sobota, 15 września 2012

To księżyc wska­zywał no­we dro­gi, a słońce po­rażało, zmuszało do poszu­kiwa­nia cienia. 






  






R O S E L Y N E   G A R D N E R
czyli Lyne.
ur. 2.02.1985 Jacksonville, Floryda.
Biuro Informacji.
Potrafi manipulować ludźmi za pomocą dotyku.








W tłumie ludzi niełatwo kogoś dostrzec, ale łatwo jest się ukryć. Można kraść, handlować zakazanymi towarami, wymieniać się informacjami i nie zostać zauważonym. Wystarczy mieć choćby nikłe pojęcie o tym jak się zachowywać i prawdopodobieństwo, że Ci się powiedzie jest wysokie. Ale tłum ma też inne zalety. Niepozorna blondynka, która wraz z masą innych ludzi przedziera się przez nowojorskie ulice nikogo nie interesuje. Rzecz jasna kilku mężczyzn przyjrzy jej się, niektórzy być może docenią urodę. Inni zwrócą uwagę na dziewczynę, która błądzi myślami w innym świecie. Powzdychają nad jej nierozwagą i pójdą dalej, zapomną o blondynce w ciągu kilku sekund. Kolejna normalna osoba w normalnym świecie. I o to jej właśnie chodzi.
Poza nią w tłumie jest jeszcze ktoś. Mężczyzna. Idzie przed siebie, niespokojnie rozglądając się na boki. Czy ktoś go rozpozna? A co jeśli mu się nie uda? W końcu w serialach ludzie mogą wszystko, łącznie z ingerencją w jego myśli. Wpadł na kogoś, rzucił przelotne spojrzenie kobiecie i ruszył dalej. Na pewno mu się uda, w końcu tyle razy to robił. No tak, tylko do tej pory nikt nie groził jego dzieciom.
Nareszcie. Dotarł do miejsca spotkania. Teraz tylko przekazać wiadomość i wrócić do domu. Potem będzie mógł odpocząć, wreszcie dać sobie spokój z tym całym podwójnym życiem. Zadanie wykonane. W końcu może patrzeć na ludzi bez doszukiwania się w nich czegoś podejrzanego. Na przykład ta urocza blondynka, która siedzi kilka metrów dalej i z przejęciem opowiada coś przez telefon. Taka beztroska... Zaraz. Czy on już jej nie widział? Te oczy... „Daj sobie spokój, szukasz dziury w całym, a przecież to już za Tobą.” - myśli i wraca do domu.
A blondynka? Ulotniła się.
Czas zdać raport.




Czego chcieć więcej, prócz tego co mam?
Prócz tego za czym stoję w kolejce od lat
No czego chcieć więcej ?





Podobno zawsze była ciekawska. Musiała wiedzieć co, jak i dlaczego, nieustannie zadając pytania, obserwując, czy śledząc. O dziwo nikomu to nie przeszkadzało, wręcz przeciwnie, rodzice i inni dorośli chętnie odpowiadali nawet na jej najbardziej skomplikowane pytania. Czemu? Nikt nie wiedział, jednak nie sposób było odmówić tej uroczej dziewczynce.
Dlatego parę lat później, jako kilkunastoletnia osóbka umiała zdobyć prawie każdą informację, czy to za pomocą pytań, czy za pomocą drobnego śledztwa. Jak łatwo się domyślić z tego powodu ludzie uwielbiali ją i nienawidzili jednocześnie. Nie przeszkadzało jej to jakoś szczególnie, jako że najbardziej lubiła zostawać sama. Miała wtedy dużo czasu na przemyślenia i czuła się szczęśliwa.
Dość szybko odkryła, że ludzie znacznie chętniej z nią rozmawiają, kiedy dotknie ich skóry. Równie mało czasu zajęło jej dojście do wniosku, że jest inna. I od tej pory wszystko było inne. Dla osoby z darem przekonywania, większość rzeczy jest prostsza. Dlatego tak jakoś wyszło, że po ukończeniu kolejnych klas z wyróżnieniami, nie miała problemów z otrzymaniem pracy w branży detektywistycznej. Odnosząc niemałe sukcesy w tej materii, poznała przy okazji innych ludzi, niekoniecznie takich, których społeczeństwo uznałoby za normalnych. Nagle okazało się, że na świecie są rzeczy, w które nigdy nie wierzyła.
A potem trafiła do BPRD.










Kiedy zamknę oczy
 nic nie zaskoczy mnie..









Metr siedemdziesiąt dziewięć szczupłej istoty. Zaokrąglonej tu i tam, jak należy.
Długie włosy w twórczym nieładzie.
Spod niesfornych kosmyków wyłaniają się szare oczęta. Przenikliwe. Nieco uwodzicielskie. Fascynujące.
Zakochana w czerni.
Bystra. Spostrzegawcza. Inteligentna. Zdolna. Asertywna. Towarzyska. Urocza.
Spokojna. Zrównoważona. Pewna siebie. Ambitna.
Niewidoczna, kiedy trzeba się zakraść.
W centrum uwagi, gdy należy się udzielać.
W jednej chwili gadatliwe stworzonko. W drugiej cicha i niepozorna postać.
Wredna. Dwulicowa. Mściwa.
Świetny słuchacz.


A właśnie..

Nienawidzi swojego pełnego imienia. Chcesz ją wkurzyć? Użyj go.
Uwielbia kawę.
Poza tym nie lubi pracować na zewnątrz podczas dnia. Uwielbia noc i wtedy tego typu zadania wykonuje jej się najlepiej. Ale.. Czego się nie zrobi dla pracy, prawda?


[ Witamy, Lyne i ja. Mamy nadzieję, że ktoś się zdecyduje na wątek z nami. 


A, właśnie, jakby coś było nie tak z kartą, to ja chętnie przyjmę uwagi.

W tytule cytat B.Rosiek.


W karcie cytaty z piosenki "Jak ja kocham to miejsce" - Happysad.

Na zdjęciach Hannah Cooper]


35 komentarzy:

  1. [^^. Morgan to taki słodki psychopata, więc do Lućka bardzo pasuje :D]

    OdpowiedzUsuń
  2. [Ja bym chciała coś... ciekawego. Jakieś nudne spotkania przy kawie i przyjacielskie pogawędki to nie dla mnie, wolę, żeby się działo ^^. Alice ucieka przed departamentem i ukrywa się, więc nie jest osobą, która lubi nawiązywać znajomości. Może by wątek podciągnąć właśnie pod to, że Alice nie chce wpaść w łapska departamentu i ucieka?]

    OdpowiedzUsuń
  3. [No jasne, że by miał :D Tylko nie bardzo mam jakikolwiek pomysł.]

    OdpowiedzUsuń
  4. [Nie pogniewałabym się też o jakąś ewentualną próbę dostarczenia Alice do departamentu? W sumie Lyne może dostałaby zadanie, żeby dowiedzieć się czegoś o Alice, która ciągle wymyka się departamentowi?
    Zaczniesz czy ja mam zacząć?]

    OdpowiedzUsuń
  5. [Dobrze, bo nie lubię sielankowych wątków ^^. prowadziłam już takich tysiące, więc teraz wolę, jak coś się dzieje]

    Alice lubiła wieczory. Za dnia z reguły czuła się za bardzo na widoku. W sumie nie wiedziała, czemu tak uważa, w każdym razie, ciągle miała wrażenie, że wszyscy się na nią patrzy, jakby wiedzieli o jej starannie skrywanej anormalności. Zdawała sobie sprawę, że to irracjonalne, ale mimo wszystko, obawiała się organizacji zwanej departamentem, która już od kilku lat jej poszukiwała. Alice bardzo, ale to bardzo nie chciała wpaść w łapy tejże grupy, dlatego też starannie się ukrywała i często zmieniała miejsce zamieszkania.
    Pod koniec lipca wróciła do NY, gdzie mieszkała przez pierwsze piętnaście lat życia, do czasu ucieczki z domu. Bardzo brakowało jej tego miasta przez te pięć lat ciągłego przemieszczania się i uciekania. Nie wiedziała jednak, ile dane będzie jej tu zabawić, zanim znowu zmuszona będzie uciec.
    W tym momencie szła przez Central Park. Niebo ponad drzewami robiło się coraz ciemniejsze. Rudowłosa westchnęła cicho, mając nadzieję, że nie napotka nikogo podejrzanego.

    OdpowiedzUsuń
  6. [Nienawidzę sielankowych wątków :/. Zresztą ja osobiście wolę, jak postacie się nie lubią, ostatnio jakoś nie umiem wczuć się w pisanie o miłych rozmowach i bardzo szybko urywam takie wątki. Niby siedzę w grupowcach dopiero rok i udzielałam się głównie na Hogwartach, mimo wszystko mnóstwo wątków miałam i te sielankowe mi się już po prostu przejadły. O ile na początku mogły mnie kręcić, tak teraz mnie po prostu nużą ^^.]

    Alice zawsze myślała, że jest dobra w ukrywaniu się. W końcu już pięć lat jej się to udawało i choć już kilka razy została osaczona przez ludzi departamentu, zawsze udawało jej się uciec. Spodziewała się, że tamci wyjątkowo się zawzięli, dlatego zawsze musiała zachowywać szczególną ostrożność. Nieustannie oglądała się za siebie, gdy tylko wychylała nos poza drzwi mieszkania, zresztą nawet w nim musiała być ostrożna, gdyż departament nawet tam mógłby ją dopaść.
    Kiedy szła przez park, poruszała się dość nerwowo, starając się iść tak, żeby nie rzucać się zbytnio w oczy. Chciała wyglądać po prostu na zwykłą dziewczynę, która wybrała się na przechadzkę, ale jej niepewny krok i ciągłe rozglądanie się od razu zdradzało, że dziewczyna czegoś się obawiała.
    Kiedy usłyszała tuż za sobą czyjś głos, zatrzymała się raptownie, jakby zderzyła się z niewidzialną ścianą, po czym pospiesznie odwróciła się.
    Słysząc z ust nieznajomej swoje prawdziwe nazwisko, którego już od dość dawna nie używała, pobladła.
    - Nie wiem, o czym mówisz! - krzyknęła, odsuwając się od tamtej kilka kroków i oglądając się przez ramię.
    Skoro tamta jakimś cudem poznała jej dane, najprawdopodobniej należała do departamentu lub jakiejś podobnej organizacji, a Alice nienawidziła ich tak bardzo, że nie chciała przebywać w pobliżu takiej osoby ani chwili dłużej, niż to absolutnie konieczne.

    OdpowiedzUsuń
  7. [Ja mam tak samo ^^. Bo na sielankowate wątki to nigdy nie mam pomysłu ani weny. No i lubię wyżywać się na moich postaciach xD]

    O ile Alice przed chwilą była blada, teraz zrobiła się biała jak papier. Spojrzała na nieznajomą z przerażeniem czającym się w oczach barwy płynnego złota.
    Skąd ona znała takie szczegóły? Cała ta sprawa była dla Alice bardzo drażliwa i dziewczyna zwykle starała się zepchnąć ją na sam skraj świadomości i jak najmniej myśleć o Julie oraz o rodzicach, i nienawidziła, kiedy ktoś lub coś jej o tym przypominało.
    Jęknęła cicho i zachwiała się. Musiała przytrzymać się najbliższego drzewa, żeby nie upaść. Nie mogła sobie na to teraz pozwolić, musiała jak najszybciej uciec, bo kto wie, może z tą kobietą jest ktoś jeszcze?
    - Nie... - wyszeptała, kątem oka dostrzegając, jak kilka płytek chodnikowych pęka pod wpływem jej zdenerwowania. - Nie mów o tym!
    Był to z pewnością ostatni temat, który Alice chciałaby poruszyć. Kiedy kobieta tak bez ogródek wspomniała o jej siostrze i rodzicach, rudowłosa poczuła się, jakby lodowaty odłamek przebił jej serce.

    OdpowiedzUsuń
  8. Alice nie wykluczała możliwości, że będzie musiała uciekać do końca życia, które zresztą zapewne nie potrwa zbyt długo. Wszystko było lepsze niż trafienie do departamentu i skończenie jako ofiara eksperymentów. Tego bała się najbardziej. W każdym razie, nie chciała zostać złapana.
    Kobieta miała w pewnym sensie rację. Alice nie potrafiła panować nad swoimi zdolnościami, nie kiedy była zdenerwowana. W takich sytuacjach jej moce ujawniały się same. Tak było z Julie. Później co prawda także zdarzały jej się różne incydenty, ale już nie tak tragiczne. Próbowała nauczyć się kontrolować, ale ciężko jej to przychodziło. Kiedy się bała lub złościła, wszystkie starania i tak brały w łeb.
    - Dlaczego to robisz? - spytała po chwili, mocniej zaciskając palce na korze drzewa.
    Jedna z gałęzi odłamała się z trzaskiem i spadła na trawnik kilka metrów dalej.
    Alice, wykorzystując to, błyskawicznie oderwała się od drzewa i rzuciła się do ucieczki, mając zamiar wydostać się jak najszybciej z parku. Do mieszkania nie mogła na razie wrócić, bo kobieta mogła już o nim wiedzieć.

    [Ano biedne ;PP. We własnych opowiadaniach też nie zawsze obchodzę się z nimi najlepiej ^^]

    OdpowiedzUsuń
  9. Alice uciekała. Zdawała sobie sprawę, że kobieta nie odpuści tak łatwo, w końcu departament był bardzo uparty. W końcu nie odpuścił, mimo, ze od czasu incydentu z Julie minęło pięć lat. Złotooka wiedziała, że organizacja bardzo chce dostać ją w swoje łapska, a z każdą kolejną jej ucieczką stawali się coraz bardziej zawzięci.
    Na szczęście Ruda miała w ucieczkach wprawę i była szybka. Gdyby nie była, pewnie już dawno skończyłaby jako obiekt doświadczalny, i może nawet już nie dożyłaby do dzisiejszego dnia. W końcu wiedziała, co takie organizacje robią z nadprzyrodzonymi, których w sumie chodziło całkiem sporo po tym pogiętym świecie. A niektórzy, tak jak Alice, byli niebezpieczni, i tacy byli najbardziej poszukiwani.
    Złotooka zdała sobie sprawę, że chwilę później zaczął ją gonić także jakiś mężczyzna. Nie miała pojęcia o zdolnościach nieznajomej kobiety, dlatego też uznała go za kolejnego przedstawiciela departamentu.
    Miała nadzieję, że szybko uda jej się wydostać z parku i znaleźć na ulicy, w NY bez względu na porę dnia zawsze było sporo ludzi, wśród których mogłaby się ukryć.

    OdpowiedzUsuń
  10. [Ach, ja piszę ff potterowskie ^^. Jeśli ciekawi cię taka tematyka, mogę ci na gg podać adresy blogów ;)]

    OdpowiedzUsuń
  11. [Ok, zapisałam sobie ;P]

    Alice, gdy dostrzegła biegnącego wprost na nią mężczyznę, momentalnie skręciła w bok, w boczną odnogę alejki. Co prawda tamtędy miałaby dalej do wyjścia z parku, ale musiała jakoś się wydostać. Choćby miała obiec cały park, musiała stąd wyjść.
    Nie spodziewała się, że kobieta mogłaby się tu na nią zaczaić, złotooka była pewna, ze zostawiła tamtą daleko w tyle.
    Kiedy tamta przewróciła ją na ziemię, Alice upadła ciężko na ścieżkę, w ostatniej chwili wyciągając przed siebie ręce, ale mimo to i tak porządnie się poobijała. Jęknęła cicho i przekręciła się na bok w tej niewygodnej pozycji.
    - Puść mnie! - warknęła do tamtej, spoglądając na nią nienawistnym wzrokiem.
    Była wściekła, że tego nie przewidziała i że wystawiła się w tak głupi sposób.

    OdpowiedzUsuń
  12. - Nigdzie z tobą nie pójdę! - krzyknęła Alice, próbując się wyrwać. Czuła, jak kobieta wbija paznokcie w jej ramiona i nie było to przyjemne, ale musiała spróbować jakoś ją z siebie zrzucić i uciec przed nią.
    Przekręciła się na bok, wciąż czując na sobie ciężar kobiety, po czym wyrwała jedną rękę i odepchnęła ją od siebie z całej siły, po czym zamachnęła się, żeby ją kopnąć. Było jej niewygodnie i czuła, że chyba nabawiła się wielu siniaków i zadrapań po tym upadku, ale nie było to dla niej nic szczególnie nowego.
    - Po prostu mnie puść! - warknęła po chwili. - Jesteś z departamentu, tak? Powiedz tym przebrzydłym draniom, że nie zamierzam z nimi współpracować.
    Alice nienawidziła departamentu i uważała go za samo zło, nic więc dziwnego, że przerażała ją myśl o schwytaniu.

    OdpowiedzUsuń
  13. - To może niech cię zainteresuje? Mogliby w końcu dać mi już spokój!
    Rudowłosej udało się minimalnie wysunąć spod przytrzymującej ją przy ziemi kobiety. Teraz musiała wyrwać jej się i uciec, mając nadzieję, że nie zostanie znowu złapana i przewrócona na ziemię.
    Sama myśl o tym, że miałaby trafić do kwatery departamentu, a to niewątpliwie czekałoby ją, gdyby nie dała rady uciec, przerażała ją. Złotooka zdawała sobie sprawę, że z kwatery organizacji byłoby jej znacznie trudniej uciec niż z parku. Musiała więc działać, póki jeszcze mogła.
    Podejście Alice ostatnimi czasy coraz bardziej podchodziło pod lekkie szaleństwo albo manię prześladowczą. Wszędzie widziała zagrożenie, każdy był podejrzany. Zawsze uważnie lustrowała wszystkich wzrokiem i nie nawiązywała znajomości, gdyż za bardzo się bała, że w końcu źle się to dla niej skończy.

    OdpowiedzUsuń
  14. Alice zaklęła szpetnie. Jej położenie nie wyglądało zbyt ciekawie. Leżała na ziemi, przytrzymywana przez pracownicę przebrzydłego departamentu, która najwyraźniej planowała zabrać ją do kwatery organizacji. Złotooka nie zamierzała jednak poddać się zbyt łatwo i tylko wyczekiwała na okazję, kiedy tamta na moment straci czujność i kiedy będzie mogła jej nawiać.
    - Nienawidzę departamentu! Niech te dranie wreszcie się wypchają! - warknęła, czując, jak tamta ciągnie ją za rękę i podnosi z ziemi.
    Jęknęła cicho, czując delikatne pulsowanie w miejscach, gdzie przy upadku zdarła sobie skórę.
    Była wściekła na siebie, że dała się złapać, i to w tak głupi sposób! W dodatku jednej kobiecie. Gdyby chociaż złapało ją kilku facetów, nie czułaby się aż tak poniżona.
    Szarpnęła się, próbując wydostać rękę z uścisku tamtej.
    - Puść mnie!
    Wolną ręką chwyciła dłoń kobiety i wbiła w nią paznokcie, chcąc, żeby tamta poluzowała uścisk.

    OdpowiedzUsuń
  15. [No więc wątek... Można zacząć jakieś przypadkowe spotkanie, czy próbę manipulacji za pomocą dotyku (nieudaną), chyba że masz konkretny pomysł.]

    OdpowiedzUsuń
  16. [Lil z założenia nie jest miła. To demonica. Choć oczywiście ma swoje momenty. Możemy zacząć i zobaczyć, co z tego wyniknie. Może być zabawnie, bo Lil manipuluje bez dotyku i uważa się za mistrzynię w tej dziedzinie, wręcz za jej wynalazczynię...]

    OdpowiedzUsuń
  17. [Obiecałam, że zacznę, to zacznę]

    Lilith siedziała przy swoim biurku z nogami wyłożonymi na blat, tak, że było widać jej drobie, czarne szpilki, żując gumę i pisząc coś zawzięcie na telefonie. Nikt nie mógł wiedzieć, zę to ulepszony model z kontaktem bezpośrednim z piekłem, a blondynka załatwia właśnie niecierpiące zwłoki interesy i dowiaduje się o najnowszych piekielnych plotkach. Kto kogo zabił, kto komu urwał jakąś część ciała było zdecydowanie ciekawsze od tego która ludzka gwiazda co miała na sobie. Jeśli chodzi o to kto, z kim spał i an ziemi i pod nią było to tak samo ciekawe.
    Blondynka przeciągnęła się lekko i wysłała kolejną wiadomość. Oczekując na odpowiedź leniwie rozejrzała się po okolicy, by zobaczyć, że oprócz niej jest tu jeszcze jedna osoba. Zmierzyła stojącą nieopodal dziewczynę przeciągłym spojrzeniem i zignorowała ja.

    OdpowiedzUsuń
  18. Spoliczkowana, Alice zachwiała się i puściła ją. Przyłożyła rękę do piekącego policzka. W jej złotych oczach na ułamek sekundy błysnęły łzy, ale czym prędzej powstrzymała je, nie chcąc okazywać słabości. Bycie taką ciepłą, jęczącą kluchą było obciachowe, ale w końcu Alice była w nie za ciekawym położeniu.
    - Dlaczego to zrobiłaś? - spytała tylko, czując, jak obity policzek pulsuje i piecze. - Ale czy ty naprawdę myślisz, że spoliczkowanie mnie wystarczy, bym zechciała pójść z tobą do departamentu?
    Przez chwilę nie wyrywała się, stwierdzając, że przez chwilę będzie udawać spokojną i oczekiwać na odpowiedni moment, żeby uciec tamtej. Ale musiała uśpić jej czujność, dlatego spuściła wzrok i westchnęła cicho.

    OdpowiedzUsuń
  19. Alice naprawdę bała się departamentu. W końcu ukrywała się już pięć lat i zdążyła wyrobić w sobie silną nienawiść i strach podchodzący wręcz pod paranoję i manię prześladowczą. Złotooka wszędzie widziała zagrożenie i była bardzo nerwowa. Poza tym, od przypadkowo spotkanych podczas swych ucieczek innych nadprzyrodzonych wiedziała, co wyrabiają z nimi takie organizacje, i nie chciała wpaść w ich łapska. Tym bardziej, że nawet jej właśni rodzice po incydencie z Julie chcieli przekazać ją jednej z takich instytucji. Dlatego zmuszona była porzucić rodzinny dom, ale zdawała sobie sprawę, że departament wie o jej istnieniu, w końcu już wielokrotnie umykała przed różnymi pościgami.
    Po chwili podniosła wzrok i utkwiła go w kobiecie, która wciąż trzymała jej rękę. Czuła się bardzo poniżona i jednocześnie przegrana. W końcu dała się złapać.
    Rozglądała się po parku takim wzrokiem, jakby była pewna, że już nigdy go nie zobaczy.
    - Naprawdę musisz mnie tam zabierać? - spytała w pewnym momencie.

    OdpowiedzUsuń
  20. Praca w wydziale Medycznym wiązała się z umiejętnością niesamowitej wręcz cierpliwości. Jonathan cały czas się jej uczył.
    Nienawidził siedzieć w miejscu i nie robić kompletnie nic pożytecznego. Nic więc dziwnego, że gdy dostał kartę pacjentki aż podskoczył z wrażenia i co sił pognał w stronę Izby Przyjęć, jak to powszechnie mówili.
    - Roselyn Gardner? - spytał, patrząc wprost na kobietę o blond włosach, która zdawała się majaczyć. Powtarzała jedno zdanie w kółko jak mantrę, lecz Lightwood nie mógł zupełnie nic z tego zrozumieć.

    OdpowiedzUsuń
  21. - Przykro mi, najpierw muszę cię zbadać, Lyne - powiedział, nie chcąc jej drażnić. - No ale skoro nic ci nie jest, będzie to tylko zbędna procedura, którą i ty i ja musimy wypełnić.
    Wyciągnął do niej dłoń, chcąc zaprowadzić do swojego gabinetu i zbadać. Nie widać po niej było nic, prócz zdenerwowania.
    - Kilka minut i znów będziesz wolna.

    [ Wybacz, że na razie tak krótko, ale nie mam jeszcze pola do popisu ;)]

    OdpowiedzUsuń
  22. Na dźwięk kobiecego głosu Lilith leniwie podniosła wzrok i uniosła lekko brwi. Mimo wszystko nie miała zamiaru świecić przed kobietą majtkami, a w krótkiej, czarnej obcisłej sukience było to praktycznie niemożliwe do uniknięcia, więc zdjęła nogi z blatu tym razem odchylając się an krześle. Poza była równie leniwa i pełna ignorancji, lecz zamiast czarnych majtek było widać kawałek koronki stanika. Zrobiła balona z gumy i zwróciła wzrok w stronę nowo przybyłej.
    - Wierz mi, ja się nie nudzę.- Mało było rzeczy, które denerwowały Lilith tak jak taka wymuszona dowcipność. Sarkazm, czy ironia jej pasowały, ale udawane żarty były denerwujące. Westchnęła więc głęboko i kontynuowała.
    - Jeśli więc z dobra serca chciałaś mi zapewnić rozrywkę to możesz się powstrzymać.

    OdpowiedzUsuń
  23. Kiedy weszli do gabinetu, Jace wskazał Lyne kozetkę, a sam usiadł na swoim wymęczonym krześle i wziął do dłoni długopis.
    - Powiedz dokładnie, co ci się przytrafiło, proszę. Będzie mi to potrzebne. Przebieg zdarzeń, doznane obrażenia. Plus stopień bólu i uczulenia, jakie u ciebie występują.
    I zaczęła się lekarska gadanina. Kiedy miał na sobie fartuch, Jonathan w ogóle nie brzmiał jak on sam. Zaczynał mówić jak profesjonalny, stary dziadek, przynajmniej tak twierdzi Savannah - jego siostra.

    OdpowiedzUsuń
  24. - Tia, w końcu to miejsce jest idealne na ognisko- mruknęła Lilith częściowo do siebie, a częściowo do kobiety. Właściwie nawet jeśli wypowiedź, która usłyszała była ironiczna to blondynka nie miała do papierów żadnych innych planów. Właściwie to może przeczyta tytuł, a potem podłoży je komuś innemu, bądź wylądują w niszczarce na trupach tylu poprzedników. Wzięła więc z ręki dziewczyny plik kartek i z wyraźnym obrzydzeniem położyła je na biurko. Brała właśnie do ręki długopis, by złożyć zamaszysty podpis, gdy zadzwonił jej telefon. Z lekkim westchnieniem odebrała.
    - Hej, Az- rzuciła do słuchawki i po chwili dodała- Wiesz co, za zadzwonię jeszcze potem, ale an razie tyle zestawów łańcuchów wystarczy. Pa, słońce!
    Skończywszy rozmowę zwróciła się do dziewczyny stojącej przed nią.
    - Ile płacą posłańcom? Może to lepsza robota niż ta- zapytała ironicznie słodkim głosem i odrzuciła włosy z oczy, by złożyć w końcu w rogu kartki swój podpis.

    OdpowiedzUsuń
  25. Poranek spędził w Piekle. Ah, nigdzie nie było tak dobrze jak w domu, prawda? Siedział w swoim królestwie i pilnował, żeby wszystko było w porządku, a raczej wręcz przeciwienie - żeby wszystko było źle, jak najgorzej. I wysyłał kolejne to demonki na ziemię, coby tak fajnie i szczęśliwie nie było. On nie lubił szczęścia. Było nudne niczym flaki z olejem. I właśnie dlatego mieszał ile tylko mógł, robił wszystko by upszykrzyć ludziom zycie. Lubił ich cierpienie, czuł się wtedy wszechmocny. Bo przecież był, no nie? A Bóg mógł mu nagwizdać.
    Skręcił kilka karków, odesłał ludzi do piekła i wbił kołek w serce, po czym stwierdził, że już się w Piekle znudził. A więc czas na podbój Ziemi, o tak!
    I pojawił się w Departamencie, kompletnie znudzony. I tak sobie chodził i się nudził, nie wiedząc co też ma ze sobą zrobić. Aż w końcu usiadł sobie w pomieszczeniu dla pracowników, niewygodny fotel zmienił w niemalże królewski. I zamiast okropnej kawy, którą tu pili, siedział sobie z lampką czerwonego wina w dłoni. Jedyna rzecz jaką kiedykolwiek pił, a która była ludzka. Akurat to mu smakowało, jednak reszta była okropna i ochydna.
    Wypił do końca swoje wino, fotel znowu zmienił się w taki sam jak wcześniej i ruszył do swojego oddziału. Zdążył wejść, kiedy to dziewczyna prawie na niego wpadła. I dobrze, że się w czasie zatrzymała, bo inaczej Lucyfer nie odpuściłby jej czegoś takiego. I miałaby ciężkie życie, oj ciężkie.
    Kiedy jednak dziewczyna próbowała przemknąć obok, stanął przed nią z lekkim uśmiechem.
    - Co tam masz? - mruknął, unosząc lekko brwi.

    OdpowiedzUsuń
  26. Jego oczy rozszerzyły się lekko na wzmiankę o ranie. Zanotował coś szybko na kartce i odłożył ją na bok. Zbliżył się powolutku do Lyne i złapał dłońmi krawędź kozetki.
    - Niestety, ale jestem zmuszony cię zbadać. Najprawdopodobniej potrzebne będzie też szycie. Chyba że posiadasz zdolności regeneracji? - uniósł brwi, przyglądając się jej uważnie. Nie wiedział przecież, do czego jest zdolna.
    Domyślał się, że nie będzie zadowolona z tego, co powiedział. Obawiał się trochę jej reakcji, no ale przecież był lekarzem, musiał robić to, co do niego należało.

    OdpowiedzUsuń
  27. Alice wyczuła, że kobieta trzyma ją teraz słabiej niż na początku, ale póki co, nie wyrywała się. Jeszcze nie. Musiała uśpić jej czujność na tyle, żeby tamta całkowicie ją puściła. Dopiero wtedy mogła myśleć o ewentualnej ucieczce, jako że nie chciała po raz kolejny wylądować na ziemi lub oberwać w twarz. Już była wystarczająco poobijana i jutro pewnie miała wyglądać jak napuchnięta śliwka.
    Perspektywa odwiezieni do departamentu przerażała ją, gdyż dziewczyna obawiała się tego, co mogło ją tam czekać. Pewnie w najlepszym przypadku zamknięcie na nie wiadomo jak długo w jakiejś klitce, a w najgorszym dodatkowo jakieś okropne eksperymenty mające na celu dokładne poznanie jej zdolności i tego, dlaczego je posiada.
    Wzdrygnęła się. Nie odpowiedziała nic, chcąc nacieszyć się widokiem ukochanego Central Parku. Zresztą nie potrafiłaby się zniżyć do błagania o litość, a prośby o wypuszczenie jej i zapomnienie o sprawie pozostały bez echa.
    Pozostało jej tylko oczekiwanie na możliwość ucieczki, albo pogodzenie się z losem. Zdecydowanie wolała to pierwsze.

    OdpowiedzUsuń
  28. Lilith z zadowoleniem zauważyła, iż dziewczyna najwyraźniej się zdenerwowała. Wyprowadzanie ludzi z równowagi było jednym z hobby Lilith. Zaraz po uwodzeniu mężczyzn, lecz była dość zdeklarowana i do kobiet jej nie ciągnęło, więc opcja była tylko jedna.
    - Oj, ja na twoim miejscu poszukałabym więc takiego zatrudnienia. W końcu z kim przystajesz takim się stajesz, a przebywanie z osobami tak światłymi i idealnymi jak ja powinno ci pomóc- powiedziała z uśmiechem tak szerokim, że u kogoś innego może by wyglądał naturalnie, lecz na twarzy demonicy nie mogło być nic bardziej sztucznego. Uwielbiała grać, a nade wszystko tak grać, by ludzie to widzieli. Nic nie denerwowało ich bardziej. Co do ludzi Lilith nigdy nie miała o nich dobrego zdania, lecz była dość wyrozumiała. W końcu jaka rasa mogła się urodzić z tego palanta Adama i kobiety, która się przed nim płaszczyła. Odpowiedź była prosta i widoczna na wyżej załączonym obrazku. Żadna wartościowa, czy istotna. Tylko to stado słabych kretynów.

    OdpowiedzUsuń
  29. [to jest nas więcej ;) chętna na wateczek pewnie jesteś masz jakiś pomysł? ;)]

    OdpowiedzUsuń
  30. [dobra... nie wiem czy wydziały maja swój sekretariat czy coś w tym stylu ale może tam się spotkają ?]

    Przyglądała się w lustrze zanim głos sługi wyrwał ja z zamyślenia.
    - wzywałaś mnie? - ta tylko pokiwała głową
    - owszem, nie wystawiajcie mi samochodu. Przeniosę się szybsza drogą. - poinformowała i odprawiła. Wstała z miejsca, wzięła torebka i przeniosła sie przed biuro.
    Zanim dostała tę posadę poinformowano ją ze ma się stawić do Biura... jak mu tam, po jakieś formularze. Więc chcąc nie chcąc, weszła do budynku i po zapytaniu się o drogę skierowała swoje kroki w odpowiednik kierunku.

    OdpowiedzUsuń
  31. Witam. Pragnę serdecznie zaprosić na forum ogólnotematyczne z Pretty Little Liars w tle. Znajomość serialu nie jest potrzebna. Proszę także nie zrażać się niską liczbą użytkowników i wiadomości - dopiero zaczynamy. Dlaczego więc powinieneś dołączyć? Ponieważ na tym forum pielęgnowana jest atmosfera, która sprawia, że każdy czuje się dobrze. Jeśli dołączysz i zaprosisz kilku znajomych, to na pewno już wkrótce forum rozkwitnie!
    https://gotsomesecrets.fora.pl/

    OdpowiedzUsuń