7015 letni Upadły Anioł oraz Szef Wydziału Demonologii
____________
Kto to jest? Nie wiesz, ale mimo to widzisz go. Wkrótce po tym ktoś umiera. Umiera w straszliwych męczarniach. Więc kim on jest? Jakimś potworem? Seryjnym zabójcą? Lista jego ofiar ciągle się zwiększa. Nie zatrzymuje się. On sam już nie pamięta liczby zabitych. Co tutaj robi? Narodził się na Ziemi czy może gdzieś indziej? Na to pytanie musisz odpowiedzieć sobie sam bo on nie odpowie. Będzie milczał jak zaklęty. Niezmienny od wielu tysiącleci. Niegdyś anioł, a teraz upadły.
Na świat przyszedł dwudziestego marca w piątym tysiącleciu przed naszą erą jako Enmes – syn Andumgara i Ammetu – w Ashur. Miasto było akurat w czasach swego rozkwitu. Jako najpotężniejsze z miast-państw miało ogromny wpływ na los starożytnego Sumeru, a okres przewodnictwa tego miasta zwie się okresem Ashur – bądź co bądź zapomnianym i nie odkrytym jeszcze przez archeologów – poprzedzającym okres Uruk znany już historykom i archeologom od lat, ale mimo to nadal nie potrafią dojść do tego co było przed tym. Jego ojciec był głównym kapłanem Nergala, a jednocześnie również i królem. Matka zaś była główną kapłanką Ereszkigal – bogini, która była żoną boga Nergala. Oczywiste było, że twa dwójka jako reinkarnacja swych bóstw pobierze się. I tak o to się stało. Na ślubnym kobiercu stanął wówczas już czterdziestoletni Andumgar i ledwie piętnastoletnia Ammetu, a kapłan udzielający im ślubu zgodnie z prawami boskimi nie powiedział nawet słowa. Matka dziewczyny nawet nie porozmawiała z nią o powinnościach wobec męża. Noc poślubna była dla niej traumatycznym przeżyciem. Jej mąż nie okazał litości swej młodziutkiej żonie od razu biorąc ją do swego łoża. Zgwałcona modliła się do Ereszkigal o cud. By mogła powić dziecko i odejść z tego świata. Bogini wysłuchała jej próśb ponieważ Ammetu zaszła w ciąże. Przebiegała ona dobrze – w miarę bez problemów. Nie zrezygnowała z służenia swej pani. Gdy została matką swego jedynego dziecka miała zaledwie szesnaście lat i kilka godzin po porodzie zmarła osieracając Enmesa. Andumgar nie był nawet obecny gdy jego syn - jedyne dziecko - przychodził na świat.
Ninsab – babka z strony ojca – chciała zaopiekować się swym osieroconym wnukiem, ale on miał inne plany wobec swego potomka. Nie miał czasu ani ochoty opiekować się bachorem, a miał już kolejną żonę, Siduk, która bądź co bądź nie chciała by jej mąż zajmował się swym dzieckiem z poprzedniego małżeństwa. Mężczyzna ślepo zapatrzony i zakochany posłuchaj jej. Oddał chłopca pod opiekę swego starszego brata Umugara i jego małżonki Sidur. Enmes nie miał okazji zaznać szczęśliwego dzieciństwa. Był przecież nic nie wartym podrzutkiem. Bękartem. Kolejną gębą do wykarmienia. W posiadłości jego wuja pracowała Shuba – niańka jego dzieci, która pokochała porzuconego chłopca jak własnego syna. Była w jego życiu obecna aż do piątego roku życia. Musiała odejść. Została wyrzucona za spoufalanie się z bękartem. Został sam. Całkiem sam. Poniżany i bity przez swoje młodsze kuzynostwo oraz ich rodziców. Obrażany, ale było to o wiele lepsze od niewoli u jakiegoś właściciela ziemskiego. Ile razy to dostał z bata za niby źle wypełnianie obowiązki? Nie pamięta. Z resztą nie lubi wracać do przeszłości. Wówczas liczyło się dla niego tylko przetrwanie, które było o wiele ważniejsze od nic nie wartej dumy i nic nie wartego honoru.
Gdy miał lat siedemnaście Ashur postanowiło podbić miasto-państwo Arrud, które coraz śmielej zaczęło sobie poczynać. Bez wahania i zastanowienia zaciągnął się do wojska. To było dla niego jedyne wyjście by uciec. Skorzystał z niego i nigdy tego nie żałował. Szybko piął się po szczeblach kariery wojskowej, ale dopiero zwycięstwo pod Eshnur zapewniło mu stopień generała głównych sił. Miał wtedy ledwie dwadzieścia osiem lat. W wieku lat trzydziestu zginął podczas bitwy pod Gari. Los chyba postanowił mu spłatać figla ponieważ po śmierci stał się aniołem. Aniołem sprawiedliwości. Aniołem prawa, wyroków, osądów i kar. Fucha całkiem niezła, ale czasem miał dość tej pierniczonej, papierkowej roboty, Przez wieki wykonywał swoją pracę z niezwykłą gorliwością, aż do roku pięćset trzydziestego przed naszą erą, kiedy to poznał Atossę. On zakochał się w niej, a ona odwzajemniła jego uczucie. Ale ich historia nie skończyła się happy endem. Byli małżeństwem przez pięć lat. Gdy on był na jednym z swych osądów dwa demony opętały perskich żołnierzy i zmusiły ich do zabicia jej. Rozpacz ogarnęła jego serce gdy zobaczył płonące domostwo, a wśród zbóż wokół niego jej zmaltretowane ciało. Smutek ogarnął go. Nie był wstanie dłużej wykonywać swej misji. Stracił swą czujność. Zaledwie dwa lata po tym pan piekła postanowił go mieć po swojej stronie za wszelką cenę. Został pojmamy i zamknięty w celi w najgłębszych czeluściach piekła. Torturowany przez wieki oszalał i postradał zmysły. Stał się szalony. Gdy w roku tysiąc trzysta czterdziestym siódmym został uwolniony przez Antheę okazało się, że stał się całkowicie spaczony. Jego misja drastycznie się zmieniła. Stał się Upadłym Aniołem Spaczonej Sprawiedliwości i Kary. Sprawiedliwą karę, sprawiedliwy wyrok i osąd zmienił na okrutna karę bez możliwości odwołania. W tym samym roku rozpoczęła się w Europie Czarna Plaga, która bądź co bądź była jego dziełem. Atrox przycichł na wiele lat. Szalał po swojemu. Ujawnił się dopiero w roku tysiąc dziewięćset trzydziestym dziewiątym gdy wybuchła II Wojna Światowa. Przyglądał się temu, ale nie reagował. Pięć lat później dołączył do nowo powstałego Biura ds. Badań Paranormalnych i Obrony. Objął stanowisko szefa Wydziału Demonologii. Pięćdziesiąt lat później spotkał na Syberii małą, zabłąkaną, czteroletnią dziewczynkę Nadyę.O dziwo przygarnął ją. Z jakich powodów - nie wiadomo.
Where have all the feelings gone?
Why has all the laughter ceased?
Why has all the laughter ceased?
Nightwish - Bless The Child
Na świat przyszedł dwudziestego marca w piątym tysiącleciu przed naszą erą jako Enmes – syn Andumgara i Ammetu – w Ashur. Miasto było akurat w czasach swego rozkwitu. Jako najpotężniejsze z miast-państw miało ogromny wpływ na los starożytnego Sumeru, a okres przewodnictwa tego miasta zwie się okresem Ashur – bądź co bądź zapomnianym i nie odkrytym jeszcze przez archeologów – poprzedzającym okres Uruk znany już historykom i archeologom od lat, ale mimo to nadal nie potrafią dojść do tego co było przed tym. Jego ojciec był głównym kapłanem Nergala, a jednocześnie również i królem. Matka zaś była główną kapłanką Ereszkigal – bogini, która była żoną boga Nergala. Oczywiste było, że twa dwójka jako reinkarnacja swych bóstw pobierze się. I tak o to się stało. Na ślubnym kobiercu stanął wówczas już czterdziestoletni Andumgar i ledwie piętnastoletnia Ammetu, a kapłan udzielający im ślubu zgodnie z prawami boskimi nie powiedział nawet słowa. Matka dziewczyny nawet nie porozmawiała z nią o powinnościach wobec męża. Noc poślubna była dla niej traumatycznym przeżyciem. Jej mąż nie okazał litości swej młodziutkiej żonie od razu biorąc ją do swego łoża. Zgwałcona modliła się do Ereszkigal o cud. By mogła powić dziecko i odejść z tego świata. Bogini wysłuchała jej próśb ponieważ Ammetu zaszła w ciąże. Przebiegała ona dobrze – w miarę bez problemów. Nie zrezygnowała z służenia swej pani. Gdy została matką swego jedynego dziecka miała zaledwie szesnaście lat i kilka godzin po porodzie zmarła osieracając Enmesa. Andumgar nie był nawet obecny gdy jego syn - jedyne dziecko - przychodził na świat.
Ninsab – babka z strony ojca – chciała zaopiekować się swym osieroconym wnukiem, ale on miał inne plany wobec swego potomka. Nie miał czasu ani ochoty opiekować się bachorem, a miał już kolejną żonę, Siduk, która bądź co bądź nie chciała by jej mąż zajmował się swym dzieckiem z poprzedniego małżeństwa. Mężczyzna ślepo zapatrzony i zakochany posłuchaj jej. Oddał chłopca pod opiekę swego starszego brata Umugara i jego małżonki Sidur. Enmes nie miał okazji zaznać szczęśliwego dzieciństwa. Był przecież nic nie wartym podrzutkiem. Bękartem. Kolejną gębą do wykarmienia. W posiadłości jego wuja pracowała Shuba – niańka jego dzieci, która pokochała porzuconego chłopca jak własnego syna. Była w jego życiu obecna aż do piątego roku życia. Musiała odejść. Została wyrzucona za spoufalanie się z bękartem. Został sam. Całkiem sam. Poniżany i bity przez swoje młodsze kuzynostwo oraz ich rodziców. Obrażany, ale było to o wiele lepsze od niewoli u jakiegoś właściciela ziemskiego. Ile razy to dostał z bata za niby źle wypełnianie obowiązki? Nie pamięta. Z resztą nie lubi wracać do przeszłości. Wówczas liczyło się dla niego tylko przetrwanie, które było o wiele ważniejsze od nic nie wartej dumy i nic nie wartego honoru.
Gdy miał lat siedemnaście Ashur postanowiło podbić miasto-państwo Arrud, które coraz śmielej zaczęło sobie poczynać. Bez wahania i zastanowienia zaciągnął się do wojska. To było dla niego jedyne wyjście by uciec. Skorzystał z niego i nigdy tego nie żałował. Szybko piął się po szczeblach kariery wojskowej, ale dopiero zwycięstwo pod Eshnur zapewniło mu stopień generała głównych sił. Miał wtedy ledwie dwadzieścia osiem lat. W wieku lat trzydziestu zginął podczas bitwy pod Gari. Los chyba postanowił mu spłatać figla ponieważ po śmierci stał się aniołem. Aniołem sprawiedliwości. Aniołem prawa, wyroków, osądów i kar. Fucha całkiem niezła, ale czasem miał dość tej pierniczonej, papierkowej roboty, Przez wieki wykonywał swoją pracę z niezwykłą gorliwością, aż do roku pięćset trzydziestego przed naszą erą, kiedy to poznał Atossę. On zakochał się w niej, a ona odwzajemniła jego uczucie. Ale ich historia nie skończyła się happy endem. Byli małżeństwem przez pięć lat. Gdy on był na jednym z swych osądów dwa demony opętały perskich żołnierzy i zmusiły ich do zabicia jej. Rozpacz ogarnęła jego serce gdy zobaczył płonące domostwo, a wśród zbóż wokół niego jej zmaltretowane ciało. Smutek ogarnął go. Nie był wstanie dłużej wykonywać swej misji. Stracił swą czujność. Zaledwie dwa lata po tym pan piekła postanowił go mieć po swojej stronie za wszelką cenę. Został pojmamy i zamknięty w celi w najgłębszych czeluściach piekła. Torturowany przez wieki oszalał i postradał zmysły. Stał się szalony. Gdy w roku tysiąc trzysta czterdziestym siódmym został uwolniony przez Antheę okazało się, że stał się całkowicie spaczony. Jego misja drastycznie się zmieniła. Stał się Upadłym Aniołem Spaczonej Sprawiedliwości i Kary. Sprawiedliwą karę, sprawiedliwy wyrok i osąd zmienił na okrutna karę bez możliwości odwołania. W tym samym roku rozpoczęła się w Europie Czarna Plaga, która bądź co bądź była jego dziełem. Atrox przycichł na wiele lat. Szalał po swojemu. Ujawnił się dopiero w roku tysiąc dziewięćset trzydziestym dziewiątym gdy wybuchła II Wojna Światowa. Przyglądał się temu, ale nie reagował. Pięć lat później dołączył do nowo powstałego Biura ds. Badań Paranormalnych i Obrony. Objął stanowisko szefa Wydziału Demonologii. Pięćdziesiąt lat później spotkał na Syberii małą, zabłąkaną, czteroletnią dziewczynkę Nadyę.O dziwo przygarnął ją. Z jakich powodów - nie wiadomo.
How can I ever feel again?
Given the chance would I return?
Given the chance would I return?
Nightwish - Bless The Child
Gdy był jeszcze aniołem potrafił wchodzić w umysł w innych istot by sprawdzić czy dany osobnik jest winny zarzucanych mu czynów. Gdy trafił do piekła jego zdolność uległa ogromnemu spaczeniu.
Ten osobnik został obdarzony zdolnością sprawiana innym bólu. Prościej mówiąc widząc swoją ofiarę jest w stanie w jej stronę wysłać ból, który jest wyłącznie iluzją - chodź przeciwnik myśli, że tak nie jest. Jedynym warunkiem jest to, że musi widzieć osobę, którą chce zaatakować. Kłopotem jest jedyna fala powrotna. Ile bólu zada innym tyle bólu wróci do niego. Tylko, że ból wróci dwukrotnie silniejszy. Ponoć także gdy spojrzy ci w oczy potrafi spalić ci duszę - czujesz ból, wszechogarniający cię ból. Czujesz ból tych, których skrzywdziłeś tylko stokrotnie większy. A gdy z tobą skończy twoja dusza trafi do piekła, a w twoich niegdyś oczodołach będą dwa węgielki, które będą już prawie ostygłe. Ale to tylko plotki. On sami ich nigdy nie potwierdził.
Ten osobnik został obdarzony zdolnością sprawiana innym bólu. Prościej mówiąc widząc swoją ofiarę jest w stanie w jej stronę wysłać ból, który jest wyłącznie iluzją - chodź przeciwnik myśli, że tak nie jest. Jedynym warunkiem jest to, że musi widzieć osobę, którą chce zaatakować. Kłopotem jest jedyna fala powrotna. Ile bólu zada innym tyle bólu wróci do niego. Tylko, że ból wróci dwukrotnie silniejszy. Ponoć także gdy spojrzy ci w oczy potrafi spalić ci duszę - czujesz ból, wszechogarniający cię ból. Czujesz ból tych, których skrzywdziłeś tylko stokrotnie większy. A gdy z tobą skończy twoja dusza trafi do piekła, a w twoich niegdyś oczodołach będą dwa węgielki, które będą już prawie ostygłe. Ale to tylko plotki. On sami ich nigdy nie potwierdził.
Think of me long enough to make a memory
Nightwish - Bless The Child
To niezwykle skrajna i barwna osobowość. Przede wszystkim to apatyczny i nietowarzyski skurwiel. Z niezwykłym spokojem wpakuje w ciebie cały magazynek swojego pistoletu, a na koniec jeszcze cię kopnie i uśmiechnie się. Gdyby miał startować w konkursie na ostrożność i powagę chyba byłby mistrzem w tej dyscyplinie. Trudno jest go zirytować, a tym bardziej wkurwić, ale jeśli ci się uda zrobi ci piekło na ziemi. Miłość? Litość? Sumienie? On nie zna tych pojęć od wieków. To pieprzony sadysta. Nigdy nie wiesz kiedy mówi prawdę, a kiedy kłamie. Najczęściej miesza prawdę z kłamstwem jak wódkę z colą. Nieufny -
w szczególności w stosunku do kobiet. Skryty. Każdy jego krok, każde jego posunięcie - dobrze przemyślane setki razy. Pod samokontrolą skrywa swą wybuchowość. Niezwykle, cholernie pewny siebie. Cechuje go inteligencja i ambicja. Surowy, okrutny i straszliwie uparty. To pierdolony masochista nie mający jakichkolwiek zasad moralnych. Lepiej z nim nie zaczynać jakiejkolwiek wojny, ponieważ on nie wybacza.
My tale is the most bitter truth:
Time pays us but with earth & dust, and a dark, silent grave.
Remember, my child: Without innocence the cross is only iron,
hope is only an illusion & Ocean Soul's nothing but a name...
Time pays us but with earth & dust, and a dark, silent grave.
Remember, my child: Without innocence the cross is only iron,
hope is only an illusion & Ocean Soul's nothing but a name...
Nightwish - Bless The Child
Ciekawostki
-lubi wysoko położone miejsca
-słucha muzyki poważnej oraz metalu
-w jego mieszkaniu znajduje się ogromna ilość rzeczy jego przybranej córki
-każdy kto trafi na wydział medyczny z objawami gnicia jest przez niego eliminowany ze względu na brak szans na przeżycie
-żyje w celibacie seksualnym od kiedy trafił do Piekła
-lubi wysoko położone miejsca
-słucha muzyki poważnej oraz metalu
-w jego mieszkaniu znajduje się ogromna ilość rzeczy jego przybranej córki
-każdy kto trafi na wydział medyczny z objawami gnicia jest przez niego eliminowany ze względu na brak szans na przeżycie
-żyje w celibacie seksualnym od kiedy trafił do Piekła
________________________
Swej szlachetnej facjaty użyczył Tylor Hoechlin. Nie bać, zaczynać wątki. Ja nie gryzę, Lucek już tak.
Swej szlachetnej facjaty użyczył Tylor Hoechlin. Nie bać, zaczynać wątki. Ja nie gryzę, Lucek już tak.
[Hah! Chyba nie aż tak z nim źle skoro ją przygarniał. Coś tam jeszcze musi być w jego sercu :P Pomysł na wącisza?]
OdpowiedzUsuńMiała ledwie dwadzieścia dwie wiosny, a wiedziała już więcej niż niektóre stare mężatki. Wszyscy członkowie Yabal jadali razem posiłki o wyznaczonych porach. Razem trenowali i mieli do siebie pełne zaufanie. W pary łączono ich parami - jak w Sekcji, ale partnerzy byli do siebie o wiele lepiej dopasowani pod względem fizycznym, zdolnościowym oraz psychicznym. Błąkała się po ulicach Nowego Jorku razem z swoją piłeczką kauczukową w której była zaklęta dusza pewnej wróżki. Rzucała tą piłeczką kauczukową po ścianach i chodniku, aż w końcu jej wypadła i poleciała pod nogi mężczyzny.
OdpowiedzUsuń-Yevna!
Krzyknęła imię bezbronnej wróżki, ale mężczyzna złapał tą bezcenną dla niej rzecz.
[Tak, więc jest Atossa, mam nadzieję że taka ci pasuję :) To może jakiś wątek?]
OdpowiedzUsuńOd paru dni, znajdowała się w tym kompleksie. Zasady, reguły, zadania. Momentami czułą się jak człowiek, jednak nadal oddzielała ich ogromna różnica. Nie znała wszystkich, lecz co się dziwić, było tu wiele osób, które nie postrzeżenie mijały się w korytarzach. Tego dnia dostała raport, dotyczący kogoś z wydziału demonologii, ponoć jego metody, były haniebne, dlatego też posłano, ją by upomnieć go o wcześniejszych zdarzeniach. Tak, walka pomiędzy tymi dwoma wydziałami, ponoć była nieustanna, a ich członkowie nie pałali do siebie sympatią. Wolnym krokiem, przemierzała korytarze, mijając po drodze, wielu nieznajomych. Nie znała tu jeszcze wszystkich. Wskazano jej drogę do wydziału demonologii, skręciła w kolejny korytarz, a przed nią pojawiły się drzwi prowadzące do sali. Delikatnym ruchem, otworzyła je po czym znalazła się w środku. Mężczyzna stał do niej tyłem.- Witaj.- jej głos był pewny, a za razem uprzejmy.- Przysłali mnie tutaj, bym ci przekazała, że nasz wydział nie jest zadowolony, z twojego działania.- mówiąc to przeszła parę kroków, wzrokiem obserwując pomieszczenie.- Z resztą, z tego co słyszałam nie pierwszy raz.
OdpowiedzUsuńSkrzywiła lekko brwi. No, w końcu wiedziała czemu trwała tu taka "wojna". Westchnęła głośno, kiwając głową.- Co, ty wiesz o sprawiedliwości, nie dajesz innym szans na przebaczenie.- powiedziała, tonem pewnym i zdeterminowanym. Nie denerwowała się, wiedziała że jest trudny. W końcu ją przed nim ostrzegano, straszny Lucius Black, upadły anioł.
OdpowiedzUsuń- Zapewne zdajesz sobie sprawę, jakie są tu zasady.- mówiąc to zbliżyła się do niego, nadal nie widząc jego twarzy. Nie obawiała się, czuła jego gniew, czy irytacje. Typowe dla takich jak on.
- Mój wydział, nie będzie w wieczność tolerować takiego zachowania.- stwierdziła przystając. Wbiła swój wzrok w jego plecy, oczekując że odwróci się i spojrzy jej w oczy, nie zamierzała stać tam i odbębnić, swego zadania, bez żadnych wyników.
Słuchała jego słów, z niedowierzaniem wymalowanym na twarzy. Demony, upadłe anioły, czy tak bardzo różnili się od siebie. To był żywy dowód. Gdy skończył, pośpiesznie zbliżyła się do niego.
OdpowiedzUsuń-Nie chcemy wojny.- powiedziała naciskając na te słowa.- Może jeszcze nie rozumie, panujących tu zasad, waszych sporów.- mówiła to ze spokojem. Taka była, prawda ich wydział dążył jedynie do tego by ten wydział, starał się zrozumieć, a nie zabijać bez możliwości odkupienia cudzej duszy. Ich idee była, dalekie od siebie i szczerze wątpiła by ją zrozumiał.- Chcemy, byście choć przejawili odrobinę szansy, dla tych którym dusze odbieracie.- mówiąc to wzrokiem błądziła po ziemi, szukając odpowiednich słów. Nadal stał do niej plecami, a ona coraz bardziej czuła iż, ten nie zdaje sobie sprawy po co tu przyszła, niczym nic nie warty pionek w tej grze.- Spójrz na mnie, gdy do ciebie mówię.- jej słowa nadal były przesączone spokojem i niezwykłą delikatnością. Taka już była, nie potrafiła okazywać, wrogości, nawet co do upadłych.
Słuchała jego słów, starając się go dokładniej zrozumieć. Nie wiedziała co przeżył, jednak z tego co mówił, doprawdy pragną zemsty na aniołach. Czy i ona powinna się go obawiać, nie wiedziała. Jego głos sam w sobie, powinien wywoływać strach. Nie myślała nad tym długo, ponieważ z jego ust padło jedno słowo. Dokładniej imię, dobrze jej znane.
OdpowiedzUsuńPrzez moment, zastanawiała się czy oby słuch jej nie myli.
- Co ty powiedziałeś?- jej głos mimowolnie zadrżał. Dawno nie słyszała tego imienia. Momentalnie, urywki wspomnień powróciły do jej umysłu, głęboko z otchłani, ciemności i smutku.- Powiedziałeś Atrox?- mówiąc to jej oczy rozszerzyły się mimowolnie, a co jeśli on go znał, co jeśli nadal go zna. Czyżby się myliła co do jego śmierci.
-Znasz go?- jej głos był mieszaniną nikłej nadziei, oraz prośby o udzielenie odpowiedzi.
Jej usta rozchyliły się jakby brakowało jej powietrza. Jego słowa echem odbijały się w jej umyśle. Nie wierzyła w to co mówi, nie chciała, on nie był by do tego zdolny. Mimowolnie, powoli i nie postrzeżenie jej ciało ogarnął gniew, pomieszany z żalem. Tłumiła w sobie te uczucia i nie mogła im pozwolić wyjść, w wielu przypadkach nie kończyło się to dobrze.- Nie wierze w twoje słowa.- jej głos przycichł, a głowa się obniżyła. Wzrok wbiła w podłogę na której stała.- Jeśli żyje, to na pewno nie tak.- powiedziała unosząc głowę. Była pewna swoich słów. Ale to co powiedział, oznaczało że on nadal żyje. Czyli przez tyle lat się myliła.
OdpowiedzUsuń- Proszę, powiedz mi, wiesz gdzie on jest?- nie przejęła się tym co o nim mówił. Nie wierzyła, dlatego musiała go odnaleźć, nawet jeśli musiałaby porzucić swoje zadanie. Stała za nim, mocno stojąc na nogach, wielokrotnie pojawiały się tego typu plotki i niejednokrotnie się zawiodła. On zawsze mógł kłamać, wszakże był upadłym.
[O pomysł pytasz. Może więc mogli mieć wspólny dyżur, na którym ogłoszony by alarm związany z potrzebą natychmiastowej reakcji ze strony Wydziału Demonologii? ]
OdpowiedzUsuńMinął ją. Nie poruszyła się, nie była w stanie. Nie wiedziała co zrobić, czy to możliwe by mówił prawdę. Słyszała jego kroki, każdy ruch. Nalewany alkohol, nacisk fotelu, gdy siadał. Wszystko. Dopiero wtedy zamrugała, wdychając powietrze ustami. Zwróciła się w jego kierunku i wolnym krokiem omijając biurko, zbliżyła się w jego kierunku. Brwi lekko zmarszczone, oczy przymrużone, wszystko to było przepełnione niedowierzaniem, każdy ruch pełen niepewności. Nie widziała jego twarzy, w miejscu gdzie siedział mrok ogarniał jego posturę.- Atrox.- szepnęła sama do siebie, nie wiedząc czy upadły, nie próbuje omotać jej swymi zdolnościami, czy nie chce jej zwieść. Taka, też mogła być jego natura. Nie wiedziała czy ją widzi, poruszała się wolno, przystając dwa metry od niego.- Ukarz mi swą twarz.- jej słowa były przyciszone, nie pewne, czy chce go ujrzeć, a jednak przesączone pewnością siebie.
OdpowiedzUsuń[Znaj moją dobroć, zacznę :)
OdpowiedzUsuńZakładam tylko, że skoro pracują w jednym wydziale to znają się choćby z imienia.]
Andaria była wściekła. Kolejny raz musiała wziąć dodatkowy dyżur gdyż większość pracowników nie potrafiło czytać i dostosować się do tak zwanego grafiku. Co ją obchodziło, że mieli jakiś pilny wyjazd, że chodzi o życie ludzi i ogólne dobro. Przecież miała być dzisiaj w Los Angeles! Podbijać kluby i męskie serca, ale nie, znowu utknęła w agencji. Po ucieczce z piekieł miała być wolna. Nie tak to wszystko sobie wyobrażała, jednak wolała odbębnić kilka nocek i misji, niżeli dać się złapać w sidła jej Pana i Stwórcy Azmodana.
Siedziała na obrotowym krześle przed swoim biurkiem i wciąż kręciła się na nim, niczym małe, rozwydrzone dziecko. Może i miała przeszło pół tysiąca lat, jednak wciąż czuła się niewyżyta. Zatrzymała się dopiero kiedy do środa wszedł szef wydziału. Położyła wtedy zgrabne nogi na blacie biurka i powiedziała: - Witam szefie, czyżby kolejna nudna noc przed nami? - spytała, zadziornie unosząc lewą brew ku gorze. Andaria czy Halley, jak teraz na nią mówiono, znana była ze swojego perfidnego zachowania, którego nikt nie potrafił utemperować.
[Jakżeby inaczej, jednak następny wątek z pewnością będzie należał do Ciebie :)]
OdpowiedzUsuńCross może i była lekkomyślną wariatką, którą ktoś na siłę trzymał w poważnej instytucji, do której zupełnie nie pasowała, ale wiedziała co to znaczy walka. Ćwierć tysiąclecia spędzona w Szeregach Odwiecznej Odsieczy zrobiło z niej maszynkę do zabijania nie mającą skrupułów czy innych tego typu zachowań.
Słowa Luciusa nieco ją zaintrygowały. Dawno nie doszło do żadnej ciekawszej akcji z jej udziałem, nic więc dziwnego, że zaczęła się nudzić.
- Czyżbyś miał jakiś cynk od informatorów? - spytała, widocznie zainteresowana zasianym przez niego ziarenkiem.
Tego widoku nigdy by nie zapomniała. Jego twarz. Na jej twarzy pojawił się delikatny prawie nie widoczny uśmiech, było to szczęście, jednak nie pewne. Być może, potrafił zajrzeć w jej umysł i wydobyć pragnienia, próbował ją zwieść. Nie wierzyła w to co widziała. A co jeśli znów się myliła. Jej umysłem targała wojna. Czy możliwym było, by to co mówił było prawdą, jeśli tak to co wtedy. Nie chciała o tym myśleć.- Atrox.- słowo to wypowiedziane z ogromną tęsknotą. Niedowierzaniem.
OdpowiedzUsuń-Skąd mam być pewna, że to nie sztuczka, kłamstwo.- słowa wypowiadane prawie nie dosłyszalnie, jednak z powagą i pewną nutą zmęczenia. Chciałaby otworzył oczy, by ukazał jej swoje oczy. Nadal stała tam, z niepewnością wymalowaną na twarzy. Starała się, być spokojną, przygotowaną na wszystko.
Zdjęła nogi z biurka, sięgnęła po kubek i butelkę z wodą, którą go wypełniła. Zrobiła kilka łyków i ponownie spojrzała na Blacka.
OdpowiedzUsuń- Możesz być spokojny aniołku - zwróciła się do niego z niesamowitą słodyczą w głosie - ze mną będziesz bezpieczny - dodała i zaśmiała się pod nosem, po czym ponownie zakręciła się na obrotowym krześle. Była zbyt pewna siebie aby odczuwać strach przed aniołami, nawet upadłymi. Wiedziała, że jest młoda, czymże jest pięćset lat względem wieczności? Jednak była dobrze wyszkolona, Pan Grzechów stworzył ją własnowolnie, a wiadomym było iż ów diabeł nie tworzył słabeuszy.
Wypuściła powietrze z ust. Słysząc jego słowa wiedziała o kim mówi. Wielokrotnie, starała się dotrzeć do tych akt, wielokrotnie, lecz na marne. Ponowiła swoje kroki, zbliżając się do niego.
OdpowiedzUsuńChciała dalej wierzyć, że mówił prawdę, nie myślała teraz o tym co mówił na temat zła, na temat piekła. Chciała by chwila w której się nie znajduje, nie zamieniła się w sen i nie zniknęła tak, jak setki razy, wcześniej.-Tą anielicą byłam ja.- powiedziała szeptem, wstrzymując oddech. A co jeśli on wiedział, co jeśli zapomniał. Nie myślała, nie chciała chciała by otworzył te przeklęte oczy i ponownie na nią, spojrzał po tylu latach poszukiwań.- Spójrz na mnie, Atrox.- te słowa powiedziała głośniej, wręcz podniosła głos, miała dosyć tej złudy.
Halley nie miała zamiaru przekonywać go do swojej osoby. Mógł mieć ją za wyszczekanego, młodego demona, ale choćby chciał, nie mógł jej zwolnić. To ktoś o wiele wyżej ustawiony od niego zmusił ją do tej pracy, do użerania się ze złem i koszmarem tego stulecia. Nie odezwała się ani słowem więcej, wciąż tylko się uśmiechała. Była świadoma, że Lucius jest, jak to się mówi po ludzku, gburem. Zamkniętym na wszelkie doznania, chcącym zadawać ból, cóż choć w tym jednym się zgadzali. Andaria miała w bowiem w sobie coś z masochistki.
OdpowiedzUsuńJej twarz stężała. Teraz już nie wątpiła, to był on. No, może nie do końca. Spodziewała się czegokolwiek, ale nie tego. Najwyraźniej, już o niej zapomniał. Zresztą czas robi swoje, jednak nadal nie mogła uwierzyć. Ponownie na niego spojrzała.
OdpowiedzUsuń- Myślałam że nie żyjesz.- jej słowa przesączone były smutkiem, a jednocześnie głęboko skrywaną ulgą. Przez chwilę milczała, nie wiedziała co powiedzieć. Obawiała się że już go nie zna.- Szukałam cię.- mówiąc to chciała się ruszyć, jednak jej ciało nie drgnęło.
- Co się z tobą stało?- jej wzrok wodził po jego twarzy, tak znajomej, atak odległej. Ponownie poczuła się jak wieki temu, jak żona, lecz czyja.Mimowolnie się uśmiechnęła, chciała go dotknąc, jednak obawy jej nie pozwoliły.
Słuchała go. Nie umiała inaczej. Przykra prawda trafiła ją prosto w serce. Swoją dłoń położyła na blacie biurka stojącego obok niej. Musiała się podtrzymać. Nie wiedziała co, bardziej zaprząta jej głowę, czy to że po tylu latach go odnalazła, czy to kim się stał. Przymrużone oczy otworzyły się szerzej, spojrzała na niego. Trudne myśli odsunęła daleko w głąb umysłu. Z delikatnym, lecz smutnym uśmiechem podeszła do niego wolnym krokiem. Gdy stała tuż przed nim, zatrzymała się i klęknęła na kolanach tuż przed nim. Doskonale widziała jego twarz, zimne i spokojne spojrzenie. Upadły...On.
OdpowiedzUsuńZ kącika jej oczu mimowolnie popłynęła łza, nie wiedziała czy ze szczęścia czy smutku. Swoją głowę ułożyła na jego kolanach. Zrobiła to odruchowo, jak kiedyś gdy coś go trapiło.- Tęskniłam.
Nadya lekko przekrzywiła głowę i westchnęła cicho. Nie lubiła jak ją traktował jak dziecko, a robił to ciągle. Bez ustanku. Naburmuszyła się lekko i schowała piłeczkę. Po chwili wskazała na niego palcem.
OdpowiedzUsuń-Ej. Ty. Co tu robisz?
Wiedziała, że to jest niekulturalne, ale musiała jakoś odpowiedzieć swojemu przybranemu ojcowi. Tupnęła nogą jak dziecko by dodać temu dramatyzmu jak twierdziła.
-Chlip. Nie odwiedzałeś mnie tak długo.
Artystycznie przetarła oczy niby to ocierając łzę.
Uniosła głowę do góry, z niedowierzaniem patrząc mu w oczy. Nic tam nie widziała, pustka która pochłaniała wszystko co kiedyś było nim. Zamrugała oczyma, wciągając ustami powietrze. Prawda była taka, że miał rację. Nie było szansy. Ona anielica, on upadły. -Szukałam cię ponad dwa wieki, miałam siłę by po śmierci stać się tym kim jestem.- jej słowa były przepełnione determinacją i tęsknotą.- A teraz gdy cię odnalazłam, każesz mi odejść?- wiedziała że nic już nie będzie tak jak dawniej, ale nie zamierzała się poddawać, od taka upartość anielicy.- Nie odejdę.- po tych słowach dłonią chwyciła jego rękę, która okazała się zimna jak lód. Kiedyś nie postawiła by się mężowi, jednak od tamtych dni minęło wiele lat.
OdpowiedzUsuńOdtrącił jej dłonie. Nadal w tej samej pozycji, wpatrywała się w niego słuchając jego słów. Z początku nie mogła w to uwierzyć, a więc tak zginęli, z ręki kogoś po kim nie spodziewała się, swojej krzywdy.
OdpowiedzUsuńPrzed jej oczyma przemknęły sceny z tamtego dnia. Ból, którego doświadczyła, był obecny, teraz przy niej. Zamknęła oczy, przypominając upokorzenia i cierpienia jakiego doznała. Przez jej ciało przeszedł nie przyjemny dreszcz. Uniosła wzrok ku niemu. Jej spojrzenie było pełne cierpienia, lecz wytrwałości. Nic go już nie ruszało.- Czemu mi to mówisz.- słowa wypowiedziane, z prośbą by już przestał, by jej nie ranił.- Czy tak bardzo się zmieniłeś, że już o mnie zapomniałeś.- mimowolnie kolejna łza stoczyła się po jej policzku. Była pełna determinacji, walczyła.- Powiedz, zapomniałeś już?- te słowa prawie wykrzyczała, chciała poznać prawdę.
Czuła jego ciepły oddech na swojej szyi. Pragnęła by tak pozostało, jednak ten się odsunął. Westchnęła głośno. Wiedziała że ma rację, wiedziała że nie powinna tam być. Było to dla niej zakazane. Dźwignęła się z kolan, by po chwili stać przed nim wyprostowana. Przez moment milczała, chcąc do końca przemyśleć swoją decyzję. - Wiele przetrwałam i tym razem również wytrwam.- kąciki jej ust mimowolnie drgnęły ku górze. Spojrzała na niego z troską i pewnego rodzaju nadzieją.
OdpowiedzUsuńObróciła się, musiała wyjść, przemyśleć.- Teraz gdy cię odnalazłam nie odpuszczę, pamiętaj że ci to kiedyś obiecałam.- jeszcze raz spojrzała na niego. Chciała zapamiętać jego twarz, napawać się jego widokiem. Wolnym krokiem ruszyła ku wyjściu.
[Jasne że nie, całkiem fajny pomysł :P]
OdpowiedzUsuńPrzez cały tydzień, ani razu go nie widziała. Z pewnością to zaplanował, za każdym razem gdy zbliżała się do jego wydziału, go nie było. Za dnia, nękało ją poczucie winy, nocami dręczyły ją koszmary.
I właśnie wtedy otrzymała zadanie. Miała być obserwatorem w jednym z zadań wydziału do którego on należał. Nie miała się wtrącać, miała stać na uboczu i zbierać informacje dla swojego oddziału.
Niestety chwilę przed jej wyruszeniem, poproszono ją o szybką pomoc, przy leczeniu. Właśnie dlatego frunąc przez miasto, liczyła czas. Minęło dobre trzydzieści minut, gdy zgrabnie wylądowała tuż przy oddziale demonów i upadłych. Nikt jej wcześniej nie widział, przemknęła się nie postrzeżenie nie zdradzając ich lokalizacji. - Przepraszam, musiałam coś zrobić.- szybkim ruchem zapięła skórzaną kurtkę, po czym zwróciła się do znanego mężczyzny.-Zaczynamy?- zapytała nie spuszczając z niego wzroku.
[Sorry że pytam, mam tylko takie małe pytanko, twój też pobiegł, odziałe, bo jakoś nie mogłam się dołpać :) Wiem, głupie ]
OdpowiedzUsuńz odziałem *
OdpowiedzUsuńTrzy godziny, tyle miała czasu na obserwację. Nie było to nic trudnego, w końcu doświadczenia w takich rzeczach miała. Kiwnęła głową, na znak że zrozumiała. Po czym ustawiła się z boku, miała nie wchodzić im w paradę. Lecz mimo tego, musiała przyznać, że z pewnością w tych oddziałach jest o wiele ciekawiej niż u niej samej. Gdy oddział ruszył, ona mimowolnie spojrzała na upadłego.
OdpowiedzUsuń- Nie tylko na unikaniu się znasz.- stwierdziła, zerkając ku górze i szukając dobrego miejsca, gdzie mogła wszystko doskonale widzieć.- Nie sądziłam że cię jeszcze zobaczę, zwłaszcza po tym tygodniu.
Obserwowała tak, jak jej kazano, jednak mimowolnie jej wzrok co jakiś czas wędrował ku niemu. Nie mogła inaczej.
Nadal obserwowała otoczenie szukając jakiekolwiek miejsca gdzie mogłaby się skryć i obserwować. Jednak tak jak się obawiała nie byłoby to łatwe. Westchnęła przeciągle, ostatni raz rzucając mu spojrzenie. Chciała zostać tam gdzie stała, jednak nie to było jej zadaniem. Zamierzała, przedostać się do środka, nie wchodząc nikomu w paradę. W końcu musiała wykonać misję, jaką jej polecono. Nie bała się, zresztą co miało by się jej stać. Rozejrzała się ostatni raz, widząc mały tunel którym mogłaby się dostać bliżej swojego celu. Czy łamała zasady? Nie wiedziała, każdy miał swoje zadanie.
OdpowiedzUsuń-Zaraz wracam.- stwierdziła, wolnym krokiem idąc w kierunku wejścia.
To co tam się stało, działo się w niewiarygodnym tempie. Przed chwilą spełniała swoje zadanie, obserwując oddział. Wszystko skończyło się gdy rozpętało się piekło. Stała wpatrując się w Atroxa, słyszała jego słowa. Z fabryki wybiegali, członkowie jego oddziału. Wielu z nich było rannych, wiedziała że będzie musiała się nimi zająć, bowiem nie które rany wyglądały nie najlepiej. I właśnie wtedy usłyszała donośny huk i podmuch parzącego powietrza. Zmierzała na nich bestia. Demon, jakiego nie można było często widzieć. Z początku nie wyraźny zarys, później dokładna sylwetka demona. W życiu widziała tylko dwa tego typu, za drugim razem ledwie uszła z życiem.
OdpowiedzUsuń- Mój Boże.- tylko tyle z siebie wydusiła, widząc co ku nim kroczy. Miała się wycofać nie mogła, wiedziała czym jest demon, czym był. Płomienie ogarniające fabrykę były co raz większe, gdzieniegdzie wybuchały kolejne budynki. Nie dane było jej dłużej patrzeć, bowiem znajdująca się obok nich buda wybuchła, rozrzucając kawałki prętów. Leżąc na ziemi, uniosła głowę ku górze by dojrzeć Atroxa.
Podniosła się z ziemi, cały czas wpatrując się w demona, o ile mogła go tak nazwać. Rozumiała słowa mężczyzny, wiedziała że ma rację. Jednak mimo tych wielu lat, nadal ciężko było się z tym oswoić. Cofnęła się o krok do tyłu, widząc łańcuch który dzierżył w dłoni. Coś drgnęło w niej gdy demon na nią wskazał, jednak się nie poruszyła. Uczono ją że one straciły wszelkie człowieczeństwo, jednak w tym przypadku próbowała tą wiedzę przyswoić siłą. Wpatrywała się w niego ze smutkiem. Przechyliła głowę w bok, nie chcąc dalej patrzeć.
OdpowiedzUsuń-Wiem.- tylko tyle zdołała z siebie wydusić, była spokojna, pomimo targającymi ją uczuciami. Walczyła siostrzana miłość z rozsądkiem, który wygrywał tę walkę. Ponownie na niego spojrzała gdy demon wydał z siebie przerażające warknięcie.
Widziała doskonale każdy jego ruch, każde spojrzenie, a nawet to które pozbawiło duszy, tych wszystkich demonów, zawartych w ciele legionu. Nie odwróciła wzroku, nie mogła, nie chciała. Jego ruchy były doskonale przemyślane, szybkie i sprawne. Jej źrenice rozszerzyły się mimowolnie, gdy po jego ponacinanej skórze spływała krew. Ryzykował i to wiele, jednak na jego twarzy nie było widać cienia, bólu czy strachu. Przymknęła oczy, gdy ten odsunął się od ciała. Otworzyła je dopiero po chwili. Pewna i spokojna, mimo iż jej oddech był szybki. Wolnym krokiem zbliżyła się do upadłego. Nie patrzyła na niego, jej wzrok ciągle skierowany był ku oczom, a raczej tego co z nich zostało. To właśnie było spalenie duszy. Anioły nie poparły by takiego zachowania, dawały by szansę, jednak tu ona jej nie dostrzegła. Czuła jedynie smutek i pewnego rodzaju stratę.
OdpowiedzUsuńNie odezwała się, spojrzała na ciało mężczyzny. Nadal krwawił.
- Trzeba to opatrzyć.- mimo tego wszystkiego w jej głosie była troska, pomieszana ze smutkiem.
Przemilczała jego słowa. Nawet ona w tej chwili, wolała milczeć. Opatrzenie ich rany powinno być jej obowiązkiem, bowiem często właśnie to było jej zadaniem. Wolnym krokiem zbliżyła się do leżącego ciała. Obserwowała wszystkie zmiany, jakie nastąpiły. Nie obchodziło jej co myślą, nie robiła teraz tego dla wydziału. Ukucnęła na jednym kolanie, chcąc lepiej się przyjrzeć. Przymrużyła lekko oczy, chcąc się skupić. Westchnęła przeciągle, po czym wstała i ponownie zbliżyła się do mężczyzny.
OdpowiedzUsuńJej wrodzona empatia, dawała o sobie znać, mogła ich uleczyć nie tylko z ran, ale również i zmęczenia. Mało kto o tym wiedział, jednak ona nie była pewna czy i oni dadzą się jej dotknąć. Patrząc cały czas przed siebie, zwróciła się do ciemnowłosego.- Cały czas, krwawisz.- stwierdziła tak by tylko on ją słyszał.- Mogę was wyleczyć w przeciągu paru minut, wolisz się męczyć?- teraz spojrzała na niego. Było w tym troche prośby, a trochę stanowczości
Duma i uprzedzenia upadły czy demonów, przechodziły same siebie. Jednak nie żywiła do nich wrogości. Nie chciała. Jej wzrok mimowolnie powędrował, ku małej dziewczynce. Była młoda, nie rozumiała wielu rzeczy, a jednak była tu dziś i walczyła. Poczuła delikatne ukłucie smutku. Wolnym krokiem lustrując otoczenie zbliżyła się w ich kierunku. Mimowolnie zerkając na dziecko kąciki jej ust uniosły się ku górze.- Jak ci przejdzie, ta duma zgłoś się do mnie.- stwierdziła patrząc mu prosto w oczy, w których mało widziała. Uśmiechnęła się lekko, rozbawiona własnymi myślami.
OdpowiedzUsuń-Zresztą kiedyś mi ufałeś... Luciusu.- na ostatnie słowo nadała pewien nacisk, w końcu wybrał to imię.
Nagle poczuła brzdęk komórki w kieszeni spodni. Wyjęła ją z kieszeni i odsunęła się od nich.- Tu Mara.- przez moment wsłuchiwała się w słowa, po czym jej wzrok padł na mężczyznę.- Tak, jest dobrze.- rozłączyła się po czym spojrzała na mężczyznę, rozkładając skrzydła. Zapewne jej nie podwiozą.
Gdy dziewczynka zbliżyła się do niej, kobieta ukucnęła przed nią by znaleźć się na jej wysokości. Przyjrzała się jej skrzydłom, po czym jej wzrok zwrócił się na jej twarz.- Czy mogę?- zapytała wyciągając dłoń ku jej skrzydłom. Dziewczynka, pozwoliła na to, jednak jak widziała niechętnie. Przymrużyła oczy, wolnymi ruchami dłoni, przejeżdżając po złamaniach i przywaleniach. Jej dłoń rozbłysła jasnym światłe, a czarny dym unosił się nad miejscami gdzie znajdowały się rany. Złamania się zrastały, a przypalone pióra znikały, tak jakby cofał się czas. Zmarszczyła lekko brwi, czując że musi się bardziej postarać. Gdy otworzyła oczy, skrzydła były w lepszym stanie. Podniosła się i lekko uśmiechnęła.- Powinno być dobrze.- powiedziała rozmasowując swoje dłonie, które nie przyjemnie parzyły. Była zmęczona, zawsze tak reagowała po leczeniach. Ponownie rozłożyła skrzydła, gotowa do odlotu.- Lecimy?- zapytała zwracając się do mężczyzny. Przez moment wzrokiem omiatała jego kruczoczarne skrzydła, jednak szybko wróciła do jego oczu.
OdpowiedzUsuńZamknęła oczy czując silne ramiona przybranego ojca, które ją oplotły. Westchnęła cicho. Tęskniła za tym. Tęskniła za nim i za tymi wszystkimi wariatami z wydziału demonologii, którzy ciągle pakują się w kłopoty doprowadzając swego lidera do furii.
OdpowiedzUsuń-Tato. Zastanawiam się nad powrotem do biura.
Nastała cisza. Mężczyzna spiął się lekko. Na pewno nie spodziewał się takiego obrotu spraw.
Nadya
[Może skroro oboje lubią, wysokie położone miejsca to Atossa, szukałaby go i znalazła na jakims wiezowcu? Ja zacznę, tylko daj znać czy może być :p Strasznie syzbko schodzą te wątki :)]
OdpowiedzUsuńWestchnęła tylko, widząc jak odlatuję, nie wiedziała co powinna z tym wszystkim zrobić. Również rozłożyła skrzydła i wzbiła się w przestworza, nigdzie go nie widziała. Nie czekała dłużej pofrunęła w stronę biura. Nie śpieszyła się nie miała do czego.
OdpowiedzUsuńOd chwili gdy znalazła się w biurze, minęło parę godzin. Ani razu, nie wychodziła z swojego wydziału. Siedziała przy biuru, mając przy sobie formularz raportu. Gdy tylko tam się pojawiła, nakazano go jej spisać. Tylko co miała napisać. Rozsądek i zadanie, nakazywało jej napisać o wszystkim, ze szczegółami. Ale czy tego chciała, nie do końca. Rzuciła arkuszem i szybkim krokiem wyszła z pomieszczenia. Przez pewien czas, szukała mężczyzny. Chciała z nim porozmawiać. Czuła że musiała.
Frunęła nad miastem, rozglądając się. Skryła się w chmurach by się nie zdradzić. Przelatywała właśnie nad jednym z wieżowców gdy zauważyła zarys sylwetki. To był, on.
Sfrunęła niedaleko niego. Nie odzywała, się tylko spojrzała na niego, z lekkim uśmiechem na ustach.
-Spokojnie tatku. Chce być pod twoim czujnym oczkiem w twoim wydziale.
OdpowiedzUsuńUśmiechnęła się słodko wiedząc, że na to upadły się zgodzi. Widziała jego śmieszną minę. Najpierw szok z niedowierzaniem, a na końcu uśmiech jak banan. Oznaczało to, że jej pomysł został zaakceptowany przez jej ojca.
Wolnym krokiem zbliżyła się do niego, przystając na skraju dachu. Stąd był idealny widok, na ludzkie mieszkania, prace, na całe ich życie, które momentami ją fascynowało. Dla nich życie był krótkie, korzystali z każdej na darzonej okazji. Mimowolnie na jej twarzy pojawił się lekki uśmiech.
OdpowiedzUsuń-Czemu tak bardzo mną gardzisz?- mówiąc to swój wzrok wbiła w widok, za oknem jednego z budynków. Śpiący ludzie. Doskonale ich widziała.- Czy to przez to kim jestem i ty jesteś?
Przymrużyła oczy, a dłonią przeczesała włosy, którymi bawił się wiatr. Również schowała skrzydła.
Dopiero teraz otworzyła ponownie oczy i zwróciła się ku niemu, zdawał się być nie obecny.
-Porównujesz mnie do ogółu, jestem jednostką i mam własne zdanie.- mówiąc to obróciła się do niego stojąc przed nim. Naprawdę, nienawidził takich jak ona. Co musiał przeżyć, by aż tak się zmienić. Przez moment wpatrywała się w jego twarz. Przypominała sobie, jak to było kiedyś. Dawno temu nim umarła. Straciła brata, a teraz traciła jego. Smutek pielęgnowany przez lata, upomniał się o swoje. - Nie gardzę, tobą.- powiedziała spuszczając wzrok, tak by choć na chwilę zamknąć oczy.- Moje uczucia się nie zmieniły, nawet gdy myślałam że nie żyjesz.- ponownie na niego spojrzała. Nie wiedziała czy to miało jakikolwiek sens. Musiała mu to powiedzieć. Miała okazję, pierwszy raz od dwóch tysięcy lat.
OdpowiedzUsuńPrzez moment milczała, nerwowo mrugając oczyma. Nie rozumiała tego. Wiedziała że nie powinna nadal go kochać, ale nie mogła przestać. Wszakże to dla niego spędziła tyle lat na poszukiwanie go.
OdpowiedzUsuńWciągnęła powietrze ustami, prostując się.- Nie będę mogła.- powiedziała prawie szeptem, odwracając od niego wzrok. Było to czymś nie zrozumiałym, że to życie tak bardzo zmieniło ich oboje, a jego zwłaszcza.- Ty nadal nic nie rozumiesz, prawda?- zapytała uśmiechając się lekko. Był to wyraz smutny i nerwowy.- Nigdy nie zapomniałam, o naszym życiu, o tym kim dla siebie byliśmy.- mówiąc dłonie położyła na jego ramionach, chcąc by na nią spojrzał, by przestał otaczać się ciemnością i choć przez chwile spojrzał na nią swoimi oczyma.- Ja nadal jestem twoją, żoną.- powiedziała lustrując jego twarz.- I wiem że nadal masz serce.
[Pomału się rozwinie :) Oby było więcej :P]
Nie poruszyła się. Nie mogła. Nie będzie już o tym rozmawiać choć wiedziała, że będzie jej ciężko. Odnalazła, go a jednocześnie straciła szansę na odzyskanie go.- Czemu Lucius?- zapytała szybko zmieniając temat, nie chciała poddać się smutkowi który ją otacza, choć wiedziała że i tak mu ulegnie.
OdpowiedzUsuń- Dziwnie słuchać, jak tak do ciebie mówią.- uśmiechnęła się sama do siebie, rozbawiona jak to musiało brzmieć. W końcu dla niego już jej nie było. A może się myliła? Nie wiedziała, z jego słów wynikało jedno. Cofnęła się w tył i nachyliła nad gzymsem, by poczuć to samo uczucie które czuje jak się spada.
[Też, po spamuje, wyśle reklamę do ludzi. :P Oby to coś dało, choć sądzę, że będzie więcej ludzi :)]
Nie poruszyła się. Nie mogła. Nie będzie już o tym rozmawiać choć wiedziała, że będzie jej ciężko. Odnalazła, go a jednocześnie straciła szansę na odzyskanie go.- Czemu Lucius?- zapytała szybko zmieniając temat, nie chciała poddać się smutkowi który ją otacza, choć wiedziała że i tak mu ulegnie.
OdpowiedzUsuń- Dziwnie słuchać, jak tak do ciebie mówią.- uśmiechnęła się sama do siebie, rozbawiona jak to musiało brzmieć. W końcu dla niego już jej nie było. A może się myliła? Nie wiedziała, z jego słów wynikało jedno. Cofnęła się w tył i nachyliła nad gzymsem, by poczuć to samo uczucie które czuje jak się spada.
[Też, po spamuje, wyśle reklamę do ludzi. :P Oby to coś dało, choć sądzę, że będzie więcej ludzi :)]
Spojrzała na niego nie dowierzając. Czy on ją obwiniał, najwidoczniej, bo tak to zabrzmiało. - Dwa lata?- podeszła do niego szybkim krokiem, stając przed nim.- Nie wiedziałam co się ze mną dzieje, jednego dnia zwijałam się z bólu krzycząc twoje imię, a drugiego byłam kimś innym.- mówiąc to mimowolnie podniosła głos.- Gdybym wiedziała, odnalazła bym cię.- Taka była prawda, w tamtej chwili nie wiedziała kim była. W gruzach ich domu. Teraz to zrozumiała, ona była winna.- To była moja wina.- powiedziała przyciszonym głosem, a dłoń odruchowo zacisnęła w pięść.- To prze zemnie upadłeś.- w tej chwili, wolała by jej nigdy nie poznał, by nigdy nie upadł.
OdpowiedzUsuń[Okej, okej tak będzie, zleci się tu tłum chętnych :P]
policzkach popłynęły łzy. Teraz to czuła się winna. Zadrżała na samą myśl co przeżył. Ona cierpiała, lecz umarła, on nie miał takiej opcji.
OdpowiedzUsuń- Wybacz, mi.- powiedziała nadal się do niego nie obracają.- Gdyby nie to że byłam słaba, nigdy...- przerwała, po czym się obróciła w jego stronę, lekko się uśmiechając. To był smutny uśmiech, pełen rozpaczy. Pragnęła cofnąć czas, cofnąć go i pojawić się wcześniej i nie dać mu upaść.
- Gdybyś mnie nie poznał.- tak, nie mogła sobie wybaczyć. Zwłaszcza po tym co mówił.
[A było by zabawnie, gdyby teraz ludzie się zlecieli, co? Przez nasze gadanie:P]
Uśmiechnęła się lekko, słysząc jego słowa. Pamiętała że kiedyś też jej tak powiedział, raz przypadkowo. -Przeszłości nie zmienię, ale przyszłość mogę.- mówiąc to odetchnęła głęboko, lekko kiwając głową. -Zawsze byłam uparta, tylko tobie nie mogłam się postawić.- powiedziała stając naprzeciw jego, dokładnie obserwując jego twarz, każdą zmianę jaka na niej zaszła. Uczyła się go na nowo, nie miała wyboru.- Wybacz mi, ale teraz gdy cię znalazłam, nie odpuszczę, możesz mnie straszyć.- mówiąc to nałożyła ręce na piersi, kręcąc oczyma. Tak, odrobinę się zmieniła, nie była już taka uległa i potrafiła walczyć o swoje.- To powiesz mi czemu zwą cię Lucius?
OdpowiedzUsuń[Powrzucałam, trochę reklam na blogi, kto wie, może już się zapisują :P]
-Miałam wiele czasu by dorosnąć, Atrox.- powiedziała podążając za nim wzrokiem. Ona dawno dorosła, jednak nie które cechy nie zanikły. Nie chciała ich stracić, pielęgnowała je.
OdpowiedzUsuń- Mieszkasz tu?- zapytała widząc że kieruję się w stronę drzwi, prowadzących najwyraźniej na klatkę schodowych. Wolnym krokiem podążyła za nim, nadal trzymając rękę na rękę.
- Zresztą, gdyby nie mój upór, nie szukałabym cię dwóch wieków.- powiedziała opierając się o jedną ze ścian komina.- Ze skutkiem.- powiedziała wspominając ich ostatnie spotkanie.
Atrox nie żyje. Nie wierzyła w to, albo nie chciała. Nie wiedziała czy powinna za nim pójść, nie miała zamiaru zostać tam gdzie była, nie skończyła jeszcze tej rozmowy, a sądząc po ostatniej znowu będzie unikał jej przez jakiś czas. Wolnym krokiem zeszła tymi samymi krokami co on.
OdpowiedzUsuńZatrzymała się dopiero w drzwiach, gdy ten przekroczył próg. Oparła się framugę, wodząc wzrokiem po całym pomieszczeniu.
- Mogę wejść?- zapytała dla pewności, zerkając na jego plecy. Pytała, bo nie do końca wiedziała czego może się po nim spodziewać. Już nie. - Poznałam, twoją córkę.- powiedziała odwracając wzrok.
Weszła do środka, wolnym krokiem. Przyglądała się wystrojowi, oraz wszelkim szczegółom. Musiała przyznać, że było to całkiem przytulne mieszkanko, jednak wyglądało na zaniedbane. Przejechała dłonią, po szafce nadal się nie zatrzymując.
OdpowiedzUsuń-Jest całkiem miła.- stwierdziła przypominając sobie spotkanie z dziewczyną.
- Nieźle cię opisała.- najgorszy skurczybyk, było to tylko zbliżone do tego co pamiętała, a jednak w jej głosie wyczuła szacunek. Uśmiechnęła się lekko, przystając przy kanapie i opierając się o nią, nadal przyglądając się wszystkiemu co widziała. Dopiero teraz jej wzrok padł na niego, przekrzywiła lekko głowę, a kaskada włosów znalazła się na jej ramieniu.
obserwowała każdy jego ruch, gdy podszedł do fotela również. Gdy ściągnął koszulę, bandaże momentalnie rzuciły się w jej oczy. Lecz, nie patrzyła tylko na nie. Wciągnęła powietrze przez usta, na moment odwracając od niego wzrok. Gdy ponownie na niego spojrzała, zrobiła krok w jego stronę, nadal trzymając ręce na piersi.
OdpowiedzUsuń- Mówiłam żebyś dał mi się opatrzyć.- stwierdziła, a jej wzrok powędrował ku bliznom które nie były wcale takie świeże.
- Skąd je masz?- zapytała zaskoczona, przenosząc wzrok z jego klatki, na twarz. Nic nie mogła na to poradzić, ona również miała słabe strony.
Przez cały czas na niego patrzyła. A więc, tak to wyglądało. Nie wiedziała ile tak żył, nie chciała sobie tego nawet wyobrażać. Sam wgląd w to mógł, być katorgą, a on tego doświadczył.
OdpowiedzUsuńPodeszła wolnym krokiem, w jego stronę. Przystanęła metr od niego, tym razem patrząc na jego bandaże. Były to zapewne rany, które pozostały mu po dzisiejszym zadaniu.
-Daj mi chociaż te uleczyć.- powiedziała zwracając się do niego, z prośbą w głosie. Była przygotowana na to że odmówi.- Nie zarazisz się niczym od aniołka szpiega.- powiedziała delikatnie się uśmiechając. Powtarzała jego słowa. Doskonale je pamiętała.- Daj mi jedną minutę.
Westchnęła krótko, ponownie przeczesując dłonią włosy.- I kto tu jest uparty.- mimowolnie, uśmiechnęła się i ponownie oddaliła i oparła o kanapę, która stała niedaleko.
OdpowiedzUsuńPrzez moment wodziła wzrokiem po budynkach, które były za szybą okna. Uśmiechała się sama do siebie, pozwalając sobie na chwilowy odpoczynek. Dopiero teraz na niego spojrzała, nie poruszył się. Przyglądała mu się, nie zważając na to czy mu to przeszkadza czy nie.
- Chociaż, oczy nie uległy zmianie.- powiedziała po chwili milczenia. Tak, szare oczy. Tak wiele się zmieniło, tylko one pozostały.
Przemilczała jego słowa, wolnym krokiem podeszła do okna, a dłonią przetarła zabrudzoną szybę, wyglądając na zewnątrz. I ona potrzebowała odpoczynku. Miała dziś wiele roboty, a wydział medyczny, potrzebował jej pomocy. Zawsze po leczeniu, była osłabiona. Od taki słaby punkt.
OdpowiedzUsuńZmęczonym spojrzeniem, wodziła po ciemnych oknach budynku obok. Spojrzała na mężczyznę. Kąciki jej ust delikatnie drgnęły. Mimo wszystko spotkała go, odnalazła. Powstał ze zmarłych. To się liczyło.
Nie zamierzała mu przeszkadzać, miała tylko nadzieję że nie będzie próbował jej unikać. No, właśnie nadzieję. Zbliżyła się do niego, lekko przekrzywiając głowę w bok. Jej ręka drgnęła, chciała ją wyciągnąć i go dotknąć. Zatrzymała ją. Nie wiedziała jak zareaguję.- Odpoczywaj.- chwilę po tym ruszyła w stronę wyjścia.
[Wymyślisz, wątek? :P Oby również szybko nie zszedł:)]
Tego wieczoru, nie spędziła w biurze. Znajdowała się w swoim mieszkaniu, gdzie bywała dość rzadko. Mieszkanie było w dobrym stanie, bowiem zajmowała się nim jej znajoma. Siedziała wpatrując się w widok za oknem, który zawsze napawał ją spokojem. Wolnym ruchem podniosła się z fotela i wyszła z mieszkania, zamykając je. Często nocami spacerowała, po mieście. Mogła odpocząć, zebrać siły. A tego teraz potrzebowała. Przemierzała ulicę, gdy nagle usłyszała krzyk, pełen bólu i rozpaczy. Momentalnie zerwał się wiatr, a ona wzbiła się w powietrze szukając miejsca z którego dochodził dźwięk. Znalazła. Wylądowała, a na jej twarzy malował się szok. Przy leżącej i zakrwawionej dziewczynie, stał on, Lucius. Momentalnie podbiegła do niego, chcąc by przerwał.- Przestań, zabijesz ją.- krzyknęła, z wymalowaną rozpaczą na twarzy. Szybkim krokiem znalazła się na ziemi, tuż przy kobiecie. Była w złym stanie, psychicznym i fizycznym.- Lucius, przestań... Zabijesz ją.- odwróciła głowę w jego stronę, błagalnym wzrokiem patrząc na nią.
OdpowiedzUsuńPatrzyła na kobietę, która wiła się z bólu, na ziemi. Nie wiedziała co robić, chciała jej pomóc, ale wiedziała że teraz nic nie poradzi.- Przestań.- krzyknęła nie patrząc na niego. Swoje dłonie, ułożyła na głowie kobiety, starając się zniwelować swoim darem jej ból. Nic z tego nie wyszło. On był za silny.
OdpowiedzUsuńByła gotowa ją zastąpić, była gotowa zrobić, choć to by nie cierpiała. Wrodzona empatia, zawsze powodowała że to ona cierpiała. Podniosła się z kolan i podbiegła do niego. Była pełna sprzecznych uczuć.- Lucius, jeśli nie przestaniesz, będę musiała cię powstrzymać.- powiedziała stojąc przed nim, jej głos był stanowczy, choć sama nie chciała robić tego co planowała. Jemu zapewne też to się nie spodoba, bynajmniej odwróciła by jego uwagę od kobiety.
[Co powiesz na wątek z Keinem, skoro jest tylko dwóch facetów i oboje są trochę "źli" To może coś fajnego wyjdzie?]
OdpowiedzUsuńUśmiechnęła się do mężczyzny i po prostu dała się zaciągnąć. Po chwili zauważyła wystawę. Wystawę z nowymi pluszowymi misiami. Zatrzymała się i przykleiła się do niej.
OdpowiedzUsuń-Tato! Tato! Tato! Chce misia!
Odwróciła się patrząc na mężczyznę wyczekująco. Chciała chociaż jednego pluszaka z tej niezwykle barwnej wystawy, a wiedziała, że Black na pewno ugnie się i kupi zabawkę.
Obróciła swój wzrok w kierunku dziewczyny, której krzyki, roznosiły się po zaułku. Nie mogła, na to pozwolić nawet przez wzgląd, na to kim była. Ponownie na niego spojrzała. Mogła zrobić tylko, jedno. Nie zrobi mu tym krzywdy, jednak namiesza w głowie. Szybkim ruchem dłoni, dotknęła jego twarzy. Wiedziała że strąci jej rękę, dlatego użyła większości swojego limitu, by zadziałało jak najszybciej.
OdpowiedzUsuńNie widziała jego myśli, możliwe że nie chciała, skupiła się na tym by pomieszać to co znajdowało się w jego umyśle. Czysty obraz bólu, który miał przed sobą, zaczęły przysłaniać, wspomnienia, różne. Te dobre, których miał niewiele i te złe, nad którymi nie mogła zapanować. Wielokrotnie, robiła to innym, co u słabych umysłów, powodowało utratę zmysłów, na parę dni, lub przytomności. W jego przypadku, mogła jedynie, namieszać mu w głowie, może odgonić chęć do ranienia dziewczyny
Odwróciła się i spojrzała na kobietę, której krzyk roznosił się po zaułku. Nie mogła pozwolić by cierpiała, by dopuszczał się, tego nawet ze względu na to kim była. Ponownie na niego spojrzała. Miał rację, nie pokona go, nawet tego nie chciała. Musiała go "odurzyć". Wiedziała że będzie miała mało czasu. Szybkim ruchem dłońmi dotknęła jego twarzy. Był silny, a jej ręce z pewnością szybko strąci, więc używając większości swojego limitu i jak największego fizycznego kontaktu dostała się do jego umysłu. Nie widziała jego wspomnień, nie musiała. Ból kobiety, przysłaniający jego umysł, zaczął zanikać, a na jego miejsce wstępowały przeróżne wspomnienia, te lepsze, które ułatwiały jej sprawę oraz te gorsze, które dla niej były za silne. Z reguły, osoby którym to robiła, traciły zmysły na parę dni, bądź przytomność. Niestety on był silniejszy, to mogło jedynie sprawić, że przez jakiś czas, będzie zdezorientowany i nie będzie mógł się skupić. Mogło również podziałać, na jego kontrolę, mocy. Nie wiedziała. Jej oddech stał się szybszy. Nie miała z nim, szans ale musiała próbować. Gdy osłabi je go umysł, ona uleczy kobietę i odleci. O ile siły jej na o pozwolą.
OdpowiedzUsuń[Cóż, muszę przyznać, że nie mam pomysłu. Sądzę że mogą się już znać z departamentu, skoro oboje tam pracowali. No, a teraz gdy on ponownie pojawił się w Nowym Yorku, ktoś mógł wysłać Blacka, na zwiady, hym?]
OdpowiedzUsuńPoczuła silny uścisk na gardle, po czym plecami uderzyła o ścianę. Osunęła się w dół, upadając na rękach. Wiedziała że to był zły, pomysł. Mimo iż nie widziała jego wspomnień, w jej głowie również zapanował chaos. Czuła jego odczucia i całe zło, które przejmowało nad nim władzę. Próbowała się podnieść jednak nie była w stanie. Ta, sytuacja ją osłabiła. -Lucius nie.- z pewnością, jej nie słyszał. Nie mógł, bowiem jej głos był przyciszony, wręcz nie dosłyszalny. Nadal ciężko oddychała, czując nacisk na klatce piersiowej. Właśnie dlatego nie używała takiej ilości mocy, jej organizm się buntował.
OdpowiedzUsuń-Nie.- czuła jak cały zaułek wypełnia, się odorem śmierci, jak krzyki dziewczyny ustają, by pochłonęła ją nicość. Znowu, dopuściła do śmierci, niewinnej istoty, gdyby tu nie przybyła. Poczuła jak ciepła kropla spływa jej po ustach. Miała smak miedzi. Krwawił jej nos. Była, zbyt osłabiona by ruszyć, tam i zrobić cokolwiek. Słyszała jego słowa. Mimo iż jej wzrok był zamglony, widziała jak osuwa się po przeciw ległej ścianie. Starała się szerzej otworzyć, oczy. Spojrzała na niego. Nie mogła wydać z siebie żadnego słowa.
Tuliła misia do swojej klatki piersiowej, a uśmiech od ucha do ucha pokazywał tylko jej wielkie zadowolenie z pluszaka. Ludzie idący ulicą gapili się na nią jak na wariatkę, ale jej to nie przeszkadzało. Po chwili wolną ręką wzięła go za dłoń i splotła swoje palce z jego.
OdpowiedzUsuń-Idzium.
Powiedziała po chwili zabawnym głosem.
Nie była w najlepszym stanie, fizycznym, za to w jej umyśle panował istny chaos. Wiedziała, że była to po części jej wina. Jednak głos rozsądku, nie pozwalał się jej do końca obwiniać. Choć, bardzo tego chciała. Głupie serce.
OdpowiedzUsuńRęką przytrzymała się ściany, o którą przed chwilą się opierała. Dłonią, przetarła swoje usta, lekko rozcierając strużkę krwi. Obserwowała go. Każdy jego krok, choć najchętniej zamknęła by oczy.
-Gdyby nie ty, nie musiałabym tego robić.- jej głos, mimo iż drżał przepełniony był smutkiem i stanowczością. Nie mogła nawet skupić myśli, by zastanowić się co robić. Widziała że jego uwagę, przykuło ciało kobiety. Za pewne będzie chciał ukryć jej ciało, by nikt się nie dowiedział. Przymrużyła lekko, oczy czując napływające zmęczenie. Mimo tego nadal stała, wpatrując się w niego, lekko zamglonym wzrokiem. Gdyby tylko wiedziała, jak bardzo niszczyła jego samokontrolę, nigdy by tego nie zrobiła. Choć, stać i patrzeć również nie mogła.- Co chcesz, z nią zrobić?- zapytała, choć nie do końca chciała wiedzieć.
Nabrała do płuc powietrza, po czym odepchnęła się od ściany, wolnym krokiem idąc w jego stronę. Jakby nie było, również i ona, była w to zamieszana. Nie patrzyła na ciało, nie była w stanie, bowiem wiedziała że była to również jej wina.
OdpowiedzUsuń- Nie ignoruj mnie, Lucius.- powiedziała stanowczym , głosem choć w tej chwili z pewnością nie brzmiała przekonująco. Podążyła za nim, zatrzymując się przy samochodzie. Nie mogła odejść, musiała doprowadzić to do końca, mimo swojego zmęczenia i tego co działo się w jej głowie.- Lucius proszę.- powiedziała, mając nadzieję że spojrzy na nią. Nie oczekiwała niczego prócz tego. Nie chciała, niczego, bo czuła się winna. Jak zawsze.
Stałą, tam wpatrując się w niego. Wsłuchiwała się w każde jego słowo. Nie odzywała się, doskonale trafił, w jej czuły punkt. Czuła się winna, lecz to nie był pierwszy raz. Zawsze, taka była. Za życia również, gdy starała się chronić, nawet tych którzy nie łączyli się z jej życiem.
OdpowiedzUsuń-Doskonale o tym wiem.- mówiąc to uniosła wzrok na jego twarz. Mimo iż nie czuła się na siłach, starała się by zabrzmiało, to choć trochę dobrze.- Powtarzasz, mi to od chwili gdy znów się spotkaliśmy.- przełknęła ślinę, czując ucisk w płucach. Mimo ogarniającej jej nie mocy, stała tam nadal. Nie wiedziała, co będzie działo się dalej. Nie wiedziała co będzie gdy pojawi się w wydziale. Mimo iż zdanie raportu było, jej obowiązkiem, ona czuła inaczej. Jednak nie zamierzała go uświadamiać, wiedziała że potraktuję to jak rodzaj litości, której nie chciał.- Nie wiedziałam że tak się stanie, gdybym mogła to zmienić, to bym to zrobiła.- mówiąc to poczuła jak smutek, ogarnia jej ciało. Nie pokazywała tego, starała się.
Stała w miejscu. Wahała się co powinna robić. W jej głowie, aż huczało od alarmu ostrzegającego przed konsekwencjami dzisiejszego wieczoru. Zamrugała nerwowo oczyma, po czym podeszła do jego samochodu. Było to dość ryzykowne zagranie, lecz teraz i tak nie miała niczego do stracenia. -Jadę z tobą.- po tych słowach otworzyła drzwi samochodu i nie zważając na to czy ma coś przeciwko, wsiadła do środka. Możliwe, że mogło go to zdenerwować, jednak wiedziała że musi to zrobić. Gdy poczuła na sobie jego wzrok, który zapewne nie wróżył nic dobrego, westchnęła przeciągle.- Nie jestem w stanie, latać, ani nawet sprawnie się poruszać.- stwierdziła krótko, zaciskając swoje dłonie, tak by nie drżały. - Po za tym, to również moja wina i jeśli tak bardzo boisz się tego że opowiem o tym w wydziale, to wyrzuć mnie teraz.- dopiero teraz na niego spojrzała. Jej zmęczona twarz, wyrażała determinację i stanowczość. Musiała doprowadzić, to do końca, nawet jeśli oznaczało by to dla niej kłopoty.
OdpowiedzUsuń[Hej, masz jakiś pomysł na wątek? Z chęcią zacznę, jak coś podrzucisz; mam jakiś tymczasowy zastój weny. :P Proponuję tylko, żeby, jeśli już, mało się znali, a Hunter czuł pewien respekt wobec siły Luciusa. ;)]
OdpowiedzUsuń[Nooooo i to się nazywa powitanie! xP *Duma i mu się wpakowuje na kolana* Pewnie, że tak xP Ale ty zaczynasz ;P]
OdpowiedzUsuńWestchnęła, nie patrząc na niego. A ponoć to ona, miała pełno dziecinnych przyzwyczajeń. Niestety, prawda była taka, że i on właśnie w tym momencie, zarysował jej powłokę spokoju.
OdpowiedzUsuń-Długo jeszcze będziesz, mnie odpychał pod pretekstem, jaki to jesteś zły.- dopiero teraz na niego spojrzała. Nie zamierzała się z nim kłócić, teraz nie miała na to siły i ochoty. I ona miała wiele do zrobienia, jednak była aż tak naiwna, że mimo wszystkiego, pragnęła być przy nim, nawet zaniedbując swoje obowiązki. Nadal na niego patrzyła. Przymknęła lekko oczy, nie było sensu, z nim rozmawiać, on i tak za pewne widział w niej anioła, wroga, kogoś nie przydatnego. Westchnęła łapiąc za drzwi i je uchylając.- Ponoć, potrafisz jeszcze przejawiać uczucia.- mówiąc to jej wzrok, pokierował się w stronę zdjęcia, na desce rozdzielczej. Nic, nie mówiła szybko wysiadła z samochodu, odsuwając się od niego.
[Witam :) Mogę od razu walnąć wątek? Mam wenę i chcę ją jak najszybciej wykorzystać. x.x]
OdpowiedzUsuńWestchnęła przeciągle, oglądając uważnie drzwi do gabinetu. Sekretarka na dole powiedziała, że może znaleźć go tutaj i nigdzie indziej. No przecież ten facet wcale nie był ważny dla miasta, tylko od czasu do czasu było w wiadomościach o tej dziwnej firmie, gdzie małym druczkiem podawano dyrektorów. Ale to nic, prawda?
Zacisnęła piąstkę na kartce, którą dość poplamioną otrzymała od tutejszego człowieka Ja Wiem Wszystko i o Wszystkich.
Lucius Black
Niechlujne litery może i były uciążliwe, ale układały się dokładnie w to samo, co plakietka na drzwiach.
Poprawiła jeszcze swoją torbę i zapukała stanowczo w drzwi. Idziemy na ścięcie głowy.
Skinęła energicznie głową i po chwili znaleźli się w jego samochodzie. Prowadził szybko i bezpiecznie, więc szybko znaleźli się w Biurze. Agenci z Sekcji dziwnie się na nią patrzyli, a ona tylko wytknęła im język w windzie. Gdy znaleźli się w wydziale na twarze wszystkich wpłynęły uśmiechy, ale największy chyba na twarz Akte. Ona była wniebowzięta widząc ją.
OdpowiedzUsuńStała tam i patrzyła jak odjeżdża. Jej nabyta duma, nakazywała się jej odwrócić i wrócić do biura, gdzie teraz powinna spisywać raport, na temat tego jak nieudolna okazała się jej próba, pomocy kobiecie. Jednak coś, w niej nie pozwalało jej się ruszyć. Była to część której nie rozumiała, dla której nie widziała juz przyszłości, mimo iż tego nie chciała. Zacisnęła zęby, lekko mrużąc oczy.- Cholera.- słowa te wypowiedziała przez zaciśnięte zęby. Rozłożyła skrzydła, kości krzyczały z przemęczenia, jednak teraz tego nie czuła. Wzbiła się w powietrze, kryjąc się w chmurach. Widziała jak jedzie, leciała za nim. Czy, naprawdę była tak, lekkomyślna. Możliwe, możliwe że jej rozsądek cichł, gdy w grę wchodziło cos innego. Wiedziała gdzie zmierza. Wiedziała kim jest Mortis. Kto by nie wiedział. Wszakże, niegdyś ją spotkała. Niestety.
OdpowiedzUsuńGdy wysiadł z samochodu, ciągnąc za sobą ciało kobiety, przyglądała się otoczeniu. Idealne miejsce, by upadła anielica się tam zaszyła. Sfrunęła na ziemię, stając tuż przy tabliczce. Jego już nie wiedziała.
Została, tam. Choć nie była pewna czy nie powinna podążyć jego krokiem. -Co ja robię.- stwierdziła po czym wolnym krokiem zblizyła się do granicy lasu.
Wzięła głęboki wdech i z tęgą miną, wkroczyła do środka, rozglądając się automatycznie kątem oka, czy nic jej nie zaatakuje. Może i w bajki nie wierzyła, ale w bandę nastolatków z pistoletem w dłoni, owszem.
OdpowiedzUsuń- Witam, panie Black. Potrzebuję pana pomocy - powiedziała hardo, stając trzy mety przed mosiężnym biurkiem.
Spojrzała uważnie na mężczyznę i w głębi duszy się zniesmaczyła - te same ruchy, te same mocne spojrzenie - wręcz identyczny, co Math, tylko w innej skórze.
- Może pan kogoś zabić na zamówienie? Płacę czym sobie pan zażyczy. - Tak, musiała się ich pozbyć, choćby za cenę życia, czy współpracy z okrutnym człowiekiem.
Jose
[Dobra, od razu więc zacznę. :)]
OdpowiedzUsuńHunter dość często zaglądał do Wydziału Demonologii, jego właśnie członkowie najmniej się kryli ze swoimi wybrykami, co wampira niezwykle irytowało. Wielokrotnie zastanawiał się, czy jest to wina ich wrednej natury (w takim razie czemu równie wredny wąpierz potrafił trzymać się w ryzach?) czy może raczej złej polityki Luciusa Blacka, szefa kłopotliwego Wydziału. Osobiście Wayland nie znał go zbyt dobrze, wolał go właściwie unikać, nawet ze swojego gabinetu czuł, gdy tylko upadły anioł wchodzi bądź wychodzi z siedziby BBPO, aż tak mocno wyczuwał jego siłę. Cóż się zatem dziwić, że w jego obecności stawał się nieco niespokojny. Ktoś kiedyś mówił, że Black może mieć nawet siedem tysięcy lat, w co Hunter nie chciał uwierzyć, lecz i tak unikał denerwowania Luciusa. Z wrodzonej przezorności.
Tym razem jednak został wezwany do gabinetu ów osobnika, zatem nie było mowy, by uchylić się od przebywania z nim w jednym pomieszczeniu. W oczekiwaniu na migrenę stulecia, bo jak inaczej może dla wyjątkowo czułego na takie rzeczy wampira skończyć się bliska obecność cholernie starego upadłego anioła, zmierzał niespiesznie na miejsce spotkania z typowym dla siebie aroganckim uśmieszkiem oraz grubym plikiem przeróżnych papierzysk. Musiał być dobrze przygotowany, w końcu czeka go trudna sprawa; z tego, co już mu było wiadomo, ostatnią akcję Wydział Demonologii odegrał praktycznie przy kilku setkach świadków, a że skończyło się niezbyt przyjemnie (co najmniej połowa widowni zmarła na miejscu), media wręcz oszalały.
Wygładził wolną dłonią rękaw czarnej marynarki, po czym zastukał do drzwi.
[O matko... miał mu się wpisać w pamięć... XPP A ja wiem, czemu on tam był xP Jak nic, podświadomie na nią czekał 8D]
OdpowiedzUsuńWeszła do Departamentu, który tętnił życiem tylko w niektórych swoich częściach. Przemierzała korytarze, rzucając okiem, na pracujące istoty. Czy dużo się zmieniło? No trochę. Przynajmniej nadal miała swoją pozycję, co w zasadzie jej odpowiadało, bo jakby miała się spowiadać przed listą ludzi, to ona wolała tylko Atroxa.
Na jej powrót reagowało się różnie. Jedni byli z tego powodu niezadowoleni, inni - ku jej zaskoczeniu - wydawali się odetchnąć z ulgą. Tych drugich mijała lekkim łukiem.
Widząc w oddali drzwi gabinetu Atroxa, uśmiechnęła się lekko. Dawno tu nie była, może nawet zbyt dawno. Nacisnęła na klamkę, wchodząc do środka, jak zwykle całkowicie ignorując fakt, że należałoby zapukać, oraz grzecznie spytać się o pozwolenie na wejście. Anthea nie była grzeczna, za to skuteczna.
W chwili gdy weszła, aż ściągnęła łopatki i przystanęła z powodu zgromadzonej w tym pokoju atmosfery i szerokiej barwy nie przyjemnych uczuć, jak spięcie i zdenerwowanie. Zdecydowanie przeważało spięcie. Spojrzała na swojego - bądź, co bądź - przełożonego.
- Tym razem nawet nie próbuj zaprzeczać, że wolisz mnie mieć przy sobie, niż na drugim końcu kontynentu. - Uśmiechnęła się zadziornie, pewna siebie siadając na jego biurku i opierając nogę na rogu jego krzesła.
I pomyśleć, że wyjechała tylko na wakacje...
Zadziwiające jak informacje potrafią szybko się rozchodzić. Doskonale wiedział o ciele pozostawionym na jego terenie. Co, prawda nie spodobało mu się to. Ktokolwiek, bruździł mu w jego "progach" powinien mieć się na baczność. Dlatego samodzielnie chciał jak najszybciej załatwić tą sprawę. Po jakimś czasie biegu, zwęszył truchło. Wolnym krokiem zbliżał się w tamtą stronę, już z daleka czuł zapach postaci, która tam stała. Wiedział kim była. Jego zapach, był inny. Pachniał śmiercią i departamentem. Cudowna mieszanina. Zatrzymał się nad rzeką, swój wzrok wbijając w truchło, od którego było już czuć zgniliznę. Stał, prosto nie zaszczycając mężczyznę wzorkiem.
OdpowiedzUsuń- Czemu mnie tu zwabiłeś?- ciekawiło, go czy może departament wysłał go na, polowanie. Choć, wiedział że to właśnie wydział demonologii, stanął za nim, gdy tego uznano za niebezpiecznego i skazano na śmierć.
Dziewczyna spojrzała na niego krytycznym wzrokiem i westchnęła ciężko.
OdpowiedzUsuń-Sekcja chce mnie znów u siebie.
To prawda. Najpierw ją zawiesili za niesubordynację, potem wylali, a teraz proponują znów ją przygarnąć. To dla niej było głupie i niedorzeczne.
Wiedziała, że ziemia po której stąpa należała do Mortis. Każdy znał, prawdę o upadłej anielicy. Każdy wiedział, kim była i do czego była zdolna. Nie zamierzała się dalej zapuszczać. Wolnym krokiem kroczyła w przód. Znajdowała się zaledwie parę metrów od samochodu. Zimny wiatr, krążący pomiędzy drzewami, sprawił że na jej skórze pojawiła się gęsia skórka, a kark przeszły ciarki. Ten las, przepełniony był śmiercią.
OdpowiedzUsuń- Mortis.- powiedziała szeptem lekko mrużąc oczy. Kiedyś ją spotkała. Jeden raz. Do dziś pamiętała jej spojrzenie, a raczej brak duszy w oczach. Westchnęła przeciągle opierając się o pobliskie drzewo. Chciała tylko wiedzieć, czy Atrox, zrobił to co powinien. Choć, w głębi duszy wiedziała że z pewnością, nie robił tego pierwszy raz.
Wiedziała że tam był, czuła ich obecność. Anioły czują zło, demony dobro, niczym życie psa z kotem. Westchnęła zrezygnowana. Pozostało jej czekać, oddając się temu co sprawiało że cierpiała. Myślała o nim. Te myśli ją dobijały choć, nie mogła o nim zapomnieć.
Nie poruszała się. Stała w milczeniu, przy drzewie czekając aż wróci. Wiedziała że nie chciał jej obecności tutaj. Miała zamknięte oczy, co jakiś czas nabierając duże ilości w płuca. Rozmyślała nad czymś, co każdego wieczoru nie dawało jej spokoju. Momentami, nachodziły ją myśli czy nie opuścić departamentu, czy nie zejść mu z drogi, skoro tak bardzo tego pragnął, jednak zawsze oddalała od siebie te myśli. Wolnym krokiem powędrowała w stronę samochodu, przystając tyłem do lasu. Tak spędziła kolejne godziny, pogrążona w swoich myślach, wspomnieniach, smutku który mimo iż była anielicą, jej nie opuszczał. To właśnie w tamtej chwili usłyszała kroki i głośne westchnięcie. Obróciła głowę, dostrzegając mężczyznę. Momentalnie odwróciła, wzrok od jego twarzy. Nie chciała widzieć sposobu w jaki na nią patrzy. Tchórzyła.- Wybacz, że tu jestem.- powiedziała cicho, wbijając wzrok w przestrzeń przed nią.- Chciałam sprawdzić...- przez moment szukała słowa, jakie powinna powiedzieć.- Czy wszystko dobrze.- słowo to dotyczyło, za równo sprawy z ciałem, jak i jego. Choć wątpiła by to wyczół.
OdpowiedzUsuń*wyczuł
OdpowiedzUsuńMróweczko? MRÓWECZKO?! Pogięło tego gościa, czy jak? Normalnie tylko odstrzelić z wiatrówki. Głupi, uparty człowiek, tylko się pałęta pod nogami, nie pozwalając ułatwić i wyprostować sobie życia.
OdpowiedzUsuń- Nie nazywaj mnie tak, ograniczony człowieku, bo jakoś nie tryskasz pomysłami - warknęła, ale po chwili się uspokoiła - Myślę, że to cię zainteresuje.
Wyjęła z kieszeni powyginane zdjęci, które zapewne dużo przeszło i wyprostowała je na jego biurku. Przedstawiało grupkę dość wesołych ludzi, w tym samych mężczyzn z nią na środku, siedzącą na kolanach spokojnego człowieka o bystrym spojrzeniu.
Tak, nie raz słyszała, że ten gang nie raz podpadł owej agencji, a jedyne czego im brakowało, to ich lokalizacji.
Jose
Uniosła wzrok, ku niemu przez moment zastanawiając się czemu, właściwie to powiedział. Przymrużyła lekko oczy, lekko rozchylając usta.- Wiem, o tym.-mówiąc to założyła rękę na rękę, dłońmi łapiąc swoje ramiona. Nadal czuła, chłód bijący od lasu. Doskonale zdawała sobie sprawę, że upadli gardzili takimi jak ona.
OdpowiedzUsuń- Nie ona jedyna.- mówiąc to mimowolnie jej wzrok pokierował się w stronę, ziemi na której stał. Ponownie stchórzyła. Nie spojrzała na niego. Taka, była prawda, dziwaczne prawo, podpisane krwią i cierpieniem. Upadli i anioły, żywili do siebie nienawiści, której nic nie mogło się równać. Stwierdzenie, które starano się jej przyswoić, wytłumaczyć. Nadaremnie. Zwłaszcza, gdy ponownie go ujrzała, w departamenice.
- Ne rozumiem cię, chcesz mi zadać ból, bo stoję, jak na istotę z parą nóg i parą rąk przystało, czy dlatego, że cię obraziłam i twoim zdaniem jedynie zawracam ci tyłek. Ach, bo ty jesteś wielce szanowny pan, który musi postraszyć, by inni czuli przed nim respekt - warknęła podirytowana, zakładając ręce na siebie, całkowicie olewając jego prośbę. Nie, wróć, to był rozkaz.
OdpowiedzUsuń- Jeśli ci przeszkadza moja obecność i propozycja, mogę wyjść, jestem pewna, że inni będą wielce zadowoleni z informacji owej grupy, a uwierz, sama wiedza może być wręcz zabójcza w drugą stronę. - Uśmiechnęła się chytrze, wiedząc, że nie wypuści jej, ot, za dużo jej przyjaciele zadarli z innymi.
Zacisnął zęby i wszedł z morderczym wyrazem twarzy. Nie podobał mu się rozkazujący ton Luciusa, byli wszak, nie zważając na różnicę wieku, na tej samej pozycji w hierarchii BBPO, zatem Hunter nie czuł się zobowiązany, by zachowywać się w stosunku upadłego inaczej jak wobec równego sobie. Skinął mu tylko głową na przywitanie, po czym rzucił na jego biurko plik papierzysk, który przytachał ze sobą.
OdpowiedzUsuń- Tu są relacje świadków oraz zdanie mediów na temat tego gówna, które narobili Twoi podwładni. Zazwyczaj sam zajmowałeś się tuszowaniem, więc ufam, że sam dobrze wiesz, jak skorzystać z tych materiałów. Moi ludzie już pracują nad oficjalnymi oświadczeniami, planujemy przygotować trzy wersje i wybrać najlepszą, gdy wypowie się prezydent. Muszę przyznać, że całkowite wybronienie tej akcji jest niemal niemożliwe – oznajmił zdawkowym tonem, choć przy ostatnich słowach uśmiechnął się nieznacznie na myśl o piekle, które przeżywali teraz członkowie Biura Dezinformacji. Wyjąwszy szefa, rzecz jasna.
[A ja to bym była przeszczęśliwa, jakby nam się jakiś wątek udało sklecić, bo mi się strasznie Lucius spodobał. Znać się już by musieli, w końcu razem pracują, teraz by się jakieś okoliczności przydały. Zacznę, oczywiście, tylko czy nie masz przypadkiem jakiegoś pomysłu?]
OdpowiedzUsuńJej zdziwienie nie miało granic, gdy dowiedziała się o tym że Luciusa nie ma w wydziale. Jeszcze bardziej zadziwił ją powód, czemu tam nie był. Musiała mu przekazać, pewne informację, które zalecił jej szef. Nawet on by się zdziwił, słysząc to co ma mu do przekazania. Dlatego, gdy tylko zauważyła znajomego demona, podeszła do niego.- Proszę, powiedz mi gdzie on jest.- powiedziała, proszącym wzrokiem. Ostatnio demon, zjawił się u niej na leczeniu pazurów. Była mu to dłużna, dlatego miała nadzieję że powie jej gdzie znajduje się jej szef.
OdpowiedzUsuń- Nie będzie, zły. -mówiąc to uśmiechnęła się lekko, chcąc go przekonać.
- Powiem że sama go znalazłam.- koniecznie chciała się dowiedzieć, gorzej było z reakcją upadłego, ale o to będzie martwić się później.
Nie marnowała czasu. Momentalnie wyfrunęła z departamentu, kierując się pod wyznaczony adres. Było to za miastem. Tak, jak na kartce było zapisane, jej oczom ukazała się niewielka posiadłość. Wahała się czy, na pewno powinna tam lecieć. Mimo tego po chwili sfrunęła z nieba, zatrzymując się tuż przed posiadłością. Nabrała dużą ilość powietrza w płuca, po czym wolnym krokiem przeszła do drzwi frontowych. Zapukała. Czekała, stojąc tam, a serce mimowolnie jej waliło. Mimo tylu lat, nadal nie nauczyła się tego kontrolować. Za pewne nie będzie zadowolony z jej wizyty, musi to jakoś przeboleć .-Lucius.- powiedziała, wiedząc że jeśli jest w środku to ją usłyszy. Odsunęła się od drzwi, odwracając się do nich tyłem. Miejsce to otoczone było lasami. Miało swój urok.
OdpowiedzUsuń[Wątek?]
OdpowiedzUsuń[A co? Aż takie to dziwne? Po pierwsze spodobał mi się Lucius przez gify, ale to chyba marna pochwała dla samego autora. Może nie tyle spodobał mi się sam Atrox, co jego historia.
OdpowiedzUsuńTak przy okazji, literówka się wkradła. „Gdy miał lat siedemnaście Ashur postanowiło podpić miasto-państwo Arrud” Chyba że mowa o alkoholowym upojeniu, to wtedy zignoruj.]
[Przykro mi, ale rezygnuję z wątku. Miłego blogowania ^ ^]
OdpowiedzUsuń[Można na sam początek zacząć, że jest wysyłany na misję, na której nikt go nie można poznać i zostaje wysłany do mnie. Co Ty na to?]
OdpowiedzUsuńSłysząc głos mężczyzny odwróciła się. Była spokojna, choć zdziwiona tym że miał wolne.- Mam dla ciebie wiadomość, a że jest dość nie typowa pomyślałam że ci ją dostarczę.- stwierdziła stojąc w miejscu. Nie do końca wiedziała co począć z rękoma, dlatego przeczesała dłonią włosy. A druga rękę wsadziła w kieszeń czarnych rurek. Najwidoczniej, nie był zadowolony z jej wizyty. Zdążyła się do tego przyzwyczaić.- Wpuścisz, mnie?- zapytała nie pewnie przyglądając mu się, z ciekawością na twarzy.
OdpowiedzUsuń[Masz chęć na wątek z Alice? ^^]
OdpowiedzUsuń[Hmm... W sumie nie wiem, jakie mogliby mieć relacje, bo Alice taka troszkę dzika jest. Ukrywa się z powodu swoich umiejętności i obawia się Departamentu. Zwykle można ją spotkać gdzieś w parku albo na mieście, jak stara się przemknąć niezauważona. A ty masz jakieś pomysły? Przeczytałam twoją KP i w sumie sama nie wiem ;P.]
OdpowiedzUsuń[Po prostu któreś z nas zacznie i zobaczymy co z tego wyjdzie]
OdpowiedzUsuń[Jeśli się nie obrazisz za lekko zmieniony szablon, to mogę zacząć.]
OdpowiedzUsuńFotel z brązowej skóry zaskrzypiał lekko gdy Cantarella ruszyła się, żeby sięgnąć po kawę. Westchnęła ciężko i po raz sześćdziesiąty dziewiąty tego dnia rozejrzała się dookoła. W połowie zwykły gabinet, jednak za śliwkowym parawanem kryło się małe studio kosmetyczne, szafa z perukami i innymi dziwnymi rzeczami.
OdpowiedzUsuńZ uśmiechem na ustach pociągnęła łyk kawy. Kochała ten aromat. Żałowała tylko, że wraz z wysoką posadą, przynoszą jej wszystko czego chce. Brakowało jej czekania w kolejce do automatu na parterze z napisem Nescafe i liczenia drobniaków portfelu. Miała ochotę wcisnąć wypolerowany na błysk przycisk,wskazujący Latte i tupać w niecierpliwości, wsłuchując się w szum automatu.
Otrząsnęła się z myśli. Czekała na jakąś ważną osobę, którą miała zmienić, tak aby była całkowicie nierozpoznawalna. Wiedziała, że w tym przypadku będzie to trudne, albowiem miała doczynienia z upadłym, szefem i nie wiadomo jeszcze kim. Na pewno nie spodoba mu się wygląd jaki uszykowała dla niego Cantarella, jednak w tym miejscu to ona rządziła.
Przełożyła kilka papierów i ułożyła je w pedantyczny stosik. Popatrzyła na dwa projekty i wzięła do ręki ołówek. Przeklęła głośno, gdy okazało się, że jest tępy i szybko zaczęła grzebać w przyborniku, szukając albo drugiego ołówka, albo temperówki. Znalazła to drugie, gdyż cała masa ołówków które posiadała, była zdecydowanie nie takka, jaką potrzebowała.
Kilkoma ruchami ścięła drewienko i zrzuciła poskręcane niczym DNA wióry na podłogę. Dorysowała słownie jeden element na rysunku i odłożyła wszelkie przybory. Teraz było idealnie.
Rozparła się na swoim miejscu i dopiła kawę. Rzuciła pustym kubeczkiem do kosza, w ciszy kontemplując jego łukowaty lot. Prychnęła, gdy ten tylko odbił się od brzegu i wylądował na podłodze. Zebrała więc wiórki z podłogi i zrezygnowana wyrzuciła wszystko z bliska.
[Hmm... Może coś pod kątem zdolności Alice? Ale jak wpadnie ci jakiś ciekawszy pomysł, to pisz ^^]
OdpowiedzUsuńGdy weszła do środka, musiała przyznać że salon zrobił na niej wrażenie. Przystanęła przy kominku, oglądając owe rzeźby. Dopiero gdy usłyszała jego głos, odwróciła się patrząc na niego.- Moj szef, kazał ci pogratulować i podziękować.- stwierdziła sama dziwiąc się że to mówi. Tak, było to bardzo dziwne, bowiem rzadko kiedy to robił. W sumie, on nigdy tego nie robił.- Kazał mi ci natychmiast o tym powiedzieć, dlatego tu jestem.- powiedziała spoglądając na niego. Sam fakt iż jej "jeszcze" szef coś, kombinował, a zarazem dziękował mu za uratowanie jego oddziału, przy ostatniej misji w tunelu, było dość podejrzaną rzeczą. Dopiero teraz gdy skończyła, spojrzała na kominek, lekko się uśmiechając.- Masz, chorobowe?
OdpowiedzUsuń[Skoro wydziały tak się różnią, to co powiesz chociażby na to, że członkowie obu z nich nie byli na tej samej misji, jednak w położonych niedaleko od siebie miejscach. Zdarzyła się jakaś katastrofa czy cokolwiek i w obu grupach były duże straty w ludziach, przez co nasi szefowie mogliby obwiniać siebie nawzajem, co?]
OdpowiedzUsuń[Ależ oczywiście. Florence pewnie nie pozostanie dłużna. Ja pomysł - ty zaczynasz.]
OdpowiedzUsuń-Strasznie nalegał, by koniecznie jak najszybciej ci o tym powiedziała.- mówiąc to wydawała się być pogrążona w myślach, ciekawiło ją to czemu tak mu na tym zależało.
OdpowiedzUsuńPrzyglądała mu się. To była prawda, zadziwiający fakt, który momentami wydawał się jej być z lekka podejrzany. Poczuła, jak coś niedaleko niej się porusza. Momentalnie, odsunęła się o krok do tyłu. Wydawała się być przestraszona, może zaskoczona. Choć, było to chwilowe zdziwienie.- Co to jest?- zapytała, przyglądając się figurą. Ukucnęła chcąc się lepiej im przyjrzeć, było to cos pięknego. Mimowolnie uśmiechnęła się na ich widok.
[Pamięta pan o mnie?]
OdpowiedzUsuń[pewnie, tylko że pomysłów nie mam za bardzo..;/]
OdpowiedzUsuńKiwnęła głową w geście że zrozumiała. Były niezwykłe i musiała to przyznać. Podniosła się, prostując. Gdy usiadł, spojrzała na niego. Nie była do końca pewna czy powinna już iść, czy zostać. Wiele się wydarzyło, jednak nadal nie wiedziała jak się przy nim zachowywać.
OdpowiedzUsuń- Mam, zostać czy wolisz bym już poszła?- zapytała krzyżując ręce na piersi, podchodząc w jego kierunku. Zastanawiała się co odpowie. To było, jego domostwo. Nie będzie mu przeszkadzać, choć w głębi duszy, miała nadzieję że nie każe jej wychodzić. Bo to by było ciężkie.
Zadanie tak rutynowe, że Florence nie kwapiła się nawet założeniem odpowiedniego uniformu. Chodziło jedynie o kolejne nieznane departamentowi źródło energii, które dla pewności Wydział Magii musiał sprawdzić, albowiem takie rzadko kiedy otwierały się same z siebie. Zwykle jednak wychodziło na jaw, że cała panika robiona była na wyrost i nikt nie planował uprawiać czarnej magii na większą skalę.
OdpowiedzUsuńTym razem źródło wydawało się być nad wyraz większe od poprzednich. McHalffey nie oczekiwała niczego nadzwyczajnego, lecz otrzymała polecenie, by wszystko nadzorować. Zabrała kilku ludzi i pojechała na wyznaczone miejsce.
Wiedziała, iż niedaleko pracuje Lucius wraz ze swoimi agentami. Postanowiła nie robić z tym zupełnie nic i nie wchodzić mężczyźnie w drogę. Do ich obowiązków należały zupełnie odmienne rzeczy, w tym wypadku zgadzało się tylko miejsce.
Wszystko szło najzwyczajniej w świecie. Czarodzieje snuli się po wyznaczonym terenie, Flo od czasu do czasu zaglądała któremuś przez ramię, by formalności stało się za dość, gdy nagle fala uderzeniowa zwaliła ją z nóg. Upadła, zdzierając skórę z przedramienia. Tumany kurzu unoszące się w powietrzu utrudniały ocenienie szkód. Huk nadal dźwięczał w uszach, lecz mogła dosłyszeć krzyki współpracowników, zwiastujące jedno. Jej i tak szczupły oddział stracił kolejnych ludzi.
Zanosząc się kaszlem, przebrnęła przez pobojowisko, wcześniej wydając rozkaz zajęcia się rannymi oraz zebrania martwych w jedno miejsce. Brudna od kurzu ruszyła w miejsce stacjonowania drugiego Wydziału. Już w połowie drogi machała rękami, by nikt nie przystąpił przypadkiem do ataku. Wreszcie dotarła do fabryki. Stanęła przed obliczem Blacka.
- Co do chuja? - Zdołała wykrztusić. Gardło drapało niemiłosiernie.
Uśmiechnęła się delikatnie, siadając na sofie, stojącej niedaleko niego. Przez pewien moment milczała wpatrując się w kominek, przy którym stały owe rzeźby. Wolnym ruchem, przekręciła głowę, spoglądając na niego. Zastanawiała się o czym myślał, czemu milczał, choć do tego już się przyzwyczaiła. Podwinęła pod siebie nogi, ręką opierając się o oparcie sofy.
OdpowiedzUsuń- Masz tu, coś do picia?- wypaliła nagle, kierując swój wzrok ku niemu. Nie miała oczywiście na myśli wody, miała ochoty, napić się czegoś mocniejszego. Wszakże, z reguły była abstynentką.
[No i przekombinowaliśmy xP Zrobiliśmy ten wątek na gg, więc zacznij nowy xP I tak, nie poszłam w końcu spać xP Niedługo wracam do domu, o się do ciebie odezwę ;*]
OdpowiedzUsuń[W końcu się zdecydowałam. A więc... Może wątek? Biorąc pod uwagę nasze postacie to tak by wypadało xD Jakieś powiązanie, pomysł?]
OdpowiedzUsuń[Chęci oczywiście są tylko z pomysłami dzisiaj tak średnio więc może masz jakiś konkretny pomysł na okoliczności/ewentualne powiązanie poza pracą? Nie wiem, zaskocz mnie ^^]
OdpowiedzUsuń[Nie, nie, ona nie jest nowa w sekcji :)]
OdpowiedzUsuńWolnym krokiem podążyła w wskazanym kierunku, po chwili nalewając sobie do szklanki, whisky. Jakże dawno jej nie piła, cóż od czasu do czasu, nie mogła sobie odmówić. Ponownie zajęła miejsce naprzeciw niego. Przez moment, zachowywała się jakby wcale go tam nie było. Upiła łyka alkoholu i dopiero teraz na niego spojrzała, lekko się uśmiechając.
OdpowiedzUsuń- Co się stało?- zapytała ciekawa czemu, wziął sobie wolne, czyżby był zmęczony, a może było to coś innego. Ona najzwyczajniej, martwiła się o niego, zresztą wiedział, że zawsze tak będzie.
Spoglądała na niego niepewnie, co jakiś czas sącząc alkohol. Mimo iż była przyzwyczajona do tego smaku, momentami krzywiła się delikatnie, lecz prawie nie widocznie. Nabrała niewielką ilość powietrza do płuc, lekko spuszczając głowę.- Oczywiście.- stwierdziła krótko, chowając głęboko, fakt iż minimalnie ją to zabolało. Cóż, musiała się przyzwyczaić , zwłaszcza że taka była jego natura.
OdpowiedzUsuńJej wzrok momentalnie powędrował, w kierunku całego pomieszczeniu. Ciekawił ją wystrój, meble, wszystko co go otaczało. Niczym mała bezradna obsesja. Dopiero po chwili na niego spojrzała.
- Chcesz, bym poszła?- zapytała cicho, nie mrugając.- Myślałam, że coś musiało się stać, skoro taki pracoholik, jak ty wziął wolne.- powiedziała lekko się uśmiechając, przypominając sobie pewne słowa.
Wytężyła wzrok, gdy zapytał o wojnę. Nie lubiła o tym mówić, był to ciężki okres w jej życiu, zresztą w życiu wielu ludzi. Westchnęła, odwracając wzrok, od niego.- Byłam w Europie, potem w Azji. Starałam się być wszędzie gdzie mogłam.- stwierdziła szczerze, omijając parę miejsc, których wolała nie wyciągać na powierzchnię. Westchnęła i ponownie skierowała wzrok ku niemu.- Czemu pytasz?
OdpowiedzUsuń-powiedziała ciekawa czemu nagle spytał o coś takiego. Coś, odległego i strasznego. Cóż, dla niego za pewne było to inne niż dla niej. Gdzie on wtedy był? To ją również nurtowało.
Charlotte w przeciwieństwie do innych w ogóle się nie bała tego całego przeglądu. Spokojnie czekała na swoją kolej próbując ignorować ludzi, którzy ze stresu gadali głupoty. Kiedy jej nazwisko zostało wyczytane blondynka weszła do gabinetu i usiadła zakładając nogę na nogę. Ze stoickim spokojem (który był u niej rzadkością) odpowiadała na wszystkie pytania, które zadawał jej szef. Ba, nawet przez cały czas patrzyła mu prosto w oczy, czego większość osób by się bało.
OdpowiedzUsuń-Czy to już wszystko? - zapytała gdy nastała chwila ciszy.
[Byłoby miło, zwłaszcza, że coś aktywność spada. Masz może jakiś pomysł na okoliczności spotkania i relacje, bo moja postać miewa z Departametem na pieńku, przynajmniej najczęściej...]
OdpowiedzUsuń[O matko jedyna, kooooooooooooooooocham tego aktora, a ustępuje on jedynie Nicholasowi Cageowi - ubóstwiam wprost filmy z jego udziałem - i przystojniakowi imieniem Ian a nazwiskiem Somerhalder.
OdpowiedzUsuńAle-ale, ja nie o aktorze chciałam. Zaaaczniesz wątek, Lucku kochany? ;3 ]
Witam. Pragnę serdecznie zaprosić na forum ogólnotematyczne z Pretty Little Liars w tle. Znajomość serialu nie jest potrzebna. Proszę także nie zrażać się niską liczbą użytkowników i wiadomości - dopiero zaczynamy. Dlaczego więc powinieneś dołączyć? Ponieważ na tym forum pielęgnowana jest atmosfera, która sprawia, że każdy czuje się dobrze. Jeśli dołączysz i zaprosisz kilku znajomych, to na pewno już wkrótce forum rozkwitnie!
OdpowiedzUsuńhttps://gotsomesecrets.fora.pl/