie zalewała i do końca nie zniszczyła ubrania. -Powiadasz że Lampka ma depresję czy coś? Otrzepał się z pyłu ulicy i poprawił włosy, żeby wyglądały względnie- Może za mną tęskni, jak sądzisz? -zapytał mi to siebie, ni to towarzysza. Rozejrzał się dookoła i dopiero teraz ujrzał tłumek. Spochmurniał i wytworzył mimo woli iluzję grozy. -Czego się lampicie, spierdalać!

    OdpowiedzUsuń
  34. Gdy poczuł uderzenie, groza minęła ale ludzie i tak pierzchli. Dżibril z uśmiechem poklepał demona po plecach. -Dzięki. Tego mi brakowało-już dawno się nie naparzał z rzadnym osobnikiem z otchłani piekielnych. Jego wydział był wydziałem Matki Teresy, co go okropnie nudziło, bo jak można po tylu milionach lat dowodzenia wraz z Michałem armią niebiańską, po tylu stoczonych bitwach z otchłanią piekielną mógł teraz zajmować się przekonywaniem złych że są dobrzy i wypędzać małe, niedorozwinięte demoniątka z mężów alkoholików?

    OdpowiedzUsuń
  35. [Witam, mam pomysł ale zależy od tego, czy Seth pracował w Departamencie za czasów, czyli w ciągu ostatnich siedmiu lat, gdy dołączył tam Rafael. Dante wie o liście gończym na Setha, ale nic sobie z tego nie robi, wtedy mogliby gdzieś się spotkać, a Dante zamiast złapać go i doprowadzić do siedziby, ucina sobie zwyczajną pogawędkę starych znajomych.
    Dante]

    OdpowiedzUsuń
  36. Również zapalił i z głupim uśmiechem na obitej mordzie zaproponował spacerek.
    -Dzisiejsze anioły to cipy. Zwłaszcza nowy regent -powiedział to baardzo głośno, aby anielski szpieg Michała to usłyszał- Nadal się mnie boi i nie rząda oddania Włóczni.
    Ciekawiło go co sobie pomyśli Michael o jego arogancji. Na pewno znów się obrazi, wygnie śliczną buźkę w podkówkę i nic nie zrobi. Obgada go na zebraniu archaniołów i na tym się skończy. A włócznia od paru lat już nie jest w niebie.

    OdpowiedzUsuń
  37. Wypuścił dym, formując z niego kółka. Jakaś mała dziewczynka zatrzymała się by popatrzeć na dym, jednak matka, widząc obitą twarz anioła, zabrała ją natychmiast, ciągnąc na siłę.
    -To symbol władzy. Dodatkowo wzmacnia umiejętności posiadacza stokrotnie. No i pozwala na bezpośrednią rozmowę z tym na górze.
    Demon mógł zauważyć, że jak anioły mają zwyczaj , wszędzie bronić się Bogiem, tak Gabryś unika mówienia o nim.

    OdpowiedzUsuń
  38. [Dobrze, tylko troszkę później, bo muszę wybrnąć z zaległych komentarzy zanim zaczną mnie ścigać za olewanie. :D

    Dante]

    OdpowiedzUsuń
  39. Zasępił się i znów przybrał maskę znudzenia.
    -Nie za nim, tylko za Królową. Ona mi wybaczyła.
    Znów zaciągnął się papierosem, jednak humor znów mu się popsuł.
    -Na początku, ludzie mi ufali nawet jak miałem obitą mordę. A teraz? Nawet niektóre pióra mam czarne.
    Westchnął cicho.Co się z nim porobiło.
    -A teraz się śmiej. Za karę na dodatek mam lęk wysokości i nie mogę latać.

    OdpowiedzUsuń
  40. Pozwolił diabłu się śmiać, nie przeszkadzało mu to, bowiem sam uważał, iż to śmieszne. Osobiście też uważał, że to najlepsza kara jaką Stwórca mógł wymyślić. Krzywo się uśmiechnął, zaciągając się resztką papierosa, któremu pozwolił po prostu się spalać.
    -Czekam tylko, aż dowiedzą się anioły. Będą miały niezły ubaw.
    Wyrzucił niedopałek, nie interesując się gdzie spadł i żeby go zgasić. Włożył ręce do kieszeni i się zgarbił. Wyglądał teraz jak jeden z tych zbuntowanych nastolatków, które mają bogatych rodziców i nie wiedzą co to prawdziwe zło.

    OdpowiedzUsuń
  41. Lampka pewnie się ubawi, bo którąś stroną się dowie. Eh. Teraz go nienawidził, a kiedyś byli przyjaciółmi.
    -Średnio jak mam być szczery. Dużo papierkowej roboty i srania się aniołów. Kłaniają się, ale z chytrym uśmieszkiem. Idioci.
    Jego nastawienie do ziemskich aniołów było takie, że każdy z nich był już zepsuty grzechem i powinno im się zamknąć bramy niebios przed nosem. Jego samego też to dotyczyło, bo w obecnej chwili w niebie czułby się brudny. Wystarczy, ze pogada chwilkę z Bogiem i już ma wrażenie że musi się wykąpać.

    OdpowiedzUsuń
  42. Czuł jak atmosfera robiła się między nimi coraz cięższa. Zwisało mu to, byli przecież naturalnymi wrogami. Wrogami który dali sobie po pysku, a potem urządzili prawie że przyjacielską pogawędkę na tematy teologiczne.
    I tak wiedział, że anioły o nim plotkują i to dużo. To też obchodziło go tyle co śnieg, który był zeszłoroczny trzy lata temu.
    Papieros jakby mu się znudził, więc pozwolił mu bezwładnie opaść na chodnik, przypalając mu trochę trampka.
    -A tak w ogóle to co się dzieje? Bo od pół roku nie mam żadnych informacji, nawet czysto towarzyskich.

    OdpowiedzUsuń
  43. Westchną ciężko.
    -Już zapomniałem jacy jesteście upierdliwi-mruknął i stwierdził, że przeszła mu ochota na papierosy. W jego głowie zaświtała myśl by tak na środku ulicy, w którą zaraz wejdę, a która była jedną z ruchliwszych, po prostu rozłożyć skrzydła i polecieć. Na samą myśl, zachciało mu się wymiotować, zachwiał się i zwymiotował ohydne piwo na ulicę.
    -Kurwa - wysapał- zapomniałem.

    OdpowiedzUsuń
  44. Wytarł usta i spojrzał zdziwiony na dziewczynkę. Uśmiechnął się szeroko do niej. Była czystsza niż niejeden z aniołów, bardziej niewinna.
    -Nic mi nie jest, po prostu zjadłem coś niedobrego - przykucnął przed dziewczynką, aby ich oczy znajdowały się na tej samej wysokości. Party jakimś odruchem, przeczuciem szybko przegryzł do krwi kciuk i namalował dziecku na czole krzyż własną krwią, a jego oczy zaczęły jarzyć się. Mała patrzyła tylko na niego z otwartymi z przejęcia ustami, a matka biegła w ich stronę z krzykiem.
    W momencie, gdy dotarła do nich, znak na czole zniknął, a oczy Gabrysia stały się zupełnie normalne. Obdarzył ją błogosławieństwem, bowiem miał przeczucie, że może stać się coś niedobrego.

    OdpowiedzUsuń
  45. -Idź do mamy - rzekł do niej, popychając ją lekko w stronę zdenerwowanej kobiety. Czuł się bardzo osłabiony, tak że wstając musiał przytrzymać się znaku stopu. Poszedł za diabłem, czując na sobie wzrok kobiety i dziewczynki.
    -Poczekaj na mnie!- wrzasnął do niego. Musiał czasem iść za anielskim instynktem, żeby nie upaść. Przyspieszył trochę kroku, czując coś w rodzaju głodu. Kolejna niedogodność. Na ziemi potrzebował jedzenia, by żyć.
    -Coś taki skwaszony! Jestem aniołem! -nieuważnie wydarł się na cały głos a ludzie dziwnie się patrzyli na niego. Słyszała go chyba cała ulica, bowiem jako dowódca wojenny miał głos donośny, aby przekrzyczeć odgłosy bitew z demonami.

    OdpowiedzUsuń
  46. -Gówno mnie to obchodzi! - nie miał już całkiem siły, pokłady jego energii nadprzyrodzonej też nie były sprawne. Miał ochotę rozwinąć skrzydła i pokazać im co myśli o zadufanych ateistach i ludziach, którzy praktykują na odczep. Ale powstrzymał się. Znów opadły mu ramiona, zakrył twarz włosami i włożył ręce do kieszeni.
    -Gdybym był EMO, powiedziałbym, że idę się pociąć.
    Właściwie w jednym wolał demony i diabły od ateistów. Wierzyły w Boga, czy raczej wiedziały, iż on istnieje.

    OdpowiedzUsuń
  47. Dante miał nieregulowany czas pracy. Robił co chciał, kiedy chciał i jak chciał, nie mając nadzoru nad sobą. Może to i lepiej, bo interpretował zlecenia na swój sposób. Nikt mu bezpośrednio nie zlecił odnalezienia poszukiwanego Setha, którego pamiętał za swoich początków w Departamencie. Dlatego nie zareagował, gdy natknęli na siebie w drzwiach do pubu, gdzie Rafael chciał oddać się cudnej rozkoszy procentów w wodzie.
    - Siemanko, Seth. Jeszcze nie zniknąłeś z czarnej listy? - spytał retorycznie, znał prawdę.
    Całkiem sporą grupę własnych ludzi musiał oddelegować do poszukiwania wampira, ale nie cisnął ich specjalnie mocno, co mu po jednym agencie, skoro zajmował czas dobrych agentów? A że miał informacje, to on też miał i to cholernie dużo ważnych informacji, a gdyby chciał odejść to cały oddział agentów nie zmusiłby go do powrotu. Nie czekał na odpowiedź, wszedł do środka i od razu zajął miejsce przy barze, zamawiając czystą. Jak będzie chciał pogadać to pogadać, a jak chce zwiewać to zwieje, bo chyba teraz ucieczka była zawodem Setha.

    Dante

    OdpowiedzUsuń
  48. Chciał, aby coś się działo? No cóż, chyba dobrze trafił. Czas się zatrzymał dla wszystkich śmiertelników w okolicy. Niebo się rozstąpiło i pojawiło się światło. Można było usłyszeć śmiech podobny do śmiechu Gabriela.
    -No nie wiedziałem że masz lęk wysokości
    Przed nimi pojawił się sam nowy regent niebios, Michael we własnej osobie.
    Gabriel parsknął, widząc dwa uzbrojone anioły stojące bo jego bokach.
    -Boisz się że ktoś Cię na ziemi napadnie? - nawet bez sił, skurczony i bardziej ludzki, niż sam by chciał, potrafił podnieść głowę, wyprostować się i być arogancki.
    Lustrował blondyna, jego mundur. Zauważył zmianę jaką dokonał Michał. jego mundur był biały.

    OdpowiedzUsuń
  49. [Może wątek?]

    OdpowiedzUsuń
  50. Regent nie zwrócił na Setha uwagi.
    -Gdzież Twoje skrzydełka aniołku? - zadrwił z niego, na co Gabryś się skrzywił- A może już upadłeś i dlatego zadajesz się z takim ścierwem?
    Michał wskazał diabła i zaśmiał się.
    -Czego chcesz? -zapytał prosto z mostu Dżibril, chcąc by Michael jak najszybciej zniknął. Widząc jego chwałę czuł się jak robak, jednak nie dał tego po sobie poznać.
    -Oddawaj Włócznię.
    -Nie pizdo.

    OdpowiedzUsuń
  51. Frunęła przez miasto, jak zawsze o tej porze. Skrywała się w chmurach by nie zwracać na siebie uwagi, nic nieświadomych śmiertelników. Uwielbiała, to robić. Obserwować z góry, nocne życie. Było to czymś w rodzaju, hobby. Rzeczy nie pozwalającej oddać się otchłani czasu, który mimo tego że jej nie zmieniał, odciskał piętno, na wszystkim wokół niej. Jej umysł nadal pogrążony był w myślach dotyczących, tego że wydział anielski, za bardzo zainteresowany był jej osobą i szefem demonologii. Cóż, nazbyt zainteresowany, dlatego chciała dowiedzieć, się o co w tym wszystkim chodzi. A była jedna taka osoba która mogła wiedzieć. Sfrunęła na jeden z dachów, mocniej zaciskając pas płaszcza. Miała nadzieję, że to w tym miejscu znajdzie, demona którego kiedyś miała okazję spotkać. Mówiono, jej że za paczkę fajek powie wszystko. Usłyszała szelest. Odwróciła się widząc znajomą twarz. Mimowolnie się uśmiechnęła. Lubiła, go mimo wszystko. -Patrz co mam.- podniosła rękę, w której trzymała jego ulubione papierosy red malboro.

    OdpowiedzUsuń
  52. [Jak wpadnę na jakiś w miarę logiczny pomysł to zacznę. :)]

    OdpowiedzUsuń
  53. Gabriel zaczął się śmiać. Śmiał się tak, ze rozbolał go brzuch. Zawsze wiedział, że ten diabeł wie dużo, ale że aż tyle.
    -Mam nadzieję, ze zostawiłeś to gdzieś na piśmie w razie śmierci - wyśmiał to zdanie wręcz, bo nie mógł się opanować. Z czego tak się śmiał? Z miny Michała. Ze śmiechu rozwinęły mu się skrzydła, zmiatając kilka śmieci po drodze. Widać było na nich nieliczne czarne piórka, które wyglądały jak obsydian na śniegu. Właściwie to ładnie wyglądało.

    OdpowiedzUsuń
  54. -Zaczynasz od razu od interesów.- zaśmiała się cicho. Rzucając mu paczkę, fajek. Z pewnością, papierosow miał na pęczki. I dobrze oszczędzał. Zresztą, ona nie przybyła tu tylko w interesach, w końcu on był, jedną z nielicznych osób które jeszcze żyły. A poznała go dawno temu.
    -Co, u ciebie?- zapytała podchodząc bliżej, z lekkim uśmiechem na twarzy.-Biuro, jak słyszałam, nadal nie daje ci spokoju?- zapytała ciekawa czy te plotki okażą się prawdą. Wiele mówiono na jego temat, wiele mogło okazać się kłamstwem, choć biuro rządziło się własnymi prawami, nie zważając na kogo polują.

    OdpowiedzUsuń
  55. Popatrzył z zaciekawieniem na piekielnego.
    -Jeśli musiałbym, to nawet bym Upadł, żeby zobaczyć co tam masz.
    Zachichotał i schował z powrotem skrzydła. Nawet ich noszenie sprawiało, że miał odruchy wymiotne. Żałował trochę, ze nie zrzygał się na idealny mundur idealnego Michała.
    -Wiesz dobrze, że Ci jej nie oddam.
    -Bóg mi ją przekazał- wydarł się ostro zagniewany Michał.
    Gabryś znów się zaśmiał.
    -Ostatnio z nim gadałem. Nic nie wspominał o tym, że mam ją oddać. Do widzenia.
    Odwrócił się napięcie i ruszył w drugą stronę, słysząc szaleńczy ryk Michała. Zaśmiał się po raz kolejny, odrzucając głowę do tyłu.

    OdpowiedzUsuń
  56. Cieszył się, ze zwinął skrzydła. Atak nowego Regenta był tak nieoczekiwany, że zwalił Whita z nóg. Grając niehonorowo, Michael usiadł mu na plecach (a on plus skrzydła trochę ważyli) i zaczął uderzać w plecy Gabriela. Ten nie mógł się ruszyć, siłował się i starał, ale był znacznie mniejszy i słabszy. Wtedy wpadł na pewien pomysł. Udawał, że się poddał, a gdy Michael zbliżył twarz do jego ucha, aby coś powiedzieć, ten rozłożył skrzydła, wyrzucając płowowłosego gdzieś w kosmos. Chciał w kosmos przynajmniej, niestety, nowy regent napotkał na swojej trajektorii lotu lampę, która go zatrzymała, łamiąc mu nos. Gabriel z trudem zaczął wstawać.

    OdpowiedzUsuń
  57. Ten komentarz został usunięty przez autora.

    OdpowiedzUsuń
  58. Gabriel wstał powoli, kaszląc. Złożył skrzydła, gdy zorientował się, ze czas ruszył i wszyscy na niego patrzą.
    Chwycił demona za rękaw i pociągnął. Nie mogli przecież tak stać i udawać, że nic się nie stało.
    -Choć. Dziękuję.
    Czy zawsze dupę muszą mu ratować istoty, które z założenia powinny być dlań wrogie? Zauważył, że nieprzyjaciele są dla niego teraz lepsi niż rodacy.

    OdpowiedzUsuń
  59. Kaligraficznym pismem zanotowała jego nazwisko. Widziała cierpiętniczą minę, ale nie czuła wobec mężczyzny aż tyle sympatii, by jakkolwiek mu pomóc. Zbyt dużo ryzykowała, zbyt wiele mogłaby stracić.
    Pokręciła lekko głową.
    - No, no. Tyle czasu się za tobą wszyscy uganiali, taki byłeś nieuchwytny, a teraz co? Przykuli cię do stołu. Trochę wstyd, tak nagle dać się złapać. Ale co poradzisz, nawet najlepsi potrafili polec, a co tu mówić o tobie.
    Drażnienie się z przesłuchiwanymi nie należało do koniecznych procedur, ale wystarczająco często dawało zamieżone efekty, by większośc agentów używało tej metody. Florence nie miała zamiaru odstawać. Szczególnie że ze złośliwości czerpała niekiedy prawdziwą przyjemność, zwłaszcza kiedy miała gorszy dzień, a ten właśnie do takich mógł być śmiało zaliczony.
    - Tak więc Solder. Domyślasz się chociaż, czemu my cię tak ganialiśmy?

    OdpowiedzUsuń
  60. Westchnęła słysząc jego słowa. Taka była prawda, biuro mimo iż działało w dobrej, sprawie miało tez swoje mroczne strony. Słysząc jego pytanie mimowolnie się uśmiechnęła.- Chyba wszystko dobrze, trochę się zmieniło, odkąd dołączyłam do wydziału, jednak sądzę że na lepsze.- uśmiechnęła się lekko, opierając się o jeden z wystających kominów.- Mam tylko, jedne problem, bowiem mój wydział, za bardzo interesuje się każdym moim posunięciem.- stwierdziła wiedząc, że jej akta i dane zostały idealnie przeszukane, a każde spotkanie z szefem wydziału demonologii, jest dokładnie sprawdzane.

    OdpowiedzUsuń
  61. Zakaszlał parę razy, starając doprowadzić się do porządku. Widział właśnie jak ludzie zmieniają się od przypływu władzy. Właściwie nie ludzie a wszelkie istoty. Czuł się tym zażenowany, bo miał wrażenie że nie zachowywał się tak jak Michał. -Jasne że chce-powiedział, mając nadzieję na jakieś Ciekawe informacje-Czy ty też uważasz że zachowywał się jak dziecko, któremu ktoś nie chce dać zabawki? Dręczyło go strasznie poczucie bezradności, był taki słaby. Chyba rzuci palenie i zabierze się ostro za siebie.

    OdpowiedzUsuń
  62. [Ruby też szukali... Była na liście tych najbardziej poszukiwanych, na której teraz pewnie jest Seth. Uważam iż powinni się znać, relacje, jakie ic łączły kiedyś zostawię tobie na rzecz tego, że ja zacznę, co ty na to? ;D //Ruby]

    OdpowiedzUsuń
  63. Wzruszył ramionami, słysząc poniekąd obelgę. Dla niego to było stwierdzenie faktu.
    -Gdyby Ciebie, wykończonego, bez energii życiowej przygniótł większy anioł, z rozwiniętymi skrzydłami, na dodatek podwójnymi to też byś się poczuł, jakby wjechała w Ciebie ciężarówka.
    Usprawiedliwiał się. Zdenerwowała go jego własna nieudolność i postanowił sobie, że jeszcze od dziś popracuje nad swoją kondycją. Jakąkolwiek, czy to fizyczną, czy psychiczną, czy życiową.
    Wchodząc do budynku i coraz wyżej, archanioł starał się nie patrzeć przez okna, które mijali.
    -Dlaczego każdy się uparł, żeby robić mi na złość? -zapytał ni to siebie, ni to diabła.
    Kiedy dotarli do celu, anioł zwyczajnie klapnął na podłodze ze skrzyżowanymi nogami.
    -Nawet anioły robią mi na złość, dostałem gabinet na najwyższym piętrze departamentu (a sam przecież wiesz, jakie to bydle jest wysokie) i na dodatek z oszkloną ścianą, żebym miał ładny widok - zaśmiał się trochę histerycznie.

    OdpowiedzUsuń
  64. Zdumiało go, gdy zobaczył teczkę. No nieźle, nieźle.
    -Dzięki. Na pewno nie zdążę przeczytać tego wszystkiego - wyszczerzył się- Koszmarnych snów.
    Nie zamierzał niczego kraść, ani informacji, ani nic, bo informacje i tka pamiętał, a inne rzeczy mógł sobie zwyczajnie kupić. Aż tak nisko to on nie upadł.
    Bardzo go Ciekawiły niektóre informacje, zwłaszcza te o nim samym. Przez niektóre zanosił się śmiechem, bo były nieprawdziwe.
    Zapamiętał sobie, by dodać Sethowi informację, ze to jego sprawką jest zniknięcie Graala i ten znajduje się w jego byłym domu w niebie, jako pojemnik na szczoteczkę do zębów.

    OdpowiedzUsuń
  65. Popatrzyła na diabła i przeciągnął się, aż mu kości strzeliły.
    -Całkiem nieźle. Możesz dodać do informacji o mnie, że trzymam w Graalu szczoteczki do zębów.
    Był ciekawy, ile jeszcze wie ten facet i co zamierza z tyloma użytecznymi informacjami zrobić. Znając Upadłych, demony i diabły, wiedział że to nie jest wszystko, bo no i nie lubią się całkowicie odkrywać. Nie chciał jednak wkurzać Setha, nie byłoby mu to na rękę.

    OdpowiedzUsuń
  66. Zdziwiła go tak skąpa reakcja na tę wiadomość.
    -Czyżbyś już to wiedział? Ci idiocie nadal nie mogą go znaleźć, a ja udaje, ze nic nie wiem.
    Przeczytał jeszcze parę kartek, po czym oddał wszystko Sethowi.
    -Ciekawe informacje. Zastanawiam się, skąd Ty tyle wiesz? -zapytał- A nieważne. Co mnie to.
    Machnął ręką i wstał, słysząc strzykanie w kościach.
    -Chyba się starzeję.
    Zabrzmiało t śmiesznie, nawet gdyby ktoś nie wiedział, że Gabriel jest aniołem, przecież wyglądał maksymalnie na dwadzieścia jeden lat.

    OdpowiedzUsuń
  67. Tak, najlepiej, dlaczego wszyscy zwalają wszystko na niego? Był kiedyś na wysokim stanowisku?
    -Ja chyba jestem idealnym przykładem - mruknął mu w odpowiedzi i miał chyba sto procent racji, bo nie tylko jego charakter się zmienił, ale również aparycja, włączając w to, iż się skurczył.
    Zaczął coś nucić pod nosem i się rozciągać. Podczas czytania w ogóle nie ruszył się, a teraz po nogach 'chodziły' mu mrówki.

    OdpowiedzUsuń
  68. -Poproszę - krzyknął, gdy diabeł zniknął w kolejnym pomieszczeniu.
    On sam jednak potrzebował i jedzenia i picia, jedyną dobrą rzeczą było to, iż snu nie. Poza tym nie upijał się, to też była dobra strona.
    A kawę lubił, nie od przesady, ale lubił. No i teraz przyda mu się dawka energii, choćby chwilowej.
    Znów usiadł na ziemi, tak samo jak wtedy. Potrafił siedzieć nieruchomo dużo czasu, jednak potem musiał się koniecznie rozciągnąć.

    OdpowiedzUsuń
  69. Jednakże Dantego o wiele bardziej interesowały przypadki do likwidacji, nie był nianią aby przyprowadzać na powrozie kogokolwiek kto zwiał z Departamentu, więc nietrudno się dziwić, że ma gdzieś, czy Seth biega na wolności czy też nie. I bez przesady, że niby jest cenny na wagę złota, przynajmniej w mniemaniu Rafaela.
    - Lubią? Masz wysokie mniemanie o sobie - powiedział ironicznie, odwracając się w stronę Setha i biorąc do ręki przygotowaną szklankę whiskey z drobno kruszonym lodem.
    Zamieszał słomką wyciągniętą z pojemnika stojącego na barze. Barman patrzył się na nich bez ustanku, więc Dante spojrzał na niego i wpatrywał się do momentu, gdy facet poczuł się nieco nieswojo, patrząc na czarne oczy Dantego. O tak, niby takie nic a działa.

    Dante

    OdpowiedzUsuń
  70. Zamyślił się trochę, obracając bezmyślnie ciepły kubek w długich palcach. Kiedy usłyszał pytanie, lekko podskoczył, na szczęście jednak niczego nie wylał.
    -Zależy gdzie. W niektórych sekcjach jeszcze jest trochę zamieszania, niektóre już dawno sprawę olały.
    Upił odrobinę i poczuł, jak momentalnie powracają mu siły. Dopiero teraz zauważył jak bardzo jest głodny.
    -Masz coś w lodówce?
    Zapytał z nadzieją.

    OdpowiedzUsuń
  71. Wstał i zaczął buszować w lodówce, szukając czegoś, co można zjeść na zimno i szybko. Był ciekawy po co demonowi jedzenie. Może lubi? Wiele istot, które nie potrzebują jeść, robią to bo lubią.
    - Wyciągnął sobie jakiegoś gotowego sandwicha i gruby kawał sera.
    Ser od razu zaczął pakować sobie do ust.
    -Sekfscja cfałfkiem cfię ołfała - mówił z pełnymi ustami. Przełknął i kontynuował- Demonów i Magii jeszcze się czepiają trochę, Aniołki mają w dupie całą resztę, a dezinformacja i informacja tylko patrzy czy nie robisz syfu.
    Znów wpakował do ust kawał sera, wyciągnął sobie jeszcze trzy plastry szynki i zamknął lodówkę.

    OdpowiedzUsuń
  72. Przygryzając policzek, poprawiła się na krześle. Przez chwilę nie mówiła nic, tylko spoglądała na Setha.
    - Oj, jakie to złośliwe - stwierdziła wreszcie - a jakie domyślne.
    Wcyiągnęła nogi pod stołem. Wiele by dała, aby wreszcie mogła ściągnąć buty. Śródstopie bolało niemiłosiernie po całym dniu na obcasach, jeszcze trochę, a zacznie chodzić jak kaczka. Nie wiedziała, dlaczego nie mogli puścić jej do domu i poczekać na odpowiedni wydział. Skoro do tej pory tak naładowali go różnymi środkami, że ledwo kontaktował, to w takim samym stanie mogli go śmiało dotrzymać do rana, zamkniętego w izolatce.
    - Masz parę informacji, znasz albo znałeś paru ludzi, dużo słyszałeś i jeszcze więcej widziałeś, przez co departament ścigał cię jak pies lisa. Teraz tylko od ciebie zależy, czy powiesz mi wszystko od razu i zaoszczędzisz nam obu od cholery czasu, czy mam wszystko wydłubywać.

    OdpowiedzUsuń
  73. Zacmokała z dezaprobatą. Podniosła się i obeszła stoli, stając za mężczyzną. Dłonie wsparła o oparcie krzesła, pochylając się nisko nad przesłuchiwanym.
    - Nic za darmo? Powiedz mi, Solder, czego ty niby możesz chcieć? Dobrze wiesz, że spokoju i wolności dać ci nie mogę, więc darmo próbować. Nie wierzę, że chcesz pieniędzy, bo pewnie masz ich od groma. Więc na czym tak bardzo może ci w tym momencie zależeć?
    Skoro zanosiło się na długą noc, ona nie miała zamiaru w żadnym wypadku mu jej uprzyjemnić.

    OdpowiedzUsuń
  74. Westchnęła cicho i wróciła na poprzednią stronę stołu, nadal jednak nie siadając. Dobrze wiedziała o jego umiejętnościach. Musiałby jednak okazać się wielkim ignorantem, gdyby sądził, że czarodziejka nie umiałaby obronić się przed czymś takim.
    - Maleńki, maleńki. - Pokręciła głową. - I co jeszcze? Gwiazdkę z nieba? Może mi odpowiesz? Ja w zamian może nie rozbiję ci łba o stół. Głównie dlatego są blaszane. – Pospieszyła z wyjaśnieniem. – Zagramy inaczej. Ty odpowiesz mi na pytanie, a w zamian mogłabym powiedzieć komuś, żeby ci przyniósł fajki, co?
    Nie czekając na odpowiedź przeszła dalej. Wyjęła z teczki niewyraźne, czarno-białe zdjęcie.
    - Znasz go?

    OdpowiedzUsuń
  75. Podeszła ponownie. Każdą czynność uważała za lepszą, niż tkwienie na tym krześle. Aż dziw, że zamiast papierosów nie poprosił o zmianę siedzenia.
    - No, w sumie to się nie dziwię, że nie wiesz. - Wzięła do ręki zdjęcie. Przyjrzała się obrazowi, który znała wystarczająco dobrze. - Po tym wszystkim, co ci dali. Przydałoby ci się coś na rozjaśnienie umysłu.
    Lewą dłonią chwyciła go za włosy i gwałtownie trzasnęła czołem o blat.
    - Może teraz?

    OdpowiedzUsuń
  76. Mechanicznie odsunęła się, kiedy pociągnął gwałtownie za łańcuchy. W każdym momencie była gotowa do obrony. Szarpnięciu towarzyszył niebiezpieczny trzask, przez co Florence postanowiła nie omieszkać okazji do opieprzenia osób, które go skuwały.
    Odchrząknęła nieznacznie i wyrównała oddech. Słysząc jego słowa zmrużyła lekko oczy.
    - Jaki ty, Solder, jesteś odważny. Żeby w tak beznadziejnej dla siebie sytuacji jeszcze mi grozić. - Zacmoktała. - I nie wstydź się, zrób użytek ze swojej pamięci, myśl - nakazała. - Gdzie go ostatnio widziałeś? Czy może znowu odświeżyć ci pamięć?
    Z tego co jej powiedziano, Seth należał do więźniów bardzo ważnych, przez co magiczka musiała pilnować się, by nie uderzać jego głową zbyt mocno. Mimo to nie chciała z tego rezygnować całkowicie, więc mężczyzna mógł być pewien, że za brak współpracy oberwie jeszcze raz.

    OdpowiedzUsuń
  77. Wywróciła oczami. Przez interkom wydała polecenie przyniesienia paczki fajek. Po chwili pojawił się agent z papierosami i zapalniczką. Wyjęła dwie sztuki. Jedną podała mu, a drugą wsadziła sobie do ust. Pozwolenie Solderowie samemu przypalić, łączyło się ze zbyt dużym ryzykiem, dlatego zrobiła to sama.
    - Już gotowy? - spytała, językiem przesuwając szluga w kącik ust. Nie paliła długi czas, już zdążyła zapomnieć jakie to uczucie, gdy dym rozchodzi się po układzie oddechowym.
    - W Palermo, okej. - Zanotowała. - Kiedy to było?
    Teraz już musiał odpowiadać. W końcu w zamian za papierosy obiecał coś z siebie wydusić.

    OdpowiedzUsuń
  78. Przekrzywił głowę, przypominając w ten sposób zaciekawionego psa. -Co tak na mnie dziwnie patrzysz? Obiecuje że wezmę się za siebie-Czuł dziwne wyrzuty, tam głęboko, w jego duchowej części. Wydawało mu się, jak gdyby to dziwne spojrzenie diabła było czymś w rodzaju upomnienia. Jakby Seth opieprzał go wzrokiem za brak pracy nad sobą. Zastanawiał się dlaczego ten tak na niego patrzy więc się zapytał, pijąc w międzyczasie kawę.

    OdpowiedzUsuń
  79. Zmarszczył brwi i jednym haustem dopił kawę.
    - Zawsze kończy się zdanie - mruknął. Irytowały go niedopowiedzenia. Odłożył na ziemię kubek i wrócił do swojej pozycji. Mógł tak siedzieć nawet trzy dni, bez jedzenia i wody, wprowadzając się w stan czegoś na kształt hibernacji.

    [Znów krótko. Nie mam weny, mój telefon nie chce dodawać do Twojego postu komentarzy, a mama wywala z kompa.]

    OdpowiedzUsuń
  80. [nie ładnie kraść komuś nazwisko :P nie no spoko. Pozwalam.]

    OdpowiedzUsuń
  81. [Witam. Co powiesz na wątek z jakimś powiązaniem?]
    //Charlotte

    OdpowiedzUsuń
  82. [to może Seth ma ochotę na wątek ze swoim stworzycielem? :>]

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. [ciekawe wyczucie, bo i propozycje napisane w tym samym czasie xd. Pomysł? Lu zapewne by się zainteresował Sethem i chciał się dowiedzieć o co tak właściwie chodzi. Bo on przecież troskliwy tatuś jest, ot co ;)]

      Usuń
  83. [Hmm można zrobić tak, że Charlotte wie, że Seth jest poszukiwany przez departament i zna go ale nie jest typową "służbistką" więc nie miesza spraw prywatnych z pracą i nie ma zamiaru go wydawać. A co do okoliczności to nie mam pomysłu]

    OdpowiedzUsuń
  84. [zaczynaj, zaczynaj, skoro wenę masz :3]

    OdpowiedzUsuń
  85. [ok]
    To miał być kolejny nudny piątek bez żadnych niespodzianek. Charlotte wyszła do pracy, kupiła kawę, trochę poleniła się w pracy, zjadła lunch, pogadała z sekretarką swojego szefa. W końcu wybiła godzina piętnasta i mogła wyrwać się z departamentu. Nie spieszyło jej się do domu więc kupiła kawę i zaczęła spacerować po central parku, nawet na chwilę usiadła na ławce. Niestety obowiązki wzywały więc kiedy już opróżniła kawę wpadła do sklepu po zakupy na weekend i szybko zahaczyła o wypożyczalnię filmów. Kiedy wróciła do domu Alison rzuciła jej się w ramiona a opiekunka jak najszybciej się ulotniła. Kiedy zdjęła buty i zostawiła torby z zakupami w kuchni wreszcie mogła iść do sypialni i przebrać się w legginsy i luźny czarny tshirt czyli jej standardowy domowy "mundurek". Na prawdę nie chciało jej się gotować obiadu i na szczęście kiedy już szła do kuchni wybawił ją dzwonek. Ale przecież ona nie spodziewała się dzisiaj gości. Mimo wszystko podeszła do drzwi i je otworzyła, a za nimi ujrzała znajomego bruneta.
    -O, hej - uśmiechnęła się szeroko na przywitanie.

    OdpowiedzUsuń
  86. Lucyfer miał dzieci mnóstwo i jeszcze trochę. Sam normalnie ich nawet dziećmi nie nazywał, bo czy tak naprawdę kiedykolwiek był ich ojcem? Był ich stworzycielem. Tworzył nowe gatunki z ogni piekielnych, próbując stworzyć coś bardziej potęznego, ale nie na tyle potężnego, żeby sprawiały mu problemy. Lewiatany były nawet niezłe, to musiał przyznać. Inkuby miał po prostu za uzaleznionych od seksu demony. Ah, no i oczywiście kappy, które też jakieś świetne nie były, ale się nadawały. Możnaby to nazwać takim małym hobby Władcy Piekieł - tworzenie nowych gatunków demonów. A to kopulują z kim popadnie, a to znowu używając swoich diabelskich mocy. Bo różnorodność to podstawa!
    I czasem, naprawdę rzadko, tracił swoje dzieci z oczu. Po prostu znikały w ludzkim świecie, gdzieś daleko i już ich nie widział przez następne kilka stuleci. Nie, żeby tęsknił, ale mimo wszystko, wolał wiedzieć co się z nimi dzieje. Bo jeśli bratają się z aniołkami, to musi niezwłocznie je zniszczyć. Czegoś takiego on nigdy nie zaakceptuje!
    Tak właśnie było i tym razem. Chciał po prostu sprawdzić, co ten demon robi bez jego ojcowskiej opieki. Jeśli mu się to niespodoba, stanie się z nim dokładnie to, co ze wszystkimi nieposłusznymi demonami. Osunie się w nicość.
    Pojawił się w aktualnym mieszkaniu Setha, rozsiewając w okół zapach siarki i ognia - zapach Piekła. Teatralnym gestem oparł się o drzwi, przez które chłopak musiał wyjść i spojrzał na niego z uniesieniem brwi.
    Widział to jego spojrzenie na broń, czuł każdą emocję. Przed nim nic nie da się ukryć.
    - Ta zabawka - rzucił, trzymając w dłoni jego pistolet. Nie dało się nawet zauważyć, kiedy go podniósł. - Nie zrobi mi zupełnie nic. Czy to moja wina, czy ty naprawdę jesteś taki tępy? - zapytał, wzdychając z udawną troską. Podszedł do niego bliżej i zrobił wyzywającą minę.
    - No co tam, Daimon, nie przywitasz się z tatą? Nie zaczniesz tłumaczyć, co ty tak właściwie na Ziemi robisz?
    [zdecydowanie moze :D]

    OdpowiedzUsuń
  87. -No jasne, wchodź - przesunęła się i jeszcze szerzej uchyliła drzwi. Kiedy już mężczyzna wszedł do środka szybko zamknęła za nim drzwi. W sumie to cieszyła ją jego wizyta, już dawno się nie widzieli. Ba, od jego ostatniej wizyty nawet zdążyła nieco zmienić wystrój swojego mieszkania i świeżo odmalować ściany.
    -Opowiadaj co tam i jak tam - popatrzyła na niego z uśmiechem ale chwilę później ruszyła przed siebie wcześniej porozumiewawczo dając mu znak żeby szedł za nią do kuchni.
    -Napijesz się czegoś? Kawy? Herbaty? Wódki?

    OdpowiedzUsuń
  88. - I tyle? - powtórzył, unosząc nieco brwi. Dobra, to była kompletna głupota. Głupotą było spierać się z Lucyferem, czy go lekceważyć. - Dałem ci życiem. Powinieneś być wdzięczny, bo w każdej chwili mogę ci to życie odebrać. - syknął, mrużąc oczy.
    Powinien go w tej chwili prosić o przebaczenie. Powinien zrobić coś, zeby go udobruchać. Jasne, Lu lubił jak ktoś był niezależny... Ale do cholery, bez przesady.
    - Właśnie, że to jest mój interes. Nie wysyłałem cię tu. Czyżby znudziło ci się w Piekle? Za mało wrażeń? Wystarczyło się zgłosić, coś by się znalazło. - prychnął, piorunując go wzrokiem.
    - Ale ty nazywasz się Daimon, nie Seth. - warknął jeszcze, po czym dźgnął go palcem w pierś.
    - Mów. Albo pożałujesz, a powinieneś wiedzieć, że nigdy nie żartuję. To nawet nie byłoby zabawne. - westchnął przeciągle.
    Powoli kończyła mu się cierpliwość, miał ochotę rozerwać go na strzępy teraz, już teraz... I najlepiej zeżreć jego duszę.

    OdpowiedzUsuń
  89. [Ano dzięki, dzięki <3 A pewnie, że wątek. Ale wolę wymyślać, niż zaczynać ;x Bo tego drugiego to raczej nie umiem ;x]

    OdpowiedzUsuń
  90. [No to może... Luczek był jednym z tych, którzy pomagali departamentowi go szukać, a potem jakoś tak się nawrócił i stara się Sethowi w jakiś sposób pomóc? Czasami sobie tam gadają, czy coś tam. Poza tym, Sammy to jego wujek jest! ;D]

    OdpowiedzUsuń
  91. Widząc jego prawdziwe oczy, na jego ustach zagościł lekki uśmiech. Złapał go za podbródek i uniósł jego głowę, chcąc, by ten spojrzał mu prosto w oczy.
    - Nie noś soczewek. Pokazuj, jaki naprawdę jesteś. - syknął, puszczając go. Gdyby tylko Seth spróbował go uderzyć, nawet nie zdążyłby go dotknąć. Dlatego niech lepiej nie próbuje, chyba że już chce zniknąć, skończyć swoje życie.
    - Czy tego chcesz, czy nie, to i tak nim jestem. Wiesz, to twój własny wybór. Jak chyba zdążyłeś zauważyć, mam sporo do roboty. Nie mogę niańczyć swoich dzieci. Dlatego właśnie takich was stworzyłem. Samowystarczalnych.
    W Piekle jest nudno? Ha, powiedzcie to Lucyferowi. On tam miał najlepszą zabawę w zabijaniu nieposłusznych demonów. Ale dla Setha znalazłoby się jakieś zajęcie. A że się tym nie zainteresował, to przykro mi bardzo.
    - Nic nie robisz? - powtórzył, unosząc brwi. - A jak to wygląda z tym całym Departamentem? Za co cię ściagają? No dawaj, mów, mamy czas.

    OdpowiedzUsuń
  92. [Oj tam, szczegół xD]
    Nie to, żeby coś, ale od kiedy w piekle zaczęło brakować męczenników do torturowania, bo się anioły wzięły do roboty i zaczęły nawracać, Samm trochę się zaczął nudzić. A może nie trochę, tylko cholernie. Od kilku dni denerwował mieszkańców Nowego Jorku, raz po raz wykorzystując swoje zdolności i zsyłając niewinną duszyczkę na pewną zgubę. A bo przekleństwa, a bo seks, a bo znęcanie się nad żoną, a raz, kiedy dopisała mu inwencja twórcza, nawet kanibalizm po prochach. A co, jak szaleć to szaleć.
    Ale wyluzowania również potrzebował, toteż wieczorem zwyczajnie wyszedł z mieszkania, zdobytego podstępem, bo jakżeby inaczej i udał się do pierwszego lepszego baru, który przyszedł mu do głowy. Widząc w lustrze znajomą twarz, wykrzywił usta w lekkim grymasie i usiadł obok Setha, pokazując barmanowi, że życzy sobie to samo co demon.
    - Kurewki - mruknął takim tonem, jakby to było oczywiste i popatrzył na niego trochę pobłażliwie. - Nic nie chcę. Nie tylko ty masz prawo się uchlać. Pomijając, że ja nie mogę tego zrobić - skrzywił się lekko i przeczesał palcami ciemne włosy. - Co ty tu robisz właściwie? Nie powinieneś siedzieć gdzieś na antarktydzie, czy innym gównie?

    OdpowiedzUsuń
  93. - Wiem, że nie możesz. - prychnął, patrząc na niego z kpiącym uśmiechem. - Właśnie dlatego się zastanawiam, po jaką cholerę zakrywasz sobie oczy, skoro i tak niektórzy wiedzą, kim jesteś? - syknął, unosząc brwi.
    - Wymagam. Jeśli nie ojciec, to Władca. Proszę bardzo, określeń od wyboru do koloru! - westchnął teatralnie na jego słowa. Mu się po prostu okazywało szacunek, o nic innego nie prosił. O szacunek i władzę nad stworzeniami, które stworzył. Muszą być mu poddane, bo inaczej są do niczego. I muszą zginąć.
    On już wiedział. Ale chciał to wszystko usłyszeć od niego. Żeby się chłopak mógł wytłumaczyć, coby Lu zadecydował czy zabijać, czy też nie.
    - W takim razie wyjaśnij mi, czemu one w ogóle o tobie wiedzą? - warknął, unosząc brwi. - Pierwsza zasada. Ludzkość ma o nas wiedzieć jak najmniej.

    OdpowiedzUsuń
  94. -U mnie w sumie to co zawsze - stwierdziła wzruszając ramionami i wstawiła wodę na kawę - praca, dom, brak czasu, brak seksu, Alison czasem doprowadza mnie do szału i grożę jej, że oddam ją ojcu. No wiesz, norma - zaśmiała się i wyjęła dwa kubki do których nasypała kawy.
    -Jeśli chcesz to możesz zostać u mnie na weekend. Dla mnie to nie problem, przynajmniej będę miała towarzystwo a i ty trochę odpoczniesz od uciekania - zaproponowała. W sumie Seth powinien wiedzieć, że drzwi Charlotte dla niego są zawsze otwarte i, że jest tu bezpieczny bo ona nigdy nie ma gości oprócz niego.

    OdpowiedzUsuń
  95. Kiedy woda się zagotowała zalała kawę i zamieszała. Wzięła oba kubki w dłonie i odwróciła się w jego stronę.
    -No co? - posłała mu pytające spojrzenie widząc jak dziwnie na nią patrzy. Zanim odpowiedział szybko postawiła kubki na stole w razie gdyby ją czymś rozbawił i miała je upuścić na ziemię a później sprzątać. Była ciekawa co też chodziło mu po głowie, bo w jego przypadku to nigdy nie wiadomo.

    OdpowiedzUsuń
  96. -Jeśli chodzi o departament i twoją sprawę to krążą po omacku więc nie masz się czym martwić, nie mają żadnego tropu - skoro twierdził, że nic to zmieniła temat. Przecież nie będzie na siłę tego z niego wyciągać. Delikatnie uśmiechnęła się na samą myśl o "wyciąganiu" informacji gdyż kto jak kto ale Charlotte była wielką fanką wszelkich tortur, zwłaszcza tych jeszcze ze średniowiecza. Szybko otrząsnęła się z zamyślenia i również upiła łyk kawy.
    -Poza tym uratowałeś mnie od gotowania obiadu. Idealnie wstrzeliłeś się w moment kiedy szłam do kuchni.

    OdpowiedzUsuń
  97. - Więc się trochę hamuj, a nie mieszasz w Departamencie. - prychnął, przewracając oczami. - Szukają i byli już nawet blisko. Ciesz się, że dałem im fałszywe informacje, by juz by cię mięli.
    - I kto to mówi. Tchórz, który ucieka z Piekła.
    Te wahania nastroju u chłopaka były po prostu dziwne i tyle. Niech się zdecyduje, a nie ze skrajności w skrajność. To sprawia, że Lucyfer jeszcze bardziej się denerwuje. A taki stary ktoś jak on nie powinien się za bardzo denerwować. Chociaż złość piękności w tym przypadku zdecydowanie nie szkodzi. Szkodzi ludziom, bo to na nich wyżywa się Lucyfer.
    - I po co była ci ta praca, co? Chciałeś mi coś udowonić? Bo ja naprawdę kompletnie tego nie rozumiem.

    OdpowiedzUsuń
  98. -Czasem lubię sobie coś upichcić ale nie po całym tygodniu pracy kiedy w reszcie mam weekend - jęknęła zrezygnowana - wolę zamówić coś na wynos jak już zgłodnieję.
    Po mieszkaniu rozniósł się dźwięk dzwonka do drzwi. Charlotte szybko poderwała się z krzesełka z wyraźnie zadowoloną miną.
    -To ojciec Alison, zabiera ją na weekend. Poczekaj tu chwilę - powiedziała szybko i poszła otworzyć drzwi. Od razu wystawiła za próg torbę z rzeczami wcześniej przygotowaną przez niańkę i szybko wystawiła córkę za drzwi.
    -Tylko nie przywoź jej przed poniedziałkiem. Bawcie się dobrze, to cześć - powiedziała z uśmiechem i szybko zamknęła drzwi. Odtańczyła krótki taniec szczęścia i wróciła do drzwi.
    -No to teraz już oficjalnie mam weekend.

    OdpowiedzUsuń
  99. -Ej no ja też może mam ochotę na trochę przyjemności. Wiem, ludzie bez dzieci nie rozumieją ile to obowiązków i ograniczeń. Ale na szczęście raz na jakiś czas mam kilkudniowy urlop i mogę robić co chcę - powiedziała z zadowolonym uśmiechem na twarzy i stojąc wzięła ze stołu kubek i dopiła resztę kawy, a następnie podeszła do zlewu i pozmywała. Kiedy to już zrobiła odwróciła się z powrotem do chłopaka i oparła się o szafkę.
    -Jak będziesz głodny to krzycz, zamówię coś.

    OdpowiedzUsuń
  100. - Miło by mi było. - stwierdził z teatralnym westchnieniem i przewrócił oczami. - Wychodzi na to samo. A ja powinienem cię przez to cię ukarać, wiesz? I to w cholerę mocno, żeby cię to trochę zabolało... - mruknął, po czym spojrzał na niego z uniesieniem brwi.
    - Myślę, że to była kompletna głupota, a nie żadna twoja decyzja. - dodał jeszcze, wzdychając przeciągle. Usiadł na brzegu jego łóżka, obserwując go uważnie.
    - Masz może jakieś propozycję na swoją karę, czy po prostu mam rozerwać cię na strzępy i dać i dać lewiatanom na pożarcie? - zapytał, jak najbardziej uprzejmie.

    OdpowiedzUsuń
  101. - Nie psuj parapetu, właściciel jeszcze by się obraził... - rzucił z rozbawieniem, widząc jego zaciśnięte ręce na parapecie. To, że Seth miał wysoki próg bólu nie miało tu nic do rzeczy. Lucyfer torturował swoje ofiary tak, że mimo to bolało. Mógł też zawsze w ogóle się tym nie zajmować, a po prostu od razu go zniszczyć.
    Ale mimo wszystko, Lucyfer nie lubił zabijać swoich dzieci. Zwłaszcza takich, którzy mięli już kilkanaście stuleci doświadczenia. Bo wtedy są dobrą bronią. A świeżo stworzone niestety nie były tak dobre.
    - Na to samo wychodzi i ty o tym wiesz. - powiedział ze spokojem, po czym zachęcająco poklepał miejsce obok siebie.
    - No mów. Albo zginiesz.

    OdpowiedzUsuń
  102. -Sama nie wiem - delikatnie wzruszyła ramionami - tak po prostu wyszło. A co? Nie chcesz tu zostawać? - po chwili patrzenia w swoje odbicie w jego okularach wyciągnęła ręce i je zdjęła i odłożyła na szafkę. Tak było o wiele lepiej. Zawsze lubiła kolor jego oczu, intrygował ją.
    -I cóż to za tajemniczy uśmiech? Naprawdę zaczynam myśleć, że chcesz mnie poćwiartować i wyrzucić psom na pożarcie - zaśmiała się melodyjnie.

    OdpowiedzUsuń
  103. -W takim razie się cieszę - powiedziała rozbawiona - bo wiesz, w miarę lubię swoją buźkę...
    Charlotte nie była jedną z tych osób, które przerażały jego oczy. Wręcz przeciwnie, ją jakaś nieznana i niewidzialna siła aż ciągnęła do mroku i niebezpieczeństwa.
    -Pamiętaj, słonko, że ciekawość do pierwszy stopień do piekła - zadziornie wypięła język i dała mu delikatnego pstryczka w nos.
    -To co będziemy robić przez weekend? Jakieś pomysły?

    OdpowiedzUsuń
  104. Mógłby chociaż się teraz go Seth posłuchać, bo tylko pogarszał swoją sytuację ignorując Lucyfera. Może i wyglądało to, jakby go ładnie prosił, czy też proponował, ale tak naprawdę on kazał. Cokolwiek powie, powinno zostać spełnione. Konsekwencje dla Setha mogły być naprawdę straszne.
    - Spokojnie, w tej chwili jeszcze ci nic nie zrobię. - powiedział z rozbawionym uśmiechem. A przecież Lucyfer nie kłamał, nawet mimo swojgo domniemanego zła. Kłamstwa do niczego nie były mu potrzebne.
    - Nie wiesz. - powtórzył, wzdychając przeciągle. - I co ja mam z tobą zrobić?

    OdpowiedzUsuń
  105. -No czeeeeeeemu? Przecież wiesz, że nie mogę usiedzieć w miejscu kiedy na coś czekam. Nie torturuj nie - popatrzyła na niego z miną zbitego pieska z nadzieją, że choć trochę go złamie ale i tak znając Setha, będzie chciał ją jeszcze pomęczyć.
    -Jesteś naprawdę okrutny - powiedziała tonem obrażonego dziecka i nawet splotła ręce na wysokości klatki piersiowej. Miała tylko nadzieję, że te jego pomysły przynajmniej będą warte tego czekania.

    OdpowiedzUsuń
  106. No właśnie. Jeszcze. Bo kiedyś to nie wiadomo co będzie i niewiadomo jak mu Seth zawini. A nieposłusznych i niekompetentnych demonów trzeba było się pozbywać, bo zaraz zrobiłoby mu się zamieszanie. On nie był bogiem - nie był miłosierny.
    - Nic? Po prostu pozwolić ci dalej robić co chcesz? - prychnął. Niedorzeczne, naprawdę.
    - Błąd? Żeby to jeszcze była jakaś łupia pomyłka, czy coś podobnego. A ty najzwyczajniej w świecie zwiałeś bez uprzedzenia i się w kłopoty wpakowałeś...
    Ukarał go wtedy, bo był wściekły na kogoś innego. I przecież musiał go naprostować, prawda?
    - Dobra. Zgłaszasz się do mnie co tydzień. Dam ci jakieś zadanie. Możesz sobie być na Ziemi, ale jeśli tylko będziesz się wywiązywać z obowiązków. Czy to jasne?

    OdpowiedzUsuń
  107. Przez cały czas obserwował go uważnie, doskonale czując wszystkie jego emocje. I wiedział, że ten odczuwał lekką ulgę.
    - No to cieszę się, że się dogadaliśmy. Następnym razem dam się pobawić innym demonom tobą. Przywiążemy cię ładnie. I rozerwą cię. - powiedział z uśmiechem, jakby właśnie rozmawiali o pogodzie, a nie sposobie jego śmierci.
    - Jutro się zgłaszasz. Jak nie do mnie, to do Sammaela. - powiedział spokojnie, wzruszając ramionami. Położył mu dłoń na ramieniu i poklepał go lekko.
    - I nigdy więcej takich wybryków.

    OdpowiedzUsuń
  108. Widząc jak ten strąca jego dłoń, nie mógł powstrzymać rozbawionego parsknięcia śmiechem.
    - No i dobrze. Wiesz, naprawdę smutno mi, kiedy muszę wykańczać własne dzieci... - westchnął teatralnie. W jego wypowiedzi było tyle ironii, że aż czuć ją było w całym pomieszczeniu.
    - Do zobaczenia wkrótce, Daimon. - rzucił jeszcze na odchodnym, po czym zniknął w kłębie czarnego dymu, zanim ten zdążył cokolwiek na temat swojego imienia powiedzieć.
    Pech? Ah, to nie jest pech. Coś gorszego - Lucyfera za ojca.

    No i następnego dnia sobie spokojnie Lucek siedział na swoim tronie, popijając ludzkie czerwone wino. Jedyna rzecz, jaką potrafili zrobić! Alkohol i tak na niego nie działał, ale napój sam w sobie był po prostu smaczny.
    Machnął do niego ręką, żeby ten podszedł bliżej i uśmiechnął się szeroko, jakby naprawdę cieszył się, że go widzi.
    - Załatwisz dwa skrzydlaki. Nie zabijaj ich, a złap i przyprowadź do mnie. Młode bardzo, do tego z niewielką mocą, dasz sobie chyba radę? Czy może potrzebujesz jakiegoś wsparcia?
    I tak nikogo do pomocy by mu nie dał, ale uprzejmy chciał być, no.

    OdpowiedzUsuń
  109. Noc była chłodna i gwieździsta. To chyba dobre określenie. Jonathanowi najzupełniej starczało.
    Departament był praktycznie pusty. Nie ma co się dziwić, chyba nikt nie lubi pracować w środku nocy. Znaczy się nikt, z wyjątkiem Lightwooda.
    Mimo swojego młodego wieku, Jace uchodził za jednego z lepszych lekarzy, żeby nie powiedzieć najlepszych, dlatego właśnie pracował dla Departamentu. A nocne dyżury w tak odpowiedzialnej pracy to przecież nic dziwnego, prawda? No dobra, sam sobie ten dyżur wymyślił. Nie chciał siedzieć jak kołek w domu i wgapiać się w telewizor. W swoim gabinecie mógł się komuś przynajmniej przydać.
    Bujał się więc na krześle, kartkując jakieś kolorowe pisemko leniwie. Czekał, aż coś zaburzy mu spokój i dostarczy choć odrobinę adrenaliny.

    OdpowiedzUsuń
  110. Udawany? Nie. Tyle, że on uśmiechał się z innego powodu, niż mogło to być widoczne. On się uśmiechał dlatego, że po prostu bawiła go sytuacja. A Władca Piekieł miał nieco spaczone poczucie humoru.
    - W takim razie idź, już. - mruknął do niego, machając ręką na znak, że może już iść. I on sobie teraz spokojnie posiedzi i się odpręży. Zaraz jednak ruszył swój zacny piekielny tyłek z wygodnego tronu i zajął się sprawami Piekła. Bycie Władcą Piekła nie było takie łatwe.

    Zdziwił się, że tyle mu to zajęło, więc kiedy Seth w końcu się zjawił, z jego ust wyrwało się przeciągłe westchnienie.
    - Tak trudno było ich dostarczyć? W cholerę długo ci to zajęło! - westchnął, podnosząc się ze swojego miejsca. Zszedł po schodach i zatrzymał się przed spętanymi aniołami. Obrócił sztylet w dłoni, po czym wręczył go demonowi.
    - Czyń honory. Pozbądź się skrzydeł.

    OdpowiedzUsuń
  111. - Zauważyłem. - mruknął, trącając butem jednego z aniołów. Takie niewinne, urocze, słodkie... Normalnie zaraz Lu rzygnie. Nienawidził takich istot. Bo były kompletnie bezużyteczne. Niewinność była ich największą wadą. Nie dostrzegali jak ktoś czai się za ich plecami z nożem, dopóki im go nie wbili prosto w serce i ładnie okręciło.
    Zdziwił się nieco, że demon nie chciał tego zrobić. Normalnie się do tego palili.
    - Czemu nie? Czyżbyś kochał anioły? Bał się je skrzywdzić? - warknął, ponownie podając mu sztylet. W jego głosie słychać było groźbę. I to bardzo poważną.

    OdpowiedzUsuń
  112. Charlotte już się domyślała jaki był jego niecny plan i w sumie nie miała nic przeciwko. Kiedy przesunął dłonią po jej udzie aż na biodro popatrzyła na niego z lekko uniesioną brwią. Droczył się z nią. Po prostu wrednie się z nią droczył i budował napięcie. Dłonią delikatnie roztrzepała jego włosy i przysunęła się bliżej do jego ucha.
    -Nigdy nie należałam do cierpliwych - wyszeptała mu wprost do ucha, delikatnie je przy tym muskając. Przez tą chwilę na pewno poczuł jej ciepły oddech na swojej skórze i przede wszystkim zapach perfum, który był delikatny ale seksowny.

    OdpowiedzUsuń
  113. Pogardliwie spojrzał na anioła, który pisnął i jego usta wykrzywiły się w sadystycznym uśmiechu. Żałosne istoty. Kompletnie idiotyczne istoty.
    Zmierzył wzrokiem demona i przewrócił oczami.
    - To nie jest prośba. - rzucił, obracając sztyletem w powietrzu. Po chwili jednak wbił go w plecy anioła i wyciął ładnie jedno ze skrzydeł. Anioł szarpał się strasznie, a krew wszędzie się lała. Oczy Lucyfera lśniły szkarłatem krwi, która rozlała się w okół nich.
    - A teraz drugie. - powiedział ze spokojem, wyciągając do niego sztylet po raz kolejny.

    OdpowiedzUsuń
  114. Uśmiechnęła się nikle gdy musnął jej szyję.
    -To zależy od punktu widzenia - wymruczała na chwilę przed tym jak złożyła na jego ustach krótki, aczkolwiek namiętny pocałunek i na chwilę przygryzła jego dolną wargę.
    -Chodźmy stąd - zaproponowała i nie czekając na odpowiedź pociągnęła go za sobą do sypialni czyli jej ulubionego pokoju w tym mieszkaniu. Delikatnie pchnęła chłopaka na łóżko i uśmiechnęła się złowieszczo. Usiadła na nim okrakiem i pochyliła się żeby go pocałować.

    OdpowiedzUsuń
  115. Chciał widzieć jak ten to robi, bo gdyby się sprzeciwił, za dobrze by to na niego nie wpłynęło, naprawdę. Zaraz by się Lucyfer wściekł i zamiast zabić aniołów, zabiłby jego.
    - Wiesz, że skrzydła są ich najbardziej czułym miejscem? To boli tak bardzo, że nie da się wytrzymać. Przynajmniej tak twierdzili ci pozbawieni skrzydeł... - westchnął, niby to bardzo tym faktem przejęty.
    - Zadowolony. Podoba ci się to? - zapytał z lekkim uśmiechem. Miał na myśli torturowanie tych słodkich aniołków, oczywiście.
    Po policzkach anioła spływały łzy, a ten szamotał się przez cały czas.
    - Hmmm? - mruknął, przesuwając palcami po jego policzku.

    OdpowiedzUsuń
  116. - Dokładnie. Anioł nie może się wykrwawić, a każdą ranę może wyleczyć. Oprócz tej na skrzydłach... I dlatego umierają. - westchnął, oblizując się lubieżnie, kiedy tylko anioł upadł na posadzkę, we własnej krwi.
    Przywołał ręką jednego z demonów z jego straży.
    - Drugiego zabierzcie do lochów. Później go przesłucham i sam się nim zajmę. - rozkazał mu, po czym znowu spojrzał na Setha.
    - Nie wiesz? - powtórzył z rozbawionym uśmiechem. Poczochrał jego włosy, po czym posłał nawet lekki uśmiech. Był zadowolony z tego co ten zrobił.
    - Jeśli chcesz, tamten anioł może być później twój. Jeśli tylko wystarczająco ładnie poprosisz. - powiedział z uniesieniem brwi.

    OdpowiedzUsuń
  117. O tak, ona miała złowieszczy uśmieszek i to niejeden. I stać ją było na wiele więcej. Była ciekawa co go tak rozbawiło ale już teraz nie chciała tego od niego wyciągać bo miała o wiele przyjemniejsze rzeczy do roboty. Podczas pocałunku położyła się na nim całym ciężarem swojego ciała (który z resztą był niewielki), bo przecież nie miała zamiaru ciągle się tylko pochylać. Kiedy ich usta na chwile się rozłączyły Lola przeturlała ich do takiej pozycji, żeby to on był na górze. A niech się chłopak trochę wykaże.

    OdpowiedzUsuń
  118. Dobry humor u Lucyfera to wielkie święto było, więc niech lepiej się Seth cieszy póki może, bo to może nie potrwać zbyt długo. On miał czasami takie wahania humoru wzięte niewiadomo skąd. Chyba już wiemy po kim Seth to ma, hm?
    - Tak. - potwierdził, skinając głową. - Zalezy oczywiście, jak to wszystko rozumiesz. - dodał, wzruszając ramionami. - Ja ci nic nie podsunę. Zaskocz mnie. I lepiej, żeby było to w miarę miłe. - rzucił sobie spokojnie, po czym odsunął się od niego i tak sobie pstryknął palcami, a zwłoki anioła zniknęły z posadzki, wraz z czerwoną posoką. W tej chwili pojawił się obiad dla lewiatanów właśnie w postaci anioła kilkadziesiąt metrów dalej od jego siedziby. Wrócił na swoje miejsce na tronie, patrząc na niego iście wyzywającym wzrokiem.

    OdpowiedzUsuń
  119. Mruknęła z zadowoleniem kiedy zaczął całować jej szyję, to zdecydowanie było jedno z najczulszych miejsc na ciele brunetki. Gdzieś pomiędzy pocałunkami udało jej się ściągnąć koszulkę chłopaka i dopiero zaczęła rozbrajać pasek od jego spodni. No i cóż, nigdy nie przypuszczała, że szybko pójdzie szybko i gładko gdyż znała go na tyle żeby wiedzieć, że lubi wszelkie komplikacje i droczenie się z nią. Od przeciągu w pokoju po jej skórze raz na jakiś czas przechodziły dreszcze ale chwilę później robiła się znów cała rozpalona od jego dotyku.

    OdpowiedzUsuń
  120. - Trudno. Mnie też trudno zaskoczyć, więc musisz się nieźle postarać. - stwierdził z rozbawionym uśmiechem na ustach. Gdyby teraz demony go zobaczyły, to zaczęłyby się zastanawiać co się stało z tym Lu, który na wszystkich krzyczał. Ale nawet sam Diabeł potrzebował chwili normalności i po prostu patrzył na niego z wyzwaniem. Ciekaw był, co też chłopak wymyśli, a jego uśmiech... no cóż. Było w nim niestety trochę kpiny, jak to zwykle bywało w przypadku Lucyfera.
    Uważnie obserwował każdy jego ruch, z zafascynowaniem. Nie uśmiechał się teraz, a miał zupełnie obojętny wyraz twarzy, jedynie kąciki jego ust unosiły się nieco do góry, co zdradzało jego humor. Niektórzy brali to za uśmiech nie zwiastujący nic dobrego, inni za dobry znak.
    Nie, żeby nie zwrócił uwagi na wygląd Setha... Ale on po prostu nie mówił o takich rzeczach. Nigdy nie wspominał, nigdy nie wyrażał tego z żaden sposób. Czasami tylko te jego teksty typu "tak wyglądasz lepiej" czy coś w tym stylu zdradzały cokolwiek. Chociaż i tak nikt nigdy tego nie dostrzegał.
    Gdyby Lucyfer zwracałby uwagę na coś takiego jak więzy krwi, strasznie by się nudził. Praktycznie wszystkie demony jakie zawitały w jego sypialni były jego dziećmi, albo też braćmi, jak było w przypadku Sammaela. Ale czemu miałby się tym przejmować?
    Lu nie lubił delikatności, chociaż ten pocałunek mu się spodobał. Zamiast rzucić jakąś kąśliwą uwagę jak to zwykle z nim bywało, złapał go za przód koszulki i przyciągnął do siebie, wpijając się mocno w jego wargi. Lu nigdy nie grzeszył delikatnością... ale jakoś nigdy nikomu to nie przeszkadzało. I tak pociągał wszystkich w okół.
    [pfff, ty nie wiesz co to dziwne pomysły xD rozmawiasz z największą fanką yaoi na tym blogu, ale cii xd. U mnie? u mnie flaki z olejem, nic kompletnie. a u ciebie? :>]

    OdpowiedzUsuń
  121. Lucyfer miał po prostu czasami swoje widzimisie, a Seth powinien pogodzić się z faktem, że jego stworzyciel ma czasami wahania nastroju niczym baba w ciąży. I tak czasami sobie latał ze skrajności w skrajność. Od wściekłości, bo błogie zadowolenie. I w drugą stronę. A potem spowrotem i tak w kółko, aż mu się w końcu znudzi i na chwilę zostanie po środku. A później znowu zacznie latać jak bumerang. Niezrównoważony? Zdecydowanie.
    Uwaga w tej chwili mogła poczekać, naprawdę. Mięli do robienia coś o wiele przyjemniejszego - dla obu stron. Więc może na razie sobie te uwagi Lucyfer zostawić dla siebie. Później zacznie z niego szydzić.
    Rozwarł jego wargi językiem i bez wahania gwałtownie wtargnął do wnętrza jego ust. I panoszył się tam, nie dając mu szansy tego przerwać. Bo Lucyfer musiał wszystko sobie dokładnie zbadać - już, teraz.
    [wiesz, lepsze to niż rozmowa dwóch postaci na temat podwójnego dildo, różowego lasso i nauczyciela rosyjskiego w strinach (naprawdę mi się zdażył taki wątek i razem z drugą autorką umierałyśmy ze śmiechu). Jak nie chcesz iść spać to sobie jakąś muzykę puść ;)]

    OdpowiedzUsuń
  122. W tej chwili chyba ani jeden ani drugi nie miał najmniejszego zamiaru tego przerywać, więc wszystkie inne sprawy mogły sobie spokojnie poczekać, prawda?
    Westchnął z zadowoleniem prosto w jego wargi i przygryzł lekko jego usta w zadziornym geście.
    Że niby Lucyfer miałby podnosić swój zacny, szatański tyłek ze swojego wygodnego tronu tylko po to, żeby się Sethowi zrobiło wygodniej? Ha, może pomarzyć!
    W końcu jednak Lu oderwał się od jego warg i podniósł się do pionu. Teraz to on pochylił się lekko nad nim, wpijając się w jego usta z jeszcze większą mocą niż chwilę wcześniej. Jedną dłonią przesuwał po jego podbrzuszu, w zadziorny sposób co jakiś czas drapiąc jego skórę, a drugą umieścił na jego karku, przyciągając go jak najbliżej się dało. Chłopak mógł się nawet nie zorientować kiedy to zniknęli w czarnym dymie i pojawili się w sypialni samego Lucyfera. A to był prawdziwy zaszczyt, ot co.
    [żebyś wiedziała xD To włącz, ja się jeszcze nigdzie nie wybieram.]

    OdpowiedzUsuń
  123. Jeśli Seth lubił tą agresywność, to powinien wiedzieć że to nie jest szczyt jego możliwości. Jako że oboje mają zawyżony próg bólu, to nie powinno mu to sprawiać jakiegoś wielkiego dyskomfortu.Bo Lu czasami gryzł do krwi.
    Czując zaciskające się dłonie na swojej koszuli na plecach, uśmiechnął się mimowolnie i jeszcze bardziej ochoczo całował go, zadziornie przygryzając jego wargi co jakiś czas.
    Miał ochotę szczerze się roześmiać, kiedy tylko chłopak przesunął jego dłoń w bardziej dogodne miejsce. Normalnie byłby zły, że ktoś decyduje o tym co ma robić. A w tej chwili po prostu go to rozbawiło.
    Zacisnął palce na jego kroczu, po chwili pocierając palcami materiał jego spodni.
    W końcu przestał znęcać się nad ustami Setha, bo i powstały na nich lekkie ranki od zębów Lucyfera. Oblizał je mu jeszcze językiem, zlizując całą krew i popchnął go do tyłu tak, że demon wylądował na łóżku. Podszedł do niego powoli, specjalnie chcąc go nieco podirytować tym czekaniem. Jednak po chwili usiadł na nim okrakiem i zerwał z niego obcisłą koszulkę, a usta zajęły się szyją Setha.
    [przepraszam, że tak zniknęłam, ale zasnęłam przy komputerze XD nigdzie się nie wybierałam, ale niestety moje ciało samo zadecydowało xd]

    OdpowiedzUsuń
  124. Była trochę zawiedziona tym wymownym spojrzeniem ale postanowiła ustąpić i rączki trzymać przy sobie choć trochę głupio się czuła kiedy była w samej bieliźnie a on jeszcze w spodniach. Był naprawdę okrutny ale jej się to podobało. I miał rację co do słabych punktów na jej ciele, nie pomylił się ani razu bo nawet drżeniem nie można było nazwać tego jak reagowało jej ciało. Dodatkowym plusem było to, że nie był człowiekiem bo w tym momencie również jej psychika nie dążyła do zła i mroku tak jak zawsze i dawała jej spokój, a nawet na swój sposób dziwne zadowolenie. Poddawała się jego pieszczotom bez żadnych protestów ale nurtowało ją co on jeszcze dla niej szykuje. Wiedziała przecież, że na tym nie będzie koniec i, że będzie ją torturował jeszcze przez jakiś czas.

    OdpowiedzUsuń
  125. Westchnęła cicho kiedy rozdzwoniła się jego komórka. Właśnie takich momentów nienawidziła najbardziej. Kiedy rozmawiał patrzyła się pustym, zamyślonym spojrzeniem w ścianę. Nawet nie pytała go kto to, nie lubiła wtykać nosa w nie swoje sprawy. Poza tym gdyby zapytała to i tak odpowiedziałby wymijająco. Otrząsnęła się z zamyślenia i znów spojrzała na chłopaka kiedy się do niej odezwał. Na to pytanie ciężko było odpowiedzieć, choć było tak proste. I choć było ono retoryczne to postanowiła odpowiedzieć.
    -Chcę ciebie - wymruczała mu do ucha i zaczęła składać na jego szyi delikatne pocałunki. I kolejną rzeczą trafił w jej gust bo uwielbiała delikatne przygryzanie skóry. Czasem miała wrażenie, że czyta jej w myślach.

    OdpowiedzUsuń
  126. Adria
    [Jak najbardziej! Chęć jest i to przeogromna, tylko przyznam szczerze ( z drobnym wstydem) - pomysłu chyba brak...]

    OdpowiedzUsuń
  127. Adria

    [O, no to można iść w tym kierunku i uznać, że w jakiś tam okolicznościach (niezbyt ważne jakich dokładnie...) poznali się dawien dawno, biorąc pod uwagę, że np... hmm... w tym samym czasie ona została strącona na ziemię, a on opuścił przytulne piekiełko, coby tych przygód trochę zaznać i takie tam. Ogólnie można pokombinować z jakąś mini-aferą. Tak czytam Twoją kratę i dochodzę do wniosku, że może być ciekawie, bo o ile Seth do grzecznych istotek raczej nie należy, to Adria wręcz przeciwnie (bardzo stara się odzyskać skrzydła), a to też daje jakieś tam pole do popisu i ewentualnych powiązań. Marne, bo marne, ale zawsze coś :D]

    OdpowiedzUsuń
  128. Lu i tak wiedział, że osiągnął swój cel. Chłopak nie musiał nic mówić, prawdę. Ale wystarczył ten jego wzrok, który mówił mu dosłownie wszystko. Chociaż nikt normalnie i tak tego nie widział, to on tak. On widział całą jego duszę.
    Przejechał zębami po jego szyi, uśmiechając się lubieżnie.
    W sumie, to nie spodziewał się że do tego dojdzie. Zwłaszcza, że jeszcze chwile temu chciał go zabić. Ale no cóż, humor jak u baby w ciąży.
    Oderwał się w końcu od jego szyi, która zrobiła się już czerwona. Ozdobił ją jeszcze dużą, równie czerwoną malinką i zsunął się z niego tylko na chwilę. Ściągnął z niego spodnie, pozbywając się również swojej koszulki. Nie chciało mu się jej ściągać normalnie, więc ta po prostu zniknęła. Spodni jednak pozbył się ręcznie, bo i lubił rozbierać innych.
    Znowu wpił się w jego usta, a zimną dłoń wsunął do jego bielizny bez żadnej zapowiedzi. Złapał jego męskość długimi palcami i już po chwili zaczął ją stymulować. Całował go tak mocno, że po jakimś czasie krew spłynęła Sethowi po podbródku. Zlizał ją zadziwiająco delikatnie, ledwie dotykając jego skóry.
    [ja nie wiem nawet jako to się stało. Obudziłam się przytulona do laptopa XD]

    OdpowiedzUsuń
  129. A czemu miałby to ukrywać? Co złego było w tak doskonale widocznym znaku, że mu się powodzi? Nikt i tak nie musiałby jej od razu z Lucyferem kojarzyć. Mimo, że i tak wszyscy wiedzieli, że on ze wszystkimi śpi.
    A kto nie chciałby rozbierać kogoś takiego jak Lucyfer?
    Uśmiechnął się lubieżnie do chłopaka, po chwili spokojnie zsuwając z niego ostatnią część jego garderoby. I zamiast ponownie zająć się jego ustami, teraz całował jego klatkę piersiową. Przygryzał jego skórę i ssał ją, co jakiś czas ocierając się o niego zaczepnym gestem.
    [nie, przytulony zamknięty laptop miałam obok xD]

    OdpowiedzUsuń
  130. Dotyk chłopaka sprawiał, że ten drżał pod nim dlatego, że ten już zdążył się nieco podniecić całą tą sytuacją. I tak po prostu to wychodziło, no.
    I cały czas pieścił jego skórę, niemalże znęcając się nad nią. I już na całej klatce piersiowej widać było czerwone ślady po jego zębach.
    Lucyfer zwykle też się tak strasznie niecierpliwił, ale chciał go jeszcze podrażić, chociaż trochę poznać. Poznać jego ciało. Bo przecież nigdy z nim nie był, więc nie do końca zdążył poznać jego smak.
    Widząc to jego spojrzenie uśmiechnął się mimowolnie, zwłaszcza dlatego że teraz mógł zobaczyć jego normalne spojrzenie. Nie skryte pod ludzkimi soczewkami. Taki demoniczny... Prawdziwy Seth, Daimon.
    Gdyby tylko Lu się to nie spodobało, to od razu zmieniłby ich miejsca. Ale dał się chłopakowi nacieszyć. Niech się Seth cieszy, bo to nie zdażało się często.
    Już chciał znowu zaangażować się w ich brutalny pocałunek, jednak nie zdązył, bo usta chłopaka szybko zmieniły miejsce. Obserwował wszystko co ten robił, z niemalże chorym zainteresowaniem. Nawet mu się to spodobało. Chociaż zaraz i tak przejmie kontrolę.
    [o jezu, to ja bym też się z ciebie nabijała na ich miejscu XD okej ^^]

    OdpowiedzUsuń
  131. Przerwanie w takim momencie spotkałoby się z karą śmierci. No bo jak to możnaby tak Lucyfera odrzucić? Jakoś nigdy mu się to nie zdażyło i nie powinno. A ten który spróbuje zostany poddany okropnym torturom - wszystko, byle zabolało. Lucyfera się nie zostawia. I tyle.
    Nie dał po sobie poznać że gesty chłopaka robiły na nim jakiekolwiek wrażenie. Bo nie robiły wcale. Poruszył się tylko delikatnie i patrzył na niego tym wkurzającym, wzyzywającym spojrzeniem.
    Pozwolił sobie na ciche westchnienie, kiedy tylko ten przegryzł jego skórę.
    Po tym jednak znudziło mu się to nic nierobienie i zamienił ich pozycje, strącając dłoń ze swojej męskości. Wpił się mocno w jego usta, jeszcze gwałtowniej niż wcześniej. I bez żadnego uprzedzenia uniósł jego biodra i wszedł w niego bez cienia delikatności.
    [nie ma za co :D ja jak luciek, śmieję się z czyjegoś nieszczęścia xD]

    OdpowiedzUsuń
  132. Uśmiechnął się nieco i dokładnie kiedy do niego wszedł, przygryzł jego wargę jeszcze mocniej. Wiedział, że chłopak odczuwał ból i był na tyle miłosierny, że na razie go nie dobijał i nie poruszał się w jego miejscu, dając mu chwilę żeby ten przyzwyczaił się do tego. Patrzył na niego w tym czasie. Widział każde jego reakcje, ale co on mógł poradzić na to, że lubił sprawiać innym ból? Był sadystą i to naprawdę ogromnym.
    - Nie. Wcale mnie nie nienawidzisz. - mruknął z lekkim uśmiechem. I ucałował jego wargi, tym razem w miarę delikatnie, zwyczajnie. Możnaby nawet powiedzieć, że w pewnym sensie słodko.
    No i koniec delikatności, bo Lucyfer wycelował prosto w jego prostatę. Żeby nie było, że jest taki miłosierny, czy coś takiego. On był zły. I tyle.
    [no właśnie xd]

    OdpowiedzUsuń
  133. - Nie. Ja to wiem. - powiedział ze spokojem, uśmiechając się tym swoim łobuzerskim, szatańskim uśmiechem.
    Ten łagodny pocałunek był kontrastem pomiędzy tym, że w zupełnie innych częściach jego ciała nie było w ogóle łagodności.
    Kiedy usłyszał jego jęk, uśmiechnął się z rozbawieniem. I kontynuował uciskanie na jego prostatę. Dłoń zacisnął na jego męskości, stymulując ją w rytm kolejnych to ruchów.
    [znam to xD mi wszyscy tak zawsze robią, więc ja im też.]

    OdpowiedzUsuń
  134. Podskoczył lekko, zaskoczony nagłym pojawieniem się kogoś w jego gabinecie. Nogi krzesła uderzyły głośno o podłogę.
    Praktycznie od razu złapał mężczyznę za ramiona i korzystając z tego, że był jeszcze w miarę przytomny, zaciągnął go na kozetkę. Ułożył rannego delikatnie, widząc plamy krwi na jego ubraniu. Sprawdził, jak bardzo stabilny jest jego oddech i zabrał się za odszukanie ran. Jedna w udzie i jedna w ramieniu. Postrzał.
    Starał się składać fakty w logiczną całość. Teleportował się, albo jak to się tam nazywa, więc nie był człowiekiem. Jace próbował skupić się na istotach, które mają takie zdolności, lecz w tamtym momencie miał całkowitą pustkę w głowie. Postawił więc na najrozsądniejsze działania.
    Ściągnął z chłopaka zaplamione ubranie i oczyścił jego rany. Postanowił, że poczeka z szyciem, aż tamten odzyska przytomność. Mogło okazać się zupełnie zbędne.
    Posprzątał pokój i usiadł na swoje zmaltretowane krzesło. Nie odrywał wzroku od rannego, który oddychał w miarę normalnie. Zdawał się powoli dochodzić do siebie.

    OdpowiedzUsuń
  135. [Witam ;3 Masz może jakiś pomysł na wątek? ;]

    OdpowiedzUsuń
  136. Daniela Farley

    [Ja z chęcią zacznę. A z tą mini-aferą nie miałam na myśli niczego konkretnego. Nie wiadomo wszakże w jaką stronę nam się wątek potoczy :) Pożyjemy - zobaczymy, o.]

    Jeśli było na tym świecie coś, do czego Adria pałała szczerą, tak nienaturalną dla anioła nienawiścią, z całą pewnością był to zgiełk chorej codzienności. Wątpiła już w nadejście chwili, wraz z którą wszechobecny chaos i nieprzerwany bieg ludzkości ku dniu jutrzejszemu, kiedykolwiek zaczął stanowić dla niej swego rodzaju normę. Nie żeby było w tym coś złego.
    Takie i setki innych myśli kłębiły się właśnie pod jej ciemną czupryną, kiedy po kilkunastu godzinach opuściła wreszcie siedzibę departamentu.
    Całkowicie straciła rachubę czasu i tego, gdzie się dokładnie kierowała. Słońce dawno zdążyło schować się na linią horyzontu, ale skąpane w nocnym mroku ulice nadal tętniły życiem. Męcząca śmiertelność.
    Dopiero kilka chłodnych kropel deszczu, które ni stąd ni zowąd rozbiły się na jej bladej twarzy, zdołały wyrwać ją z tego dziwnego zamyślenia, w które co warto dodać, popadała ostatnimi czasy coraz częściej.
    Raz, dwa, trzy... wystarczyło jedno spojrzenie, by zdała sobie sprawę, że zawędrowała stanowczo zbyt daleko. Central Park nie był jednym z tych miejsc, które warto odwiedzać po zmierzchu.
    Westchnęła z irytacją, która nagle wypełniła każdy cal jej ciała i oparła się rękoma o barierkę dzielącą ją teraz od powierzchni stawu, który błyszczał złowrogo w księżycowym świetle.
    Przymrużyła oczy, coby szybciej przyzwyczaić je do ciemności i ie wiedząc czemu, utkwiła wzrok w przeciwległych zaroślach. Zupełnie tak, jak gdyby spodziewała się wypatrzyć coś wśród gęstych porośli, całkowicie zapominając o tym, co działo się teraz dookoła niej.

    OdpowiedzUsuń
  137. - Oczyściłem tylko twoje rany - powiedział na wstępie. Widział, że chłopak jest trochę zdezorientowany, a gdyby sam był w takiej sytuacji, na pewno chciałby się dowiedzieć, co się z nim działo.
    - Nie zszywałem, gdyż nie jestem pewien, czy jest taka potrzeba - dodał, wpatrując się otwarcie w jego oczy. Były niezwykle interesujące, choć przerażające. W pewien sposób piękne.
    - Nazywam się Jonathan Lightwood i jestem lekarzem.
    Myślał, że tyle wystarczy. Nie opowiedział się za żadną ze stron, gdyż tak naprawdę, to wszystko mu było jedno, z kim rozmawiał, a już szczególnie, komu udzielał pomocy. To był jego zawód i nie zamieniłby go na żaden inny.
    - Jak się czujesz?

    OdpowiedzUsuń
  138. Pokiwał głową na znak zrozumienia. Tak jak przypuszczał, jego "pacjent" był zdolny do samoregeneracji. Czyli dobrze, że nie zszywał.
    - Potrzebujesz czegoś?
    To pytanie zawierało w sobie chyba wszystkie możliwe opcje. Spokój, jedzenie, koc, sen. Jonathan nie lubił gadać więcej, niż to było potrzebne. Nie zazwyczaj.
    Próbował skojarzyć jego nazwisko z jakimś wydziałem, bądź w ogóle, czymkolwiek, ale jakoś nie chciało mu nic wlecieć do głowy.

    OdpowiedzUsuń
  139. Drgnęła lekko i całkowicie odruchowo, kiedy ni stąd ni zowąd usłyszała obok siebie czyjś głos. Nie od razu zorientowała się do kogo należał. Zbyt daleko odpłynęła w myślach, by w ułamku jednej sekundy pozwolić sobie na powrót znaleźć się w szarej rzeczywistości.
    Przekręciła głowę w stronę rozmówcy. Jedno spojrzenie wystarczyło, by bez problemu go rozpoznać.
    - Seth - powiedziała tak, jakby jego imię stanowiło puentę jakiegoś wyjątkowo dobrego dowcipu. Uniosła na moment brwi i na powrót skierowała spojrzenie w stronę tafli niewielkiego stawu.
    Jego pytanie postanowiła na obecną chwilę pozostawić bez odpowiedzi, wszak nie było to nic godnego uwagi. W takich miejscach czas przyjdzie spędzać jej do momentu, w którym jakimś cudem uda jej się stąd wyrwać. Szybko, bezboleśnie. I raz na zawsze.
    - Mogłabym zapytać cię o to samo - zauważyła po chwili, a na jej warzy zaigrał przez moment cień lekkiego uśmiechu - niezbyt rozsądne, jeśli wziąć pod uwagę ludzi, którzy siedzą ci na ogonie. Na twoim miejscu wpełzłabym pod jakiś kamień i nie pojawiła się tu zbyt szybko.

    OdpowiedzUsuń
  140. Postanowił, że tak czy siak gabinetu nie opuści, toteż zabrał się do czynności, na której poprzestał poprzednio.
    Otworzył gazetę na jakimś artykule o romansach gwiazd i zaczął wodzić wzrokiem po tekście. Jednak nie dochodził do niego sens tego, co czytał. Co jakiś czas zerkał ukradkiem na mężczyznę, który opierał się o ścianę z przymkniętymi oczami. Widać po nim było, że jest cały spięty.
    Postanowił sobie w duchu, że nie odezwie się pierwszy. A jak już sobie Jonathan coś obmyśli, zazwyczaj trzyma się tego do upadłego. W końcu pacjent chciał spokoju, więc spokój otrzyma.

    OdpowiedzUsuń
  141. Jego słowa nie były czymś, czego by się nie spodziewała. W zasadzie usłyszenie innej odpowiedzi nie wchodziło w grę. Wiedziała z kim ma do czynienia. Znała go na tyle, by zdawać sobie z tego sprawę. Jeśli miałaby obstawiać czyjeś zwycięstwo w tych niekończących się podchodach, postawiłaby na niego.
    - Ryzyko jest czasem jedynym urozmaiceniem w tym przeklętym miejscu - zgodziła się i jednym, zwinnym ruchem usiadła na barierce, nie bardzo przejmując się ewentualnym upadkiem.
    Przez dłuższą chwilę przyglądała mu się z nieodgadnionym wyrazem twarzy. Zupełnie tak, jak gdyby myślała nad jakąś sensowną odpowiedzą.
    - Kiepski to zbyt delikatne określenie - przyznała w końcu zgodnie z prawdą. Westchnęła cicho i przygryzła lekko dolną wargę. Cholerny nawyk - Duszę się tu.

    OdpowiedzUsuń
  142. Bez zastanowienia skorzystała z okazji i sięgnęła po jednego papierosa. Nie żeby jakoś specjalnie tego chciała... może to jedynie potrzeba znalezienia sobie jakiegoś zajęcia przemówiła teraz przez nią.
    - Nie inaczej - odpowiedziała, uśmiechając się krzywo. Przez chwilę bawiła się papierosem, ostentacyjnie obracając go w palcach.
    - Ale powoli oswajam się z myślą, że chyba utknęłam tu na stałe - dodała z wyraźną nutą irytacji w głosie. Tego chciała uniknąć za wszelką cenę, ale nie zamierzała robić z siebie kretynki i na siłę pchać tam, gdzie najwyraźniej nie było już dla niej miejsca. Minie sporo czasu, zanim to do niej dotrze, ale akurat tego Adria miała aż w nadmiarze.
    - Jedziemy na tym samym wózku...

    OdpowiedzUsuń
  143. - Taaak? - rzucił z rozbawieniem. On się nie mylił. I tyle, nie było w tym nic do dyskusji. Zawsze miał racje. A jak nie miał, to i tak trzeba mu było ją przyznawać.
    A Lucyfer sypiał ze wszystkimi jak leci, nie patrząc na płeć. Kiedyś ktoś się z niego nabijał, że zaraz zacznie sypiać ze zwierzętami. Zgadnij co go spotkało?
    Zamruczał w jego wargi, nieco zwalniając swoje tępo. I całował go nie już tak brutalnie jak wcześniej, ale też napewno nie delikatnie. I łaskawie pozwolił mu wtargnąć językiem do swoich ust, no!
    [ no ba :D]

    OdpowiedzUsuń
  144. [Ja chęć mam zawsze ;) A ty masz może pomysł? Bo jak zaznaczyłam zaczynam, ale za pomysł będę wdzięczna]

    OdpowiedzUsuń
  145. Gdyby Lu wiedział, to by może i go nie zabił, ale ten stosunek nie za dobrze by się skończył dla Setha. Lucyfer z pewnością nie byłby taki opanowany i by się tak łądnie nie zachowywał. Po prostu przerżnąłby go od góry do dołu najmocniej jak się da i jeszcze jakąś karę mu wymyślił. Bo to Szatan, nie?
    Na to upomnienie się o brutalność miał ochotę wybuchnąć głośnym śmiechem i naprawdę z trudem się powstrzymał. Spełnił jednak jego prośbę, pchając jeszcze mocniej niż przed chwilą zwolnienia. Chciał, tak? No i ma.
    Stróżka potu spływała pomiędzy łopatkami Lu, jednak ten w ogóle nie zwracał na to uwagi i dalej go całował, męskością celując w sam środek jego prostaty.
    [moja rodzina jest zua, zabrali mi komputer i dopiero teraz oddali!]

    OdpowiedzUsuń
  146. [Kurde, mam cholerną ochotę by moja Ruby mu wylała coś na twarz xP Może? xP Mam pytanie, jaki im damy cel tego spotkania? Bo nie wiem, w którą stronę mam moją Ruby kierować xP]

    Ruby zawsze miała silne przeczucia. Nie mówiło się, że to zdolność, ale może powinno, bo wbrew pozorom nigdy się jeszcze nie pomyliła. Może dlatego, kiedy weszła do baru i zobaczyła swojego znajomego przy barze, który absolutnie nic a nic jej nie zrobił, to przyspieszyła kroku, zabrała mu z ręki drinka i wylała na niego. Tak, z całą pewnością musiało to wyglądać epicko.
    - Chcesz, to uznaj, że zrobiłam to niechcący. Przepraszam, a wiesz mi, że nie często mówię to zdanie. - przechyliła głowę na bok. - Po prostu mam przeczucie, że ci się należało. - Wzruszyła ramionami i usiadła obok niego. Powinien się już przyzwyczaić do jej takich odpałów. W sumie, jak już się z tym pogodziło, to chyba nie wydawała się taka zła, prawda? - To co dziś robimy?

    [Może być? xP Jak coś, to mogę dać inny xPP]

    OdpowiedzUsuń
  147. Wystarczyłoby Lucyfera poprosić, to on chętnie by jego prośbę spełnił. Tak właściwie, wystarczyłoby zaledwie wspomnienie czegoś podobnego, a on już by się z największą ochotą za to zabrał. No bo przecież to Lu. A on jest dobrym aniołkiem, który zawsze spełnia prośby swoich dzieci.
    Niezły żart, nie?
    Ryzykant? Lucyfer uwielbiał ryzyko. Cholernie zaryzykował, przeciwstawiając się Bogu. W tej chwili wciaż ryzykuje, tworząc swoją własną armię przeciwko armii Gabriela. Zło przeciwku dobru. Jeśli w końcu na siebie ruszą, to zginie o wiele więcej ludzi i innych kreatur niż w całej historii świata. Nastaną mroczne czasy... Czy to nie piękne?
    Nie, oczywiście że to upominanie nie było śmieszne. Ale i tak rozbawiło to Lucyfera, bo w tej chwili miał dobry humor. Zresztą, czy ktokolwiek w takiej sytuacji może mieć zły humor, jeśli dwójka ludzi robi to jedynie dla swojej własnej przyjemności?
    Obserwował go tym swoim przeszywającym wzrokiem, kiedy tylko Seth się od niego oderwał.
    Słysząc ten jego jęk jak i fakt, że ten już doszedł, poczuł kumulujące się spełnienie w podbrzuszu. Wykonał jeszcze kilka pchnięć i w końcu doszedł w jego wnętrzu. Nie pozwolił sobie na jęk, ale zaledwie ciche sapnięcie.
    Wysunął się z niego i opadł na łóżko obok, próbując uspokoić rozszalały oddech.
    [no wiem, zauważyłam xD odzyskałam ^^]

    OdpowiedzUsuń
  148. Zdecydowanie mroczne czasy, bo przecież ani armia Lucyfera nigdy nie dostałaby się do Nieba, ale i armia niebiańska nie odważyłaby się wkroczyć na teren Szatana. A więc, bitwa najpewniej odbywałaby się na Ziemi i tak szybko nie skończyłaby się. W koncu, przez tyle lat nazbierało im się trochę niechęci.
    Lucyfer zdecydowanie miał ogromną armię. Miliony czy nawet biliony demonów, magów, wampirów, wilkołaków, żywiołaków i ras o których nikt nigdy nie słyszał. Pojawiali się tam nawet ludzie ze specjalnymi zdolnościami, ale najpierw musięli zawsze udowodnić Lucyferowi, że nie popełnia błędu zgadzając się na przyjęcie ich do armii. Podpisali pakt z samym diabłem.
    Spojrzał na niego bez wyrazu, po chwili jednak jego wargi wygięły się w ironicznym uśmiechu.
    - Anioł jest twój.

    OdpowiedzUsuń
  149. [Ok, to Lil będzie chciała informacji... ]

    Jedną z rzeczy, które były dla Lilith ważne, oprócz uwodzenia, manipulacji i zwracania na siebie uwagi, było bycie dobrze poinformowaną. Mimo pobytu na ziemie cały czas utrzymywała kontakt z piekłem i słuchała plotek jak i potwierdzonych wiadomości. Wiedziała, że w wielu przypadkach wiedza to potęga. Potrafi dać władzę nad wieloma istnieniami. Kto wiem, ten ma przewagę nad nieświadomymi.
    Ostatnio do uszu Lilith dotarły pewne niepokojące plotki. Otóż słyszała od pewnego demona, że jeden z upadłych również spaceruje po ziemi. Nie miała jednak ustalonego, który to wyszedł z piekieł. Wśród kandydatów był Berith, Amy i, o zgrozo, Asmodeusz. Z nim łączyły Lilith dość zawiłe relacje i wolała z góry wiedzieć, iż może spotkać go gdzieś wśród ludzi, na ulicy. Jej informatorzy wiedzieli tylko tyle. To był główny powód tego, iż postanowiła zasięgnąć języka na miejscu. Zgodnie z informacjami najlepszy do tego był Seth, który mimo, że uciekał przed biurem dla demonicy z licznymi kontaktami i na górze i na dole był trudny, lecz możliwy do znalezienia. Szła więc teraz szybkim krokiem w stronę baru, gdzie miał przebywać. W momencie, gdy w zasięgu jej wzroku pojawił się szyld uśmiechnęła się lekko. Weszła pewnym krokiem do środka i szybko zobaczyła plecy mężczyzny. Nie musiała sprawdzać, czy to on, bar o tej porze był praktycznie pusty. Podeszła więc do lady i zajęła stołek tuż obok niego.
    - Witam, witam...- powiedziała swoim ulubionym słodkim tonem- Kogo ja tu widzę.

    OdpowiedzUsuń
  150. - Och, jakie słodkie zdrobnienia słyszę...- mruknęła ironicznie demonica nie oczekując ani szacunku, ani podziwu. Nie zależało jej nie nim, nic i tak by jej nie dał. Zamówiła krótkim ruchem dłoni tequille i znowu zwróciła się w strnę Setha.
    - Ale nie przyszłam tu, byś połechtał moje ego... Mam do ciebie sprawę- powiedziała uśmiechając się lekko. Wyjęła z kieszeni cienkie Malboro i odpaliła je. Miała nadzieję, że Seth jej pomoże, ale prosić nie miała najmniejszego zamiaru. To było powyżej jej demonicznej godności.Wypuściła obłoczek dymu i popatrzyła pytająco na Setha. Jeśli posiadał tyle informacji, o ile go posądzano to pewnie miał jakieś pojęcie, że go szukała.

    OdpowiedzUsuń
  151. Siedział przez bitą godzinę, praktycznie się nie ruszając, chyba że liczyć przewracanie stron co jakieś dziesięć minut. Jonathan czytał te wszystkie bzdety niezwykle powoli i nieuważnie, toteż nie dziwota, że szło mu tak mozolnie.
    Kiedy usłyszał jego cichy głos, znów przeniósł spojrzenie na rannego chłopaka na kozetce. Po jego ranach nie było nawet śladu, lecz ten nie wyglądał lepiej.
    - Nie ma sprawy. Uratowałeś mnie od bezgranicznej nudy - odparł.
    Nagle coś huknęło na korytarzu, a Jace aż spadł z krzesła, robiąc jeszcze więcej hałasu. Obił sobie nieźle kość ogonową, która zaczęła go boleć jak cholera. Musiał zacisnąć zęby, żeby nie wrzasnąć z bólu.

    OdpowiedzUsuń
  152. - Nie bądź taki pewny siebie. - rzucił ze spokojem, po prostu leżąc na tym swoim łóżku, kompletnie nagi. I było w tym cholernie dużo władzy, która najzwyczajniej w świecie od niego biła.
    Obserwował go od niechcenia, kiedy ten się ubierał. No, Lu, masz talent do robienia sobie ładnych dzieci. Nic dziwnego, że nie miał nic przeciwko wykorzystywaniu ich. T
    - Mozesz iść. - stwierdził spokojnie. - I nie mów tak, jakbym cię do tego zmusił. To była twoja inicjacja... - rzucił, przekrzywiając głowę lekko na bok.
    - Proszę bardzo. Tylko, że mimo wszystko chciałbym być przy tym.
    Chciałbym być czyli innymi słowami będę. On chciał po prostu zobaczyć, jak sobie ten jego demonek poradzi.

    OdpowiedzUsuń
  153. Tak... Z natury. Wiadomo, po kim to miał, prawda? W sumie, powinno to Lucyfera przestać zadziwiać. Przecież każdy demon miał w sobie coś z samego Władcy Piekieł. W końcu to on był ich ojcem, królem, stworzycielem.
    - Yhm. - rzucił niedbale. Wstał ze swojego łóżka i ubrania już po chwili pojawiły się na nim spowrotem. Poprawił swoją koszulkę, wzruszając ramionami. - Okej. - dodał jeszcze, a potem zobaczył jak Sethowi uśmiech z twarzy schodzi.
    Czyżby Lu powiedział coś nie tak?
    - Tak po prostu. To, że jestem sadystą jest chyba wystarczającym powodem, nie uważasz? - zadał kompletnie retoryczne pytanie. Posłał mu nieco ironiczny uśmiech. Czemu tak bardzo obawiasz się obecności ojca, Seth?
    - Nie będę ingerował w to co robisz. Po prostu chce usłyszeć co też ciekawego ci ten anioł powie...

    OdpowiedzUsuń
  154. Uniósł lekko brwi, przyglądając mu się z uwagą. Dziwił się trochę, że ten go nie chciał przy torturach anioła. Większość ze spokojem się zgadzała na taki układ, bo przecież to wola Lucyfera. On często brał udział w takich przedsiewzięciach. I kiedy mówił, że nic nie zrobi, to dokładnie to miał na myśli.
    Lucyfer nigdy nie kłamał, mimo wszechobecnej opinii. Jasne, kręcił i oszukiwał. Ale z jego ust nigdy nie wypłynęło żadne kłamstwo. Przede wszystkim właśnie o to chodziło. Że on mówił prawdę, ale zawsze jakoś inaczej.
    Zaszkodzić? W takim razie co takiego Seth będzie próbował z tym aniołem zrobić.
    - Mimo wszystko, chciałbym go usłyszeć. Czasem takie młodziki wiedzą więcej, niż myślisz. - stwierdził, podchodząc do niego. Złapał go za podbródek i zmusił do spojrzenia w oczy.
    - Czemu nie chcesz, żebym przy tym był? - zapytał, przerażającym sykiem, niczym wąż.

    OdpowiedzUsuń
  155. Tak, Seth zdecydowanie nie był taki jak cała reszta demonów. Dobrze, że miał swoje własne zdanie - Lucyfer nie chciał mieć w swojej armii osób, które nie umieją myśleć racjonalnie, ale niestety w tym wypadku lepiej by było dla niego, gdyby po prostu się zgodził bez robienia z tego niewiadomo czego.
    Za to Lucyfer naprawdę lubił oglądać jakie metody miały jego dzieci. Nauczył się już, że każdy postępuje trochę inaczej. I chętnie zobaczyłby jak radzi sobie z tym Seth. Nie wtrącałby się, tylko oglądał z boku. Jeśli zrobiłby cokolwiek złego, napewno by nie przejął jego zadania, a po prostu na końcu powiedział co zrobił źle. W tym wypadku był zadziwiająco wyrozumiały.
    - Ale ja ci nie będę w niczym przeszkadzał. - westchnął, przewracając oczami. - Dobra, zrobimy inaczej. Daj mi znać, kiedy będziesz go torturował. Nie będzie mnie w sali.
    Co chciał zrobić Lu? Coś, co Sethowi napewno się nie spodoba. Przecież nikt nie lubi, jak mu się w głowie Lu na chwilę zagnieździ. Ale nie na tyle, żeby przejąć nad nim kontrolę. Po prostu będzie to wszystko obserwować jego oczami...

    OdpowiedzUsuń
  156. - Znasz mnie już trochę. Powinieneś wiedzieć, że ja zawsze coś kombinuję. I rzadko kiedy dzielę się z innymi swoimi planami. - rzucił z lekkim uśmiechem i puścił go, jeszcze chwile patrzac się na miejsce w których to chłopak zniknął. Po chwili jednak wzruszył ramionami i wrócił do departamentu zrobić zamęt.

    Drugi dzień Lucyfer spędził raczej nudno, więc kiedy tylko pojawił się przy nim Seth, w duchu ucieszył sięże w końcu coś będzie się działo.
    Wstał ze swojego tronu i ruszył swój zacny tyłek w kierunku sali, w której to miały odbyć się tortury. Zjawił się zaledwie chwilę przed Sethem i na jego widok uśmiechnął się w ten demoniczny, trochę ironiczny sposób.
    - Skoro chcesz. Miałem inny plan, ale to chyba dla ciebie o wiele lepsze rozwiązanie. - stwierdził spokojnie i machnął ręką, a obok niego pojawił się wygodny fotel, w którym to zasiadł, niczym prawdziwy widz.
    Poczynania Setha obserwował z tym samym uśmiechem, tak właściwie zafascynowany co też on robił.
    Seth nigdy nie zdołałby nawet przypuścić ataku na umysł Lucyfera. Był o wiele za silny i wzrokowi demona mógł się oprzeć bez problemu. Zwłaszcza, że demony były stworzone tak, że nie mogłyby zabić Lucyfera. Swojego króla, władcę...
    Z ciekawością słuchał informacji, jakie to wypowiadał anioł. Po jakimś czasie niestety nie mógł powiedzieć nic ciekawego i Lu się znudził.
    - Już nic nie powie. - mruknął, analizując w głowie to co usłyszał.

    OdpowiedzUsuń
  157. No cóż, Lucyfer o Sethcie wiedział zdecydowanie więcej niż cała reszta demonów. On ogólnie wiedział o wiele więcej na temat swoich demonów, niż oni wiedzieli między sobą. To on ich stworzył, ironicznie - na swoje własne podobieństwo. Do tego, jemu bardzo łatwo było wyczytać mowę ciała, czy aurę danego demona. Na pierwszy rzut oka widział, że Seth jest nieco silniejszy. Ale na nim nie robiło to wrażenia. Przecież nie było nikogo, kto mógłby dorównać mu mocą. Nawet jego anielski brat Gabriel nie może. On spędził wszystkie te lata w Piekle poprawiając swoje umiejętności. A Gabryś zapewne spędził ten czas poprawiając śliniaczki małych dzieci.
    Nie dosłyszał, co też anioł wyszeptał do Setha i spojrzał na demona uważnym wzrokiem.
    - Tak. Co takiego ciekawego ci powiedział? I nie próbuj kłamać. Wiem, kiedy kłamiesz. - powiedział złowieszczył głosem, który przeszywał całe pomieszczenie, aż do szpiku kości.

    OdpowiedzUsuń
  158. - Ah, uwierz, że mnie interesuje wszystko. - powiedział, tym samym głosem co wcześniej. I wstał ze swojego miejsca, wyraźnie poirytowany tym, że chłopak nie chce mu tego powiedzieć. A dzisiaj Lucyfer nie miał zbyt dobrego humoru. Był poirytowany i znudzony, a w tej chwili otrzymał bardzo istotne informacje na temat anielskich działać Gabriela. To, że on działał też cholernie go irytowało.
    - A więc, albo powiesz po dobroci, albo wyciągnę z ciebie wszystko siłą. - warknął, krzyżując ręce na klatce piersiowej. - Tak więc mów. W tej chwili.
    Jego głos zdecydowanie brzmiał jak groźba. I to taka, którą mógłby spełnić w każdej chwili. Wystarczy chwila zwłoki, a Seth może tego nie przezyć.
    - Chyba nie chcesz skończyć jak swój skrzydlaty kolega?

    OdpowiedzUsuń
  159. Lilith znowu lekko się uśmiechnęła i wzięła spory łyk alkoholu ze szklanki. Odgarnęła kosmyk swoich blond włosów i usiadła tak, ze była zwrócona twarzą do Setha.
    - A czegoż możesz chcieć od takiej zwykłej demonicy, jaką jestem?- zapytała z udawaną skromnością. Wiedziała, ile może oraz jaką ma władzę i nie miała zamiaru nikogo co do tego oszukiwać.
    - Bo ja chcę, żebyś mi powiedział, co wiesz o bytności Asmodeusza na ziemi- powiedziała szybko i na sekundę znikną jej z ust uśmiech.

    OdpowiedzUsuń
  160. - Jestem Diabełem, pamiętasz? Ja zawsze robię to, czego nie powinienem. - warknął do niego, mierząc wzrokiem tak wściekłym, że miało się wrażenie, że zaraz z jego oczu popłynie czysty ogień, który spali demona w ułamku sekundy, a jedyne co po nim zostanie to kupka czarnych popiołów i niemiły zapach spalonego demona.
    Kiedy usłyszał to marne pożegnanie, miał ochotę zacząć na niego wrzeszczeć, krzyczeć, sprawić że go zaboli. Ale on zniknął. A Lucyfer został sam z aniołem w tej sali. I to na nim się wyżył w dość okrutny sposób. Nawet jak na niego.

    Setha odnalazł zaledwie dzień czy dwa później. Nie było to zbyt trudne, bo szybko natrafił na jego ślad pośród ludzi. Czy demony naprawdę nie dostrzegały jakie ślady po sobie zostawiają? Lucyfer z łatwością je wychwytywał i znajdował uciekinierów zanim ci zdążyli dobrze walizki rozpakować.
    Tym razem nie był taki jak wcześniej. Nie zagadał go na początku, nie starał się być w miarę miły. Dopadł go w jednej z ciemnych uliczek i pojawił się tuż przed nim. Popchnął go na ścianę tak mocno, że większość cegieł za plecami Setha nieco się pokruszyła. Zacisnął dłoń na jego gardle.
    - Ścierwo. Mnie się nie ignoruje, ode mnie się nie odchodzi bez wyjaśnienia. - warknął, nieco rozluźniając uścisk, żeby chłopak mógł coś powiedzieć.

    OdpowiedzUsuń
  161. Chciał unikać Lucyfera przez dłuższy czas? Wcześniej ten go nie znalazł tylko dlatego, że najzwyczajniej w świecie go nie szukał. Nie potrzebował jego towarzystwa, miał go tak naprawdę gdzieś. Znalazł go niemalże przypadkowo, chcąc zobaczyć co dzieje się z dezerterami.
    Lucyfera nie dało się długo unikać, wierz mi.
    - Niby czemu miałbym to robić? - zapytał, łapiąc go mocno za szybę. Uniósł go tak, że teraz nogi demona dyndały w powietrzu.
    - Tłumacz się. Daję ci minutę, a później wyrwę ci serce i dam na pożarcie lewiatanom. - rzucił, niby to kompletnie znudzony tą sytuacją, chociaż w jego oczach płynął czysty ogień, złość i niechęć.

    OdpowiedzUsuń
  162. Nie mam zamiaru.
    Kiedy tylko usłyszał te słowa, dłoń zacisnął jeszcze mocniej, pozbawiając go tchu. Po chwli jednak puścił go i pozwolił opaść na ziemię. Nie, nie wybaczył i nie znaczło to, że chłopak ujdzie z życiem.
    - Głupie przekonania są ważniejsze od twojego życia? - zapytał, prychając z pogardą. I zamiast wykorzystać na nim swoją siłę fizyczną, miał ochotę potorturować go w nieco inny sposób. Już po chwili Seth miał w głowie Lucyfera. I diabeł miał dostęp do całego jego umysłu.
    Ode mnie nie ma ucieczki. zabrzmiał głos w głowie demona.

    OdpowiedzUsuń
  163. [kurde, znowu zasnęłam przy laptopie ._.]
    Obserwował go z nieskrywaną pogardą. Jak on w ogóle śmiał mu się sprzeciwiać? Nie dość, że pozwolił mu przesłuchiwać anioła, to jeszcze nie zabił go za pierwszym razem kiedy miał powód. Teraz miał... i do tego, miał wielką ochotę to zrobić. Dał mu szansę wytłumaczenia się, a chłopak w przenośni splunął w twarzy.
    I kto tu jest zły?
    - Przede mną będziesz. - warknął. - Jestem twoim panem i masz robić co ja mówię.
    Słysząc jego kolejne słowa, uśmiechnął się ironicznie.
    Niby czemu? Tylko w taki sposób dowiem się co przede mną ukrywasz, co powiedział ci ten anioł. Oszczędź mi trochę wysiłku i sam przywołaj to wspomnienie. Chyba, że chcesz żebym obejrzał wszystkie twoja wspomnienia...? zapytał w jego umyśle.

    OdpowiedzUsuń
  164. [hej ;) chętna zawsze jestem ;) mamy sie dopiero poznawać czy juz sie znają? pomysł... hmm może spotkali sie gdzieś na mieście, w drodze do pracy lub gdzieś na korytarzu biura? Selene ]

    OdpowiedzUsuń
  165. On się myli? Nie, Lucyfer zdecydowanie rzadko się mylił. Zwłaszcza w takich sprawach.
    Kiedy usłyszał jego rechot nie wytrzymał i uderzył go mocno w twarz, rozcinając mu policzek długimi pazurami, które pojawiły się znikąd. On przesadził, po prostu. I Lucyfer nie miał już za grosz samokontroli.
    Przeglądał sobie jego wspomnienia bez cienia delikatności. Zatrzymał się jednak ze zdziwieniem, widząc w jego wspomnieniach Gabriela.
    Co do cholery...?
    No i zdezorientowany Lu dał się wyrzucić. Patrzył na niego z niezrozumieniem, kompletnie nie wiedząc co to miało w ogóle znaczyć.
    W końcu jednak otrzymał te wspomienia o które na początku chciał. I po tym wypuścił jego umysł, opierając się o ścianę za sobą. Westchnął cicho.
    - O co chodziło z Gabrielem? - zapytał, zamyślony. Zdecydowanie się uspokoił i zatopił w swoich własnych myślach.
    [niestety xD]

    OdpowiedzUsuń
  166. [ biedny ..aż tak tego nie lubi? xD preferujesz jakieś bary? dzieckiem? hmm ..nawet ciekawe tylko nie pomyślałam o tym w którym to roku by mogło być mój diabełku ;)zacząć ... dobra, ale od razu mówię, że nie będzie to nic szczególnego z początku]

    Co za szczęście, że kończyła dziś pracę znacznie prędzej niż przypuszczała. W sumie była nawet trochę zdziwiona faktem, że czas jej tak szybko zleciał. Zwykle płynął wolno i jednostajnie a tu taka niespodzianka. Wstała od biurka i zamykała właśnie gabinet, gdy przypomniało jej się że zapomniała podpisać jakiegoś papierka, który odłożyła na sam koniec, więc musiała się cofnąć i bez zapalania już światła, szybkim krokiem doszła do biurka i wyciągnęła odpowiedni raport i złożyła podpis. Dziwne..
    Zwykle pamięć miała doskonała a tu.. Klapnęła się w czoło.. no tak. Tak długo udaje człowieka, że zapomniała o istotnej sprawie, czyli krwi. Uśmiech zagościł jej na ustach, gdy dotarła do windy i nacisnęła guzik na dół. Czas na małe łowy... - zakomenderowała sobie radośnie, gdy czekała aż dojedzie na dół.

    OdpowiedzUsuń
  167. No właśnie, co taki demon jak on mógł mieć wspólnego z Gabrielem? A Gabriel z demonem? Przecież on nienawidził wszystkiego stworzonego przez Lucyfera. Szydził z niego i twierdził, że robił źle.
    - To nie wyglądało na nic. - mruknął, mrużąc oczy z cichym westchnieniem. Gdyby Seth próbował znowu uciec, to już napewno nie dożyłby następnego dnia. Lu złapałby go i bez pytania zniszczył. A tego raczej Seth nie chciał. Przecież nikt nigdy nie chciał umierać, prawda?
    Lucyfer nie rozmawiał z Gabrielem od dawna. Ale chciał mieć go po swojej stronie. Taki silny anioł, który stanie się upadłym sprawi, że anioły nigdy nie spróbowałyby nawet go zatrzymać. Byłby niezwyciężony.

    OdpowiedzUsuń
  168. [aha xD nie jest tak źle moja droga wiesz ... zresztą każdy ma jakieś zastoje ;D]

    Wyszła z budynku i w zasadzie nie wiedziała gdzie ma pójść. Tego miasta w sumie nie zbyt znała, chociaż chodzi po ziemi dosyć długo. Jakoś tak zawsze się zdarzało, że ten region był nie wart uwagi wyżej postawionym, chociaż wyczuwała dosyć dużą grupę w centrum miasta. Przemknęła w jakiś zaułek, by przenieść sie siła woli obok jakieś kawiarni. Przystanęła przy jakimś murku i zlustrowała otoczenie. Potem dołączyła do tłumu, kodując sobie punkty zaczepienia w "mapce" którą tworzyła na własne przyszłe potrzeby.
    Szla w kierunku baru, gdy wyczuła na sobie czyjeś spojrzenie, ale nie dała tego po sobie poznać i weszła w końcu do lokalu, którym już przy wejść czuć było wibracje dudniącej muzyki. "Litości" - pomyślała z lekko ironia - "co za chała... no ale pożywienia tu nie brakuję.."

    OdpowiedzUsuń
  169. [to jest nas dwie *przyklaskuję do rączki* cieszę się ;p]

    Rozejrzała sie po pomieszczeniu i skierowała w stronę barku, by sobie zamówić coś ludzkiego. Poczekała chwilę na drinka i znudzona popatrzyła sobie na jakieś tandetne makatki, które wisiały tu chyba długi czas. Barman w końcu postawił kieliszek burbona koło niej w dosyć głośny sposób. Popatrzyła przelotnie na trunek i popatrzyła w oczy barmana. Skinął jej głowa a ona zadowolona z siebie odeszła od kontuaru i przeniosła do wolnego jeszcze stolika.

    OdpowiedzUsuń
  170. - Anioły nie mają spraw do demonów. A jeśli zadajesz się z archaniołami to naprawdę jest z tobą coś nie tak. - stwierdził, patrząc na niego z cichym westchnieniem. - I jeśli masz sprawy z archaniołami, to długo nie pożyjesz.- stwierdził, patrząc na niego pogardliwie. - Jesteś żałosny. A myślałem, że coś jeszcze z ciebie będzie. - mruknął, kręcąc głową z niedowierzaniem. On naprawdę myślał, że Seth mimo wszystko jest zły, o wiele gorszy niż teraz. Okazał się słabym, bratającym się z aniołami... Lucyfer nie ma zamiaru się przyznawać, że to on go stworzył.

    OdpowiedzUsuń
  171. [trzeba widzę komuś podbudować morale twórcze ;) wiesz nie jestem zbytnio łasa na jakieś wydumane i wielgachne w długości wątki zwykle piszę w takiej ilości co i tak jest wyczynem, bo zwięźle pisze ... *chlipie* ]

    Sączyła swojego drinka. Czuła rosnący głód, ale zepchnęła go w najdalsze zakamarki. Przywoływała mentalnie jakiegoś młodziaka, gdy ktoś jej "brutalnie" w tym przeszkodził. Rozejrzała sie trochę zirytowana, gdy zauważyła jakiegoś osobnika zmierzającego w jej kierunku. Zmrużyła drapieżniej oczy. Nie pamiętała nikogo takiego i lepiej, żeby miał jakieś sensowne wyjaśnienie.
    - a ja ciebie nie pamiętam - wymruczała chłodno i dopiła drinka. Nawet niezłe... - więc może pójdziesz w inną stronę? - rzuciła mimochodem.

    OdpowiedzUsuń
  172. - Rozmawiasz z Gabrielem i zaraz mówisz mi, że nie zadajesz się z aniołami. Mamy błąd w zeznaniach. - mruknął, mrużąc oczy. - Nie ma nic za darmo, ale nie powinno się przy tym upadać zbyt nisko.
    Dla niego ktoś kto zadawał się z aniołami niestety nie był demonem. W sumie to i nawet było w tym trochę hipokryzji, bo on sam chciał porozmawiać z Gabrielem. Chciał, żeby ten zgrzeszył, został wyrzucony z Nieba i z nim współpracował. Ale nie byłby pzecież już wtedy tym świętym aniołkiem, a upadłym. Takim aniołem, który robi co chce. Nikomu nie podlega. A zadawać się z normalnymi aniołami było po prostu źle. Demon ze świętoszkami? Nigdy.
    Słysząc jego słowa i kiedy widział ten gest, złapał go za przód koszulki.
    - Mimo wszystko, anioły nie są dla ciebie zbyt dobrym towarzystwem...
    Lucyfer teraz zaczął rozumieć co też Seth tak właściwie chciał od Gabriela, a raczej na odwrót. Gabryś chciał zrobić z niego szpiega. I już nie był taki zły.
    - Ale dobrze. Dopóki mi nie szkodzisz, kontynuuj.

    OdpowiedzUsuń
  173. - czego chcesz ? - spytała w końcu po chwili mierzenia go wzrokiem. Coś jej tam w jej w umyśle świtało, ale niestety, był on trochę otumaniony z braku pożywienia - przez ciebie uciekła mi zwierzyna jak sadze.... Moje dzieciństwo było i sie zmyło wieki temu. Doprawdy... do czego więc zmierzasz?

    [ ojej *głaszcze po pleckach*, wiesz? zrzućmy to na .. pogodę? jestem dziś taaka śnięta. xD]

    OdpowiedzUsuń
  174. Bo przecież Lu nie chciał, żeby Seth znowu mu się wywinął. Wtedy to już napewno Seth umarłby najgorszą z możliwych śmierci.
    - Ah, tyle to ja się zdążyłem domyślić. - mruknął, przewracając oczami. - Widzisz, Gabryś nie przepada za moimi dziećmi. Można to uznać za rodzinną klątwę, czy coś takiego. - prychnął z pogardą.
    Gabriel miał zamiar zniszczyć wszystkie demony i Lu zdawał sobie z tego sprawy. Bo ktoś kto jest potomkiem największego zła nie może przejść na dobrą stronę. To tak jakby Lu wrócił do Nieba. A tego żaden z aniołów nie chciał, bo ten znowu wywołałby rebelię, zabierając za sobą jeszcze więcej aniołów niż wcześniej. A przecież zabrał co trzeciego...
    - Jesteś demonem. Większość z demonów kradnie zamiast załatwiać jakieś interesy z aniołami. - mruknął. Słysząc jego kolejne słowa, pokiwał głową.
    - Oczywiście, że wiem. Tylko że jakoś nie mogę go złapać. A mam z nim do pogadania...

    OdpowiedzUsuń
  175. - a co ciebie to obchodzi demonie - Oddała mu podobne spojrzenie. Taa teraz sobie go przypomniała, ale może jeszcze trochę poudawać niewiedzę. Tak dla dobrej zabawy. Ponownie zauroczyła tego samego młodziaka, którego zauważyła wcześniej. Przywołała aż biedak, prawie, że się potknął o własne nogi, byle tylko tu przyjść. uśmiechnęła się szerzej
    - możemy pogadać później? - rzuciła pytanie mimochodem. Wzruszył ramionami trochę zdegustowany, ale nic już nie powiedział. Gdy zniknął w końca mogła ugasić pragnienie.

    OdpowiedzUsuń
  176. Może i było błędne, ale żaden z aniołów nie chciał mieć pomiędzy sobą demonów. Bo one były jakby symbolem zła. Nie ważne co robiły, nigdy nie zostaną zaakceptowane przez aniołów. Nigdy całkowicie. Taki już los diabelskich dzieci.
    - No cóż. Dopóki mi nie szkodzisz, nie będę się wtrącać. - mruknął, patrząc na niego uważnie.
    - Spróbuj. Wątpię żeby ci się to udało, ale skoro chcesz. - stwierdził jeszcze, przeczesując palcami włosy. Skoro Lucyfer nie mógł go odnaleźć, to niby czemu miałby to zrobić Seth? Ale z drugiej strony, Lu nigdy nie spróbowałby szukać informacji pomiędzy aniołami.

    OdpowiedzUsuń
  177. No cóż, niby nie potrzebna im była akceptacja. Ale jeśli działaliby przeciw Lucyferowi i współpracowali z aniołami, to chyba chcieliby ich akceptacji. Bo Władca Piekieł rozerwałby ich przecież na strzępy.
    - Dobrze wiesz, co ci sgrozi. A tego napewno nie chcesz. - stwierdził, w końcu puszczając jego koszulkę.
    - Daj znać jak coś znajdziesz. - rzucił z cichym westchnieniem. Przesunął palcami po jego włosach, jakby z zastanowieniem. Po chwili jednak cofnął się do tyłu.

    OdpowiedzUsuń
  178. - No i dobrze, że wiesz. - mruknął, po czym skinął głową na znak, że już może odejść. I sam Lucyfer po chwili zniknął, w kłębie czarnego dymu i zapachu siarki. Nic dziwnego, że podawał się w departamencie za piromana. Cały śmierdział siarką i dymem. Zapachem Piekła. A skoro kontrolował niby ogień, to jeszcze było dobre wytłumaczenie, prawda?

    Kiedy tylko pojawił się Seth, obrócił się w jego stronę i skupił na nim swój wzrok.
    - W porządku. - powiedział, przyjmując od niego kartkę. Przeczytał adres, po czym spalił kartkę. Po chwili znowu na niego spojrzał i nawet posłał mu lekki uśmiech.
    - Dzięki. Jutro go odwiedzę. Nie sądziłem, że dasz sobie radę...

    OdpowiedzUsuń
  179. Za tym jednym chłoptasiem było jeszcze kilku nim postanowiła skończyć posiłek. Automatycznie usunęła swoim ofiara pamięć, by nie zaczęli paplać na lewo i prawo, gdy się ocknął z przymusowego odrętwienia i rozejrzała się na boki. Położyła nogi na kanapie i chwilę sie relaksowała. Westchnęła cicho. Czas sie dowiedzieć o co mu chodziło w końcu, więc wstała z miejsca i skierowała się do baru.
    - nadal tu siedzisz? - zauważyła uroczo - bo zmarszczek dostaniesz od tak skwaszonej miny mój drogi - zachichotała uśmiechając się szeroko. Wyczuła jeszcze mała smugę krwi na wargach, więc je zlizała i oparła sie o blat.

    OdpowiedzUsuń
  180. - ja ? że niby rozmowna? - zmarszczyła brwi z udawanym oburzeniem - to nie ja za tobą szłam, śmiem zauważyć - popatrzyła na jego nieco skołowana minę - myślisz, że jestem tak tępa że nie zauważę? - spytała sarkastycznie - może mi w końcu powiesz o co ci chodzi co? jakoś nie mam czasu na pogaduszki o dupie maryny - rzuciła złe spojrzenie w jego stronę i poprosiła o świeżego drinka.

    OdpowiedzUsuń
  181. - No cóż, w takim razie postaram się nie robić tego w przyszłości. - stwierdził, wzruszając ramionami.
    Po chwili odwrócił się do niego plecami i usiadł na swoim wygodnym tronie.
    - Co do twojego zadania na dziś, nic nie mam. Zrobiło się dziwnie cicho, aniołki w ogóle się nie pojawiają. Więc masz dzisiaj wolne. - mruknął, mierząc go uważnym wzrokiem.
    - Jakieś plany na dzisiaj? - zapytał od niechcenia. Ostatnio był tak cholernie znudzony...

    OdpowiedzUsuń
  182. Witam. Pragnę serdecznie zaprosić na forum ogólnotematyczne z Pretty Little Liars w tle. Znajomość serialu nie jest potrzebna. Proszę także nie zrażać się niską liczbą użytkowników i wiadomości - dopiero zaczynamy. Dlaczego więc powinieneś dołączyć? Ponieważ na tym forum pielęgnowana jest atmosfera, która sprawia, że każdy czuje się dobrze. Jeśli dołączysz i zaprosisz kilku znajomych, to na pewno już wkrótce forum rozkwitnie!
    https://gotsomesecrets.fora.pl/

    OdpowiedzUsuń